Dobre Słowo 5.12.2010 r. – II Niedziela Adwentu, rok A
Im prościej, tym bliżej
Boże, nasz Ojcze, tylko Ty potrafisz trafić do naszych serc. Prosimy, zmiłuj się nad nami w swoim Synu Jezusie Chrystusie. Pomóż nam słuchać tego, co Ty mówisz, co pochodzi od Ciebie, a nie tego, co chcielibyśmy usłyszeć, co nam się podoba. Dziękujemy Ci za to, że Twoje słowo jest żywe, dotyka naszego życia. Chce to życie napełniać mocą, wyrzucając plewy, śmieci i wybierając zdrowe ziarna pszenicy. Zmiłuj się nad nami wszystkimi i pomóż nam w mocy Ducha Świętego. Zmiłuj się nade mną i nad tymi, którzy zdecydowali się dzisiaj spotkać z Tobą. Okaż nam wszystkim Twoje miłosierdzie, bo wszyscy go potrzebujemy.
Odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny. Nie są to słowa o biskupie, o księdzu ani o klerykach czy siostrach zakonnych. Mówią one o tym, jak wyglądał prorok Jan Chrzciciel. Od 400 lat lud czekał na bardzo konkretnego i wyrazistego proroka. Tak jakby przez 400 lat słychać było tylko jedno ble-ble-ble… i nic wyrazistego.
Wyrazistość Jana nie wyraziła się tylko w odzieniu, które na pewno zwracało uwagę, i w miejscu, bo chrzcił nad Jordanem, na Pustyni Judzkiej, ale w niezwykłym przekonaniu do tego, co mówi. On był przekonany, że jest głosem, który ma wołać. Więc krzyczał, wzywając do tego, żeby przemyśleć kolejny raz swoje życie i postępowanie.
Nie lubimy, gdy ktoś krzyczy z ambony. Często nam się to nie podoba. Raczej przywykliśmy do tego, że ktoś mówi do nas łagodnie, jeszcze nas głaszcze, docenia, może wzruszy. Kiedyś pewna pani po homilii była tak zapłakana, że aż ksiądz zapytał: Co się stało? – Tak ksiądz pięknie mówił. – A co panią wzruszyło? – Nie pamiętam… J
Często jest w nas mało gotowości do posłuchania prawdy, zwłaszcza takiej, która będzie czegoś od nas wymagać. Wolimy, żeby ktoś nam nie za bardzo wchodził w to, co już poustalaliśmy i czego się trzymamy. A jeśli ma już coś powiedzieć, to żeby nic konkretnego z tego nie wynikało. – Jan Chrzciciel taki nie jest.
Jeżeli nie ma obok nas, w środowisku, w którym żyjemy, osób wyrazistych, to w bardzo dobrych nastrojach możemy wejść w rozpacz.
Jan chciał przed tym ostrzec. Wokół niego znajdowali się różni ludzie. Szczególnie mocne słowa kierował do faryzeuszów, czyli tych, którzy przepisy religijne mieli w małym paluszku i skrupulatnie je wypełniali, oraz do saduceuszów, ówczesnej śmietanki duchownych. Widząc ich, grzmiał. Jego słowo było w ciemnym miejscu, jak uderzenie pioruna, który rozświetla wszystko. I nagle się okazuje, że nie jest tak, jak widzę, ale zupełnie inaczej.
Jan jest bardzo wyrazisty. Dlaczego grzmi? Żeby się popisać? Tak się ubrał, żeby się komuś podlizać? Dzisiaj, jakby któryś z księży ubrał się w odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, to może polubiłaby go jakaś grupka młodzieży? – Nie. Młodzież nie jest głupia i widzi, kiedy ksiądz się lansuje, czyli popisuje, a kiedy jest autentyczny. Także Jan nie miał zamiaru się popisywać. A jego strój pokazywał surowość, z jaką podchodził do swoich słabości, bo wiedział, że nic tak człowieka nie potrafi wyrolować, jak wybór i przechowywanie grzechu. Grzech jest słodziutki, bo jakby taki nie był, to nikt z nas by go nie popełnił. Mówimy: Zemsta jest słodka, jak miodzik.
Jan widząc, co robi grzech z człowiekiem, grzmi i mówi mocne słowa: Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Nadchodzi wycinka. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.
Pierwszy wniosek – wyrazistość. Wypływa stąd pytanie: Czy mam w swoim środowisku kogoś, kto jest wyrazisty, kto w sposób jednoznaczny nazywa dobro dobrem i zło złem? Drugie pytanie: Czy zauważam w swoich postawach czytelność? Czy ja jestem czytelny? Czy ktoś, kto się ze mną spotyka, nie ma żadnych wątpliwości, że jestem wyznawcą Chrystusa? Nie chodzi o własne przekonanie o sobie i swoim postępowaniu, ale o tych, którzy się ze mną kontaktują. Czy ludzie, patrząc na mnie, widzą bardzo czytelny znak – jak w Janie Chrzcicielu – że to jest człowiek, który trzyma z Bogiem?
I bardzo ważna zachęta – módlmy się o proroków, o ludzi wyrazistych, a nie ble-ble-ble, którzy mówią, mówią, mówią i aż nie wiadomo, co oni mówią. A co mają mówić? – Pokazywać obecność Boga. – Jak? – A jak Jan pokazywał? – Swoim stylem życia, przepowiadaniem, słowem. – Co powiedział? – Blisko jest królestwo niebieskie. Nawróćcie się, czyli zwróćcie uwagę, że Bóg tak naprawdę jest blisko was. To nie jest Ktoś, kto przebywa w chmurach, a gdy wołamy: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, to mówimy w pewnym symbolu i skojarzeniu, że Bóg spogląda z szerszej perspektywy na to, co dzieje się w naszym życiu – z perspektywy wiecznego zbawienia. Blisko jest królestwo niebieskie.
