Dobre Słowo 13.06.2012 r.
Ogień w muł
Boże słowo zaprasza nas, abyśmy przyjrzeli się tym miejscom, w których kulejemy, w których zmarnieliśmy. Po co? Po to, by prosić Pana, żeby to pochłonął, nawet gdyby to był muł, miejsce zasypane kamieniami, skamieniałe serce. Nawet gdyby to było jakieś wodolejstwo w nas, żeby spadł ogień Jego miłości i pochłonął to wszystko.
Dobre Słowo 13.06.2012 r.
Ogień w muł
Duchu Święty, czyń uległymi nasze serca i umysły, abyśmy doświadczyli, jak wielka łaska i moc spływa na nas w czasie rozważań słowa.
Bóg, specjalista od sytuacji ekstremalnych – część kolejna.
Trudność, jaka się pojawia w Izraelu – susza i całkowita niewierność, mnożenie obcych bogów i kultów, fałszywi prorocy – jest sytuacją ekstremalną. Ci ludzie się po prostu wykończą. Środowisko życia człowieka to jedyny i prawdziwy Bóg, a jak mówi psalmista: Ci, którzy idą za obcymi bogami, pomnażają swoje udręki. Ci ludzie się wykończą. Trzeba o nich zawalczyć. Jeśli ktoś nie ma kontaktu z żywym, prawdziwym, jedynym Bogiem, który objawił się w Chrystusie, wykończy się, bo to nie jest jego środowisko życia.
W tej ekstremalnej sytuacji przychodzi niesamowita interwencja. Proszę sobie wyobrazić – czterystu pięćdziesięciu przeciwników. Nieraz jest tak, że przy stole się siedzi, rozmawia się o Bogu i Kościele. Padają słowa nie najszlachetniejsze, ale ze strony grupki dziesięciu osób, a tu przeciwników zjawia się czterystu pięćdziesięciu. Dramatyczna sytuacja. Ale też niesamowita jest siła, z jaką Eliasz wychodzi wobec tych ludzi.
Kiedy Pismo Święte przedstawia tę sytuację, to nie po to, aby wzbudzić w nas chore poczucie winy. Wręcz przeciwnie – chce pokazać, do czego Bóg jest w stanie uzdolnić Eliasza i każdego człowieka, a szczególnie ochrzczonych. Do czego zdolny jest człowiek, który wszystko stawia na jedną szalę – na Boga. Który nie szuka swojej chwały, lecz chwały Boga. Gdy krytykuje się Kościół, nie zabiera głosu, aby błyszczeć, ale by pokazać odwieczne zasady prawdy.
I tak robi Eliasz. Czterystu pięćdziesięciu – proszę bardzo. Utrudnia sobie jeszcze zadanie, bo przy ofiarach, które mają być złożone, jest woda. To już w ogóle jakiś absurd. A potem wypowiada słowa modlitwy: O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadome, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja, Twój sługa, na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. To nie jest mój wymysł. Ja nie przyszedłem tutaj błyszczeć, popisywać się. To jest Twój rozkaz. Wysłuchaj mnie, o Panie! – to cudowny moment w tej modlitwie – Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce. Ty walczysz o ich serca, nawet jak się sponiewierali i upodlili wybierając obcych bogów.
Niesamowita sytuacja, niesamowita moc: Wówczas spadł ogień od Pana z nieba i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Ekstremalna sytuacja, paradoksy, problemy nie do pokonania. Nie dla Boga i nie dla tego, który Boga szuka.
Dziś Boże słowo zaprasza nas do tego, żebyśmy z odwagą porozmawiali z Panem Bogiem o tych miejscach w myśleniu i zachowaniu, w których mało Go widać w naszym życiu, a widać nas – my błyszczymy, nie On. W których szukamy własnej chwały, aplauzu, zauważenia, a nie Jego chwały.
Jezus w Ewangelii Łukasza, w konfrontacji z faryzeuszami mówi: Wiecie dlaczego nie rozpoznajecie we Mnie Boga? Bo sami od siebie odbieracie chwałę. Kadzicie sobie nawzajem. Słychać uderzenia kadzielnicy, ale dymu nie widać.
Boże słowo zaprasza nas, abyśmy przyjrzeli się tym miejscom, w których kulejemy, w których zmarnieliśmy. Po co? Po to, by prosić Pana, żeby to pochłonął, nawet gdyby to był muł, miejsce zasypane kamieniami, skamieniałe serce. Nawet gdyby to było jakieś wodolejstwo w nas, żeby spadł ogień Jego miłości i pochłonął to wszystko. Żebyśmy byli, jak mówił Jezus we wczorajszej Ewangelii, światłem świata. Żeby inni, patrząc na nas, doświadczali ciepła samego Boga – ognia samego Boga. To jest możliwe dzięki Jego łasce, dzięki Jego miłości, dzięki Jego obecności.
Ksiądz Leszek Starczewski