Dobre Słowo 8.12.2010 r.
Puk, puk, puk – puka Bóg
Boże Ojcze, dziękuję Ci za to, że jesteś obecny w historii życia każdego z nas. To nie jest bajka ani mit. Ty chodzisz tymi samymi drogami, którymi my podążamy. Dziękujemy Ci, że przez swojego Syna Jezusa Chrystusa znasz historię przeżyć, doświadczeń, zamknięć i odwagi zmiany, jaka dokonuje się w naszych sercach. Dziękuję Ci, Ojcze, że przez Jezusa w Duchu Świętym chcesz do nas przemówić, przybliżyć do siebie i uspokoić nas. Dla Ciebie nie ma nic niemożliwego. Zmiłuj się nad nami, abyśmy usłyszeli to, co Ty do nas mówisz, bo Twe słowo budzi w nas wiarę w miłość i daje nadzieję.
Jedną z rzeczy, które wyprowadzają mnie z równowagi, jeśli chodzi o wiarę, jest sytuacja, kiedy ktoś przedstawia mi Pana Boga, jako oddalonego od nas, Kogoś, kto siedzi razem z Synem w chmurach i zbija się z nas. Wydarzenia biblijne przedstawia, jako tylko i wyłącznie historię, nijak mającą się do naszego życia. To najbardziej mnie destabilizuje. Pamiętam, że w liceum podejmowaliśmy dyskusję o Bogu. Kiedy ktoś przedstawiał Pana Jezusa, jako porcelanową figurkę, to uważałem, że robi tym wielką krzywdę. Nie ma chyba skuteczniejszego sposobu na otumanienie ludzi i wmówienie im, że Bóg jest daleki od nich. Cieszę się, że Mel Gibson nakręcił film, który według mnie rozbija porcelanową laleczkę, jaką bywa Jezus w innych obrazach. Nie ma porcelanowego Jezusa. On i Ewangelia wpisują się w bardzo konkretne sytuacje naszego życia. Ale tego nie jesteśmy w stanie zauważyć bez pomocy Ducha Świętego.
Jeżeli czytam słowo Boże lub słucham go i widzę, że nic do mnie nie trafia, to znaczy, że zapala się czerwona lampka: Wołaj Ducha Świętego. Jeżeli w wydarzeniach swojego życia nie widzę obecności Pana Boga, to mam wzywać Ducha Świętego.
Duch Święty zstąpi na ciebie i otrzymasz Jego moc. Te słowa nie są skierowane tylko do Maryi. Ona nie jest gwiazdą show biznesu. Robi się Jej krzywdę, gdy się Ją tak traktuje, podziwia i zazdrości, że Jej się udało. Maryja żyła spokojnie w małej mieścinie i nagle, w konkretach jej życia, przychodzi do Niej Bóg. Wszystko teraz zależy od tego, co Ona z tym zrobi. Może uznać siebie za superpobożną. Maryja nie wybrała tego pakietu, lecz gdy ktoś puka do serca, ostrożnie otwiera, bo to jest operacja na otwartym sercu.
Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami. Coś się szykuje.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Ile razy słyszeliśmy, że Bóg jest obecny w naszym życiu? Że jesteśmy błogosławieni, bo Bóg interesuje się naszym życiem? Teraz wszystko zależy od tego, jaki pakiet wybieram. – E tam, przywidziało ci się. – Maryja też mogła powiedzieć: Daj spokój, teraz sprzątam, piekę placki na święta.
W tym czasie: Puk, puk, puk – puka Bóg. Tego możemy być pewni, bo Bóg jest profesjonalistą. Nie odstawia badziewia, nie robi chińszczyzny. Puka do wszystkich serc i mówi: To jest błogosławiony czas
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Zmieszała się na te słowa – w oryginale jest słowo używane wtedy, gdy morze drży pod wpływem trzęsienia ziemi. Ta sytuacja wewnętrznie zaczęła Ją rozwalać.
