Słuchanie Pana i diakonia
Krótka lecz pełna treści perykopa Marcie i Marii pochodzi ze źródeł własnych Łukasza. Także autor Czwartej Ewangelii zna rodzinę Marty i Marii, których bratem jest Łazarz.Mieszkają oni w Betanii, niedaleko Jerozolimy i są umiłowanymi przyjaciółmi Jezusa (J 11,5). Jan – podobnie jak Łukasz – przedstawia Martę jako osobę, która realizuje się w diakonii – czynnym posługiwaniu, natomiast Marię jako tę, która potrafiła pojąć głęboki sens słów i czynów Jezusa (por. J 12,1-8).
Werset otwierający perykopę zwraca uwagę na szerszy kontekst drogi Jezusa i uczniów do Jeruzalem, a zarazem nawiązuje do misji uczniów opisanej w 10,1-16. Opowiadanie o gościnie Jezusa w domu Marty zawiera te same elementy, o których mówił Jezus do swoich wysłanników: miejscowość, przyjęcie w domu, posiłek, głoszenie i słuchanie słowa, pokój jako znak królestwa Bożego... Jezus – boski Zwiastun Ewangelii – odrzucony w wiosce Samarytan, znajduje serdeczne przyjęcie u Marty i Marii, przez co dom ich staje się miejscem zbawienia, uzdrowienia i pokoju (por. 10,5-9; 19,9). Obie siostry ‑ Marta przez diakonię, Maria poprzez kontemplację i słuchanie słowa ‑ są wzorem tych wszystkich, którzy przyjmując ewangelizatorów i ich orędzie stają się uczniami Jezusa.
Struktura
Perykopa dzieli się na dwie części. Segment pierwszy (38-40a) to zwięzła narracja, ukazująca dwie różne postawy sióstr wobec Jezusa, innymi słowy - dwa sposoby udzielenia Mu gościny.
Drugi segment (40b-42) jest dialogiem między Martą a Jezusem. W dialogu zostaje postawiony problem takiego zaangażowania w posługę, które może odciągać od tego, co najważniejsze w życiu chrześcijanina. Jezusowe pouczenie umieszczone w zakończeniu perykopy jest punktem kulminacyjnym całego tekstu.
Egzegeza
38 W dalszej ich drodze [Jezus] zaszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu.
Łukasz rysuje scenę gościny w krótkich, pełnych treści frazach. Marta przyjmuje Jezusa w swoim domu podobnie, jak nieco później z radością przyjmie Go celnik Zacheusz (ten sam czasownik hypodechomai; por. 19,6). W Łk napotykamy dwukrotnie opis gościny udzielonej Jezusowi przez faryzeuszów (7,36nn; 14,1nn) a także dwa opisy wizyty Jezusa w domach celników (5,29nn; 19,5nn). Za każdym razem Jezus spotyka się z osądem i krytyką ze strony faryzeuszów, podczas gdy grzesznicy przyjmują Go z radością i prostotą jako Zbawiciela.
Patrząc na wszystkie cztery Ewangelie zauważamy, że Jezus chętnie szedł w gościnę do różnych ludzi, bez względu na to, czy zaproszenie pochodziło od pobożnego i szanowanego faryzeusza, czy od publicznego grzesznika, czy nawet poganina, (Łk 7,6). Pragnął wnieść zbawienie do każdego domu, nawet najbardziej zamkniętego (por. 19,9). Dlatego Jezus wręcz „wprasza się” do domu Zacheusza (19,5), kołacze i czeka, by Mu otworzył drzwi ten, kto usłyszy Jego głos (por. Ap 3,20).
W świetle zwyczajów żydowskich postępowanie Jezusa było co najmniej niewłaściwe. Żaden rabin nie rozmawiałby publicznie z kobietą (por. J 4,27), a tym bardziej nie przyjąłby gościny w jej domu. Nowość, jaką wnosi Jezus w ówczesny świat, jest podkreślona tym mocniej, że Łukasz wcale nie wspomina – być może celowo ‑ o Łazarzu, bracie Marty i Marii, który wg Jana mieszkał razem z nimi w Betanii.
