Dobre Słowo 23.01.2013 r. – środa II tydzień zwykły
Hbr 7,1-3.15-17; Ps 110,1-4; Mt 4,23; Mk 3,1-6
Uschnięty gniew bądź smutek
Jezu, tylko Ty jeden wiesz, ilu z nas, sięgających po słowo, rzeczywiście jest przekonanych, że rozmawia z Tobą na żywo, a ilu traktuje to jakoś zupełnie inaczej. Dziękuję Ci, że wychodzisz do wszystkich i przynosisz Ducha Świętego. Proszę Cię, abyś tym Duchem Świętym nas poruszył.
Znowu mamy pewną sytuację konfliktową. Są tacy, którzy przychodzą śledzić Jezusa i to oczywiście w szabat. Przypomnijmy, że działający Jezus ma bardzo trudne warunki posługi. To nie są reakcje wielkiego zdumienia i podziwu dla Niego, lecz sytuacje konfliktowe. Ale w tych konfliktowych sytuacjach Jezus także jest przy nas. To nie jest tak, że On się wtedy wyprowadza mówiąc: Ty masz konflikt, jakiś dylemat, to nie będziemy rozmawiać. Najpierw go rozwiąż. Nie. Jest w tym obecny.
W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.
Wynikają z tej sceny trzy sprawy.
Słyszymy bardzo zasadnicze Jezusowe: Stań tu na środku. Warto pamiętać o tym, co w ostatnich dniach i w Dobrym Słowie się pojawiło: wejść w kontakt ze swoją słabością, to znaczy być w jej środku. Stanąć z nią na środku przed Jezusem. Nie na obrzeżach: A może tak do końca nie dzieje się nic złego? Albo: A może ja trochę wierzę? Są sytuacje, w których jesteśmy bardzo konkretnie przywoływani do wejścia w środek, w epicentrum.
Stań tu na środku. Ilekroć uciekamy, nie chcemy się konfrontować z prawdą o nas – często bardzo bolesną, bo w bólach się rodzi nowe życie – tylekroć tak naprawdę zniechęcamy się do kontaktu z Jezusem, zamiast wchodzić z Nim w żywą relację.
Druga kwestia: Jezus stawia pytania, czyli nie zwalnia z myślenia. Nie pozbawia człowieka jego udziału w tym, co się wydarzy. Chce, żeby człowiek się zaangażował, żeby w to wszedł. Stawia proste pytania na myślenie, bo Jezus ciągle walczy o naszą prostotę w kontakcie z Nim: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Nie weszli w dialog. W tej postawie niejeden z nas może się odnaleźć. Tak bardzo byśmy chcieli, żeby w powiedzeniu o naszych pragnieniach ktoś nas wyręczył. Nazwał precyzyjnie pragnienia obecne w sercu. Tymczasem Jezusowi nie chodzi o to, żeby ktoś nas wyręczał, ale o to, żebyśmy nazwali to tak, jak potrafimy – z całą mocą wchodząc w środek tego, co w tej chwili przeżywamy. Często przeważa w nas postawa kogoś, kto świetnie potrafi wejść w profesjonalizm. O wiele trudniej wejść w rzeczywistą biedę, w jakiej się znajdujemy, w sytuację, w której naprawdę potrzebujemy pomocy, a nie tylko wypominamy komuś to, co zrobił, czy czego nie zrobił. Jezus daje moc, żeby tę trudność dzisiaj podjąć razem z Nim.
Trzecia kwestia: Spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.
To chyba najbardziej wyzywające z dzisiejszej Ewangelii – postawa Jezusa. Gniew i smutek z powodu zatwardziałości ich serca. Nie sam gniew i nie sam smutek. Można się zajeździć, zarżnąć, kiedy zostanie się tylko na samym gniewie – wtedy najłatwiej nabawić się nerwicy – bądź na samym smutku – wtedy wpada się w zdołowanie, emocjonalne roztrzęsienie. Jezus łączy gniew i smutek z powodu zatwardziałości ich serca i przechodzi do działania. To niesamowicie ważne. Być może jest tak, że mierząc się w tej chwili z tym trzecim punktem, mamy uschniętą rękę, czy uschniętą jedną zdolność w nas. Może jesteśmy tylko zagniewani na kogoś, potrafimy się świetnie gniewać, jesteśmy mistrzami w gniewaniu się, a brakuje nam smutku z powodu zatwardziałości serca, z powodu jakiejś trudności. A może jest odwrotnie. Potrafimy się tylko zasmucać, a nie umiemy się gniewać, nie grzesząc, czyli wyrażać swoje oburzenie – nie grzesząc. Jakkolwiek by nie było, ta trzecia kwestia to też zaproszenie, aby łączyć gniew ze smutkiem z powodu zatwardziałości serca, z tego, że nie potrafię trafić do czyjegoś serca. Nie umiem trafić do czyjegoś serca, ale działam z miłością. Wyciągnij rękę.
Faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić. Ot, cała reakcja faryzeuszy. To taka czwarta, nieprzewidziana w tym rozważaniu rzecz. Ile razy jest tak, że chcielibyśmy kogoś zgładzić, by na niego nie patrzeć, kiedy mówi nam rzeczy, które od nas wymagają, które nas denerwują, z którymi nie potrafimy sobie poradzić? Ile w nas takich postaw?
Jakiekolwiek odkrycia nie towarzyszą tobie, czy nie będą towarzyszyć, zakładając, że masz teraz czas, żeby porozmawiać z Jezusem, droga siostro i bracie, Jezus jest gotowy objąć cię Duchem Świętym, wyposażyć. Na pewno nie będzie magicznych rozwiązań. Będą realne, dotykające twojego środka, wymagające od ciebie bliskości serca z Jezusem.
Ksiądz Leszek Starczewski