Ks. Piotr Łabuda
Nieść Słowo mocą Słowa, aby umieć służyć (Łk 1,39-45)
Preparacje do spotkania kręgu biblijnego
Wyjaśnienie
Radując się ze zbliżającej się Uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, chcemy spojrzeć na osobę Maryi, za pośrednictwem której Bóg nawiedził swój lud. Wydawać się może, iż Łukasz opisuje zwykłą czynność – odwiedziny Maryi u krewnej. Zwykłe odwiedziny, które co najwyżej mogą być wyrazem troski o potrzeby starszej kobiety. Ale czy rzeczywiście tylko taki cel stawia sobie autor trzeciej Ewangelii? Czy chciał tylko przedstawić historyczne wydarzenie z życia Maryi? Czy raczej chce czytelnikom – którzy byli poganami, zarysować w skrócie całą historię Narodu Wybranego?
Nie wydaje się, by Łukasz chciał pokazać jedynie dwie niewiasty, które przepełnione radością, spotykają się wspólnie, aby porozmawiać. Jest rzeczą znamienną, iż w Palestynie młoda niewiasta nigdy nie podróżowała sama, tym bardziej, jeśli trzeba było przebyć długą drogę, a odległość między Nazaretem a Ein-Karim wynosi około 140 km. Jeśli już musiała wyruszyć, dołączała się do grup pielgrzymów, którzy z okazji jakiegoś święta udawali się do Świętego Miasta, bądź do karawan kupieckich zmierzających do stolicy.
Podróż Maryi do Elżbiety nie była wynikiem smutku, czy też niepewności. Maryja udaje się do Elżbiety, bo chce się z nią podzielić radosną nowiną. Tym, że w niej prawdziwie zamieszkał Bóg! Nie idzie do niej, aby sprawdzić, czy anioł mówił prawdę o macierzyństwie Elżbiety. Idzie do niej, gdyż tak naprawdę, dzieląc się z nią radosną nowiną, pragnie również okazać jej swoją przyjaźń, życzliwość oraz pomoc.
Są one krewnymi – osobami bliskimi sobie. Przez analogię można powiedzieć, iż podobnie ma się rzecz ze Starym i Nowym Testamentem. Maryja, przez tajemnicę wcielenia, staje u początku Nowego Testamentu, udaje się, aby spojrzeć na tą, która niejako kończy bieg Starego Przymierza. Oto historia, całe dzieje Narodu Wybranego wypełniają się. Wszystko to zaś dzieje się, gdyż Maryja uwierzyła, że spełnią się słowa wypowiedziane przez Pana. Co więcej, jak w Księdze Samuela (por. 2 Sm 61n) Arka Przymierza była prowadzona przez Dawida w krainę judzką, sam Najwyższy zamieszkał pośród Narodu Wybranego, tak i tu, przez Maryję, która staje się niejako nową Arką Przymierza, Chrystus jest dany swojemu narodowi. I podobnie jak tam, tak i tu, przejściu Arki towarzyszyła wielka radość. Kiedy Maryja przybędzie do Elżbiety, wywoła to u krewnej wielką radość. Zresztą, ta analogia do Arki Przymierza, jest niezwykle głęboka. Arka, podobnie jak Maryja w domu Elżbiety, przebywała w domu Obed-Edoma trzy miesiące (por. 2 Sm 6,11). Tak jak Arka starotestamentalna była dla domu Obed-Edoma, źródłem błogosławieństwa, tak i w Ein-Karem, obecność Maryi jest źródłem radości dla Elżbiety i dla dzieciątka w jej łonie. Co najważniejsze: w Arce przychodził do swojego ludu Pan. On był w znaku Arki. Również w Maryi, ukryty i niewidoczny, przychodzi do swojego ludu Pan. Przychodzi, aby dawać moc, aby odkupić człowieka z niewoli grzechu.
Łukasz zanotuje, iż Maryja poszła z pośpiechem. To jedno słowo określa cała postawę Maryi wobec Boga i bliźnich. Ona, można by rzec, nie ma czasu, aby czekać, aż ktoś wybierze się do Judei, aby dołączyć się, aby wraz z innymi wyruszyć w tę przecież daleką podróż. Maryja nie chce marnować czasu. Dla niej spotkanie z Elżbietą nie mogło czekać. Dowiedziała się przecież ze zwiastowania anielskiego, iż Elżbieta jest w pewien sposób z nią złączona. Biorąc zatem to wszystko pod uwagę: i chęć dzielenia się radością, wiek, oraz stan swojej krewnej, Maryja doszła do wniosku, że musi się udać w Góry Judzkie, do pięknej i malowniczej miejscowości, do Ein-Karem.
Łukasz napisze, iż Maryja wchodząc do domu Zachariasza pozdrowiła Elżbietę. W języku biblijnym tym pozdrowieniem było słowo, które było zarazem życzeniem: szalom – pokój. Rzecz niezwykła, gdyż Maryja życzy domowi Zachariasza tego, co sama do tego domu wnosi. Bo to Maryja staje się tą, która wnosi do domu pokój, który staje się udziałem tego judzkiego domu, gdyż do niego wszedł Chrystus.
Maryja zostaje przyjęta do domu Elżbiety i już z tego powodu jest osobą świętą. Pamiętać bowiem trzeba, iż w Izraelu gość jest kimś świętym. Według Izraelitów przez gościnność człowiek otwiera się na wnoszone przez gościa dobro. W tym jednak przypadku to dobro, którym zostaje obdarzony dom Zachariasza i Elżbiety, jest wielokrotnie spotęgowane. Dają oni gościnę Maryi, a przede wszystkim przychodzącemu w niej Zbawicielowi, który, choć jeszcze nie narodzony, już przynosi pokój i dobro.
Przybycie i głos Maryi, w której łonie, jak w monstrancji, ukryty był Chrystus, sprawia, że w łonie Elżbiety poruszyło się z radości dzieciątko. Rzecz jasna, że chodzi tu nie tyle o fizyczny ruch, co raczej o wewnętrzne poruszenie Elżbiety, które dotyka nie tylko jej, ale i jej dziecka. Bóg, który nawiedza człowieka, wypełnia całe jego wnętrze, dotyka wszystkich obszarów życia ludzkiego, porusza całego człowieka. Czyż nie można tu dopatrzeć się analogicznego poruszenia, które nastąpiło potem, w czasie Pięćdziesiątnicy, kiedy to Duch Święty napełnił Apostołów? Wydaje się, iż opowiadanie to wyprzedza i niejako zapowiada dzień zesłania Ducha Świętego.
Elżbieta, czując poruszenie, wydała okrzyk radości. Okrzyk Elżbiety: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1,43), przypomina podobne słowa, które wypowiedział król Dawid, kiedy nadszedł czas przyjęcia Arki. Rzekł on: Jakże przyjdzie do mnie Arka Pańska (2 Sm 6,9). Widać zatem, iż autor trzeciej Ewangelii chce pokazać Maryję jako tę, w której wydarzenia starotestamentalne powracają i zarazem wypełniają się.
Radość Elżbiety wyraża się w błogosławieństwie, które jest skierowane do Maryi. Błogosławieństwo to jest podwójne. Odnosi się tak do Maryi, jak i do Owocu jej łona, do Chrystusa, który jest ukryty pod sercem Maryi. Później Elżbieta potwierdza, iż przybycie Maryi sprawiło, że została ona tak poruszona, że poruszyło się nawet dzieciątko w jej łonie.
Elżbieta wyznaje, że wie, iż jej dom nawiedza sam Pan. Wielka jest wymowa tego fragmentu, który pokazuje, iż nie wystarczy, aby do domu człowieka wkroczył Pan. Trzeba jeszcze przychodzącego Boga rozpoznać. Bóg bowiem w swojej niezmierzonej miłości nawiedza człowieka, tyle, że człowiek nie zawsze rozpoznaje przychodzącego Zbawiciela. Bóg pragnie wkroczyć w nasze miejsca prywatne, osobiste, wręcz skryte. Miejsca, w których jesteśmy najbardziej sobą. To właśnie w to najbardziej skrywane ludzkie „ja”, Bóg pragnie wkroczyć, aby dokonać owego poruszenia. Trzeba tylko wzorem, Elżbiety poznać, Pana.
Opowiadanie kończy się radosnym stwierdzeniem Elżbiety: błogosławiona, któraś uwierzyła. Maryja zatem zostaje nazwana błogosławioną, czy też raczej – co wydaje się słuszniejszym tłumaczeniem – szczęśliwą. Szczęście Maryi pochodzi stąd, iż uwierzyła w Słowa Pana. Tak więc prawdziwe szczęście Maryi swoje źródło ma w prawdziwej wierze, w tym, że Maryja uwierzyła w Słowo Pana. Ta jej wiara pozwoliła zamieszkać w niej Słowu. Potwierdzeniem tego jest również ostanie błogosławieństwo, które w Ewangelii umieszcza św. Jan: szczęśliwi ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29). Jako że Maryja uwierzyła, stąd to, co niewidzialne, stało się widzialne. Można więc wysnuć wniosek, iż cechą charakterystyczną dla wiary jest to, iż słuchanie musi poprzedzić wszelkie znaki. Słowo musi zacząć działać w człowieku (por. 1 Tes 2,13). W przeciwnym razie potwierdzają się słowa mówiące, iż nawet gdyby niezwykłe rzeczy zaczęły się dziać, to człowiek i tak nie uwierzy. Czymś niezwykle zatem ważnym jest wiara, która daje moc (por. Łk 16,29n).
To dlatego, gdy kobieta z tłumu powiedziała do Jezusa, Szczęśliwe łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś, Jezus odpowiedział: tak, ale błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11,28). Jak piszą niektórzy komentatorzy, wszystko rozpoczęło się w uszach Maryi. A to, co się tam rozpoczęło – Słowo, które z wiarą przyjęła – dopełniło się w jej łonie.
Aktualizacja
1. Jak w życiu Maryi przejawia się postawa służby?
2. Dlaczego Maryja wyruszyła sama w drogę do Ein-Karem? Czy była to właściwa decyzja?
3. Czy powodem pójścia Maryi w góry była jedynie chęć pomocy fizycznej Elżbiecie? A może Maryja nie dowierzała, że będąca w podeszłym wieku Elżbieta stała się brzemienna?
4. Jak można, na podstawie rozważanego tekstu, rozumieć stwierdzenie, że Maryja jest matką Słowa? Czy można powiedzieć, że Maryja nosiła w swoim łonie Słowo Boże?
5. Co w tym kontekście może oznaczać stwierdzenie, iż wiara rodzi się ze słuchania (por. Rz 10,17)? Jakie ma odbicie w moim życiu to całkowicie słuszne twierdzenie?
6. Kiedy w człowieku mieszka Bóg? Jak rozumieć, że słuchanie Słowa tylko zapoczątkowuje Jego obecność w człowieku? Jak podtrzymać tę obecność?
7. Czy jestem człowiekiem gotowym iść do innych, aby służyć? Czy niosę do moich bliskich Słowo? Czy jestem czytelnym znakiem Słowa?
8. Czy można innym dać coś, czego się samemu nie posiada? Czy karmię się Bożym Słowem?
9. Co to znaczy, że Maryja jest Arką Przymierza?
10. Maryja była błogosławiona, gdyż uwierzyła i miała w sobie Słowo? Kiedy w nas, ludziach wierzących zamieszkuje Bóg? Jak przystępuję do sakramentów?
Refleksja
Trudno współczesnemu człowiekowi służyć drugiemu człowiekowi. Postawa służby jest dzisiaj często niepopularna. Współczesny świat zatraca wrażliwość na służbę. Może zatem warto spojrzeć na Maryję. Oto udaje się w niebezpieczną drogę, aby służyć. I to jest pierwsze przesłanie historii nawiedzenia. Chrześcijanin wzorem Maryi winien umieć zostawiać swoją wygodę, winien wręcz czasami „narazić swoje życie”, aby iść i pomagać bliźniemu. Chrześcijanin, jeśli otworzy się na działanie Boga, będzie prawdziwym znakiem Chrystusa, będzie służył drugiemu, choć czasami nawet nie będzie sobie z tego zdawał sprawy. Bo to już nie będzie służył on, ale w nim będzie służył sam Chrystus. Służba stanie się jego naturą. Trzeba tylko chcieć być prawdziwym uczniem.
Często jednak tak nie jest, gdyż ludzie wybierają swoją wygodę, swój interes. Tak często wielu z nas interesuje się jedynie tym, aby osiągnąć własny sukces, aby samemu skorzystać. Tak często problemy i sprawy innych są drugorzędne, czy wręcz nieważne.
Powodem tego, iż zapominamy o „sakramencie brata” jest brak wiary. Aktualne jest wskazanie mówiące o tym, że nie można innemu dać czegoś, czego się samemu nie posiada. Zatem, aby iść i dawać drugiemu człowiekowi siebie, aby działać z miłością, najpierw trzeba tej miłości się nauczyć.
Maryja umiała być nową Arką Przymierza, która wnosiła w otoczenie radość i pokój, która dawała innym błogosławieństwo. Ale wszystko to rozpoczęło się w Nazarecie, kiedy Maryja z wiarą przyjęła Słowo. Anioł, pozdrawiając ją, powiedział: Bądź pozdrowiona, pełna łaski (Łk 1,28). Tym samym, witając ją, nadaje jej nowe imię. Anioł nie mówi do niej – Maryjo, witaj. Anioł mówi do niej – witaj ty, która jesteś wypełniona łaską.
Chrześcijanin, jeśli chce służyć drugiemu człowiekowi, wpierw musi sam napełnić się Bożą mocą. Wiara wszak rodzi się ze słuchania. Zechciejmy zatem zastanowić się, jak ja karmię się Bożym Słowem, jak ja karmię się Chrystusowym Ciałem. Jeśli bowiem nie nakarmię się i nie napełnię mocą, nie będę umiał iść i głosić miłości, nie będę w stanie iść i służyć drugiemu człowiekowi.
W czasie spotkania warto zwrócić uwagę na:
1. Współczesny świat nie zachęca do służby bliźniemu. To jest dobre, co się opłaca.
2. W swoim środowisku winienem starać się służyć moim bliźnim. Służyć bezinteresownie.
3. Maryja jest nową Arką Przymierza. Wnosi do domu Elżbiety radość. Zadaniem ucznia Chrystusa jest wnosić w środowisko wartości chrześcijańskie.
4. Czy współcześni chrześcijanie karmią się Słowem i Eucharystią?
Jesteś na facebooku? My też! :)
"Scriptura crescit cum legente"
"Pismo rośnie wraz z czytającym je" (św. Grzegorz Wielki)
Każdy rozmiłowany w Słowie Bożym napotyka w Biblii fragmenty, które sprawiają mu trudność w interpretacji. Zachęcamy zatem wszystkich odwiedzających stronę Dzieła Biblijnego do zadawania pytań. Na każde pytanie udzielimy odpowiedzi, a następnie będzie ona opublikowana w sekcji "Pytania do Biblii".
Kliknij TUTAJ, żeby przesłać pytanie.