Dobre Słowo 2.01.2014 r. – wspomnienie świętych Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu, biskupów i doktorów Kościoła
1 J 2,22-28; Ps 98,1-4; Hbr 1,1-2; J 1,19-28
Takie jest świadectwo Jana.
Takie jest świadectwo Jana. On zdaje sobie sprawę, że nie jest Mesjaszem. A to oznacza, że nie wszystko od Chrzciciela zależy. Jan nie jest godzien odwiązać rzemyka u sandała Mesjasza. Nawet w wiezieniu będzie pytał za pośrednictwem uczniów Jezusa: Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?
Uwalniająca okazuje się świadomość tego, że nie jestem Mesjaszem. Ona jest w stanie obudzić w nas postawę zdrowego wyczekiwania. Na czym to polega?
Po pierwsze, wyraża się w uczeniu się i poznawaniu Słowa, aby być Jego głosem, nawet – a może przede wszystkim – jeśli rozbrzmiewać będzie Ono wyłącznie na pustyni serc, sumień, odniesień do życia czy innych okoliczności. Mamy trwać przy Słowie, aż jego Prawda nas wyzwoli. Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32).
Po drugie, zdrowe wyczekiwanie prowadzi do wskazywania na obecność Mesjasza, bo On pośród nas jest: Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie.
Ile zaoszczędzę sobie i innym zdrowia oraz niepotrzebnego spinania się i potliwego nadskakiwania, jeśli jestem w stanie świadomie wyznać: Ja nie jestem Mesjaszem?!
Jan nie tylko wyznał, ale też wskazał na Mesjasza. Na Jezusa.
To w sumie wciąż tak niewiele, a tak wiele.
Przyglądając się naszym różnym zmartwieniom, często wymiennie występującej zaradności i bezradności, zerknijmy dziś na to oczami Jana Chrzciciela.
Co najczęściej chcemy sobie/innym udowodnić?
Ile w nas troski o wewnętrzną wolność wobec siebie i innych, którą daje świadome wyznawanie prawdy: Ja nie jestem Mesjaszem?
Ks. Leszek Starczewski