39 Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa.
Maria siedząca u stóp Jezusa przyjmuje postawę ucznia, który słucha nauki mistrza. Przy pomocy podobnego wyrażenia Paweł opisuje relację uczeń-mistrz, jaka łączyła go z rabbim Gamalielem (por. Dz 22,3). Jezus przepowiada „słowo” czyli po prostu głosi Ewangelię w domu Marty i Marii, podobnie jak to czynił w synagodze, czy wśród tłumów nad jeziorem (Łk 4,32; 5,1). Było to coś wręcz niedopuszczalnego. Wyrazem ówczesnej mentalności jest zdanie z Talmudu: Tora wolałaby raczej zgorzeć w płomieniach, niż zostać powierzoną kobietom. Nie wolno było przekazywać mądrości Bożej kobietom, tak samo jak poganom. Niewiasty nie mogły studiować Prawa ani brać udziału w zgromadzeniach liturgicznych. Jezus był wolny od tej mentalności. Widział On we wszystkich, zarówno w mężczyznach jak i kobietach, adresatów orędzia o miłosiernej miłości Boga.
Maria pociągnięta nauką Jezusa z niezwykłą śmiałością przekracza ustalone bariery religijno-obyczajowe, podobnie, jak w Janowym opisie wieczerzy w Betanii, gdy namaści Jezusa i otrze włosami Jego stopy.
Jej działanie opisane jest w tym wersecie czasownikiem akouein w formie imperfectum, która wyraża czynność ciągłą, powtarzającą się. Sam czasownik oznacza słuchanie z uwagą, z duchowym zaangażowaniem. Stąd wnioskujemy, że milczenie Marii, która w całej perykopie nie wypowiada ani jednego słowa, oznacza iż całym sercem angażuje się ona w przyjmowanie nauki Jezusa i zapominając o sobie podporządkowuje się całkowicie słowu Bożemu. Można dostrzec podobieństwo postawy między Marią a umiłowanym Uczniem Pańskim z Czwartej Ewangelii, który również wypowiada niewiele słów, ale jest bardzo blisko Pana w wieczerniku i pod krzyżem (por. J 13,23-25; 19,26-27.35). Maria jest doskonałą uczennicą Pana, która trwa nieustannie w słuchaniu Jego słowa.
40 Marta zaś uwijała się koło rozmaitych posług.
Marta krząta się wokół całego szeregu posług, jakie należy spełnić wobec gościa przyjmowanego z honorami w domu. Można sobie wyobrazić, że służy Jezusowi podobnie, jak Abraham przyjmujący z wielką hojnością tajemniczych Gości w swoim obozie pod dębami Mamre: stara się zapewnić miejsce odpoczynku, wodę do odświeżenia i posiłek (por. I czytanie: Rdz 18,4-5). Jezus z wdzięcznością przyjmuje gościnę, podobnie jak tamci trzej Wędrowcy (por. Łk 24,29). Tej konkretnej scenie Łukasz nadaje sens symboliczny i ponadczasowy ukazując Jezusa jako jedynego Gościa w domu sióstr, choć liczba mnoga w pierwszym zdaniu perykopy przypomina, że wędrowało z Nim wielu uczniów. W ten sposób dom Marty i Marii staje się obrazem Kościoła – prawdziwej rodziny Jezusa – w której celebruje się Jego obecność, słucha się Jego słowa i gdzie służy się Jemu samemu, obecnemu w braciach.
Postawa Marty opisana jest ‑ i to dwukrotnie ‑ ważkim słowem diakonia/diakonein. W grece klasycznej oznaczało ono zwyczajną i pokorną służbę domową, do której przywdziewa się strój roboczy. W ówczesnym świecie było to zajęcie raczej pogardzane, jednak Jezus przełamał tę mentalność nazywając siebie samego, Tym, który służy (ho diakonōn, por. Łk 22,27; 12,37) i wzywając swoich uczniów do naśladowania. Diakonia chrześcijańska zmieniła stopniowo ówczesny porządek społeczny. W pierwotnym Kościele słowem diakonia określano niezwykle istotną posługę charytatywną wobec potrzebujących (Dz 6,1n; 11,29).
