Dobre Słowo 11.09.2012 r. O życiu piękniejszym niż sen

Dobre Słowo 11.09.2012 r.

O życiu piękniejszym niż sen

Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Zdarzyło mi się wędrować całą noc, zdarzało mi się przegadać całą noc z moimi przyjaciółmi, zdarzało mi się także przetańczyć całą noc i przeimprezować, ale chyba nigdy nie zdarzyło mi się przemodlić całej noc. Kilka godzin – być może: podczas liturgii wielkanocnej czy Zesłania Ducha Świętego, ale nigdy nie modliłem się aż tyle czasu, przez całą noc, samotnie. Tym bardziej poraża mnie, zadziwia i zachwyca ta determinacja Pana.

Zachwyt to nie jest dobre słowo. W Ewangeliach ono kojarzy się tylko z płytkim, estetycznym zadziwieniem i odejściem, ale rzeczywiście zdumiewa mnie ta determinacja Pana, który tak długo walczy o swoich apostołów. Tutaj rozgrywa się ich przyszły los. Tutaj decyduje się ich przyszła misja. Myślę, że On wiedział, kogo ma wybrać, że miał ich już i nosił w Sercu, ale w tej chwili, na górze, spotykając się z Ojcem, modlił się za nich. Kochał, więc modlił się. Wiedział, jak bardzo potrzebowali tej modlitwy i wsparcia, żeby swoją misję, która na pewno będzie przerastała ich siły, doprowadzić do końca.

Obyśmy i my z taką determinacją potrafili modlić się za naszych ukochanych, bliskich, oni na pewno nie mniej potrzebują naszych modlitw, niż apostołowie modlitwy Jezusa. Dopiero z nastaniem dnia, po tej długiej walce modlitewnej o swoich ukochanych, najbliższych, przywołał swoich uczniów – wszystkich – i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami.

Dwunastu to oczywiście symboliczna liczba. Oznacza nowego Izraela. Oznacza nowy początek, nowy Kościół, nowy lud wybrany, tych, którzy razem z Jezusem przejdą przez Morze Czerwone, zostawią swoją niewolę, swoją słabość, ale także wszystko, co mają – swoje życie – i pójdą za Nim. Nazwał ich apostołami. To jest imię własne Dwunastu.

U św. Łukasza apostoloi, apostello, znaczy: posyłać, tych, którzy są posłani, czyli gotowi, żeby iść. Oni idą nie za swoim sercem, nie tylko i wyłącznie za swoimi planami i pragnieniami, ale za słowem Pana, są posłani, gotowi iść.

Tych Dwunastu wspina się na górę – tam, gdzie jest Jezus i na nich czeka. Wspinają się, żeby stanąć w tym miejscu, gdzie On walczył o nich. Mają stanąć dokładnie w tym miejscu, gdzie stoi Jezus, w miejscu modlitwy. To także określenie ich przyszłego powołania, w którym nie tylko aktywność będzie się liczyła, ale modlitwa bardzo ważna będzie.

Góra to miejsce, z którego widać więcej, niż z dołu, gdzie pozostają inni uczniowie. Wyobrażam sobie głos Jezusa, który wywołuje ich po imieniu – jednego po drugim, a właściwie po dwóch, żeby wchodzili do Niego tam, na górę, stanęli razem z Nim, bo z góry widać więcej. Taki jest dynamizm każdego powołania, czy to do życia małżeńskiego, czy do życia w celibacie, bycia księdzem, siostrą zakonną czy też samotnym człowiekiem. Taki jest dynamizm każdego powołania. Pan wzywa na górę, pokazuje najpierw całe piękno drogi. Z góry nie widać problemów, jakie będą się piętrzyły, bo to mogłoby nas przerazić.

Doskonale pamiętam, jak Pan dotknął mojego serca: nie widziałem w sobie żadnych problemów. Miałem w sobie tyle siły i tyle świeżości – zupełnie, jakbym bujał w obłokach – i pokazywał mi drogę z tej najpiękniejszej strony. I pewnie w ten sam sposób mogłoby powiedzieć wiele szczęśliwych, pięknych małżeństw, które tak właśnie czuły się, gdy ślubowały sobie miłość, widząc tę swoją drogę z góry, prawie, że w chmurach, cudowną, piękną, rozsłonecznioną.

Dopiero później schodzi się z góry, gdzie człowiek oddaje życie i Panu, i ukochanym osobom. I dopiero później schodzi się z tej góry w doliny i na równinę. Schodzi się nie samemu, ale z Jezusem.

Na górze decydujemy się oddać Mu życie. Ale to tam, w dolinach, na równinie, będziemy Mu je po kawałku oddawali. Na górze podejmujemy decyzję, w tym pięknym momencie, gdy mówi bardziej serce, niż logika, kiedy się nie kalkuluje. Ale to w naszych dolinach – w codzienności – to życie: kawałek po kawałku, serce: kawałek po kawałku, czas: minutę po minucie, będziemy oddawali Jemu i naszym ukochanym.

Bo nie oddajemy życia Jezusowi, który jest tylko Jezusem naszych modlitw, takiemu wirtualnemu, którego nosimy w sercu, czy w myślach. Oddajemy nasze życie Jezusowi w naszych braciach i siostrach, w tych wszystkich, których nam daje, w relacjach, w których nas stawia.

