Dobre Słowo, 11.11.2010 r.
Niedostrzegalna Obecność
Boże Ojcze, dziękujemy Ci za to, że pokrzepiasz nas w Chrystusie i w mocy Ducha Świętego dajesz słowo, które budzi w nas wiarę, jest słowem życia wiecznego. Pomóż nam, najzwyczajniej w świecie okazując swe miłosierdzie, abyśmy to słowo przyjęli, aby to było dla nas najważniejsze, aby to było dla nas światło, abyśmy szukając pokrzepienia, znaleźli je właśnie w Tobie.
Dzisiejsza Ewangelia komplikuje troszkę świat naszym oczom i doświadczalnym pragnieniom poznania czegoś. Jezus mówi: Królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny. Wszelkie oczekiwania, żeby zobaczyć, żeby zaspokoić w ludzkim wymiarze swoją ciekawość, że jest się już w kręgu działania królestwa Bożego, spełzną na niczym, bo królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny i nie powiedzą: „Oto tu jest”. Nie zmierzą, nie pokażą, nie naświetlą, nie nagłośnią tam, gdzie przypuszczaliśmy. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest.
Ono już jest pośród was. Faryzeusze pytają, kiedy przyjdzie królestwo Boże. Jak wiemy, byli oni mistrzami pozorów, fajerwerków, zewnętrznych, dostrzegalnych znaków – można było zobaczyć, jak się długo modlą, jak dekorują swoje wdzianka, jak potrafią pięknie mówić.
Jezus oświadcza im: Figa z makiem, nie tu! Nie to, co dostrzegalne, tylko to, co ukryte. To, co bardzo liche, jak ziarnko gorczycy, co wymaga czasu, jak proces obumierania ziarna wrzuconego w glebę, to, co nie jest spektakularne.
Bo królestwo Boże to nie jest zmiana rzeczy, tylko osób. Jezus czyni wszystko nowe, a to znaczy, że czyni nowym ludzkie serce, wnętrze. Nie zmienia go materialnie, ale od wewnątrz. Nie tak widzi człowiek, jak widzi Bóg. Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, a Bóg patrzy na serce.
To jest bardzo istotna prawda. Pan Bóg nam o niej dziś przypomina i do niej się w nas odwołuje, zapraszając do troski o to, co niewidzialne, o to, że nasze życie ukryte jest w Chrystusie. On się objawi. Gdy Chrystus przyjdzie, wtedy się okaże, że to, co było wyśmiewane, nie było nagłaśniane, to, z czym nie robiło się wywiadów, nie trafiało na pierwsze strony gazet, było mocą pozwalającą trwać na wieki. To, co głupie, słabe, co jest klęską zewnętrzną – jest wiecznym zwycięstwem. To, co jest całkowitą kompromitacja, jak Chrystus na krzyżu – jest chwałą na wieki. Tak to funkcjonuje.
My oczywiście o tym wiemy. Nieraz o tym słyszeliśmy, ale dzisiaj słowo Boże chce, byśmy na nowo przyjęli tę prawdę. Tym bardziej, że idąc krok za krokiem za Jezusem, chcemy zobaczyć coraz bardziej choćby jeden z Jego dni, doświadczyć choćby trzydziestu sekund Jego mocy w taki sposób, żeby poczuć to też zewnętrznie. Jezus mówi: Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Nie zobaczycie, po prostu. Przyjdą takie dni.
Im bardziej będą się zbliżać chwile powtórnego przyjścia Pana na ziemię, tym więcej takich pragnień wystąpi. Święty Paweł do nich się przyznaje. Pamiętamy, jak mówił, że doznaje nalegania. Chciałby już to wszystko rzucić, znaleźć się w domu niebieskiego Ojca, ale z drugiej strony patrzy na tych, którzy walczą, są słabsi i potrzebują codziennego pokarmu słowa, zachęcających listów, potrzebują pokrzepienia w Chrystusie, tlenu w zanieczyszczeniach i spalinach świata. Dlatego mówi, że dla nich jest konieczne, aby został. To jest dla nich pożyteczne. Więc zostaję, chłopaki! – mówi święty Paweł. – Zostaje z nimi właśnie w ten sposób, przez głoszenie słowa, mimo że niektórzy twierdzili, że Paweł nie jest dobrym głosicielem. Jest mocny tylko w listach, a jak przyjedzie, to takie ciepłe kluchy...
Ale właśnie przez to, co niewidzialne w oczach świata, przychodzi moc, która przemienia od wewnątrz.