Służba innym jest postawą osoby uzdrowionej i wolnej od zła. Tak było w przypadku teściowej Piotra, która ‑ uwolniona od choroby ‑ zaczęła usługiwać (diakonein) Jezusowi i Jego uczniom (Łk 4,39). Podobnie całe grono innych kobiet, uczennic Jezusa, które doświadczyły uwolnienia i uzdrowienia (8,3), usługiwały Jemu i całej wspólnocie, idąc za Nim do Jeruzalem. Diakonia stała się ich charakterystycznym charyzmatem oraz ‑ można powiedzieć ‑ oznaką zdrowia wewnętrznego. Nowy Testament wspomina wiele kobiet służących w Kościele i otoczonych wdzięcznością i szacunkiem Apostołów (por. Dz 12,12; 18,18; Rz 16,1-16).
Jednak w sposobie posługiwania Marty jest coś niewłaściwego, co Łukasz zaznacza używając czasownika perispao. To rzadkie w Biblii słowo oznacza bycie pochłoniętym pracą w taki sposób, że odciąga to uwagę od tego, co naprawdę ważne i pozbawia czegoś istotnego, niosąc przy tym niepokój, a nawet udrękę (por. LXX Koh 3,10). Sprawy stołu nie mogą odciągać ucznia Jezusa od słuchania słowa i od szukania przede wszystkim królestwa Bożego (12,31).
Tego rodzaju problem musieli rozwiązać Apostołowie zaraz po powstaniu Kościoła jerozolimskiego, gdy dobra i niezbędna skądinąd diakonia względem ubogich wdów zaczęła odciągać uwagę wspólnoty od znacznie ważniejszej diakonii słowa (Dz 6,1-6). Apostołowie uznali takie zachwianie priorytetów za rzecz niedopuszczalną i powołali grono Siedmiu, mające się zajmować posługą rozdzielania darów, podczas gdy oni sami mieli oddać się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa.
A stanąwszy przy Nim rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».
Łukasz zaznacza kontrast pomiędzy postawą Marty, która dyktuje Jezusowi, co ma powiedzieć [powiedz jej, żeby…], a zachowaniem Marii, która słucha tego, co Jezus zechce jej powiedzieć. Sformułowania użyte w tym wersecie są dość ostre, jak na język Łukasza. Na początku zdania jest imiesłów epistãsa – dosł. stanąwszy nad [Nim]. Marta staje nad spoczywającym przy stole Jezusem i siedzącą u Jego stóp Marią w pozycji wyższości i osądu. Wymowę tej postawy wzmaga jej wypowiedź, w której pojawia się ton pretensji i rozkazu. Dobrze oddaje tę postawę potoczne wyrażenie: traktować kogoś z góry…
Zwrot czy cię nie obchodzi, że… wyraża zniecierpliwienie i pewną pretensję w stosunku do Jezusa (por. wołanie uczniów podczas burzy na jeziorze: Mk 4,38). Nie wiemy, czy powodem tej pretensji było poczucie nadmiernego obciążenia pracą, czy może zazdrość o wyjątkową pozycję Marii przy Jezusie.
W postawie Marty brak pokoju charakterystycznego dla ucznia Jezusa, który wie, że Bóg sam wspiera trud swoich sług (por. 10,6; 12,29).
41 A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele,
Dwukrotne wołanie po imieniu wyraża serdeczność i życzliwość ze strony Jezusa, a równocześnie łączy się z upomnieniem i wezwaniem do nawrócenia.(por. Szymon Piotr: Łk 22,31; Szaweł pod Damaszkiem: Dz 9,4).
Przy całej swej gorliwości Marta wpada w pułapkę nadmiernej troski (merimnān), która przesłania jej to, co jest istotą bycia uczniem Jezusa (por. Łk 4,4; 8,14). Owe troski doczesne (mérimnai) mogą stać się przyczyną ociężałości serca i utrudniać uczniowi postawę czuwania i posłuszeństwa względem Chrystusa (22,34nn). Jezus przemawia do Marty w podobny sposób, jak nieco później, gdy będzie napominał uczniów: nie martwcie (me merimnāte) się o życie, co będziecie jeść… Kto z was przy całej swej trosce (mérimna) może dołożyć choćby chwilę do swego życia… Starajcie się najpierw o królestwo Boże, a to wszystko będzie wam dodane (12,22.31).
