Oblicze Jezusa
w świetle Bożego Słowa
W głębi ludzkiego serca pulsuje wielka tęsknota za Bogiem. Człowiek tak bardzo pragnie doświadczyć w swym życiu mocy Boga i niejako poczuć się przez Niego dotkniętym. Bardzo dobitnie wyraża to pragnienie Psalmista żyjący wiele wieków przed Chrystusem. Mówi on: „Szukam, o Panie, Twojego oblicza” (Ps 27:8). W wołaniu tym, gdy baczniej się w nie wsłuchamy usłyszymy także nasze własne wołanie o Bożą obecność w codziennej, ludzkiej egzystencji.
Żaden człowiek nie chce doświadczać w swym życiu absolutnej samotności. Nawet najbardziej zagorzały ateista szybko stworzy sobie namiastki wiary i aktywności, które uchronią go przed poczuciem samotności. Niedawno jeszcze organizowane „procesje pierwszomajowe”, czy pieczołowicie sporządzone rajskie obietnice na długich czerwonych transparentach, a także wypełnione dziś wieloma klientami gabinety psychoanalityków i wróżek są tego niezbitym dowodem. Poszukiwanie więc twarzy Boga nie jest więc dziś jakimś sloganem, lecz najbardziej aktualnym wyzwaniem współczesnego człowieka.
1. Szukanie oblicza Jezusa w oparciu o Boże Słowo.
Bóg objawia swą istotę człowiekowi poprzez swoje Słowo. Lektura więc Pisma Świętego, w którym natchnieni pisarze zawarli Bożą myśl stanowi niewyczerpalne źródło poznania Bożych zamysłów. Dlatego ze słusznością stwierdza św. Hieronim - wielki egzegeta biblijny, który większość swego życia spędził na studiowaniu Pisma Świętego w Betlejem, że „nieznajomość Pisma Świętego, to nieznajomość samego Chrystusa”. Istotnie poprzez Biblię możemy poznać historię zbawczą, jaką Bóg czyni ze swym ludem i która znajduje swą kulminację w osobie Jezusa Chrystusa. Tajemnica o Słowie, które staje się ciałem zostaje wyrażona przez hagiografów w szacie słów Biblii. Z Pisma Świętego dowiadujemy się, że ten Bóg, który z Mojżeszem rozmawiał twarzą w twarz (Wj 33:11), który troszczył się o swój lud asystując mu w jego wędrówce po pustyni w słupie obłoku i w słupie ognistym (Lb 14:14) – w punkcie kulminacyjnym historii zbawczej objawia ludzkości swoją twarz w osobie Jezusa Chrystusa. Prawdę tę wyraża pięknie prolog Listu do Hebrajczyków: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1:1-2a).
2. Konkretne rysy twarzy Jezusa w świetle Ewangelii.
Twarz Jezusa na kartach Pisma Świętego nie jest przysłonięta woalem niedostępności i zasłoną nieuchwytności, lecz jawi się nam w sposób konkretny, historyczny.
Jest to najpierw twarz niemowlęcia, które rodzi się w ubogim, betlejemskim żłobie. Następnie twarz dwunastoletniego chłopca, który odbywa z rodzicami pielgrzymkę do Jerozolimy i w świątyni rozmawia z Mędrcami. Potem jest to twarz dojrzałego mężczyzny, który nad wodami Jordanu przyjmuje chrzest z rąk Jana Chrzciciela i rozpoczyna swą działalność publiczną w Galilei, w Samarii i w Judei. Droga ta prowadzi go na Golgotę i do Grobu zmartwychwstania. Na kartach Ewangelii twarz Jezusa jawi się nam w różnych barwach. Jest rozmodlona - zwłaszcza w chwilach, gdy Jezus usuwa się na miejsce osobne, bądź modli się w Ogrodzie Oliwnym, aby się spotkać sam na sam z Bogiem (Mt 14:23; 26:36-46; Mk 6:46; 14:32-42; Łk 22:39-46). Jest zatroskana wobec ludzkiego cierpienia, krzywdy i niesprawiedliwości. Jest radosna wobec nawróconego grzesznika (Łk 15.7.10).
Jest to również twarz surowa - wobec nadużyć przekupniów świątynnych (Mt 21:12-17; Mk 11:15-19; Łk 19:45n; J 2:13-22). Jest to twarz milcząca - w czasie burzy na morzu (Mt 8:23-27; Mk 4:35-41; Łk 8:22-25) i w procesie przed Piłatem (J 19:9). Jest jaśniejąca jak słońce w czasie przemienienia na Górze Tabor (Mt 17:2; Łk 9:29). Jest zapłakana - po śmierci Łazarza (J 11:35) i w obliczu zburzenia Jerozolimy (Łk 19:41). Jest cierpiąca - w chwili drogi krzyżowej i podczas ukrzyżowania na Golgocie. Jest chwalebna - w chwili zmartwychwstania.
Mimo różnych barw i nastrojów malujących się na twarzy Jezusa możemy uchwycić jeden wyraźny i stały jej rys - jest to twarz kochająca człowieka miłością bezinteresowną, czystą, ofiarną aż do końca. Kochająca twarz Jezusa objawia nam twarz Boga Ojca, który w swojej nieskończonej miłości pochyla się nad ludzką egzystencją: „Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego uwierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3:16).
