Dobre Słowo 12.01.2013 r.
Lanie wody i odejście z radością
Duchu Święty, wyprowadzasz nas w miejsca, w których możemy doznać pokoju, jakiego nie da nam nic i nikt inny. Spraw, abyśmy posłusznie poddali się Twojemu prowadzeniu.
Najwyraźniej jest takie lanie wody, które bywa konstruktywne. Jan w pobliżu Salim udzielał chrztu, ponieważ było tam wiele wody. I przychodzili tam ludzie i przyjmowali chrzest. Bo jeszcze nie wtrącono Jana do więzienia. Taka sytuacja, w której pozornie może pojawić się konflikt, rzeczywiście ma miejsce. I pojawia się konflikt: Powstał spór między uczniami Jana a pewnym Żydem w sprawie oczyszczenia. Przyszli więc do Jana i powiedzieli do niego: „Nauczycielu, oto Ten, który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadectwo, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego”. Szok! Istotnie, to sytuacja nowa, wymagająca jakiejś konkretnej reakcji. Coś tu się dzieje chyba niedobrego. Jan, mający tylu zwolenników przychodzących do niego gdzieś tam, na pustynię, w okolice rzeki, z rozmaitych stron, chyba ma pozycję zagrożoną. Tymczasem Jan, pytany o to zagrożenie, uważa je za błogosławieństwo. Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba – mówi Jan. Coś otrzymałz nieba. Nie można otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba. Cóż masz, czego byś nie otrzymał? (1 Kor 4,7)– zapyta św. Paweł.
Jan otrzymał mądrość w interpretowaniu kwestii spornych. Wy sami jesteście mi świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany. Ten kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał.
Otrzymując mądrość słowa z góry, z nieba, umiemy interpretować także to, co jest na ziemi. Potrafimy wchodzić w konflikty, w spory. To niesamowite, że słowo jest tak precyzyjne, że wpisuje się nawet w nasze sporne kwestie i potrafi je rozstrzygać, dając mądrość z nieba.
Jan odnajduje się w tej sytuacji z pełnią radości. Jego radość dochodzi wręcz do szczytu. W momencie, kiedy umniejsza się po to, by wzrastał Jezus, jego radość dochodzi do szczytowego punktu. To najwyższa radość. To jest dopiero sztuka: pozwolić komuś odejść w miejsce, gdzie będzie bardziej wzrastał, nie tylko na zasadzie: No cóż. Idź. Ale na zasadzie: Jeśli tam masz wzrastać, to jest dla mnie najwyższa radość.
Z dzisiejszego słowa rodzi się pytanie odnoszące się do różnych przyjaźni, relacji: nauczyciel – uczeń, rodzic – dzieci. Jeśli widzimy, że ktoś odchodzi od dotychczasowego sposobu naszego doradzania, naszych uwag, w miejsce, gdzie będzie bardziej wzrastał, czy z naszej strony jest – po pierwsze – stwarzana taka przestrzeń, aby on mógł odejść, i – po drugie – nie tylko stwierdzenie: No dobrze, idź, ale radość, że ten ktoś szuka, że może wzrastać?
Stawiajmy sobie te pytania, jeżeli chcemy spotkać się ze słowem, które Kościół dziś głosi.
Ksiądz Leszek Starczewski