HOMILIA NA XXX NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ „B” (24.10.2021)

Ks. Henryk Witczyk

Jak wiara przemienia człowieka?

„Idź, twoja wiara cię uzdrowiła!” – te słowa Chrystusa objawiają nam dzisiaj niezwykłą siłę wiary. Okazuje się, że wiara nie oznacza biernego czekania na nadchodzącą, bliżej nieznaną przyszłość, ale działanie, które w istotny sposób zmienia człowieka wierzącego. Ona sprawia wręcz gruntowną przemianę: oto niewidomy Bartymeusz staje się widzącym, niemy i opętany syn staje się zdrowy i wolny (por. Mk 9,14-29), sparaliżowany grzesznik przemienia się w sprawiedliwego przed Bogiem (por. Mk 2,1-12). Słowo Boże tej niedzieli objawia nam, w jaki sposób za sprawą wiary dokonuje się tak głęboka przemiana, wręcz przemienienie człowieka. Nie wynika ona z chwilowego wzbudzenia aktu wiary, ale jest procesem, na który składa się kilka działań: człowieka i Jezusa.

1. Bartymeusz „wołał” do Jezusa

Proces przemienienia człowieka niewidomego rozpoczyna się od wołania. Gdy usłyszał, że to Jezus z Nazaretu przechodzi w pobliżu, „zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną». Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną»”. Ewangelista nie tylko aż dwa razy wskazuje na pełne bólu wołanie Bartymeusza, ale aż dwa razy przytacza jego treść. Wyraża ono cały ból człowieka żyjącego w ciemnościach ślepoty. Co więcej, gdy uczniowie chcą go uciszyć, głos niewidomego staje się jeszcze bardziej doniosły i przenikliwy. Przebija się przez szum i wrzawę, jaka otaczała wędrującego Jezusa. Nie jest adresowany do bliżej nieznanego, wędrowca, ale do „Jezusa, Syna Dawida”, czyli do Mesjasza, który właśnie po to przyszedł na świat, aby słuchać wołania ludzi przygniecionych i udręczonych chorobami, grzechami, prześladowaniami, niesprawiedliwością. Takie żarliwe, a zarazem bardzo osobiste („ulituj się nade mną”) i adresowane do Zbawiciela znanego po imieniu, a nie do jakiegoś bezimiennego idola, to podstawowy aspekt wiary Bartymeusza, czyli pierwszy etap procesu przemiany człowieka. Jak wynika z ewangelii, jest on konieczny!

2. Jezus „woła cię”, Bartymeuszu!

Ewangelista od razu zauważa, że Jezus zareagował na wołanie Bartymeusza. A była to reakcja zaskakująca: „Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię»”. Aż dwa razy ewangelista wskazuje na to, co jest istotą Jezusowej reakcji, a mianowicie wołanie adresowane do Bartymeusza, które jest zaproszeniem, przywołaniem do siebie. To w gruncie rzeczy czyn, który dominuje w życiu Nauczyciela z Nazaretu: powołał, czyli przywołał do siebie uczniów, a wszystkich obciążonych grzechami i utrudzonych przeciwnościami wezwał do siebie jakże serdecznymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28; por. J 6,37; 7,37).

Pełne serdeczności otwarcie się Jezusa na ludzki krzyk i wołanie o pomoc oznacza gotowość do współczucia i wsparcia. Jak zapewnia nas autor Listu do Hebrajczyków, Jezus jako prawdziwy człowiek, wzięty spośród zwykłego ludu, jest Arcykapłanem, czyli Orędownikiem ludzi słabych i grzesznych przed Bogiem według modelu starotestamentowych arcykapłanów: „Każdy arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom”. Jezus dwa tysiące lat temu, rzecz jasna, nie błądził i nie grzeszył, ale zaznał słabości ludzkiego ciała i ducha. Dzisiaj, ten sam Jezus żyje w Niebie i jest naszym Arcykapłanem, ale z taką samą uwagą jak dwa tysiące lat temu słucha wołania ludzi i odpowiada na nie swoim wezwaniem do zażyłej bliskości. Nie tylko może, ale rzeczywiście współczuje tym, którzy nie wiedzą i błądzą, bądź wiją się z bólu tak jak On na krzyżu.

Odpowiedź ze strony Jezusa jest niezwykle ważna. Zawiera w sobie obietnicę nadziei, a nade wszystko przełamuje barierę samotności człowieka. Świadczy o tym zachowanie Bartymeusza, o którym ewangelista mówi: „zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa”. Ale właśnie w tym momencie kończy się drugi etap procesu przemiany, a zaczyna się trzeci – decydujący.