Drugi użyty w tym miejscu czasownik thorybázō, oznacza wewnętrzne zamieszanie i zamęt. Etymologicznie łączy się on z hałasem, wrzaskiem, wzburzeniem. Oznacza więc stan umysłu, w którym do człowieka przestaje docierać głos drugiego. Jeszcze raz można sobie w tym miejscu przypomnieć szemranie i niesnaski Hebrajczyków i Hellenistów o jałmużny w gminie jerozolimskiej. Apostołowie nie dali się wciągnąć w pułapkę polegającą na uczynieniu z tej sprawy głównego problemu wspólnoty. Pierwszą rzeczą jest posługa słowa Bożego, obsługa stołów ma swoje własne miejsce.
Jezus bynajmniej nie upomina Marty z powodu jej diakonii, ale z tego powodu, że pozwala ona się ogarnąć przez zmartwienie i niepokój, które sprawiają, że przestaje rozumieć, co jest naprawdę ważne, a co drugorzędne. Skutkiem tego jest niezadowolenie i pretensja do siebie i do wszystkich wokół.
42 a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».
W wersecie tym opowiadanie osiąga swoją kulminację. Jezus przeciwstawia wielu troskom i niepokojom jedno konieczne: słuchanie Słowa. Troska o królestwo Boże ma absolutne pierwszeństwo przed wszystkimi innymi potrzebami, których Jezus bynajmniej nie przekreśla, ale je relatywizuje.
Człowiek żyjący w naturalny sposób, według mentalności świata, naraża się na to, że poprzez rozliczne, małe i duże troski (co będziemy jeść, co będziemy pić…) będzie wewnętrznie rozproszony, „rozmieniony na drobne”. Skutkiem tego wewnętrznego rozdrobnienia jest niepokój i niezadowolenie, a życie staje się zbiorem chaotycznych działań. Jezus zwraca uwagę na kontrast między wielością ważnych i drobnych spraw wypełniających nasze życie, a jedynością tego, co naprawdę ważne i co może stać się zasadą porządkującą wszystko. Jedyna konieczna rzecz identyfikowana jest z najlepszą cząstką (merís) Marii. To greckie słowo oznacza przypadającą człowiekowi cząstkę dziedzictwa. Psalmista śpiewa, że sam Bóg jest jego działem, dziedzictwem (gr. merís; Ps 16,5-6; 73,26-28; 119,57) i ulubionym miejscem przebywania.
Ową jedyną konieczną rzeczą porządkującą wszystkie sprawy i ustawiającą je we właściwej hierarchii jest słuchanie słowa Bożego (12,29-31). Jezus nie spełnia konkretnej prośby Marty, ale zaprasza ją, żeby popatrzyła na swój problem w głębszy sposób.
MEDITATIO
1. «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je» (Łk 8,21; por. 11,28). Między Jezusem a tymi, którzy słuchają Jego słowa i zachowują je, powstają szczególne więzy bliskości, przyjaźni i pokrewieństwa. Słuchanie słowa Bożego ma moc rodzinno- i kościelnotwórczą (J. Kudasiewicz). Dzięki słuchaniu słowa Jezusa (kontemplacja) i wypełnianiu go przez służbę (diakonia) Kościół nabiera cech rodzinnych, a rodzina chrześcijańska staje się prawdziwym Kościołem domowym, miejscem, gdzie można spotkać żyjącego Pana. Dom może być miejscem przepowiadania, słuchania słowa, modlitwy i kontemplacji. W domu-rodzinie może się realizować Kościół przez spotkanie z Panem, słuchanie Jego słowa i służbę braciom.