Co może się stać, kiedy Bóg puka do naszych serc? Jakie są pakiety? Dobrze wiemy, że różne – ilu ludzi, tyle wrażeń, tyle odpowiedzi. Tego nie da się skontrolować. Nikt, oprócz Pana Boga, nie może wniknąć w operację na naszych sercach. Operacja na otwartych sercach jest niedostępna dla oczu ciała. Pewne rzeczy da się zobaczyć – że ktoś przeżywa lub nie, ale dobrze wiemy, że można też odstawić szopkę.
Zmieszała się na te słowa. Jakich odpowiedzi na Boże słowo udzielamy? – Mogą być takie, jak odpowiedź Maryi, która bardzo ostrożnie rozmawia z aniołem.
Święty Paweł musiał przeżyć szok, jak doszedł do tego tekstu, bo on przecież zalecał: Kobiety niech milczą w kościele. Tu się zaczyna tworzyć Kościół, a Maryja robi się rozgadana i podejmuje dialog. Zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Pukanie się rozlega i dochodzi do naszych serc. – Może w tym coś jest? Może to jest ten czas? Może teraz? Nie, nie, ze spowiedzią to jeszcze poczekam. Możemy przeżywać zmieszanie, swoiste trzęsienie ziemi, wewnętrzne, rozdygotanie, jakiś paraliż. Ta walka wciąż trwa. Spotkanie z Bogiem musi w jakiś sposób stresować.
Wyobraźmy sobie, że w ogłoszeniach nagle ksiądz mówi, że za tydzień jedziemy na obiad z papieżem. Jeśli ktoś normalnie do tego podchodzi, to im bliżej tego terminu, tym bardziej będzie się stresował.
Boże pukanie, nasza reakcja i walka jest czymś normalnym. Myli się więc ten, kto myśli, że jak Bóg przyjdzie, to on będzie w stu procentach przekonany. Walka będzie. Dlaczego? Bo to jest walka o ogień. Ogień w was. Ogień zapału, marzeń, aspiracji, otwartej przestrzeni życiowej – przed Maryją otwiera się przestrzeń życiowa na wieki. Panowanie Jej Syna będzie wieczne. Ogień zmian wypali śmieci niedomówień, jakiegoś przegranego etapu życia, frajerstwa, w które każdy z nas się wpakował. Dlatego będzie walka. Jeżeli przed nami otwiera się perspektywa czegoś wartościowego, to będzie walka. Jeżeli w nas jest zgoda na uczenie się miłości, to będzie walka, bo o miłość trzeba walczyć. Oryginały kosztują. Tylko podróbki są tanie.
Anioł wyczuwa, co się dzieje – Bóg wyczuwa, co się w nas dzieje – i szepcze: Nie bój się. Nie traktuj się jak dziwaka z tego powodu, że w twoim życiu przebiega jakaś walka. Nie bój się, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Bóg okazuje ci swoją łaskę. Bóg nieustannie do ciebie przemawia przez te wydarzenia. Nie ma przypadków. Są znaki, przypowieści, zdarzenia, które wymagają naszego myślenia. Po co? Żebyśmy zaczęli współtworzyć nasze życie. Pan Bóg ma plany wobec każdego z nas. Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Nie ma przypadków, Maryjo. Nie ma przypadków... – Tutaj każdy może wstawić swoje imię.
Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Nie wiem, jak by się to miało odnosić do facetów... J Ale do nich też się odnosi. – Oto w tobie nieustannie rozpoczyna się wzrost wiary w siebie, dzięki wierze w Boga, który żyje w tobie od momentu chrztu. Jeśli te dwie wiary zerwą kontakt ze sobą, to człowiek po prostu skiśnie. Jeśli mówimy, że chcemy mieć więcej wiary w siebie, to nie da się bez wiary w Boga. Kiedy człowiek opuszcza Boga, Bóg sobie poradzi, człowiek nie. Bez wiary w Boga wiara w siebie jest chora. Albo ma wygórowane ambicje – wtedy męczysz się, pocisz i nie masz czasu na to, by cieszyć się tym, do czego zmierzasz – albo daje zdołowane pojęcie siebie. Wtedy uwierzysz, że do niczego się nie nadajesz.
