Dobre Słowo 1.12.2013 r. – I niedziela Adwentu
Iz 2,1-5; Ps 122,1-2.4-9; Rz 13,11-14; Ps 85,8; Mt 24,37-44
Właśnie się dzieje
Duchu Święty, pomóż nam uwierzyć, że żywy Jezus do nas teraz mówi w różny sposób – także przez swoje słowo.
Gdyby postawić sobie pytanie: Co musiałoby się dziać, żebyśmy mogli odkryć, że Bóg do nas przychodzi, to Ewangelia nie pozostawia złudzeń i mówi dokładnie to, co się dzieje: Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili – jedzą i piją, jemy i pijemy – żenili się i za mąż wydawali – z tym jest różnie, ale też – aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Czyli jeżeli budzi się w nas pokusa oczekiwania specjalnej edycji znaków, które powiedzą nam: O, jest Bóg! to jest to pokusa, która może zakończyć się łudzeniem siebie samego, a dokładniej, zakłamaniem siebie samego. To, co ma się dziać, żebyśmy spotkali Boga, już się dzieje.
Co zrobić? Jak słowo Boże przychodzi nam ze światłem, z pomocą, żebyśmy na Bożą obecność się nieustannie otwierali, podejmowali trud odkrywania tej obecności?
Święty Paweł mówi: Rozumiejcie chwilę obecną i zaraz dodaje: teraz. Rozumieć chwilę obecną to znaczy – według słów Jezusa – po prostu czuwać. A czuwać oznacza świadomie przeżywać to, co się dzieje. Nie puszczać tego wszystkiego, co się dzieje, gdzieś tak obok siebie, tylko przynajmniej podejmować trud zadania sobie pytania: Co Pan Bóg mówi mi przez obecną sytuację w życiu? Może czasem pojawiają się jakieś rzeczy, które tłuką się już kolejny raz: grzechy, kłótnie o ten sam problem. Pan Bóg chce się dostać właśnie do tej sprawy w naszym sercu, a my ciągle jesteśmy pozamykani.
Zwracają na to uwagę rasowi spowiednicy. Jeżeli powtarza ci się często jakiś grzech, to ze spokojem zadaj sobie pytanie: Dlaczego? – Na przykład grzech plotkarstwa. Ktoś coś powiedział, cała ulica, osiedle, miasto, cała wioska trąbi naokoło jedno i to samo, nie sprawdziwszy, nawet nie wykonawszy minimalnego ruchu, by zapytać czy czasem nie jest to plotka. Jeśli zbyt często plotkuję albo pojawiają się jakieś inne słabości: kłótnie w domu z mężem, żoną, zagniewanie między rodzeństwem, to postawmy pytanie: Dlaczego? Co Bóg chce mi przez to powiedzieć? To jest rozumienie chwili obecnej, a używając języka Ewangelii: czuwanie – świadome przeżywanie tego, co się dzieje. Nie puszczaj płazem tego, co się dzieje. Nie odwiązuj się i nie mów, że ma się dziać coś więcej. To, co ma się dziać – dzieje się.
Tym, co pomaga odkrywać obecność przychodzącego dziś Pana, jest rozumne przeżywanie chwili obecnej.
Jezus dodaje w Ewangelii: A to rozumiejcie. Ten, kto wierzy, to ten, kto także myśli, a nie przyjmuje wszystkiego, jakby było podane na tacy. Myśli. Stawia sobie pytania. Nie czeka na gotowce. Nie czeka, że ktoś mu da odpowiedź.
Jeden z teologów zauważył, że zaproszenie kogoś do myślenia w wierze, to strasznie niebezpieczny zabieg. Bo jeżeli zapraszam kogoś do myślenia, to zapraszam do stawiania pytań. Zapraszam także do niezgadzania się z pewnymi rzeczami. A to może przysłużyć się rozwojowi naszej wiary. Może przysłużyć się temu, że nie uśniemy.
Potrzebne jest rozumienie chwili obecnej, rozumienie tego, co dzieje się teraz, z tej prostej przyczyny, że właśnie teraz nadchodzi godzina powstania ze snu. Trudno się o tym przekonać w niedzielny poranek przy niskim ciśnieniu, ale wezwanie do czujności jest wezwaniem podstawowym, które rozbrzmiewa dzisiaj w Ewangelii i będzie do nas próbowało się dostać przez cały okres Adwentu.