Jan zwraca uwagę, że w rzeczywistości – co też później powie św. Paweł – w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. My żyjemy, jesteśmy obecni w tych wydarzeniach z Bogiem. Bóg jest pośród nas. My możemy Go nie widzieć, nie czuć, nie rozpoznawać, ale On przez te wszystkie wydarzenia do nas puka: To Ja Jestem – jedno z najczęściej powtarzanych słów przez Jezusa. Ja Jestem dla was – imię Boga Jahwe. Jestem w rzeczywistości, w której aktualnie żyjecie. Jan wzywa: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie. Tym pokazuje Boga.
I drugie, na co zwraca uwagę: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego. – Co to znaczy? – Nie komplikujcie sobie relacji z Bogiem i z ludźmi. Bądźcie czytelni. Bóg jest blisko. Czy trzeba coś kombinować i wymyślać? – Prostuj do Niego drogi. Upraszczaj swoje rozmowy z Bogiem. Upraszczaj swoje relacje z ludźmi. Upraszczaj, czyli czyń czytelnymi, prostymi.
Niedawno wraz z przyjaciółmi księżmi byłem na rekolekcjach dla księży. Księża też mają swoje rekolekcje, nie po to, żeby je głosić, ale żeby uczestniczyć. Przebywaliśmy w domu rekolekcyjnym archidiecezji katowickiej. Rekolekcje te prowadziły osoby z Irlandii – siostra Bridge McKenna OSC i ojciec Kevin Scallon CM. Oni całe życie poświęcają na to, żeby modlić się za księży i z księżmi. Ta siostra otrzymała od Pana Boga dar uzdrawiania. Sama została cudownie uzdrowiona. Wstała z wózka inwalidzkiego, co zostało udokumentowane, potwierdzone medycznie. Ma ona także dar słów od Pana Boga, które prosto tłumaczy.
Przyznaję, że pojechałem na te rekolekcje ze strachem, bo myślałem sobie: No ładnie, jak teraz prześwietli mi życie, to chyba zblednę od razu, schowam się i ucieknę. Bałem się, jak nie wiem, szczególnie przed modlitwą, którą miała nad nami, ale w głębi duszy też oczekiwałem jakiegoś cudu. Oto ja, ksiądz, szybciutko się teraz nawrócę, umocnię, a tu guzik z pętelką. Siostra i ksiądz mówili tak prosto i tak jednoznacznie osadzali nas w bliskości Boga przez adorację, modlitwę, Eucharystię, rozmowy o Bogu, że żadnych cudowności tam nie było poza tymi prostymi znakami. Pan Bóg niejako nosa mi przytarł mówiąc: Dlaczego Ja mam być skomplikowany? Dlaczego ty masz się gimnastykować i szukać Mnie w jakichś nadzwyczajnych rzeczach? Zobacz Mnie w prostocie: Jestem we Mszy Świętej. Jestem w słowie. Jestem w modlitwie. Jestem w rozmowie z twoimi braćmi w kapłaństwie. Jestem w prostocie… Tak mówi Jan Chrzciciel: Prostujcie ścieżki dla Niego, bo jest blisko. Nie trzeba gdzieś jeździć i szukać cudowności, bo Bóg jest bliziuteńko.
Tylko nawróćcie się. To znaczy? – Przemieniajcie wasze myślenie z oczekiwania cudów, nadzwyczajnych znaków, bo: Gdyby Bóg był, to zrobiłby to i to... Guzik z pętelką. To, co ma robić, to robi. Mogę tego nie widzieć, ale to, że człowiek niewidomy nie widzi słońca, nie znaczy, że słońca nie ma. Ja czy ty możemy być niewidomi i nie widzieć, nie odczuwać Jego obecności, ale to nie znaczy, że Boga nie ma pośród nas.
Wydajcie więc godny owoc nawrócenia. Jaki to ma być ten owoc godny nawrócenia? – Bądźcie czytelni. Bądźcie prości w swoich rozmowach. Wyznawajcie sobie nawzajem miłość. Przygarniajcie siebie nawzajem – mówi św. Paweł – bo i Chrystus przygarnął was. Znajdujcie dla siebie czas. Popatrzcie sobie w oczy, żeby nie były one szklane, jak ekran szklanego wariata – komputera czy telewizora. Popatrzcie sobie w oczy i posłuchajcie siebie nawzajem. Często przeżywacie te same troski, kłopoty, lęki i one się mnożą. Wiecie dlaczego? – Bo nie rozmawiacie ze sobą o tym. Bo wydaje wam się, że jesteście dziwni, że tylko wy macie takie problemy. Rozmawiajcie o tym. Przygarniajcie siebie nawzajem. Mówcie o tym. Czyńcie sobie ciut lżejszą tę codzienność, w której jesteście. Przebaczajcie sobie tak, jak wam Chrystus przebaczył.
A nade wszystko słuchajcie słowa Bożego. Dlaczego? – Żebyście mieli nadzieję, bo Bóg daje nadzieję. Prościej niż myślisz, droga siostro i drogi bracie.
I nie zapomnijcie o modlitwie, bo możecie tego wysłuchać, przyjść na Mszę Świętą, ale się nie modlić, nie być autentycznie obecnym. Nie zapomnijcie o modlitwie, bo przez modlitwę – jak uczy Benedykt XVI – Pan Bóg dostarcza nam nowych pomysłów na życie. Módlcie się swoimi słowami, sięgajcie też po modlitwę różańcową. Módlcie się razem z Maryją. Módlcie się. Nie przegadajcie waszej wiary. Nie teoretyzujcie, ale módlcie się tym, co usłyszeliście od Boga.
Ksiądz Leszek Starczewski