Dobre Słowo 04.09.2012 r. Czasem trzeba pójść dłuższą drogą

Dobre Słowo 04.09.2012 r.

Czasem trzeba pójść dłuższą drogą

W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa, jak po opuszczeniu Nazaretu udaje się do Kafarnaum – miasta Szymona Piotra, miasta w Galilei – i tam swoim zwyczajem naucza w szabat w synagodze. Wszyscy zdumiewają się Jego nauką. Mówiliśmy wczoraj o tym, że to zdumienie jest trochę podejrzane, bo ono często do niczego nie prowadzi. Estetyka religijna, zachwyt nad słowem Bożym, to jeszcze nie przyjęcie słowa za swoje. Bardzo daleka droga do tego, żeby słowo wydało owoce w naszym życiu. Istnieje przepaść między tymi, którzy tylko zachwycają się słowem, a tymi, którzy stosują je w swoim życiu, żyją według niego.

Ludzie w Nazarecie zachwycali się słowem Bożym. Mieszkańcy Kafarnaum także zachwycają się słowem Jezusa, ale zauważają coś, co umyka chyba mieszkańcom Nazaretu: że to słowo jest pełne mocy.

Słowo Jezusa jest pełne mocy – mocy Ducha będącej w stanie przemieniać ludzkie życie, przemieniać moje życie. Dlatego potrzeba czegoś więcej, niż zachwytu. Potrzeba klucza wiary. Aby słowo przemieniało moje życie, zanim je otworzę, zanim zacznę go słuchać, zdecydowanie powinienem prosić Pana o to, aby przymnożył mi wiary, aby wzbudził w moim sercu wiarę w słowo, które za chwilę usłyszę i które będzie zmieniało moje życie. Ono ma w sobie tę moc, która nie działa magicznie i automatycznie, ale wyłącznie wtedy, jeśli w to wierzymy.

Słowo Pana jest pełne mocy. Za chwilę przekonamy się o tym, obserwując scenę wypędzenia ducha nieczystego z człowieka obecnego w synagodze. Popatrzcie, pobożny człowiek słucha słowa Bożego, ale jednak nosi w sobie rzeczywistość cienia, nocy, złego. Jak każdy z nas jest grzesznikiem, ale słuchając słowa Bożego, równocześnie oczyszcza się i walczy ze swoimi skłonnościami do złego, z grzechem i słabością. Nic nowego pod słońcem.

Ten człowiek jest może w o wiele bardziej dramatycznej sytuacji, bo duch czy ta słabość zawładnęły jego sercem, życiem. Krzyczy wniebogłosy: Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić?

Jeśli przyjrzymy się naszemu sercu, to czy często nie wydaje ono podobnych rozpaczliwych odgłosów: Czego jeszcze chcesz ode mnie, Panie? Czym chcesz mnie utrapić? Przyszedłeś mnie zgubić? Czy rzeczywiście jesteś kochającym Bogiem? Nie doświadczam Twojej miłości, doświadczam natomiast wciąż nowych ciężarów mojego życia…

Duch egoizmu, który w wielu z nas siedzi, żyje, także odzywa się lamentacją serca, kiedy zbliżamy się do słowa, do Jezusa. Bo oprócz tego, że Jego słowo jest pełne mocy, ma jeszcze tę właściwość, że obnaża obecność zła wokół siebie. Dopiero w świetle Jezusa widać, ile jest wokół nas także rzeczywistości cienia, wciąż jeszcze niepoddanej łasce. Nie powinniśmy się tym przerażać. Właśnie taka jest funkcja słowa. Odważnie zbliżajmy się do słowa, żeby było widać te cienie, bo dopiero wówczas będziemy widzieli, gdzie zaprosić Pana z Jego łaską.

Słowo Jezusa ma moc wypędzić tę rzeczywistość cienia z naszych serc i uleczyć ją, tak jak wyrzuca złego ducha z biedaka w synagodze. Wyrzuca go tak, że duch wychodzi, nie czyniąc żadnej szkody. Pan jest delikatny w dotykaniu naszego serca, w dotykaniu rzeczywistości słabości i grzechu. Nigdy nie wyrządzi nam szkody, krzywdy.

Ludzie, widząc manifestację mocy słowa Jezusa, krzyczą: Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą.