Może warto sobie postawić pytanie: Co pomoże mi w tym czasie pobudzić czujność, uważniej obserwować rzeczywistość? Może to będzie jakieś wyrzeczenie, może jakieś postanowienie, które da się zrealizować. Ten, kto chce poprawić się ze wszystkiego, z niczego się nie poprawi. Ten, kto chce coś zrobić w życiu, zaczyna od małych kroków.
I tu druga podpowiedź. To czuwanie, czyli świadome przeżywanie rzeczywistości, związane jest z zaangażowaniem się w to, co robię. Gdyby zrobić teraz test – byłby to odpowiednik wykrywacza kłamstw sprawdzającego, kto kłamie, a kto mówi prawdę, który to odpowiednik wiązałby się z rozpoznaniem oczekiwań, jakie mamy względem Chrystusa dzisiaj – ciekawe, ilu z nas załapałoby się do grupy osób oczekujących czegoś od niedzielnej Eucharystii, oczekujących jeszcze czegoś od życia, od siebie, czyli angażujących się w to, co przeżywają, a ilu z nas odczeka i do widzenia. Pójdzie się do kościoła, chodzi się do galerii, do kina, na spacer – wszystko jedno, nie ma tu różnicy.
Jezus, mówiąc o tym i nastawiając nas na czujność – na świadome przeżywanie rzeczywistości i zaangażowanie serca – mówi ciekawą i zastanawiającą rzecz: Dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czy ten, który więcej się modli, będzie wzięty, a drugi zostawiony? Ta, która jest bardziej pobożna? Zdaje się, że trzeba tłumaczyć ten fragment innym zdaniem z Ewangelii, w którym Jezus mówi: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny. Kto traktuje życie, jako składankę drobiazgów, pewnego dnia zostanie zaskoczony tym, że kolejny drobiazg wykonywał, angażował w to serce, kolejny raz podjął próbę dialogu w domu, w mieszkaniu, w małżeństwie, w rodzinie, która wydawała się bez sensu, bo i tak nic nie zmieni, ale podjął i nagle – coś się zmieni. Coś zaskoczy. Ten, kto angażuje serce w to, co robi, może liczyć, że spotka Chrystusa zaangażowanego sercem w nasze życie.
I trzecia, bardzo też istotna kwestia: To świadome przeżywanie życia, angażowanie serca w drobiazgi, związane jest z głębokim doświadczeniem pokoju, o który się walczy. Ten pokój nie ma nic wspólnego z naszym potocznym rozumieniem świętego spokoju. Ten pokój wypływa z przekonania, że cokolwiek się dzieje, i tak zmierzam w stronę Chrystusa, który idzie do mnie. I choćby nie wiem co działo się na świecie, a w ostatnich tygodniach w Ewangelii Jezus kreślił obrazy dosłownie przerażające – przerażenie dotyka osób żywiej wołających o pomoc Ducha Świętego w słuchaniu słowa Bożego – to On przez to przerażenie nie chce nas zastraszyć i oderwać od rzeczywistości, skupić na tym, żeby wyobrażać sobie, jak to będzie wszystko wyglądało, tylko tym bardziej osadza w rzeczywistości, w tym, co robimy, jak przeżywamy chwilę obecną, w naszych drobiazgach.
Wiele razy ulegamy różnym złudzeniom, więc warto prosić dobrego Pana, żeby pomógł nam, aby te złudzenia stały się jednym z wyzwań na Adwent. Żebyśmy po prostu oczyszczali się ze złudzeń, z pozorów naszej pobożności, oceniania innych.
Ktoś mi ostatnio zadał pytanie, dlaczego księża nie pytają na kazaniach babć o dość powszechną rzecz – niby drobiazg. Wiele babć, przerażonych tym, że wnuczek słucha jakiejś ciężkiej muzyki, czy ubiera się na czarno, idzie na skróty i mówi: To już jakiś satanista – demon. Ile z nich zadało sobie trud, żeby posłuchać tej muzyki? A może ta ciężka muzyka mówi o Jezusie? Może wnuczek ma akurat taki czas? To jest dotykanie rzeczywistości, która ucieka od złudzeń, od łatwizny, od schematów, od pozorów.
Prośmy dobrego Pana dziś, na początku Adwentu, żebyśmy rozumieli chwilę obecną, żeby te dni, które mijają z prędkością chyba większą niż prędkość światła, nie uciekły nam, nie oderwały nas od Pana, ale tym bardziej gromadziły w nas siły do tego, by Go jeszcze bardziej szukać. Im więcej zniechęceń na zewnątrz, tym silniejszy sygnał: Bądź blisko Mnie, bo beze Mnie nic nie uczynisz.
Ksiądz Leszek Starczewski