ks. Zbigniew Grochowski
„Będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć”
Dzisiejsze czytania mszalne oscylują wokół tematu związanego z POKORĄ. Rozmaicie pojmowana jest ta postawa człowieka. Pierwsza część dzisiejszej Ewangelii o uczcie mogłaby nawet wprowadzić nas w błąd w rozumieniu tego, co w pokorze jest najważniejsze... Jednak jej zakończenie wyjaśnia wszystko!
1. Im większy jesteś, tym bardziej się uniżaj
Pierwsze czytanie, a więc już sam początek dzisiejszej liturgii słowa, mogłoby osłabić nas pragnienie przybrania postawy pokory. Wzywa nas bowiem ono do „uniżania samego siebie”. Jeszcze bardziej wyraziście brzmią słowa o „chorobie pyszałka, [na którą] nie ma lekarstwa”. Wyczuwamy radykalizm Syracha i jego niewątpliwie ostry język. Czyżby oznaczało to, że człowiek ma się uniżać w swym życiu, a więc przyjmować postawę, która mogłaby ryzykować odebranie mu godność? Jak mamy interpretować rady tego słynnego mędrca?
2. Gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu
Pierwsza część dzisiejszej Ewangelii idzie po linii księgi Syracha. Jezus zachęca do zajmowania ostatniego miejsca przy stole, a więc w jakimś sensie uniżenia się względem współbiesiadników. Podpowiada jednak takie rozwiązanie, aby nie tylko nie zostać zdegradowanym (a więc i publicznie zawstydzonym), lecz wręcz przesadzonym wyżej, czyli nobilitowanym na oczach wszystkich. Zauważamy w takim razie, że również w tej sytuacji grozi pokusa pychy: można bowiem celowo zająć ostatnie miejsce, aby zostać publicznie uznanym i pochwalonym. Współcześnie z kolei istnieje chyba jeszcze inna forma niewłaściwego zachowania: człowiek woli się „nie wychylać”, nie akcentować swojej obecności. Ale nie wynika to z pokory, lecz z woli uniknięcia straty „świętego spokoju”; z pragnienia ustrzeżenia się od zaangażowania w jakieś prace czy obowiązki.
3. Przyszliście do góry Syjon, na uroczyste zgromadzenie, do Pośrednika NT – Jezusa
Drugie dzisiejsze czytanie mówi niewątpliwie o wielkiej sprawie; o dostojeństwie, jakiego dostępuje chrześcijanin uczestniczący w liturgii; o wielkiej jego godności wynikającej z wiary, czyli żywej więzi z Bogiem. Skoro Słowo Boże nie zamierza odzierać człowieka z jego wartości – ale wręcz przeciwnie, podkreśla fakt, iż w oczach Bożych każdy jest kimś cennym – wynika stąd, iż także pokora, do której człowiek jest przez Boga wezwany, powinna być rozumiana w sposób należyty (i na pewno nie taki, jaki zasugerowano powyżej w punktach 1 i 2). Najlepiej wyjaśnia jej naturę druga część Ewangelii.
4. Kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych
Dopiero zakończenie przypowieści Jezusa, przedstawionych nam dzisiaj przez św. Łukasza, doprecyzowuje definicję pokory. Jej natura polega nie tyle na (bezmyślnym) uniżaniu samego siebie, na deprecjonowaniu własnej wartości itp., lecz .. na służbie wobec drugiego człowieka, zwłaszcza najbardziej potrzebującego pomocy i nie będącego w stanie nam się odwdzięczyć. Człowiek pokorny, przy całym poczuciu własnej wartości i godności, ma być gotowym, aby bezinteresownie służyć. W tej konkretnej postawie miłosierdzia wobec osób potrzebujących, chrześcijanin (przy okazji) w sposób najpiękniejszy jak to możliwe pójdzie śladami swego Mistrza, który „który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć”. Nie można zarzucić Jezusowi braku poczucia własnej wartości. Nigdy nie negował On słów uznania wobec swej osoby ani nie zaprzeczał treści wyznania wiary w Niego, wypowiadanego przez liczne osoby. Sens swego powołania upatrywał jednak Chrystus w oddaniu życia za zbawienie człowieka oraz w codziennej służbie wyrażającej się w głoszeniu Ewangelii, uzdrawianiu chorych, karmieniu głodnych, błogosławieniu dzieci, itp. Właściwie nigdy nie byli oni w stanie odwdzięczyć się Jemu w sposób adekwatny za otrzymane łaski. Na tym polega prawdziwa pokora. To jest POKORA SYNA CZŁOWIECZEGO.
CZY ZECHCESZ POJŚĆ JEGO ŚLADEM?...