Dobre Słowo 21.12.2011 r. Jak ulec tej Miłości?

 

Dobre Słowo 21.12.2011 r.

Jak ulec tej Miłości?

Panie, przez wstawiennictwo Maryi prosimy Cię o dar przyjęcia Twojej miłości. Daj nam moc przyjąć dziś miłość Twą, która z Twego słowa do nas rozbrzmiewa.

Kto kocha, dostrzega więcej – ujmuje głębiej rzeczywistość. Miłość czyni go czynnym. Maryja przyjmująca Miłość pyta w scenie zwiastowania, jak ulec tej Miłości i jak pomóc jej bardziej działać. Ze spotkania na modlitwie przechodzi do konkretnego czynu. Biegnie do swojej krewnej Elżbiety.

Przyjmując interpretację tekstu zwiastowania i zdziwienie Maryi: Jak się to stanie, skoro nie znam męża? jako pytanie: Jak ulec tajemnicy?, jednocześnie przyjmujemy, że pójście Maryi do Elżbiety wcale nie stanowiło o tym, że chciała sprawdzić to, co powiedział do Niej Anioł. Odwiedziny były naturalną konsekwencją. Jeśli Anioł mówi w scenie zwiastowania, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, oto krewna twoja Elżbieta, ta, która uchodziła za niepłodną, oczekuje narodzin dziecka, to dla Maryi było to po prostu naturalne. Miłość uruchamia takie spojrzenie, uruchamia ręce, umysł i całego człowieka. Nic, tylko po prostu kochać i pozwolić się kochać.

Maryja pozwala się kochać i dlatego może kochać. Miłość sprawiła, że stała się gotowa, by wychodzić ku innym i przekazywać im dary otrzymane w Bożej miłości.

We fragmencie Pieśni nad Pieśniami, który jest dzisiaj do wyboru w liturgii,  cały świat wyraża gotowość na przyjęcie miłości: Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł już czas przycinania winnic, i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź!

Miłość sprawia, że człowiek zmartwychwstaje i rusza w tereny, w które nigdy wcześniej by się nie udał. Dostrzega rzeczy i interpretuje wydarzenia w kluczu, w którym wcześniej by tego nie zrobił. Elżbieta rozpoznaje przyjęcie miłości, dokonujące się w sercu Maryi i z wielką wdzięcznością, ale także i zdumieniem, pyta: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?

To zdumienie stanowi nieodłączny element doświadczenia miłości. Tam, gdzie brakuje zdumienia, miłość przygasa i przestaje być czynna – staje się teorią, jakimś majakiem sennym, wyobrażeniem.

Maryja nie zastanawia się, co będzie robić, jakich czynności się nie podejmie, ale w tym czasie wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do swojej krewnej Elżbiety. Miłość nie teoretyzuje, a jeżeli to robi, ma na celu wprowadzenie w praktykę tego, co z jej inspiracji rodzi się w sercu.

Komentując scenę nawiedzenia, święty Ambroży powiedział: Łaska Ducha Świętego, którego głównym owocem jest miłość, nie zna ociągania lub powolności. Miłość przyspiesza serce i ręce.

Tę miłość rozpoznaje także dzieciątko w łonie Elżbiety. Jan Chrzciciel na głos pozdrowienia reaguje poruszeniem radości. Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim.

Wystarczy szczelina zaufania, miłości, jedno zamyślenie, pójście za pragnieniem – szczeliną pragnień, aby poddać się działaniu miłości. Aby odkryć w sobie ten potencjał, który często potrafi uśpić i zasypać szereg przykrości i zdarzeń, jakie często stają się udziałem naszego życia.

Gołąbko moja, ukryta w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku.

Pan kieruje te słowa do ciebie, szukając cię w zagłębieniach skały, jaką być może stało się twoje serce, sparaliżowane przez niewiarę, wkomponowane w jakąś skałę. Do ciebie mówi, szukając szczelin twoich tęsknot i pragnień w przepaściach nałogów, grzechów i bezsilności, w których jesteś.

Daj Mu tę szansę, aby zobaczył twoją twarz, abyś także i ty, Odbiorco Dobrego Słowa, mógł spoglądać na siebie tak, jak On cię widzi. Słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku.

Ksiądz Leszek Starczewski