Dobre Słowo 17.05.2012 r.
Czas – na...?
Zdaje się, że Pan Jezus żongluje słowem, a w tej żonglerce udział biorą także uczniowie. Rzecz ma się o czasie. O odmierzaniu czasu. Gdzieś przeczytałem, że dziś wielu z nas szybko ulega chronolatrii, czyli ubóstwianiu czasu: Nie mam czasu... Gdybym miał więcej czasu... Taka chronolatria. Ubóstwianie czasu. Dobrze, że Pan Bóg jest Panem czasu, a nie my. Dobrze, że On mierzy ten czas. I dobrze, że mówi o odmierzaniu czasu w swoich pojęciach. Niebieski zegar mierzy czas. Dobrze, że czas nie jest w naszych rękach, w znaczeniu: nie my jesteśmy panami czasu. A szkoda, że często ulegamy chronolatrii, że nie potrafimy mierzyć czasu tak, jak mierzy go Bóg.
Dobre Słowo 17.05.2012 r.
Czas – na...?
Duchu Święty, uczyń nas pojemnymi na bogactwo słowa.
Zdaje się, że Pan Jezus żongluje słowem, a w tej żonglerce udział biorą także uczniowie. Rzecz ma się o czasie. O odmierzaniu czasu. Gdzieś przeczytałem, że dziś wielu z nas szybko ulega chronolatrii, czyli ubóstwianiu czasu: Nie mam czasu... Gdybym miał więcej czasu... Taka chronolatria. Ubóstwianie czasu. Dobrze, że Pan Bóg jest Panem czasu, a nie my. Dobrze, że On mierzy ten czas. I dobrze, że mówi o odmierzaniu czasu w swoich pojęciach. Niebieski zegar mierzy czas. Dobrze, że czas nie jest w naszych rękach, w znaczeniu: nie my jesteśmy panami czasu. A szkoda, że często ulegamy chronolatrii, że nie potrafimy mierzyć czasu tak, jak mierzy go Bóg.
Łatwo Panu Jezusowi powiedzieć: Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie. Dla Niego – jak obliczał to św. Piotr – jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień (2P 3,8) – tak to trwa w Bożych kalkulacjach. I dobrze, że tak jest, bo wszystko ma swój czas.
Słowo składa nam dzisiaj propozycję przyjrzenia się czasowi. Jak go spędzamy? Na ile ważny dla nas w tym czasie jest Bóg? Liczą się konkrety: ile czasu Jemu poświęcamy? Najszybciej chciałoby się to zmierzyć poprzez czas poświęcany na modlitwę, ale to nie wszystko, czego Pan Bóg od nas oczekuje. Świadomość Jego obecności w czasie naszych obowiązków, zajęć, relacji, w jakie wchodzimy, świadomość daru osób, przez które Pan Bóg do nas przychodzi – to jest pełniejsze kryterium tego, jak ten czas spędzamy.
Wszystko ma swój czas. Jest czas dochodzenia do pewnych rzeczy i nie da się tego przyspieszyć, a przyspieszanie tylko i wyłącznie szkodzi, krzywdzi. Nie da się przyspieszyć procesów zachodzących w sercu młodego człowieka. Można mu „kłaść do głowy” pewne rzeczy, ale on musi do wielu spraw dojrzeć. Czasem korzystniej dla niego, a także i dla nas, iść na ustępstwo niepolegające na jakimś zgniłym kompromisie, ale na ustępstwo wyrażające się w tym, że zamiast go od razu pouczyć, lepiej go wysłuchać, by po jakimś czasie wrócić do sprawy.
Paweł, o którym dziś słyszymy, też musiał mieć swój czas po – delikatnie mówiąc – kiepskim sukcesie ewangelizacyjnym w Atenach, gdzie czekał na swoich przyjaciół: Sylasa i Tymoteusza. Poszedł na spacer, by porozmawiać z filozofami. Wszedł w dysputy i gdy zaczął mówić o Panu czasu, jakim jest Chrystus, został wyśmiany i wykpiony. Trafia – co bardzo ciekawe – do małżeństwa: Akwili i Priscilli. Zamieszkuje u nich i zajmuje się pracą, konkretną robotą, jaką jest – jak słyszeliśmy – wyrób namiotów. Musi dojść do niego wiele rzeczy. Owocuje to później w jego wyznaniach, kiedy napisze: Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy (1Kor 2,2-4).
Doszedł do tego, że ewangelizuje się we dwóch, a nie w pojedynkę, bo Jezus wysyłał po dwóch, a Paweł na Areopagu stanął w pojedynkę. Uczy się. I dochodzi do pewnych rzeczy. Owocuje to decyzją konkretnego zerwania z głoszeniem Ewangelii do tych, którzy nazywali się dziedzicami, spadkobiercami wielkich obietnic Bożych, czyli do Żydów, i idzie do pogan. Wszystko ma swój czas.
Na co nam teraz Pan Bóg daje czas?
Ksiądz Leszek Starczewski