Z władzą i mocą. Tak, słowo Jezusa rzeczywiście może kierować twoim życiem. Ono ma władzę i moc, której powinieneś się poddać, jeśli nie chcesz żyć w rzeczywistości cienia – czy to swojego serca, czy słabości, czy też wpływu pokus, grzechów, czyli w rzeczywistości złego.

Jest jeszcze jedna rzecz, która w tej Ewangelii mnie zastanawia. Jezus mówi do ducha nieczystego: Milcz i wyjdź z niego!, chociaż ten tak naprawdę objawia – w części – prawdę o Nim. Krzyczy on: Wiem, kto jesteś: Święty Boży.

Jezus surowo zakazuje mu nie objawiania tego. Pamiętajmy, że Jezus znajduje się na początku swojej misji, zaraz po incydencie w Nazarecie. Zajmie Mu sporo czasu przekonanie swoich uczniów do tego, kim jest – nie tylko rabinem, wielkim cudotwórcą, nawet nie tyle Świętym Bożym, ale Synem Bożym.

Duch nieczysty objawia część prawdy o Nim, ale czyni to stanowczo za wcześnie, chcąc w ten sposób zniszczysz misję Jezusa. Jeśli za wcześnie objawi to, kim jest, jeśli ludzie to usłyszą – na dodatek z ust demona – to słowo Jezusa straci swoją wiarygodność. Innymi słowy, nie można za wcześnie objawić pewnych rzeczy. Jezus będzie potrzebował czasu. Jego słowo potrzebuje czasu, żeby zapaść w nasze serca i przekonywać nas do swojej drogi. Droga do tego, żeby poznać naszego Pana i droga do tego, żeby nasze serca były coraz bardziej wolne w tej rzeczywistości cienia, bywa długa i nie powinniśmy spodziewać się błyskawicznych efektów. Musimy pozwolić na to, aby słowo w nas zapadło, aby w nas pracowało. Musimy pozwolić sobie także na to, że będziemy się w tej drodze mylić, że często będziemy wybierać drogi okrężne. Jednak te wszystkie drogi z Bożą pomocą, pomocą Jego Opatrzności, doprowadzą nas do Niego.

Jako ilustrację dzisiejszej Ewangelii chciałbym zaproponować piosenkę Norah Jones The Long Way Home (Długa droga do domu). Bywa tak, że słowo potrzebuje od nas czasu. Nie spieszmy się, nie oskarżajmy się o to, że tak mało rozumiemy, że nasze słabości wciąż jeszcze biorą górę. Słowo potrzebuje czasu, żeby przesiąknąć nasze życie, przeniknąć nasze serca, żeby nas zmieniać. Słowo także potrzebuje czasu naszej modlitwy, słuchania, wytrwałości po to, żeby coś zmieniło się w naszym życiu.

Norah Jones śpiewa:

Potknęłam się w ciemności,

Zagubiona i samotna,

choć powiedziałam, że pójdę przed nami

i pokażę powrotną drogę do domu.

Gdybym miał grosik za każdą sytuację, w której mi się tak przytrafiło: miałem pokazywać drogę, a tu zabłądziłem sam w ciemności...

Nie mogę czekać zbyt długo.

Wybacz mi, śliczne kochanie, ale ja zawsze wybieram długą drogę do domu...

Czasami przydaje się ona, żeby nauczyć się więcej od Pana, nawet jeśli się mylimy.

Weź garść piorunów,

kapelusz pełen deszczu

i wiesz, że powiedziałam,

że nigdy tego nie zrobię.

Kocham cię, słodkie kochanie, ale ja zawsze wybieram długą drogę do domu...

 

Kładę jedzenie na stole

i dach ponad naszymi głowami,

ale jutro zamienię to wszystko

na autostradę.

A jedyna rzecz, której możesz być pewien,

że zawsze wybieram długą drogę do domu...

Długa droga do domu często uczy nas o wiele więcej, niż szybkie odkrywanie. Właściwie nie wiem, czy jest możliwe szybkie odkrywanie, kim jest Pan. Zajmie nam to całe życie. Ta cierpliwość, ta długa droga do domu, która nieraz wydaje się zbyt długa, to często jedyna droga, aby się czegoś nauczyć, by bardziej pokochać Pana.

Z całą cierpliwością i wybaczając samemu sobie także swoje słabości, wybieramy długą drogę do domu, licząc, Panie, że na jej końcu Ty na nas czekasz. Amen!

Ksiądz Marcin Kowalski