Siostro, bracie, księże Leszku – jak tam jest dzisiaj z twoimi oczekiwaniami dowodów na obecność królestwa Bożego w twoim życiu, w domu? Czy idą one po linii Ewangelii – są niedostrzegalne – czy wzrastają bardzo cichutko, bo nie są nagłaśniane, bo najważniejsze dzieje się tu i teraz, pośród ciebie, czy też czekasz na jakieś nadzwyczajne fajerwerki lub znaki, które satysfakcjonują twoje pojęcie królestwa Bożego?
Faryzeusze odeszli nieusatysfakcjonowani, bo ich pojęcie działania Boga rozminęło się z pojęciem działania Boga przedstawionym przez Jezusa. Święty Paweł na Areopagu spotkał grupę ludzi, którzy powiedzieli: Posłuchamy cię innym razem. O czym ty w ogóle mówisz? Wejdź w realia życia.
Jak jest z twoim, moim pojęciem działania Boga? Czego oczekujemy? To bardzo ważne pytania, warto sobie je zadać i udzielić na nie odpowiedzi.
Czego oczekujesz po Bogu w swoim życiu? To są pytania, nie oskarżenia, nie ma w nich jadu skorpiona, jest wyzwalająca moc życia.
Patrząc na Chrystusa, który ogołocił samego siebie, aby przybrać postać sługi, pozbawił się zewnętrznych, ludzkich oznak chwały, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem – jako Jego uczniowie, mamy taki Jego obraz.
Nie jest to obraz klęski, ale obraz mocy, jak mówi ojciec Fabian Błaszkiewicz. Dla Chrystusa są to momenty mocy. Upokorzenia, klęski, niedostrzegalności – są momentami mocy! Krzyż jest momentem mocy, kiedy zastaje przyjęty. Kiedy go przyjmuję, zgadzam się na to, że to nie po mojemu, kiedy budzę w sobie coraz większą chęć, żeby ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, wtedy docierają do nas pragnienia Boga, który chciałby zobaczyć, jak spełniamy Jego wolę, jeżeli przyjmujemy momenty mocy po ludzku w niemocy. One się kiedyś spotkają w naszym sercu. Coraz bardziej się spotykają i wyzwalają w nas moc. Wypalają w nas moc.
Święty Paweł, wewnętrznie przemieniony, ma swoje momenty mocy także w więzieniu. Zobaczmy, że on tam nie próżnuje. Spotkał Onezyma, który zwiał jego przyjacielowi, Filemonowi, dość majętnemu posiadaczowi różnych ziem. W jego domostwie gromadzili się chrześcijanie. Paweł z całą starannością pracował z Onezymem, głosił mu słowo Boże, przemienił go i tak się do niego zbliżył, że mówi: Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu. Tak przemieniło go słowo, że Paweł rozpoznaje w nim swoje serce, dlatego pisze do Filemona: Przyjmując Onezyma, przyjmujesz moje serce. Tak jest przemieniony. Paweł w więzieniu doznaje momentów mocy.
Jesteśmy dziś zaproszeni przez słowo, żeby nie tyle spekulować, kiedy przyjdzie Pan, ile patrzeć, jak przychodzi. Jeden mądry komentator powiedział, że ludzie nie są w stanie przewidzieć, kiedy przyjdzie Bóg, ale mogą zobaczyć, że przychodzi.
Panie, prosimy Cię, abyś mocą Twojego Świętego Ducha wciągnął nas w to rozważanie, w rozmowę, może dyskusję z Tobą, a może i w kłótnię lub najzwyczajniej w świecie w takie wewnętrzne ukojenie, wewnętrzną bliskość, żebyśmy odkryli siebie, jako Twoje Serce. Bo przecież jesteśmy Twoim Sercem, Twoim uczuciem, Twoimi dziećmi.
Pomóż nam odpowiadać sobie na pytania: Czego my właściwie po Tobie się spodziewamy? Czego my od Ciebie oczekujemy?
Nie daj nam, Panie, bujać gdzieś w obłokach i przyjąć z góry, że my to dopiero jesteśmy chrześcijanie, bo chodzimy na Mszę Świętą. My, katolicy, mamy już tyle doświadczeń z Tobą, że z takich pytań możemy być zwolnieni. – Nie. Daj nam dokopywać się ciągle do fundamentów, żeby się z Tobą spotykać.
Daj nam doświadczyć, że przyjęcie niemocy jest momentem mocy.
Daj nam dostrzec, że głupstwo głoszenia słowa jest mądrością, która przetrwa wszystko. I daj nam doświadczyć, że mizerny pokarm, Eucharystia, jest ucztą, która napełnia, nasyca i uzbraja mocą z wysoka.
Ksiądz Leszek Starczewski