Dobre Słowo 03.06.2012 r.
Bez cienia wątpliwości – to chrześcijanie!
Boże Ojcze, proszę Cię w imię Jezusa o otwartość naszych umysłów i serc na Twoją obecność tu i teraz. Proszę Cię, aby Twój Święty Duch mocno chwycił to, co potrzebuje w nas umocnienia, żeby oczyścił to, co potrzebuje oczyszczenia − w czym jesteśmy zakłamani, w czym oszukujemy samych siebie, innych ludzi, Ciebie.
Bóg rzeczywiście jest bliski człowiekowi. Ta bliskość daje ogromną moc, władzę i siłę. To mniej więcej tak, że nie może się nam przytrafić nic piękniejszego w życiu niż odwzajemniona miłość. Odwzajemniona miłość rodzinna, w przyjaźni, w małżeństwie, w kapłaństwie − daje ogromną moc i bliskość. Człowiek ma niesamowite siły, gdy kocha i jest kochany.
Taką miłość, bliską i mocną, ma do nas Bóg. Dzisiaj, w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, słowo Boże próbuje nam te sprawy naświetlić. Po czym poznać z tego słowa bliskość Boga?
Mojżesz w Księdze powtórzonego prawa pyta lud: Czy słyszał jakiś naród głos Boży z ognia, jak ty słyszałeś, i pozostał żywy? Bóg to ogromna moc. Można ją usłyszeć, zobaczyć. Bóg to bliskość, która sprawia, że się żyje. Czuję, że żyję. Ktoś kocha i jest kochany. Czy słyszał jakiś naród głos Boży z ognia? Czy usiłował Bóg przyjść i wybrać sobie jeden naród spośród innych narodów przez doświadczenia, znaki, cuda i wojny... – Oczywiście, że wojny, bo Bóg jest wojownikiem. Walczy o nasze serca, często − bez przeproszenia − zapyziałe przez grzech, przez zapatrzenie w siebie, przez pychę, przez podawanie za wysokich tonacji w relacjach. – ...i wojny, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem, dziełami przerażającymi, jak to wszystko, co tobie uczynił twój Pan Bóg w Egipcie na twoich oczach? Tak bliski i mocny Bóg? Mojżesz mówi: Poznaj dziś i rozważ w swym sercu. Zatrzymaj się nad tym, doceń to, rozpoznaj.
Boże, ile piękna, ile sił uchodzi z małżeństw i z rodzin, gdy nie mają dla siebie czasu! Ojciec Bocheński w książce „101 zabobonów” twierdzi: To jest głupota twierdzić, że największą patologią rodzin jest alkoholizm, czy narkomania. Największą patologią jest brak poświęcenia czasu sobie, spojrzenia sobie w oczy. Jan Paweł II w dokumencie poświęconym niedzieli mówi: Niedziela jest po to, żeby odświeżyć swoje twarze, spojrzeć sobie w oczy. Ciekawe czy mężowie pamiętają, jaki kolor oczu mają ich żony. Czy dzieci pamiętają kolor oczu rodziców? Poznaj dziś i rozważ w swoim sercu, zatrzymaj się nad tym. Bo czy można w 30 sekund zatankować samochód, który ma bak o 50 l pojemności i oczekiwać, że będzie się jeszcze jeździło? Trzeba czasu. Poznaj i rozważ w swym sercu. Zatrzymaj się.
Janusz Radek śpiewa w oratorium Tu es Petrus słowami Jana Pawła II: To przemijanie ma sens, zatrzymaj się i rozpoznaj bliskość Boga. Poznaj i rozważ w swym sercu, że Pan jest Bogiem, a na niebie wysoko i na ziemi nisko nie ma innego. Izraelici będą mieli skłonności − jak każdy z nas − do szukania bogów obcych.
Stare porzekadło mówi: Szanuj męża swego, mogłaś mieć gorszego. Trzeba doceniać tych, którzy są blisko, rozpoznawać tę bliskość, odkrywać moc, otwierać się na nowo, przebaczać sobie. Nie ma domu bez przebaczenia. To jest piekło, hotel, noclegownia, jadłodajnia, ale to nie jest dom! Bez przebaczenia, bez szukania ciągle na nowo dróg, żeby się między sobą porozumieć, nie ma domu. Oczywiście, że to nie jest proste. Oczywiście, że to wymaga zejścia z wysokiej tonacji do tej właściwej, słyszalnej, podejmowanej przez drugą osobę.
Mojżesz mówi: Strzeż tej bliskości, strzeż Jego praw i nakazów. W śpiewanym dziś psalmie psalmista, odkrywszy tę bliskość Boga, mówi: Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł. Prosi o bliskość. Jakby tak żona powiedziała do męża, który ma serce zbyt zajęte czymś innym: Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w twoich ramionach, zamiast mówić: Jesteś nieczuły, niewrażliwy. Trzeba podjąć próbę, bo miłością można zdobyć zatwardziałe serce. Nie krzykiem, nie fochami, nie cichymi dniami, które czasem są potrzebne, tylko miłością. Bóg zdobywa nas i walczy o nas miłością.
Da się sponiewierać w tej bliskości? − Oczywiście, że da. Jan Paweł II w Przekroczyć próg nadziei − pytany o zgorszenie wywołane przez Jezusa wśród Żydów – mówi, że w Jezusie Bóg posunął się niejako za daleko, aż tak daleko, że Żydzi i cała synagoga, patrząc na Jezusa, że objawia się jako Mesjasz i mówi o Bogu jako o swoim Ojcu, zgorszyli się tą bliskością. Strzeż bliskości, strzeż relacji ze swoim synem, tatą, nie tylko z browarem, ale z żoną, z córką, z dzieckiem. Strzeż tej bliskości, to jest twoja siła. Tu jest twoje miejsce, tu jest twój skarb i odwrotnie: żono dodawaj skrzydeł, żeby mógł cię w te skrzydła schronić twój mąż. Nie podcinaj ich.