Co się dzieje dalej? Czy Maryja staje jak pingwinek i mówi: Tak, tak, tak...? – Nie.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Powolutku, Panie Boże. Ty myślisz, że ja, z tym kontekstem mojej rodziny, domu, zranień, powiem Ci od razu „tak”? Czy Ty myślisz, Panie Boże, że ja, z tym, co zrobiłem, jak traktuję innych, jak zostałem potraktowany, od razu się zgodzę? No to się grubo mylisz. Bo ja chcę wiedzieć, jak to się stanie – ja, z tym syfem, który w sobie noszę, i z tymi nadziejami, co ciągle nie dają mi spokoju, bo chcą dojść do głosu i mnie dalej prowadzić, z tym wszystkim, co mam w sobie... Jak to się stanie? Powiedz mi, jak to się stanie?
Bóg odpowiada nie tylko Maryi, ale i nam: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Jeżeli decydujesz się na miłość, to dostajesz ochronę, bo będziesz atakowany i nie raz polegniesz. Nie będzie tak, jakbyś chciał, ale przeżyjesz szok, że mogłeś coś takiego zrobić: Ja tego w ogóle nie przewidywałem, to nie miało się zdarzyć. Dostajesz ochronę, bo to może się zdarzyć.
Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. Coraz bardziej będziesz przypominać córkę i syna Króla – królewskie życiorysy.
Odpowiedź: Duch Święty zstąpi na Ciebie, jest kluczem do tej Ewangelii i do naszego życia. Duch Święty otwiera oczy. Jeżeli zdecydowałeś się na to, by otworzyć coś przed sobą, to otworzyłeś też strach – ta łajza do wszystkiego się przyczepi. Jeżeli zdecydowałeś się iść, to jak pomyślisz, że musisz wrócić do rzeczywistości, zaraz pojawia się: Boże, nie. Maryja też o tym wie. Ona będzie musiała wrócić do rzeczywistości, kiedy stanie przed Józefem i powie mu, że jest w ciąży.
Powiedz teraz komuś, że Bóg prowadzi cię przez życie. Może patrząc na twoje życie, inni twierdzą, że Bóg cię opuścił. Nie. Nie opuścił – Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Stopniowe odkrywanie i wchodzenie w odkrywanie tego, że chcę kochać i uczyć się miłości, to bycie w pobliżu Boga, kimkolwiek On w tym momencie nam się wydaje. Otrzymujemy ochronę i moc.
Ważne jest jednak, aby odkryć prawdę, że wyrażenie Bogu zgody nie oznacza, że mam najpierw wszystko sobie uporządkować. Ten chłopak musi spełnić wszystkie kryteria, aby był moim chłopcem – mówi czasem dziewczyna. Jeśli ktoś czeka na ideał, to się nie doczeka. Uczciwość, otwartość, szukanie dobra, piękna i miłości – jeżeli ktoś taki się pojawi, to nawet gdyby bezpośrednio nie mówił o Bogu, to źródło prawdy, piękna i miłości jest w Bogu.
Do końca życia będę potrzebował tego, aby Duch Święty zstępował na mnie w sakramencie pokuty i pojednania, w Eucharystii, w słuchaniu Bożego słowa, w modlitwie, w rozmowach z ludźmi, z którymi warto rozmawiać, bo są ludzie, z którymi nie warto nawet zasiadać do rozmowy. Psalm 1 mówi: Błogosławiony, który nie zasiada w gronie szyderców. Potrzebne jest, aby Duch Święty systematycznie zstępował. I niczym nienormalnym nie jest, kiedy upadam, coś psuję. Nienormalne zaczyna się wtedy, kiedy nie wracam. Nie tak Mnie bolą wasze grzechy – mówił Jezus przez siostrę Faustynę – jak to, że nie chcecie wracać.
Życie ciągle przed nami. W podejmowanych wyborach nie musimy sobie sami radzić. Duch Święty zstąpi na nas.
Kto z Nim trzyma, wszystko wytrzyma.
Ksiądz Leszek Starczewski