Dobre Słowo 28.12.2010 r.
Uczciwiej z tajemnicą
Ta tajemnica męczeństwa dzieci, mająca historycznie miejsce w czasie panowania Heroda, ciągle pozostaje tajemnicą. Zawsze miałem w sobie obawę wobec osób, które – widząc jakąś rzeź, katastrofę, tragedię – próbowały w bardzo gładkich słowach to komentować. Albo uciekały w jedną skrajność: Cóż, Bóg tak chciał, albo w drugą: To wszystko wina Boga!
Tymczasem tajemnica pozostaje tajemnicą. Pochylając się wraz z całym Kościołem nad tą rzezią niewinnych chłopców, jesteśmy zapraszani do przyglądania się rzeczywistości, w której żyjemy, w której ciągle jest obecna i tajemnica nieprawości, bezbożności – jak mówi święty Paweł – i tajemnica pobożności - łaski, świętości, zbawienia. Tam, gdzie rodzi się miłość, wzmaga na sile nienawiść. Tam, gdzie pojawia się dobro, nieodzownie, z prędkością światła, pojawi się też zło.
Boże Ojcze, okaż miłosierdzie i przyjdź z pomocą wszystkim, którzy chcą usłyszeć Twój głos rozbrzmiewający w Kościele, pragną doświadczyć mocy słowa, przynoszącego nadzieję i dotykającego najbardziej mrocznych zakamarków naszych odczuć, lęków. Twe słowo chce rozbłysnąć światłem. Dziękuję Ci, Ojcze, za to, że tym światłem jest Jezus Chrystus. Dziękuję Ci za to, że w mocy Ducha Świętego to światło pragnie do nas dotrzeć. Ty jesteś światłością, Ojcze, więc pochłoń naszą ciemność. Zmiłuj się nad nami. Zmiłuj się nade mną i pozwól nam usłyszeć to przesłanie, które dziś masz dla każdej i każdego z nas.
28 grudnia wspominamy w liturgii – zgodnie z Tradycją – Świętych Młodzianków, męczenników, czyli chłopców mających do dwóch lat, którzy na skutek decyzji Heroda zostali zgładzeni, gdy dowiedział się o narodzinach nowego króla.
Ta tajemnica męczeństwa dzieci, mająca historycznie miejsce w czasie panowania Heroda, ciągle pozostaje tajemnicą. Zawsze miałem w sobie obawę wobec osób, które – widząc jakąś rzeź, katastrofę, tragedię – próbowały w bardzo gładkich słowach to komentować. Albo uciekały w jedną skrajność: Cóż, Bóg tak chciał, albo w drugą: To wszystko wina Boga! Tymczasem tajemnica pozostaje tajemnicą. Pochylając się wraz z całym Kościołem nad tą rzezią niewinnych chłopców, jesteśmy zapraszani do przyglądania się rzeczywistości, w której żyjemy, w której ciągle jest obecna i tajemnica nieprawości, bezbożności – jak mówi święty Paweł – i tajemnica łaski, świętości, zbawienia. Tam, gdzie rodzi się miłość, wzmaga na sile nienawiść. Tam, gdzie pojawia się dobro, nieodzownie, z prędkością światła, pojawi się też zło.
Dzisiejsze wspomnienie chce nas zaprosić do kroczenia przez nasze życie bardziej realnymi drogami, żebyśmy nie uciekali w superzdziwienie, że pojawia się przeszkoda, gdy idziemy w stronę źródła, czy też wtedy, gdy miłość rodząca się w nas, pocieszenie i dobro – bardzo kruche i bezbronne – są noszone w glinianym naczyniu. Właśnie tak to funkcjonuje. Dopóki jesteśmy w drodze, przechodzimy przez różne uciski. Te uciski nie są pomyłką, jakimś okropnym przypadkiem, zrządzeniem losu, ale rzeczywistością, w której dokonuje się nasze zbawienie. Tam, gdzie jest pocałunek miłości, pojawia się też jad nienawiści. Tak, gdzie jest przytulenie ciepła, przychodzi wielki chłód zła. To są warunki, to są realia, w których przyszedł na świat Chrystus. To są okoliczności, w których dziś do nas przychodzi i zaprasza, abyśmy pozwolili Mu działać.
Dorosły Jezus powie, że rośnie i pszenica, i kąkol. Istnieją takie, a nie inne realia. Przez łaskę wiary, którą chce dziś budzić w nas słowo, jesteśmy zapraszani do tego, aby nie tyle zatrzymywać się na tym, co jest pocieszeniem lub strapieniem, co jest rzezią czy objawieniem ciepła i miłości, ile skupiać się na celu, czyli zwycięstwie, jakiego Jezus dokonuje. Wspominani dziś Święci Młodziankowie są przez Kościół traktowani z wielkim szacunkiem i powagą jako ci, których Krew Chrystusa obmyła i uczyniła świętymi. Z rąk oprawcy ponieśli śmierć ze względu na Chrystusa.
Kardynał Gianfranco Ravasi, mówiąc o tajemnicy przenikania się miłości i nienawiści, pisze: Być może właśnie to jest obszar całkowitej tajemnicy, gdzie decydujemy się na ryzyko wiary i albo wchodzimy z Chrystusem do ponurego tunelu cierpienia, albo wybieramy bluźnierstwo i apostazję, odejście. W istocie Chrystus również przechodzi przez to, co jest bezwzględnie najbardziej ludzkie, czyli przez ból i śmierć, odczuwając cały ich ciężar, aby dojść do Paschy. Ryzyko, nadzieja ponad najbardziej logiczną rozpacz, siła zaufania Bogu, a nie absurdalnemu losowi, walka, a nie zniechęcenie, błagalna skarga, a nie bluźnierstwo, są drogami, którymi powinien pójść człowiek wierzący. „Trudno jest mieć nadzieję. Rzeczą łatwą i wielką pokusą jest rozpacz” – pisał poeta Charles Péguy, którego cytuje Gianfranco Ravasi.
Zatem z całym Kościołem, słuchając tego słowa i przeżywając wspomnienie chłopców, którzy zginęli w sposób męczeński, jesteśmy zaproszeni do kroczenia przez te realia, które są. Jesteśmy zaproszeni do przyjmowania tej tajemnicy w perspektywie wiecznego zbawienia, aby nie dać się stłamsić przez dręczące pokusy zniechęcenia i rozpaczy ani ślepo uskrzydlić przez powiew przyjemności lub pocieszenia. Traktując jedną i drugą rzeczywistość jako tajemnicę, w której dokonuje się nasze zbawienie, mamy pozwalać ogarnąć się Jezusowi. On w tych warunkach przyszedł na świat. On zna smak realiów i w te realia skutecznie się wpisuje.
Ksiądz Leszek Starczewski