Dobre Słowo 03.12.2012 r.
Jestem śmieciem czy nie jestem godzien?
Duchu Święty, proszę Cię, zwyciężaj w nas mądrością Jezusa. Rozpraszaj mroki naszego odczuwania, zniechęceń, światłem zmartwychwstałego Jezusa. Wyczulaj nas na Jego natchnienia, które przychodzą w Twojej mocy.
Film Przypadki Rona Clarka rozpoczyna scena poszukiwania pracy przez nauczyciela. W pewnym momencie trafia do jednej ze szkół. Jest tam witany przez dyrekcję. Za chwilę ma być wprowadzony do klasy, rozgląda się, widzi, że przy jednej z pracowni stoi uczeń, tylko że jest w koszu na śmieci. Zdziwiony, dochodzi i pyta: Cześć, co się stało? Słyszy odpowiedź: Nauczyciel powiedział, że niczego się nie nauczę i że jestem śmieciem. Wtedy oczekujący nauczyciel przedstawia się: Nazywam się Clark, a ty? – Greg. – Miło mi. Przepraszam, mówi nauczyciel, jak ja się nazywam? – Pan Clark. – Więc jednak czegoś się nauczyłeś. Wyjmuje chłopca z kosza na śmieci i mówi: Chodźmy stąd. Chłopiec, patrząc na niego, pyta: Panie Clark, będzie pan naszym nauczycielem?
Śmieć, jesteś śmieciem, jesteś nikim – to sformułowanie, które mogło stać się wiadomością przesłaną pod naszym adresem, jest absolutnie czymś odmiennym, niż nie jestem godzien.
Dzisiaj w słowie, które z Ewangelii Mateusza próbuje do nas dotrzeć, mamy do czynienia z setnikiem. Przychodzi on do Jezusa z prośbą: „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”. Rzekł mu Jezus: „Przyjdę i uzdrowię go”. Taki adwent. Ale setnik odpowiada: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a sługa mój odzyska zdrowie”. Nie oznacza to – Jestem śmieciem, jestem nikim, ale: nie jestem godzien.
Święty Łukasz przychodzi nam tutaj z pomocą i kreśli wcześniej, przed tą sceną, pewną rozmowę dokonującą się między Żydami, którzy zamieszkują tamten teren, a Jezusem. Przyszli do Jezusa i bardzo Go prosili: Zasługuje, jest godzien, abyś mu to uczynił. Miłuje bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę. Setnik wyczuwając, że taki był wstęp, wyraża się: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój.
Co kryje się w stwierdzeniu setnika? Możemy wnioskować z tych słów, że on jest świetnie zorientowany w swoich kompetencjach i możliwościach. Wie, co może zrobić, i wie, czego nie jest w stanie wykonać. Robi to, co ma zrobić, co jest w jego kompetencjach. Powiedz tylko słowo, a sługa mój odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu «Chodź tu», a przychodzi; a słudze: «Zrób to», a robi.
Niesamowita i prosta prawda próbuje dotrzeć do nas dzisiaj za słowa: Nie jestem godzien. Nie mam takich kompetencji. To wykracza poza moje możliwości, ale robię to, co jest w moich możliwościach, i dlatego zwracam się do Kogoś, kto ma te kompetencje, których ja nie posiadam – do Kogoś, kto potrafi zrobić coś, czego ja nie potrafię, kto potrafi powiedzieć – powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie – a stanie się to, o co proszę.
Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: Zaprawdę, powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Wychodzi na to, że jednym z elementów wiary jest oszacowanie swoich kompetencji. Wiara jest rzeczywistością, która potrafi dotknąć granicy możności ludzkich wysiłków, myślenia, działania i niemożności. Nie zwalnia z tego, co mogę zrobić, ale otwiera mnie na to, czego zrobić nie mogę, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego. Dla mnie jest mnóstwo rzeczy niemożliwych, ale dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Siostro, bracie, znasz swoje kompetencje? Działasz w ich obrębie? Czy to, co teraz robisz, czym się zajmujesz, jest rzeczywiście działaniem w twoich kompetencjach? Żono, czy nie wyręczasz męża, dzieci w pewnych działaniach? Mężu, czy działasz w ramach swoich kompetencji? Czy jesteś tatą, ojcem? Córko, synu? Księże? To, czym posługujesz w konfesjonale, to rzeczywiście jest posługa księdza, czy też przekraczasz swoje kompetencje, psychologizujesz? – Te pytania stawiajmy sobie w świetle słowa, aby odkryć zakres naszych kompetencji i to, na ile w nich rzeczywiście robimy to, co możemy robić, co jest w naszej możności, a na ile to przekraczamy, męcząc siebie i innych, stwarzając jakąś fikcję siebie, czyniąc siebie kimś, kim nie jesteśmy, kim nie damy rady być.
Ksiądz Leszek Starczewski