Dobre Słowo 14.01.2011 r.
Robaczywe myśli
Boże Ojcze, Twoje słowo jest czytelne, konkretne, wzywa do nawrócenia i daje moc. Dziękuję Ci za to, że głosisz je w Kościele. Dziękuję Ci za Twój święty Kościół. Dziękuję Ci, że przemawiasz do nas, by przemieniać nasze serca. Zmiłuj się nade mną, zmiłuj się nad nami. Powtarzamy to bardzo często, ale jest prawdą, że potrzebujemy Twojego miłosierdzia, aby Cię usłyszeć, gdyż często słyszymy tylko siebie bądź to, co nam pasuje. Chcemy, Panie, abyś Ty zmiłował się nad nami, aby Twoje słowo dotarło do nas z tym przesłaniem, które dziś jest nam potrzebne. Przyjdź do nas, Panie, w Twoim Duchu, ogarnij nas miłosierną miłością.
Słyszałem o wykładowczyni z wyższej uczelni, która nigdy nie zmieniała fryzury – przycinała ją tylko – i zawsze narzekała do studentów na swoją fryzjerkę: Zobaczcie, jak mnie ostrzygła. Jak ja wyglądam… Studenci zastanawiali się między sobą: Czy ona nie może zrobić czegoś z tymi włosami? Ciągle tylko narzeka na fryzjerkę...
Alessandro Pronzato powiedział kiedyś, że nawrócenie to nie zmiana fryzury, ale całej głowy. Nawrócenie to zwrócenie serca do życiodajnego źródła mocy, miłości i radości – do Boga, który ożywia nasze człowieczeństwo – duszę, ciało, relacje z innymi. Nawrócenie to zmiana przede wszystkim myślenia. Tu się wszystko zaczyna.
W dzisiejszej Ewangelii mamy ekipę, która bardzo konkretnie wyraża to, iż zmienia swoje myślenie z tego, że nie da się już nic zrobić z paralitykiem, z paraliżem, z napotykanymi po drodze przeszkodami, dziwnym trafem pojawiającymi się w ostatniej chwili, bo nie mają jak się dostać do Jezusa z paralitykiem. Przecież ludzie powinni zrobić przejście i przepuścić go w pierwszej kolejności. A tu następna komplikacja.
Wypływa z tego bardzo ważna, życiowa prawda, że tuż przed momentem, kiedy nastąpić ma spotkanie z Panem, pojawia się jeszcze jedna przeszkoda. Im bliżej Pana Boga, tym bardziej wydaje się, że nic się nie układa, sprawy jakby się komplikowały, mieszały.
Przyjaciele paralityka zmieniają myślenie, że nic się nie da zrobić. – No cóż, musisz tak cierpieć. Takie jest życie. Nic się nie da zrobić… – Zmieniają myślenie. Zmieniają je tak raptownie, mocno i zdecydowanie, że przekładają to na czyn: – Właśnie, że da się zrobić. Da się? – Da się. Można? – Można. Przynoszą paralityka, pokonując przeszkody.
To jest pierwsza ekipa. Ale jest druga ekipa, także zmieniająca swoje myślenie – to część Izraelitów kroczących przez czterdzieści lat do Ziemi Obiecanej. Jest także część – niewielka grupa – która bardzo wyraźnie trwa w przekonaniu, że nie została pozbawiona mocy Boże, że ta wędrówka skończy się sukcesem, że dojdą do Ziemi Obiecanej. Ale jest inna część – druga grupa, występująca w czytaniu i Ewangelii – która zaczyna mniemać, że Pan pozbawił ją obietnicy, że nie wiedzą, dokąd idą, nie doświadczają tego, czego chcieliby doświadczać. A czego chcieliby doświadczać? – Jakichś znaków. Bóg daje im znaki, ale okazuje się, że serca są tak przewrotne, że stają się opornikami. Słyszymy dziś w psalmie: pokolenie opornych buntowników. To pokolenie które tak naprawdę nie czeka na znak od Boga, bo dla niego ważne jest, że nie są usatysfakcjonowani, bo nie jest tak, jak by to widzieli. Nie czekają na znaki. Znaki są. Wczoraj rozważaliśmy: Chociaż widzieli znaki moje przez czterdzieści lat, nieustannie wystawiali Mnie na próbę.
Ta druga grupa pojawia się także z Ewangelii. To ci, którzy widząc, co Jezus zrobił, mówią: „Czemu tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?” Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, że są sparaliżowani w myślach, że nie ma gotowości nawrócenia w myślach. Na zewnątrz widać, że są ponawracani, przecież to są uczeni w Piśmie, spełniają praktyki, studiują Torę, święte księgi. Na zewnątrz wydają się bardzo zadbani. Fryzura jest ekstra, natomiast głowa pełna robactwa, robaczywych myśli, zgnilizny. Trupia głowa.
