Dobre Słowo 10.12.2010 r.
Przewrotność to nasza specjalność
Boże Ojcze, Ty znasz naszą kondycję, wiesz, jak szybciutko wyłączamy się ze słuchania Twojego słowa, jak często nastawiamy się tylko na to, co nam pasuje. Dziękujemy Ci za to, że Jezus Chrystus okazuje nam Twoje miłosierdzie. Prosimy, abyś mocą Ducha Świętego wpłynął na nasze myśli, odczucia, umysły i serca, abyśmy przyjęli Twoje słowo, abyśmy teraz w naszych sercach spotkali się z Tobą, bo Ty przemawiasz prosto do naszego życia, do przeżywanych przez nas sytuacji. Pilnuj nas, Panie Boże, bo za chwilkę odpłyniemy w swoich myślach i nie będziemy przy Tobie trwali. Zmiłuj się nad nami.
Cudowne jest w relacji z Panem Bogiem to, że On jest zawsze bezpośredni. Mówi, co myśli. Słyszymy, jak przez proroka Izajasza zwraca się do Izraelitów chodzących swoimi drogami i przedstawia się: Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię w tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz.
Izraelitom nie za bardzo spieszy się do tego, aby rozpoznać w życiu Pana Boga, bo nie układa im się tak, jak sobie zaplanowali. Doświadczenie ucisku, który stał się ich udziałem na własne życzenie przez niewierność Panu Bogu, przyćmiło ich umysły i serca. Sprawiło, że mogą teraz myśleć o wszystkim, ale nie o tym, że pośród nich jest Bóg, który ich poucza tą sytuacją życiową, w której w tej chwili są.
Pan Bóg bezpośrednio o tym mówi i jednocześnie w proroctwie Izajasza wypływa z Jego Serca żal, którym dzieli się ze swoim ludem. Dzieli się także z nami swoimi odczuciami, interpretacją i odczytaniem tego, co się dzieje: O, gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale. Gdybyś zważał na moje przykazania, głęboki pokój dotykałby twojego serca.
Ciekawe… Bóg chce dać pokój wśród zamętu. Jeżeli Bóg do czegoś wzywa, to nie po to, żeby nas przygnębić, żeby dać dodatkowe obowiązki, żeby nas obciążyć, ale żeby w naszym sercu głęboko zapisywał się doświadczalny pokój.
Prorok Izajasz stoi i krzyczy. Jest głosem samego Boga. Upomina, wskazuje i odczytuje. Co na to Izraelici? – Izraelici, jak właściwie każdy z nas, jedni się przejmują, inni się nie przejmują tym, co jest. Jedni słuchają słowa, ale wracają do swojego bagienka, swoich widzimisię, do własnego spojrzenia na świat. Znajdzie się i reszta – dosłownie reszta, niewielka grupka – która przejmie się Bożym wołaniem i pośród ucisku będzie z niezwykłą starannością trwać przy Bogu. Góry przeminą, pagórki się zachwieją, ale Boża miłość nie może od nas odstąpić – mówi reszta Izraela. Choćby zapomnieli o tobie ojciec i matka, nie miałbyś z nimi relacji, choćby ich nie było przy tobie, Ja nie zapomnę o tobie – mówi Pan.
Cokolwiek by się działo: góry zapadały w otchłań morza, nie miałbyś już na nic sił – w tym wszystkim jest Bóg. To prosta prawda, bardzo bezpośrednio przedstawiona przez słowo Boże.
Jezus przychodzi do Izraelitów. Trafia do pokolenia, które miało to szczęście widzieć Go również fizycznie. Okazuje się, że wśród nich jest nierozpoznawalny. Mało tego – ci, którzy Go słuchają, traktują Jezusa jako jakiegoś zabawiacza tłumu: Baw nas! Sprostaj naszym nastrojom i oczekiwaniom.
