Ks. Leszek Starczewski
Boże chucherko – czyli o słabościach bez skrajności
Autor Listu do Hebrajczyków, patrząc na Jezusa, bardzo wyraźnie mówi, że Chrystus przychodzi współczuć naszym słabościom. Jego współodczuwanie nie ma w sobie nic z jakiegoś utyskiwania nad nami ani lekceważenia naszych przeżyć, ale jest rzeczywistym wejściem w rozbicie, dotykającą nas niemoc, która jest słabością. . Warto zadać sobie pytanie: Czy jesteśmy w kontakcie ze swoimi słabościami? Chcesz zostać wyprowadzony ze słabości? – Nie ma szans, jeżeli nie będziesz obecny w tej słabości, jeśli świadomość tego, że dotyka cię rzeczywista słabość, nie będzie praktyczna, to znaczy, nie będzie przez ciebie doświadczalna.
Dobre Słowo 19.01.2013 r.
Boże chucherko – czyli o słabościach bez skrajności
Duchu Święty, daj nam w prostocie przyjąć słowo Jezusa. Uwolnij nas od pokus silenia się na postawy, które są tylko spinaniem się w sobie, a nie otwieraniem się na Jego obecność.
Autor Listu do Hebrajczyków, patrząc na Jezusa, bardzo wyraźnie mówi, że Chrystus przychodzi współczuć naszym słabościom. Jego współodczuwanie nie ma w sobie nic z jakiegoś utyskiwania nad nami ani lekceważenia naszych przeżyć, ale jest rzeczywistym wejściem w rozbicie, dotykającą nas niemoc, która jest słabością. Chrystus przychodzi po to, żeby przeżywszy razem z nami ten stan, wyprowadzić nas na wolność, z ciemności ku światłu.
Problem pojawia się wówczas, gdy nie jesteśmy w kontakcie ze swoimi słabościami. Warto zadać sobie pytanie: Czy jesteśmy w kontakcie ze swoimi słabościami? Chcesz zostać wyprowadzony ze słabości? – Nie ma szans, jeżeli nie będziesz obecny w tej słabości, jeśli świadomość tego, że dotyka cię rzeczywista słabość, nie będzie praktyczna, to znaczy, nie będzie przez ciebie doświadczalna.
Bardzo trafiają do mnie przesłania Listów starego diabła do młodego Lewisa. Zwrócę uwagę na motyw, w którym stary diabeł, patrząc na świeżo nawróconego chrześcijanina, mówi: Spokojnie, teraz dużo mówi o tym, że jest grzesznikiem, którego kocha Pan Bóg, a tak naprawdę zupełnie nie ma tego w świadomości. Pompuje w sobie tylko przekonanie o tym, jaka to wielka łaska go spotkała, natomiast wewnątrz czuje się lepszym, czuje, że sprawa została załatwiona, że to wszystko już nie będzie wymagało otwarcia na współpracę z Bogiem. – Tak dałoby się streścić przesłanie jednego z tych listów.
Warto siebie samych troszeczkę poobserwować w chwilach, kiedy przeżywamy jakieś słabości. Ile jest w nas w tych chwilach rzeczywistego spotkania ze słabością, odkrycia tego, że jestem chuchrem – Bożym chucherkiem? Bez pieszczotliwości i bez infantylizacji, udziecinniania tego.
Ile jest w nas nadymania się, deklaracji, które ze wszystkich stron mówią: Jestem grzesznikiem. Jestem grzesznikiem, którego kocha Bóg. Jezus jest moim Panem…?
Ile jest rzeczywistego spotkania ze słabością, a przez to spotkania z Wcielonym Słowem, czyli Jezusem, który jest Arcykapłanem: Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.
Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla uzyskania pomocy w stosownej chwili.
Słowo zaprasza nas dziś do pogłębiania świadomości swoich słabości. Nie kto inny, jak tylko żywe słowo jest skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek. Także ze swojej słabości, ze świadomości tego, jaka ona jest.
Wydaje się, że Mateusz, czyli Lewi, syn Alfeusza, siedzący w komorze celnej, doświadczył takiego spotkania w swojej słabości z Jezusem, że pozwolił się wyciągnąć z komory. I to nie jeden raz, ale wyciągać przez całe życie, które – jak wiemy z przekazów tradycji – zakończyło się w męczeński sposób ze względu na wiarę w Jezusa, w której silnie trwał, o czym mówi także autor w Liście do Hebrajczyków: Trwajmy mocno w wyznawaniu wiary, szczególnie w chwilach słabości.
To Mateusz odkrył, że nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają, że Jezus nie przyszedł powołać sprawiedliwych, ale grzeszników, i to grzeszników nie pełną gębą, ale pełnym sercem – sercem Bożego chucherka, które rzeczywiście kocha Bóg i które chce zbawiać.
Z czego dziś chce cię zbawić Jezus?
Ma jeszcze w tobie coś do zbawienia?
Jest w tobie jakaś słabość, o której wiele mówisz, a której w ogóle nie przeżywasz?
Panie, pozwól nam spotkać się z Tobą w naszej słabości, a nie opowiadać Ci farmazonów na jej temat, zupełnie nie doświadczywszy Twojej bliskości w niej.
Ksiądz Leszek Starczewski