2. Słuchanie słowa Bożego i diakonia są nierozłączne, jak dwie siostry mieszkające w jednym domu. Marta i Maria przypominają nam, że Jezusa należy ugościć nie tylko zewnętrznie, poprzez konkretną posługę, ale także w naszym najgłębszym, duchowym wnętrzu, poprzez przyjęcie Jego orędzia: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moje słowo, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy (J 14,23). Niezwykła obietnica! Jedno bez drugiego grozi popadnięciem w kwietystyczną, dewocyjną pobożność, ślepą na potrzeby bliźnich, albo aktywizm ślepy na Boże znaki i głuchy na natchnienia Ducha Świętego. Siedzenie u stóp Jezusa i słuchanie Go pozwala dostrzec różnicę między naszymi „dziełami dla Boga” a prawdziwymi „dziełami Boga”, realizowanymi z naszym udziałem.
3. Łukasz daje w tej perykopie ciekawą psychologiczną analizę „syndromu Marty”, dość częstego wśród dzisiejszych chrześcijan:Marta kocha Jezusa i chce Mu służyć ze wszystkich sił, ale zapomina posłuchać, czego przede wszystkim chce Jezus. Ona „doskonale wie”, co ma robić dla Jezusa i „nie ma czasu” na rozmowę z Nim. Owoce takiej postawy nie są najlepsze:
a. Marta nie ma radości z wykonywanej pracy, czuje się przeciążona i jest zniecierpliwiona. Jest nadmiernie skupiona na sobie samej (zostawiła mnie samą…; powiedz jej, żeby mi pomogła…), a wszyscy wokół ‑ nie wiadomo dlaczego ‑ nie chcą funkcjonować tak, jak ona i nie dają jej wsparcia…
b. ma pretensje do swej siostry i zaczyna ją „ustawiać” według własnego modelu postępowania.
c. ma pretensje również do Jezusa (czy cię to nie obchodzi…?) i zaczyna dyktować Mu, co ma robić (powiedz jej…)! Wspomniany w egzegezie imiesłów epistãsa jest bardzo podobny do rzeczownika epistáta (ten, który stoi ponad, tzn. mistrz, autorytet), a jest to jeden z tytułów Jezusa! (por. Łk 5,5; 8,24.45; 9,49; 17,13) Czyżby zamierzona gra słów?
Na szczęście Marta ma odwagę otwarcie powiedzieć o swoim problemie i to ją otwiera na zbawienną correctio ze strony Jezusa. W przeciwnym razie tłumione pretensje mogłyby popsuć relacje rodzinne i podkopać wiarę w Jezusa.
Oprócz zwykłego pokarmu dla ciała istnieje jeszcze inny, ważniejszy pokarm, o którym nie można zapominać (por. Łk 4,4; J 4,34).
CONTEMPLATIO
1. W świetle tej perykopy spróbuj popatrzeć na twoją własną „Betanię” – domowy kościół, w którym żyjesz, na każdą z osób, z którą żyjesz... Czy Jezus jest zapraszany do tego domu? Jak często? Jak jest przyjmowany? Jak się realizuje w tej domowej wspólnocie charyzmat Marii i posługa Marty?
2. Jak wygląda w świetle tej Ewangelii twoja osobista relacja do Jezusa? Czy jest w niej równowaga między słuchaniem Jezusa i służeniem Jezusowi? A może są oznaki „syndromu Marty”?
3. Jaki moment z ostatniego czasu pamiętasz jako szczególne doświadczenie siedzenia u stóp Pana? Jaka posługa spełniona ostatnio przez ciebie w Kościele zaowocowała najbardziej radością i pokojem – znakami królestwa Bożego obecnego w tobie?
ACTIO
Co uczynisz, by te dwa ważne wymiary życia chrześcijańskiego bardziej harmonijnie współistniały w twoim życiu? Co uczynisz, aby twoja rodzina/wspólnota bardziej były małym Kościołem, domem Jezusa?
ks. Józef Maciąg
Literatura:
G. Rossé, Il Vangelo di Luca. Commento esegetico e teologico, Roma 2001
J. Nolland, Word Biblical Commentary, Volume 35b: Luke 9:21-18:34, Dallas 1998
J. Kudasiewicz, Rola i miejsce kobiety w Kościele (Łk 10,38-42), Współczesna Ambona