Jezus, przyglądając się temu, z wielką miłością i z wielką pasją, nazywa w sposób bezpośredni to, w jakiej postawie znajdują się ludzie – porównuje ich do rozkapryszonych dzieciaków, które mają wszystkiego za dużo. Bo przyszedł Jan Chrzciciel, posługuje, głosi słowo, jest niezwykle radykalny, bardzo jednoznacznie nazywa białe białym, a czarne czarnym, swoim stylem życia wskazuje bezpośrednio na Boga, jest ascetą, pości. Patrzą na niego i w pewnym momencie mówią: Zły duch go opętał… Kto to w ogóle jest? Jak on śmie do nas mówić?…
W pewnym momencie pojawia się Jezus. Przychodzi bardzo łagodnie, bezbronnie – przychodzi jako Dziecko. Głosi Ewangelię. Ci, którzy Go słuchają, doświadczają, że coś zmienia się w ich życiu, nawet fizycznie doznają uzdrowień. Jezus idzie do tych, do których nikt by nie poszedł. Z takim grzesznikiem, plotkarzem, zdrajcą by nikt nie trzymał. Jezus idzie do całej plejady nastrojów i postaw, które są po prostu obrzydliwe. Wchodzi tam, rozmawia, je obiad. I jaki jest komentarz? – Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników.
Ciekawe. Często wydaje się, że w naszych ustach takie określenie na Pana Jezusa się nie pojawia. Może i w ustach się nie pojawia, ale w postawie bywa na porządku dziennym. Często traktujemy Pana Jezusa tak, jakby niewiele miał do powiedzenia w naszym życiu. Czemu? – Bo Jezus odkrywa przed nami w sposób bezpośredni stan naszego serca. Stan serc Izraelitów, ich rozkapryszenie, to nie jest fakt tylko historyczny, ale stan każdego z nas. My wszyscy mamy takie same serca – rozkapryszone, przewrotne. Taka jest prawda o nas. Często sami nie wiemy, czego chcemy – ten ksiądz nam pasuje, a tamten nie, jakby to o księdza chodziło w tym wszystkim. To wydarzenie w naszym życiu się nam podoba, a to nam się nie podoba, jakby chodziło o to, co nam się ma podobać.
Takie mamy serca. Wszyscy. I co z taką bidą zrobić? – Pan Jezus cały czas okazuje nam miłosierdzie, lituje się nad nami. Nie wyżywa się w tych słowach nad nami, nie kpi z nas, kiedy mówi, że mamy przewrotne serca. Nikogo nie chce ośmieszyć ani nikomu nie robi krzywdy. Pragnie nas obdarzyć pokojem.
Kto będzie miał pokój w sercu? – Ten, kto będzie zdawał sobie sprawę, że musi być czujny, że decyzje jego życia nie mają się opierać na nastrojach, nawet najbardziej szlachetnych, wzniosłych czy najbardziej zdołowanych. Mądrość życiowa mówi, że jeżeli chwieje mi się coś w życiu, mam zmienne nastroje, to absolutnie nie wolno podejmować żadnej decyzji. Mam się nie sugerować tymi nastrojami.
Bóg w swoim Synu Jezusie Chrystusie lituje się nad naszą biedą. Prosi nas: Uznajcie, że wasze serca są rozkapryszone, że często nie wiedzą, czego chce. Nie traktujecie tej prawdy, jako zagrożenia, ale jako wyzwolenie i pokój.
Jeśli zdaję sobie sprawę, że mam rozkapryszone serce, że często ono nie wie, czego chce, i przychodzą do Tego, którego mądrość objawia się w przebaczeniu mi grzechów, w nieustannym wezwaniu do nawrócenia, to jestem dalej prowadzony, to wydarzenia życia, które się dzieją – jakiekolwiek by były – służą mojemu zbawieniu, mojemu dobru.
Razem z Maryją, która doświadczyła, że Bóg bierze odpowiedzialność za tych, co odpowiedzieli tak Jego obecności w swoim życiu, prosimy dziś Pana Jezusa, żeby otwierał nam oczy, abyśmy się nie dziwili, że sami nie wiemy, czego chcemy, że bida z nędzą często nawiedzają nasze serca. Prosimy, byśmy z tą bidą i nędzą przychodzili do Niego i nie bali się odkrywania takich myśli, przeżyć, które często budzą w nas lęk i pytanie, skąd się w nas to wzięło… Żebyśmy się nie bali nazywać tego przed Nim, aby On nas leczył swoim słowem.
Panie Jezu, prosimy Cię o wytrwałe oczekiwanie na Ciebie. Prosimy, aby nie było to oczekiwanie oparte tylko na tym, czy nam się coś podoba, czy nie, ale na Twoim słowie, które jest wieczne, bo niebo i ziemia przeminą, ale nie Twoje słowo. Prosimy Cię o to przez Maryję, która przyjęła Twoje słowo. Przetrzymała wszystko, co wydarzyło się w Jej życiu, i jest z nami obecna w tajemnicy Kościoła, wypraszając nam łaskę posłuszeństwa słowu.
Ksiądz Leszek Starczewski