Dobre Słowo 12.01.2011 r.
Gotowi, aby nie stać w miejscu
Boże Ojcze, Ty chcesz dotrzeć do naszych serc. Pomóż nam i zmiłuj się nad nami, bo częściej myślimy o tym, jakie wrażenie zrobiliśmy na Tobie, co za przeżycia nam towarzyszyły, gdy przyszliśmy na spotkanie z Tobą, niż o tym, co do nas mówisz. Przedrzyj się i przez to, Panie, dobry nasz Boże, i przemów do naszych najgłębszych pokładów życia, myślenia, odczuwania. Przemieniaj je, nawracaj ku Tobie, abyśmy odkrywali, że ciągle potrzebujemy Twojego miłosierdzia i przebaczenia. Zmiłuj się nade mną i nad tymi, którzy będą słuchać tego słowa.
Pan Jezus prawie jakby bawił się w chowanego. Wszystko się układa. Rozpoczął wielką misję. Są potężne znaki. Okazuje się, że kiedy zaczął głosić słowo, nie został przed nim rozwinięty jakiś piękny, czerwony dywan, ale twarda droga realiów życia, które wiązały się z potężnym atakiem na Niego podczas pierwszego i drugiego wystąpienia. Jezus pokazuje nam twarde realia życia, w które wchodzi – nie ucieka przed nimi. Ale dziś jakby się chował po wszystkich doświadczeniach, będących udziałem tych, którzy słuchają Jego słowa. Uzdrawia teściową Szymona. Wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił. To się dzieje. A nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, znika. Nie ma Go. Szukaj wiatru w polu – dosłownie i w przenośni, bo dziś mówimy o obecności Jezusa w mocy Ducha Świętego, który – jak wiatr – wieje, kędy chce i jak chce, szum Jego słyszysz, ale dokąd podąża, nie wiesz.
Wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. To bardzo prosty i czytelny sygnał, który Pan Jezus nam wysyła z zaproszeniem do konkretnych decyzji organizowania sobie miejsc pustynnych. W gonitwie życia, w pogoni różnych obowiązków, zmęczenia, rozmów, spotkań, ułożonych planów, czy też nieudanych dni, trzeba znajdować sobie miejsce pustynne. Po co? – Aby tam się modlić.
Prawda niby oczywista, ale zapytajmy samych siebie, kiedy dobry Pan Bóg usłyszał coś od nas z miejsca pustynnego. Jeśli są takie miejsca, to słowo nas zaprasza, abyśmy je pielęgnowali, bo licho nie śpi – zły nie śpi. Będzie robił wszystko, byśmy nie mieli czasu na modlitwę. A jeżeli tych miejsc nie ma, to słowo nas zaprasza, abyśmy ich raptownie i pilnie szukali. Nie po to, aby w miejscu pustynnym uwić sobie wygodne gniazdko i powiedzieć: Nie wymawiając modlę się. Nie, nie po to, ale po to, by nieustannie szukać Chrystusa, który – jak słyszymy dzisiaj – na wołanie Szymona: Wszyscy Cię szukają, odpowiada: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem.
Bóg jest ciągle w ruchu. Jest Kimś, kto nas prowadzi i wzywa: Pójdź za Mną. On nie mówi: Dobrze, już wiesz, jak ten dzień ma wyglądać, jak ma wyglądać twoje życie, więc siedź sobie spokojnie i niczego nie ruszaj. Niech się inni zmieniają. Nie. Ciągle woła: Pójdź za Mną. Jesteśmy w drodze do domu Niebieskiego Ojca. Czy Jezus bawi się z nami w chowanego? To nie jest zabawa. Potrzebujemy, żeby nam znikał. Żebyśmy się do Niego nie przyzwyczaili. Żebyśmy Go szukali i przychodząc na tę samą Mszę Świętą nie przesiedzieli jej i nie słuchali słowa, jakbyśmy już tysiąc razy to słyszeli i wiedzieli, o co tu chodzi, tylko ciągle szukali Chrystusa, pełnego nowości życia.
Kiedy Jan Paweł II ostatni raz spotkał się z młodzieżą przy Franciszkańskiej w Krakowie, kiedy już ledwo wyszedł do okna, powiedział: Będziemy młodzi, jeżeli będziemy trzymać z Panem Jezusem, bo On jest wieczną młodością i wieczną siłą.
Każdy, kto szuka Boga, jest młody bez względu na lata i okoliczności – kto szuka Boga, a nie kto przyzwyczaił się do Boga. Kto twierdzi, że Bóg już niczym go nie zaskoczy. – Już niczego nie ruszaj w moim życiu, Panie Boże, bo – zacytuję najczęstsze w takich chwilach powiedzenie – rany Boskie, co to będzie!
Ruszaj się, Panie Boże, w naszym życiu i pobudzaj nas do ruchu, żebyśmy nie zostali w stagnacji, bo większej tragedii dla życia duchowego nie ma niż przyzwyczaić się do Ciebie. Dziękujemy Ci, Panie Boże, za to, że do nas przychodzisz, przemawiasz i zapraszasz nas do szukania Ciebie w tym, co się dzieje. Wyzwalaj nas z wszystkich przyzwyczajeń, z wszelkiego rodzaju tak zwanego świętego spokoju, z wszelkich ustaleń, które sprawiły, że nie traktujemy Cię, jak Boga żywego, mamy Cię tylko na ustach, a nie w sercu.
Umacniaj w nas to przekonanie, że Ty jesteś w drodze i nas powołujesz mówiąc także dziś: Pójdź za Mną.
Ksiądz Leszek Starczewski