Dobre Słowo 17.10. 2012 r.
„Po coś tam wlazła?”
Duchu Święty, spraw, abyśmy rozważając słowo nie wyrządzili sobie nim krzywdy, prześlizgując się przez nie bądź oskarżając się, ale byśmy przyjęli mądrą miłość, która nas uczy i wychowuje.
Niesamowita jest gorliwość Pawła apostoła wyrażona w jego listach. Teraz kształci wspólnotę Galatów. Z wielkim naciskiem, nieustannie rozbrzmiewa w tym liście wręcz konieczność życia wiarą, ufnością, daleko przewyższającą jakiekolwiek przepisy. Niezmiernie ważne jest w jego przepowiadaniu posłuszeństwo Duchowi Świętemu, który pozwala odczytywać w zapisach Prawa właśnie ducha widzącego coś więcej niż literę. Czemu to służy? Paweł chce, aby Galaci wzrastali w łasce.
Przedziwne, że często w naszej mentalności chrześcijańskiej wzrastanie w łasce kojarzy się ze wspinaczką w jakiejś karierze duchowej na szczyty, po drabinie. Przedziwne to jest i niesamowicie naznaczone błędem i ogromnym ryzykiem wypaczeń. W słowie skierowanym przez Pawła do Galatów, podobnie jak i w przepowiadaniu Jezusa, prawo wzrostu w łasce polega na czymś zupełnie odwrotnym, na schodzeniu w głąb swojej świadomości, doświadczaniu nędzy i niemocy. Po co? Po to, żeby mógł w tej niemocy – jak Paweł to ujmie w Liście do Koryntian – objawiać się mocny Bóg. To nie jest droga kariery. Karierę w Kościele robi ten, kto staje się sługą.
O następcy św. Piotra jeden z tytułów mówi, że to jest sługa sług – wikariusz Chrystusa. Paweł podkreśla to z całą mocą, bo głosi słowo pełne prawdy i ducha. Posłuszeństwo temu słowu wydaje piękne owoce: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Jak się człowiek uwolni od tego, że musi się spinać w sobie, musi się w sposób chory starać o jakieś zauważenie, to jest kimś wolnym. Nie męczy się sobą – on się sobą cieszy. I to jest wzrost w łasce. Miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie – to jest wzrost w łasce, pogłębianie świadomości.
Chyba najtrafniej, chociaż pewnie są inne przykłady, mówi o tym człowiek, o którym wypowiedział się Jezus na kartach Ewangelii: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy niż on, ale on jest najmniejszy w królestwie niebieskim. Chodzi o Jana Chrzciciela, który powiedział: Potrzeba, żeby Jezus wzrastał, a ja żebym się umniejszał.
Umniejszanie się przed Bogiem – to dopiero potęga, to dopiero wolność. Robić miejsce Bogu. Nie zaprzątać ludziom głowy sobą, tylko robić miejsce Bogu. To dopiero wolność. I o taką wolność, o taki wzrost w łasce walczy Paweł, kiedy głosi Galatom, innym wspólnotom i nam słowo Boże. Bo niestety można wpaść w pułapkę takiego przejęcia się swoją doskonałością, że zasłoni się Boga.
Jeden z profesorów opowiadał, że przyszła do niego osoba mająca wysokie mniemanie o swoim życiu religijnym. Przeliczyła wszystkie stopnie doskonałości i stwierdziła, że już jest na dziesiątym. Na to profesor, mocno podenerwowany, zapytał: A po coś tam w ogóle wlazła? Z tobą się żyć nie da, tak doskonała jesteś.
Jezus piętnuje to i bardzo mocno, z wielką miłością, wypomina faryzeuszom. Bo może zdarzyć się coś, co jest drugą myślą z dzisiejszego słowa, czemu mogą ulec chrześcijanie obyci z Ewangelią. Mogą się tak przejąć swą rolą chrześcijańską i tak zająć się sobą, że zapomną o Bogu.
O jednym księdzu krążyła anegdota, że jak przyszło Boże Ciało, tak był zajęty wszystkimi przygotowaniami – tu kwiatuszki, tu feretron, tu baldachim – że nie dał sobie zwrócić uwagi. Gdy wyszła procesja, okazało się, że zapomniał włożyć Pana Jezusa w Hostii do monstrancji.
Mówi się o wielkiej grupie ryzyka, do której należą psychologowie, prawnicy, księża: kiedy dużo mówią o rzeczach świętych, moralnych, zgodnych z prawem, duchowych, związanych z psychologią, to mogą sami rozszerzyć sobie sumienie tak, że już niczego nie zauważają. Nakładają innym ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykają. Można się niestety tak zafiksować na punkcie poprawności. Samym sobie życie się knoci, knoci się życie innym, a o Panu Bogu to już w ogóle można przestać marzyć. Ale moc Boga jest na tyle wielka, że i te sytuacje chce ogarnąć swym miłosierdziem.
Pan dzisiaj wzywa nas do refleksji i zapytania się: Czym jest dla nas wzrost w łasce? Na czym polega korzystanie z łaski? Czy z naszą religijnością innym jest po drodze do Pana Boga, czy też mówią: Chowaj mnie, Boże, przed tą osobą!
Można tak ukazywać doskonałość, tak okazywać rozmodlenie, że ono rzeczywiście pociągnie kogoś do stwierdzenia: Ale ten Pan Bóg jest bliski i ludzki. Można się do Niego przytulić. Ale można też swoim rozmodleniem, swoim chrześcijaństwem tak skutecznie zniechęcić innych, że: Ja się do tego nie nadaję, to mnie przerasta. To jest tylko dla VIP-ów, tych doskonałych, co siedzą już na dziesiątym stopniu drabiny doskonałości.
Prawo wzrostu to prawo pogłębiania świadomości. Potrzeba, żebyśmy my się umniejszali, a żeby Bóg w nas wzrastał.
Panie, spraw, żeby tak było dzisiaj – przez te czynności, przez te spotkania, w których dasz nam udział.
Ksiądz Leszek Starczewski