Jacka Pulikowski opowiadał kiedyś, jak żona zwracała się do męża: Ty jesteś taka niedojda, że gdyby był konkurs na niedojdów, zająłbyś drugie miejsce. − Czemu drugie? − Boś taka niedojda jest. Nie podcinaj skrzydeł, pomóż, aby one mogły rosnąć, doceń, zauważ.
Z Bożego słowa wypływa niesamowicie ważna prawda: Bóg jest bliski, strzeże tej bliskości z nami i prosi o nią. Strzeż tej bliskości. Mówimy: Ojcze nasz, któryś jest w niebie. Niebo to piękno, prawda, dobro, miłość, które mają swoje źródło w Bogu. One są tu już obecne. Tu się zaczyna niebo, tu też zaczyna się piekło. Walcz o bliskość Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
W drugim czytaniu o bliskości święty Paweł mówi do Rzymian: Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Jesteście dziedzicami. Ksiądz proboszcz z pierwszej parafii, na której byłem − jak jeździliśmy na Mszę Świętą do kaplicy wyjazdowej – kiedyś powiedział do panów stojących na tej wiosce: Witam dziedziców! Oni spojrzeli zdziwieni, że ksiądz sobie żarty robi. Jesteście dziedzicami nieba, dziećmi Boga. Mam odkryć tę wartość, że jestem dzieckiem Boga, prosić o odkrycie tej wartości, tej mocy, którą daje bliskość. Jesteśmy synami Bożymi, możemy wołać do Boga: Ojcze!
Jeden z protestantów, który ewangelizował tereny zamieszkałe przez Indian, opowiadał o Bogu w Trójcy Świętej Jedynym. Mówił, że ogień, woda − te żywioły, którym Indianie oddają cześć − mają swojego Stwórcę. Ten Stwórca jest Ojcem. To Bóg i Ojciec. Przywódca szczepu spojrzał na niego i stwierdził: W takim razie ty jesteś moim bratem, skoro to jest Ojciec. Ewangelizator powiedział, że został rozbrojony takim odkryciem, do którego, niestety, często my się przyzwyczajamy, że jesteśmy dla siebie braćmi i siostrami, nie wilkami.
Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, ale przybrania za synów, w którym możemy wołać: „Abba, Ojcze!” Tu siedzą córki króla i synowie Króla. Bóg jest Królem, mamy swoją godność, królewską godność. Jesteśmy uzdalniani do tego, żeby podejmować ofiary, przekraczać siebie, przebaczać sobie, na nowo cieszyć się sobą, odnajdywać drogi porozumienia. Mamy swoją postawą wskazywać na Boga, jako lud kapłański i prorocki.
Bóg jest między nami. Jezus mówi w Ewangelii: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. Otrzymaliśmy polecenie. Nie jesteśmy bezpańscy, mamy Pana i Zbawiciela − jest nim Bóg. Nasze życie nabiera sensy wtedy, kiedy wskazujemy na Boga, a nie kręcimy się wokół siebie. Bo mi, bo mi, bo ja… Boja pływa na zbiornikach wodnych. Bóg posyła nas, uzdalnia do świadectwa. Jego bliskość jest niezwykle mocna. Jezus mówi: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Wszelka.
Jeden z dominikanów, który głosił w tym roku rekolekcje dla młodzieży w naszym liceum i gimnazjum, mówił: Odkąd Jezus zmartwychwstał, nie ma spraw beznadziejnych. Dana Mi jest wszelka władza. Małżonkowie są sakramentalnie zjednoczeni. To znaczy, że otrzymali wszelką władzę, aby dojść do nieba. Wszelką, żeby sobie wybaczać. Tylko z niej zaczerpnijmy. Strzeżmy jej i z niej czerpmy.
Ta bliskość jest zobowiązująca. Jest mocna. Może przerażać i gorszyć. Z jednej strony bardzo pragniemy bliskości Boga, a gdy się blisko nas pojawia, to się przerażamy i uciekamy. Wymaga od nas też wołania, żeby Bóg nas uspokajał.
Kilka lat temu − jako księdza − obudził mnie w wierze pewien niezwykle oddany Ewangelii kaznodzieja. Nazwał coś, co odkryłem także u siebie. Powiedział, że kiedyś sprawował Eucharystię i czuł się zupełnie nieprzydatny, niegodny, żeby dotykać Boga, obecnego w tak pokorny sposób. Pomyślał sobie: Nie przyjmę Komunii Świętej, po prostu nie nadaję się do tego. Odłożę ją na bok. Przez chwilę mówił tak w refleksji i zaraz trafiła do niego myśl: Głupcze!Co ty chcesz tym ludziom pokazać? Że Bóg jest gdzieś daleko? Przychodzi tylko do herosów, bohaterów, wielkich i mocnych? − On jest właśnie dla słabych i grzesznych. Dla tych, który uznają swoją niemoc i odkrywają, jak wielką moc wtedy w sobie mają.
Boże Ojcze, przez Jezusa w Duchu Świętym przybliż nas do siebie i otwórz nas na Twoją obecność tak, żeby inni spotykając się z nami dzisiaj, nie mieli wątpliwości, że jesteśmy chrześcijanami.
Ksiądz Leszek Starczewski