Co robi Jezus? – Jezus chciałby z wielką pasją także i do nich skierować słowo, że się cieszy, z ich otwarcia – tak jak mówi do niosących paralityka: Jezus widząc ich wiarę rzekł do paralityka: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Można sobie wyobrazić, jaka radość panuje w tym momencie. Odpuszczają ci się twoje grzechy. Przychodzisz po moc, więc masz. Mówisz, wyznajesz wiarę, że da się, że można.
Możemy wyobrazić sobie, z jaką pasją Jezus to mówi. Z tą samą pasją chciałby się zwrócić do pokolenia opornych buntowników, bo chciałby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dlatego mówi: Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Czemu przechowujecie te myśli w waszych sercach? Czemu służą tego typu myśli? – Jezus odwołuje się do myślenia.
Dziś słowo Boże próbuje dotrzeć do nas, pytając, ile jest w nas pokolenia będącego ciągle w drodze do przyjęcia Obietnicy, do potwierdzenia sobie i Bogu, że jest prowadzone przez Niego do Ziemi Obiecanej, jaką jest Dom Ojca, jaką jest Eden?
Ile jest w nas myśli, postaw, które tak, jak ci czterej niosący paralityka, idą dalej do Jezusa, chociaż wiedzą, że będą opory, przeciwności, a ile jest w nas myśli nurtujących nasze serca, wzbudzających nasz opór, sprawiających, że rozwija się w nas przewrotne serce niewiary?
Pytajmy o to samych siebie, szczególnie wówczas, kiedy przychodzą do nas robaczywe myśli. Czemu one służą? Po coście tu przyszły? Trochę jest to wariatkowo, bo nagle człowiek musi siąść, uruchomić refleksję i posłuchać siebie, a nie telewizora, komputera, mp3, mp4, i zapytać siebie: Czemu służą te myśli, które w tej chwili są w moim sercu? Eee, nie będę się zastanawiał… – Warto się zastanowić, bo celem myśli pochodzących od Pana Boga jest zbliżenie nas do Niego, nawrócenie, zwrócenie ku Źródłu radości, ku Mocy, ku ożywczemu tchnieniu Ducha Świętego, który potrafi przemieniać nasze myślenie. To są myśli pochodzące od Pana. Jeśli nurtują nas jakieś inne myśli, to trzeba te robaczywki demaskować przed Panem. Do tego zachęca nas słowo. Jeżeli budzi się opór w naszym myśleniu, to ten opór wymaga Kogoś, kto jest w stanie go pokonać.
Trudno jest nam przyznać się do oporu, ale Duch Święty zapewnia nas, że Jego głos się rozlega, że Jego moc jest dostępna. Mamy robaczywe myśli, tylko które to są? Nie trochę robaczywe. Tu nie trzeba się zastanawiać, czy mam robaczywe myśli, tylko które to są. Łapać tę gadzinę! – Która to jest? Która się panoszy? – Grzesznik przyznaje się, że ma takie myśli, nie zastanawia się, czy popełnił jakąś robaczywą myśl, ale od razu pyta, która myśl dziś była robaczywa.
Trzeba demaskować te myśli przed Panem, żeby iść drogą nawrócenia, która nie polega na tym, że jestem na zewnątrz, ale przede wszystkim jestem wewnątrz. Moje strona zewnętrzna wypływa z wnętrza.
Panie, dziękujemy Ci za to, że Twoja moc – moc Ducha Świętego – dostępna jest dla nas. Nie dajesz nam spokoju. Z uporem maniaka chcesz nas nawracać do źródła Twojej miłości, pragniesz nawracać konsekwentnie, cierpliwie i z wielkim miłosierdziem z tych dróg, których robaczywe myśli stały się już robaczywymi czynami, kiedy przestaje nas już obchodzić, że możemy mieć robaczywe myśli lub dokonujemy ich selekcji. Dziękujemy Ci, Panie, że – jak mówił św. Ambroży – kiedy przychodzimy do Ciebie, aby Ci coś ofiarować, Ty nie tyle patrzysz na to, co Ci ofiarowaliśmy, ile na to, co zostawiliśmy dla siebie.
Zatem, co dziś zostawiłem dla siebie, a co ofiarowałem Panu?
Zmiłuj się nad nami wszystkimi, abyśmy mogli ze zdumieniem wielbić Ciebie mówiąc: Jeszcze nie widziałem czegoś podobnego, żeby moje robaczywe myśli swoją mocą zmienił sam Bóg. Zmieniasz nas, Panie, i Tobie za to chwała.
Ksiądz Leszek Starczewski