Młodość z aureolą (12: Mt 5,13-16)

Więcej światła

Mt 5, 13-16

Pan Jezus przypomina uczniom, że są światłem świata. Oznajmia to każdemu z nas. Bardzo chce, żebyśmy się przyjrzeli, jaki promyk światła w nasze serce włożył. Jaki dar nam szczególnie ofiarował, byśmy korzystając z niego, sprawiali, że na świecie będzie więcej światła? Tam, gdzie człowiek kocha, wprowadza światło na świat. Tam, gdzie nienawidzi, pojawia się ciemność. W Bogu – mówi św. Jan – nie ma nic z ciemności. W Nim jest tylko światło.

 

Pan Bóg nie ściemnia, lecz jest światłością i to taką, że nie ogarnie jej żaden mrok. Każdy, kto wierzy w Niego żywo, czyli nie tylko mówi, że wierzy, ale idzie za Panem, a jego wiara wypływa z serca – nosi w sobie takie światło, którego nic nie jest w stanie zgasić. Żadne ciemności. Bo jeżeli Pan Bóg nie ściemnia, to i ci, którzy w Nim prawdziwie pokładają ufność, też nie ulegają ciemności. Takim światłem darzy Pan Bóg każdego, kogo przyjmuje za swoje dziecko, czyli od sakramentu chrztu świętego.

Jeżeli korzystamy z Bożego światła, jeżeli odkrywamy to, co otrzymaliśmy od Pana Boga, więcej tego światła jest na świecie – a nie zostaliśmy powołani do życia, żeby być dla siebie konkurencją, tylko żeby nawzajem wymieniać się światłem, darami, które mamy. Tam, gdzie ludzie wierzą, że Bóg jest światłością i żyją według tej prawdy, tam jest światło. Tam, gdzie nie wierzą albo myślą, że to tylko mit, wymysł, pojawiają się ciemności.

Jak długo będą istnieć światło i ciemność? Do momentu, kiedy Pan Bóg zdecyduje, że nadszedł czas, aby przyjść i uczynić światłość wieczną. Zmarłym śpiewamy: Światłość wiekuista niechaj im świeci. Modlimy się o światłość wieczną, rzeczywistość, w której już nie będzie szans na żaden mrok, ciemność, przygnębienie, depresję, jakiekolwiek choroby. Do tego czasu nosimy w sobie małe światełka i mamy się nimi dzielić. Jeżeli się nie dzielimy, one oczywiście świecą, ale są przygaszone, nie dają ciepła i nie pomagają też innym.

Każdy, kto boi się odkryć w sobie światło, uwierzyć, że dostał takie je od Pana Boga, stoi z boku i przygląda się temu, co się dzieje. Nieraz rzuca jakiś komentarz – mniej lub bardziej mądry – ocenia. Na przykład wiele rzeczy mu nie smakuje, nie potrafi odkryć radości w wierze. Ten, kto się w wiarę nie zaangażował, nie odkryje w niej radości i mocy, bo stoi z boku.

Pan Jezus przypomina uczniom, że są światłem świata. Oznajmia to każdemu z nas. Bardzo chce, żebyśmy się przyjrzeli, jaki promyk światła w nasze serce włożył. Jaki dar nam szczególnie ofiarował, byśmy korzystając z niego, sprawiali, że na świecie będzie więcej światła? Tam, gdzie człowiek kocha, wprowadza światło na świat. Tam, gdzie nienawidzi, pojawia się ciemność. W Bogu – mówi św. Jan – nie ma nic z ciemności. W Nim jest tylko światło.

Dlatego zadajmy sobie pytanie: Co jest światłem złożonym w moim sercu?

Jakim światłem dzisiaj mam się z kimś podzielić?

Może się zdarzyć – szczególnie w klasie, w której uczniowie niezbyt się lubią – że ktoś ma wiele talentów, wie o tym, ale boi się w nie uwierzyć. Albo nie mówi, co jest jego talentem, bo boi się, że inni go przygaszą… Będą się śmiali. Dopóki ten, kto ma światło, boi się z niego korzystać, dopóty będą ciemności…

Ile jest w nas talentów, to nawet wszyscy do końca nie mamy pojęcia. A ile jest rzeczy przygaszonych przez to, że boję się reakcji innych na mój talent, bo ktoś przez zazdrość będzie chciał mi go odebrać. Ile w nas Pan Jezus przez światło wiary chciałby obudzić radości! On dodaje jeszcze jedną bardzo istotną rzecz: Nie może się ukryć miasto położone na górze. Co to znaczy? Ten, kto nie daje z siebie światła, nie poczuje smaku życia… Będzie mu ciągle czegoś brakować… Ten, kto tylko czerpie światło od innych i chciałby żyć z innych, też nie będzie czuł się najlepiej. Dlatego, słuchając dzisiaj tego słowa, prosimy Pana Jezusa, żeby pomógł nam wierzyć w takiego siebie, jakiego On widzi – czyli kogoś, kto ma w sobie na tyle światła, żeby pokonać każdą ciemność.

Kto trzyma ze światłością, jaką jest Pan Bóg, wszystko przetrzyma i pokona każdą ciemność.

Panie Jezu, Ty złożyłeś w nasze serca tak dużo światła. Sporo z niego przygasiliśmy. Dużo w nas tchórzostwa i cwaniactwa – a Ty ciągle, każdego dnia, dajesz nam szansę, żebyśmy wierzyli, że da się żyć w świetle. Pokazujesz, że ten, kto żyje w świetle, ma prawdziwą radość i siłę do życia. Pomóż nam wierzyć w światło, które Ty złożyłeś w naszych sercach.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski