Dobre Słowo 28.08.2013 r. – wspomnienie św. Augustyna, biskupa i doktora Kościoła
1 Tes 2,9-13; Ps 139,7-12; 1 J 2,5; Mt 23,27-32
Wierny po grób
W dzisiejszej Ewangelii kontynuuje się Jezusowa saga przeciwko faryzeuszom. Dwudziesty trzeci rozdział Mateusza wypełniony jest krytyką tej grupy, która dla współczesnych Jezusowi Żydów była absolutnie elitą religijną, duchową, a także społeczną. Jezusowi faryzeusze także byli bliscy i właśnie ze względu na tę doktrynalną bliskość wiary walczy o nich. Biada, które słyszymy w Ewangelii, należy rozumieć nie tyle, jako wyrzut, znak wrogości, ale właśnie jako zainteresowanie Jezusa tym ruchem religijnym i troskę.
Dziś w tym ostrym słowie Jezusa dominuje obraz grobu. Pan porównuje faryzeuszy do grobów pobielanych – taki był zwyczaj w antycznym świecie – które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy – mówi Jezus – z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Wciąż chodzi o to, że faryzeusze zakładają maski pobożnych ludzi, podczas gdy w ich sercach jest mnóstwo martwej religijności.
Grób w Starym Testamencie, czy w ogóle w Biblii, może kojarzyć się pozytywnie z miejscem, gdzie spoczywają bliscy – Abraham wykupuje miejsce na grób dla Sary – z Ziemią Obiecaną, z Kanaanem. U proroków grób będzie funkcjonował jako obraz duchowej śmierci Izraela. Ezechiel będzie przekazywał obietnicę Pana, który zatroszczy się o swój lud, wydobędzie Izraela z grobów i poprowadzi do Ziemi Obiecanej. Grób to jest śmierć duchowa – prawdziwa śmierć człowieka. Wreszcie grób w Nowym Testamencie kojarzy się najpierw z grobem Łazarza, a później z grobem Jezusa, który nie jest ostatnim przystankiem życia ludzkiego, bo Bóg potrafi wydobyć z grobu nasze życie ludzkie.
Grób po ludzku wydaje się już ostatnią rzeczą, która nas spotyka, wydaje się końcem. Dla Boga nigdy nie jest końcem. Pan tak ostrymi obrazami opisuje zakłamanych faryzeuszy, niechcących zrzucić masek – to są groby, to jest tylko i wyłącznie fasada życia, natomiast wewnątrz brak życia. Po ludzku oni sami z tych grobów nie mogą się wydostać. Dla Pana nie jest problemem wyciągnąć ich z tych życiowych grobów przez swoje słowo, przez bliskość, miłość, walkę o nich.
Mówi też do faryzeuszy, że uważają się za zdecydowanie lepszych, niż ojcowie, którzy zabijali proroków. Jezus zapowiada w ten sposób swój los – los Proroka, który wkrótce zginie z rąk tych sprawiedliwych faryzeuszy. Nie są wcale lepsi.
Jakie słowo praktycznie moglibyśmy wydobyć z tych ostrych, radykalnych obrazów Jezusa?
Jeśli nie chcemy zrzucić naszych życiowych masek, nie chcemy ich sobie uświadomić, podobni jesteśmy do grobów pobielanych, do faryzeuszy. Jeśli wciąż nie chcemy wystawić naszego serca ma prawdę o tym, że jest w nas sporo rzeczy, które trzeba zmieniać, nie otwieramy się na słowo przychodzące przez osoby nieustannie nam posyłane, to jesteśmy jak faryzeusze, zamknięci w swoim świecie, w którym zaczyna robić się duszno, gdzie słowo i wszystko, co daje nam Pan, obumiera.
Jeśli nie chcemy sobie zdać sprawy z tego, że grzechy naszych ojców, naszych rodziców są także naszymi grzechami, że nasze życie jest obciążone od początku do końca, jeśli nie chcemy pojednać się z tymi obciążeniami, uświadomić je sobie, przebaczyć naszym bliskim i oddać ich Panu, to skazujemy się na życie w takim właśnie grobie.
Jedno jest pewne: dla Pana nasze życiowe groby nie są ostatnim słowem, nie są rzeczywistością, od której stoi z daleka. On jest wierny swojej miłości. Wierny aż po grób, z którego mnie chce wyciągnąć.
Dziś, używając ostrzejszego obrazu, Jezus przypomina nam o konieczności zrzucania naszych życiowych masek, bo pod tym, co wydaje nam się pełnią życia, co wydaje się piękne, kryje się właśnie brak życia, smutek, będący sygnałem, że coś nie tak dzieje się we mnie. Gorycz, brak radości, zadowolenia z tego, co robię, to sygnały, że zamknąłem się w jakimś grobie. Brak otwartości na słowo przynoszone przez innych, brak otwartości na drugiego, to wszystko są znaki zamykania się w grobie.
Augustyn, którego wspomnienie obchodzimy dzisiaj, przez długi czas żył w takim grobie i było mu z tym bardzo dobrze. Augustyn przynależał do sekty. Przez długie lata angażował się w przelotne relacje z kobietami, czuł, że żyje pełnią miłości, pełnią życia i Bożego błogosławieństwa, że nosi w sobie prawdę. Od czasu do czasu tylko, jak opisuje to w Wyznaniach, jego serce dawało mu poznać, że sam będąc brzydkim, biegnie za pięknem i szuka go nieustannie. Tak można oszukiwać swoje serce przez długie lata. Można chodzić w masce, której sobie człowiek nie uświadamia. Można zamknąć się w grobie i myśleć, że oddychamy świeżym powietrzem
Pan, przychodzący dziś do nas, okazuje swoją wierność aż po grób. Dla Niego nasz grób nie jest straszny. Chce tam wejść, otworzyć go i wyprowadzić nas na wolność.
Czy dzisiaj, bracie i siostro, pozwolisz sobie na to? Czy uświadomisz sobie swoje ograniczenia i dasz się Panu wyciągnąć ze swojego grobu na te przestrzenie, na które On chce cię dzisiaj poprowadzić?
Warto za Nim pobiec. Warto wziąć sobie do serca słowa Augustyna, żałującego w swoich wspomnieniach, że tyle czasu spędził w grobie egoizmu swojego serca, które nie chciało dostrzec tego, jak zamknęło się na Boga: Późno Cię ukochałem, moja Miłości – mówi Augustyn – późno. Biegałem za rzeczami na zewnątrz, które nie dawały mi szczęścia, a Ty byłeś dla mnie.
Pan nie chce, abyśmy jakikolwiek czas spędzili w naszych życiowych grobach. Lepiej uświadomić sobie, że w nich tkwimy, aby On wyprowadził nas na zewnątrz. Amen.
Ksiądz Marcin Kowalski