3. Wymóg wiary w odkrywaniu twarzy Jezusa.
Przy odkrywaniu oblicza Jezusa na kartach Pisma Świętego musimy zdać sobie sprawę z jednego ważnego faktu. To nie my sami, o własnych siłach jesteśmy odkrywcami, lecz to sam Bóg, dzięki swej łaskawości objawia nam swe oblicze. Konsekwencją tego jest zasada jasno sformułowana w Liście apostolskim Novo millennio ineunte, że „jedynie wiara zdolna jest przeniknąć do końca tajemnicę tego oblicza”. Stąd nie wystarczy tylko byśmy byli „bystrowidzami”, „dalekowidzami”, czy „szerokowidzami”, ale winniśmy być przede wszystkim „głębokowidzami”. Głębia ta może być uzyskana tylko dzięki naszemu otwarciu w wierze na niewyczerpalne zdroje Bożej łaski. Różni się ta postawa od rozwiązań proponowanych przez filozoficzne systemy starożytnej Grecji (platończyków, stoików czy neopitagorejczyków), sekty religijne (gnostyków), czy też religie Wschodu (buddyzm), gdzie akcentuje się aktywność człowieka. Poprzez walkę z ciałem, kontemplację, obrzędy misteryjne, gnostyckie poznanie lub unicestwienie swych pragnień – człowiek może uzyskać wyzwolenie, prawdziwe poznanie lub stan błogości – nirwanę. Koncepcje te proponujące samozbawienie człowieka (autosoteriologię) nie mają nic wspólnego z Pismem Świętym. Biblia jest bowiem pisana przez ludzi wiary. Rzeczywistość wiary nie jest owocem tylko ludzkiej aktywności, lecz przede wszystkim wynikiem Bożej łaski. Stąd tylko postawa naszej żywej, szczerej i pełnej ufności wiary pozwala nam na głębokie spotkanie z ludźmi wiary piszącymi Biblię i postaciami wiary opisanymi na jej kartach. Dzięki naszej wierze potrafimy głębiej rozpoznać i zrozumieć oblicze Jezusa „namalowane” na kartach Pisma Świętego.
4. Twarz Jezusa a twarz człowieka.
W Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes czytamy, że Jezus Chrystus „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi”. Stąd poszukiwanie twarzy Chrystusa jest jednocześnie poszukiwaniem prawdziwego oblicza człowieka. Innymi słowy – im bardziej człowiek kontempluje Bożą twarz, tym głębiej potrafi odczytać swą tożsamość i siebie samego zrozumieć. W świetle Biblii człowiek rozpoznaje swą twarz plecioną nićmi historii świętej.
W wymiarze przeszłości - nie jest to twarz przypadkowa, pochodząca nie wiadomo skąd, lecz jest wybrana i ukształtowana przez Boga samego. On jest jej Stwórcą. Prawdę tę dobitnie wyraża hymn o stworzeniu (Rdz 1:1-2:4a) i tekst proroka Jeremiasza: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jr 1:5).
W wymiarze teraźniejszym - nie jest to twarz bezbarwna, bezideowa, znudzona i obojętna. Jest to twarz, która winna odbijać w sobie obraz Stwórcy, współpracować z Bogiem przy realizacji swego powołania. Jest to twarz twórcza i barwna, gdyż uczestniczy w zamysłach samego Boga.
W wymiarze przyszłym - nie jest to twarz przeznaczona na zniszczenie i unicestwienie, bez perspektyw i bez nadziei. Jest to twarz, która na wzór Chrystusa jest przeznaczona do jaśniejącej chwały. Jest to twarz, której celem jest zmartwychwstanie i wkroczenie w nowy wymiar uwielbionej rzeczywistości. Twarz przeznaczona do bliskiego obcowania z twarzą samego Boga. Dobitnie wyraża tę prawdę św. Paweł: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” (1 Kor 13:12).
5. Świadectwo kontemplujących twarz Chrystusa.
Nie wystarczy tylko wziąć do ręki Biblię, wczytać się w jej treść i nią się zachwycić. Potrzeba jeszcze jej praktycznego zastosowania w naszym życiu. Kontemplując twarz Jezusa winniśmy stawać się Jego świadkami; niejako naszym życiem odzwierciedlać piękno i blask Bożego oblicza. Tak ważne jest, by nasze postępowanie i nasze życie świadczyło wobec innych, iż oblicze Miłującego Pana jest dla nas najwyższą wartością, za którą warto nawet życie dać. Tylko taka postawa „praktycznej kontemplacji” twarzy naszego Pana pozwoli nam na osiągnięcie głębi i życiowej mądrości. „Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2:17). Świadectwo to jest wielkim zadaniem Kościoła wszystkich czasów.
Kiedy więc dziś – tu i teraz – poważnie pytasz w swoim sercu, jaki jest cel mojego życia? Jak mam żyć, aby być szczęśliwym? - To zapewne Pan, który jest pośród nas i który nieustannie przychodzi pragnie Ci powiedzieć: „Rozmiłuj się w lekturze Biblii; szukaj i kontempluj z gorliwością Moją twarz; bądź twórczy odzwierciedlając w swoim życiu blask i piękno Mego oblicza wobec wszystkich tych, którzy zagubili się w brzydocie grzesznej egzystencji”.
Ks. Mirosław S. Wróbel
Instytut Nauk Biblijnych
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II