3. Szczera rozmowa z Jezusem

Jak tylko Bartymeusz przyszedł do Jezusa, rozpoczyna się szczera rozmowa. Nie w niej zbędnych formalności. „A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił? ». Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał»”. Jezus prosi o szczegółowe przedłożenie Mu oczekiwań i pragnień, które winny być spełnione. Już w samym pytaniu daje nadzieję, że podejmie oczekiwane przez Bartymeusza działanie. Nie mówi, że będzie musiał się zastanowić, rozważyć, przeanalizować sytuację i ewentualnie za jakiś czas da mu odpowiedź. Pytanie, jakie pada z ust Jezusa, jest bardzo konkretne i wychodzące naprzeciw najgłębszym pragnieniom cierpiącego i samotnego Bartymeusza. Podobnie i odpowiedź Bartymeusza – cała skoncentrowana na zasadniczym braku, który go zamyka w samotności i w bólu. Sugeruje konkretne rozwiązania: „abym przejrzał!”

4. Moc miłości Jezusa

W odpowiedzi na wiarę Jezus uzdrawia niewidomego. W bezsilność i bezradność człowieka wkracza moc Boga, zgodnie ze słowami psalmu: „Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan podnosi pochylonych, Pan miłuje sprawiedliwych” (146,8). Działanie przemieniające chorobę w zdrowie to konsekwencja wiary, dzięki której człowiek woła do Jezusa, przybliża się do Niego i powierza Mu siebie w szczerym i całkowitym oddaniu. Wiary, która jest czysta, wolna od wahań czy poszukiwania ratunku u idoli. Bartymeusz i jego silna wiara to idealne wypełnienie słów proroka Izajasza: „Sprawię, że niewidomi pójdą po nieznanej drodze, powiodę ich ścieżkami, których nie znają, ciemności zmienię przed nimi w światło, a wyboiste miejsca w równinę. Oto są rzeczy, których dokonam i nie zaniecham. Wstecz się odwrócą z wielkim zawstydzeniem ci, którzy w bożkach pokładają ufność, którzy mówią ulanym posągom: "Jesteście bogami naszymi"” (Iz 42,16-17). Bóg nie opuszcza tych, którzy Mu ufają, ani nie jest bezsilny wobec ludzkiej niedoli. Dlatego lud Boży wołał do Niego z krainy wygnania i doznał wyzwolenia: jego gorzki płacz Bóg przemienił w radość i wesele. Jak zapewniał Jeremiasz: „Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę”. Dlatego w modlitwie słowami psalmu wyznają:

„Gdy Pan odmienił los Syjonu, wydało się nam, że śnimy. Usta nasze były pełne śmiechu, a język śpiewał z radości. Mówiono wtedy między poganami: «Wielkie rzeczy im Pan uczynił». Pan uczynił nam wielkie rzeczy i ogarnęła nas radość”.

W Jezusie – swoim Synu – Bóg słucha Bartymeuszowego wołania, odpowiada na nie przywołując go do siebie, współczuje mu w bólu, i spełnia najgłębsze pragnienie przywracając mu wzrok. Miłość Jezusa do człowieka, który Mu bezgranicznie ufa i powierza Mu swoje życie, siebie samego, nie pozostaje uczuciem – dzięki wierze staje się czynem, energią przemieniającą.

5. Moja wiara i moje przemienienie

Słowo Boże tej niedzieli ukazuje nam kilka aspektów wiary Bartymeusza, która go przemieniła. Ale równocześnie jest dla nas wielkim testem naszej wiary. Niejednokrotnie przeżywamy sytuacje trudne, pełne niepokoju, a nawet wielkiego cierpienia. Jak je przeżywamy? Każdy z nas winien dzisiaj przyjrzeć się swojej wierze. Jak często nasza wiara katechizmowa objawia się jako wiara wołająca wytrwale do Jezusa? W jaki sposób przybliża nas do Niego? Na jaką szczerość i zaufanie zdobywamy się w rozmowie z Nim? Jak dostrzega Jezusowy czyn, który w określonym czasie nas odmienił, a nawet radykalnie przemienił? Szczególnym miejscem przeżywania takiej wiary, która przemienia, jest sakrament pokuty i Eucharystii. Niech łaska otworzy nam oczy, abyśmy i my – jak Bartymeusz oraz lud Izraela – widzieli, że „wielkie rzeczy nam Pan uczynił”, bo nas miłuje! I tą swoją Miłością nieustannie nas przemienia – o ile tylko o nią wołamy, przybliżamy się do niej i jej się bezgranicznie powierzamy!