Na schodzących z góry apostołów czekają już ludzie, czekają inni uczniowie, tłum z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu. Tam są wszyscy: i poganie, i pobożni Żydzi – wszyscy szukający Jezusa. I do nich posłani są uczniowie. Ja i ty mamy być przedłużeniem rąk Pana, które uzdrawiają, dotykają z miłością, leczą. Mamy być przedłużeniem Serca Jezusa bijącego dla wielu. Mamy być Jego ikoną, Jego świadkami, tymi, którzy noszą w sobie Jego miłość. Czekają na nas ludzie.

Uczniowie – i wspinając się na górę, i schodząc z niej – oddają Jezusowi życie. Tych Dwunastu noszących różne imiona, pod którymi ukrywa się inna historia życia, charakter, bagaż doświadczeń, rodziny i ukochane osoby – to wszystko składa się na powołanie, w którym, żeby pójść za Jezusem, trzeba będzie zostawić wiele rzeczy: swoje plany, marzenia, żeby pójść za czymś o wiele bardziej konkretnym i realnym, niż ludzkie sny – za wcieloną Miłością, za naszym Panem.

Zacytuję dziś piosenkę Katie Melua ilustrującą dzisiejszą Ewangelię: Better Than a DreamLepsze niż sen, niż marzenie:

Kiedyś każdej nocy

marzyłam o samej sobie w innym miejscu.

Śniłam w kolorze,

bo żyłam w czerniach i bielach,

póki nie natknęłam się na drogę,

która prowadziła do Ciebie.

Nie mogłabym wiedzieć,

jak inaczej mogłoby być.

Często śnimy o sobie w kolorze, podczas gdy życie upływa nam w czerni i bieli. Wyobrażamy sobie siebie w rożnych rolach i w rożnych miejscach, dopóki nie spotkamy albo naszej miłości, która sprowadzi nas na ziemię i sprawi, że nie będziemy już uciekali w nasze sny, albo kogoś, kto nas obudzi z tego snu i pokaże, jak piękne jest prawdziwe życie.

Pan to ktoś, kto budzi cię ze snu,

byś nie żyła tylko w swoich planach, marzeniach,

ale żebyś żyła tu i teraz

żebyś żył tu i teraz,

w życiu, które może być

piękniejsze, niż sen,

lepsze, niż sen,

dziwniejsze,

niż moja dzika wyobraźnia.

Jeżeli to jest prawdziwe uczucie,

jest lepsze, niż sen,

piękniejsze niż księżyc,

szalone i zaplątane,

lepsze niż sen.

Tak, życie z Jezusem jest sto razy lepsze, niż to wszystko, co sobie zaplanowaliśmy i co sobie wyobrażamy. Życie z Jezusem jest piękniejsze. To realne życie. To dzisiaj z Jezusem jest znacznie piękniejsze, niż nasze sny.

Kiedyś życzyłam sobie,

być za jakimiś odległymi drzwiami.

Wiedziałam,

że w życiu musi być coś więcej.

Teraz jestem pewna:

żaden sen o pirackich jaskiniach

odważnych Indianach,

magicznych dywanach,

nigdy nie byłby tak dobry.

Nasz najpiękniejszy sen i wszystko, co zaplanowaliśmy dla siebie, nie jest lepsze od tego, co ma dla nas Pan.

Lepsze niż sen.

Dziwniejsze, niż moja dzika wyobraźnia.

To prawdziwe uczucie

jest lepsze niż sen.

To prawdziwe spotkanie z Panem i Jego plan dla mnie jest lepszy, niż jakikolwiek sen, niż to, co sobie wciąż może jeszcze wyobrażam.

Drogi bracie i siostro, dzisiejsze słowo to słowo powołania, skierowane nie tylko do księży i sióstr zakonnych, zakonników, osób duchownych. To słowo o powołaniu każdego z nas. Mówi o twoim i moim życiu.

Pan chce ci dziś przypomnieć ten moment, kiedy spotkałeś Go, kiedy otwarłeś swoje serce dla Niego i oddałeś Mu swoje życie. Ile otrzymałeś, drogi bracie i siostro? Ile musiałeś wtedy oddać, jak wiele ci się to wydawało? Jak wydawało ci się to nieludzkie, że musisz aż tyle zostawić – czy nadal tak myślisz? Ile otrzymałeś? Czy wciąż wydaje ci się, że w tym rachunku jesteś ciągle na minusie? Czy dostrzegasz Bożą miłość, która dała ci tysiąckroć więcej, niż oddałeś z tej odrobiny swojego życia?

Śni ci się może jeszcze

twoje dawne życie?

Śni ci się,

że to życie jest twoje?

Śni ci się,

jak mogłoby być?

Jak pięknie byłoby,

gdyby nie to,

że jest tak

czarno – biało?

Bracie i siostro, to życie, które masz, życie przy Panu, życie w Jego słowie, w Jego obecności, jest sto razy lepsze, niż twoje sny.

Obudź się!

Życie, które masz,

jest lepsze,

niż jakikolwiek sen.

Amen.

Ksiądz Marcin Kowalski