Dobre Słowo 26.01.2011 r.
Jak owce między wilki
Panie Jezu, Twoja Ewangelia to nie jest „dla każdego coś miłego”, tylko spotkanie z Prawdą, które decyduje o naszym być albo nie być – tu i teraz, i w wieczności.
Dziękuję Ci, Panie Jezu, za to, że Twoje słowa są tak jasne. Proszę Cię, aby one tę jasność objawiły naszemu myśleniu, odczuwaniu, podejściu do siebie i do innych osób. Proszę Cię o światło dla mnie i dla odbiorców Dobrego Słowa. Nie chcemy się łudzić. Jeżeli nas nie otworzysz, Panie, to nic nie usłyszymy. Będziemy głusi, jak pień. To słowo spłynie po nas, jak woda po kaczce i nic do nas nie trafi. Nic się nie zmieni w naszym życiu i w naszych sercach.
Proszę, zmiłuj się nade mną i nad moimi siostrami i braćmi, abyśmy przejęli się tym, co usłyszymy, aby to nas dotyczyło, abyśmy chcieli usłyszeć w tym słowie Twoją walkę i błaganie o to, abyśmy trwali przy Tobie i nie szli, jak owce pędzone do przepaści, ale zdążali ku życiu wiecznemu, przeciskając się przez ciasną bramę, idąc po wąskiej ścieżce. Okaż nam, Panie Jezu, Twoje miłosierdzie i przyjdź do nas.
Jezus, przygotowując uczniów do tego, aby objawiali Jego obecność, posyła ich po dwóch. Po raz kolejny przypomina nam, że nie ma wiary w pojedynkę – nie ma wiary prywatnej. Jeśli ktoś mówi, że ma prywatną wiarę, to znaczy, że stracił rozum – stracił kontakt z żywym Jezusem. Wiara potrzebuje wspólnoty. Bez wspólnoty jest to łudzenie i oszukiwanie siebie samego. Dlatego Jezus posyła uczniów po dwóch i mówi o wielkim żniwie, czyli zadaniu, które ich czeka. Na to zadanie niewielu będzie robotników. Wielu będzie chciało słuchać, może nawet się wzruszy. Wielu będzie chciało się sprzeciwić, ale żeby pracować i być wytrwałym – tych będzie mało.
Na szczęście Jezus poleca: Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.
Druga prawda – trzeba się modlić do Pana żniwa. Nie do swoich wyobrażeń Boga, nie do swoich niesnasków i fochów w relacji z Nim, tylko do Pana żniwa, który z całą pewnością wie, jak ma wyglądać moje życie. On wie, jak wyprowadzać z niego dobro. Do Kogoś takiego mam się modlić. Nie do kogoś, kto powierzchownie zna mój życiorys, kogo można wykiwać, tylko do Kogoś, kto wie, jak ma wyglądać moja codzienność.
Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Przypomnijmy: wyprawił, a raczej wypędził, bo w głoszeniu Bożego słowa jesteśmy śmierdzącymi leniami. Głosimy je tam, gdzie mamy satysfakcję, gdzie jest miłe towarzystwo, gdzie się nie narazimy. Tak często bywa. W tym jesteśmy dobrzy. Tutaj nawet nie musimy się modlić, bo – jak mówił Jezus – jeżeli pozdrawiamy tylko tych, którzy nas pozdrawiają, uśmiechamy się do tych, którzy się do nas uśmiechają, to cóż wielkiego czynimy? Kim jesteśmy? Naśladowcami Jezusa? – Jesteśmy raczej naśladowcami pogan. Poganie tak postępują. Tak się robi biznes, a nie głosi Ewangelię. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników. Żeby śmierdzący leń, cwaniak, który w nas siedzi, został pokonany mocą Bożego działania – egzorcyzmu, którego Pan dokonuje: żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.
Trzecia prawda, która z dzisiejszej Ewangelii chce do nas dotrzeć: Jezus mówi: „Idźcie”. Wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Nie: siedźcie i czekajcie, aż ktoś was zapyta, czy ty jesteś może członkiem Kościoła, czy ty czytasz Pismo Święte? Nie. – Idźcie. – Gdzie? – Oto was posyłam, jak owce między wilki. Czy to jest jasne? Owca między wilkami. Pan nas o to pyta. Posyła, bo ma do tego prawo. Sam został posłany. Posyła, bo obdarza mocą.
Paweł pisze do Tymoteusza: Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej mocy Boga. Ty się nie wygłupiaj, nie idź na własną rękę, tylko według danej mocy Boga.
W jednym z objawień w Medjugorie, miejscu uznanym przez Kościół za sanktuarium modlitwy, Maryja mówi: Módlcie się, rozpoczynając każdą czynność. Czy wy myślicie, że swoimi siłami coś zrobicie? Swoimi siłami znajdziecie jedynie potępienie i egoizm. Módlcie się. Dostaliście moc Boga na ten dzień, który może się jawić, jak wilk. Jak wilki mogą się jawić czynności, zadania, czy bezczynność, a ty jesteś owcą.
Czy słyszysz, droga siostro i drogi bracie, co Pan mówi do ciebie? Jesteś owcą między wilkami. Nie zamieniaj ról. Masz być owcą. A gdy spotkasz wilka, nie zmieniaj się w niego – pozostań owcą, bo tylko wtedy będziesz mieć Dobrego Pasterza. Wilk nie potrzebuje pasterza. Nie zmieniaj niemocy na moc. Nie rezygnuj z walki o to, żeby przekonać się i przyjść na Mszę świętą, żeby przekonać się i słuchać słowa Bożego o właściwej porze, nie tuż przed snem, po łebkach, tylko proś Pana, żebyś w tej bezsilności otrzymywał od Niego moc.
Właściwie nie chodzi o to, abyś otrzymywał moc, bo już ją masz, tylko o to, żebyś ją przyjął. Jak? – No właśnie. Proś Pana, żeby się zmiłował nad tobą. Wychwalaj Jego miłosierdzie – tak wielkie, że jest w stanie cię dopaść. On z tej wilczycy, która się z ciebie wydobywa, z tego, co chciałoby, jak wilk, odpowiadać na ataki wilków, zrobi owcę. Posyłam jak owce między wilki i daję wam moc potrzebną do funkcjonowania.
Pytajmy samych siebie, czy zgodzimy się być owcami między wilkami, czy też mamy inny sposób na naszych nieprzyjaciół – na trudności. Jeśli mamy inną koncepcję, to rozmawiajmy o niej z Panem. Może Go przekonamy, żebyśmy jednak byli wilkami wobec tych, którzy nas ranią, i zachowywali się tak samo, jak oni. Żebyśmy wobec tych, którzy są nam życzliwi i tylko wobec nich, zachowywali się też życzliwie. Przekonajmy się. To nie jest ironia, czy kpina. Ale gdy jestem przekonany, że moją postawą w tej chwili jest bycie wilkiem wobec osób, które mnie obgadują i podejrzewają o Bóg wie co, mówią na mój temat różne rzeczy, sugerują mi jednoznacznie jakieś podłości i jeżeli mam w planie zachować się jak wilk, to trzeba to powiedzieć Panu i stanąć z tym przed Nim. Nie udawać, że usłyszałam, że mam być owcą i nią będę. Nie będziesz owieczką, jeśli jesteś przekonany do tego, by być wilkiem. Trzeba stanąć przed Panem z tym, co jest.
Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Jeżeli chcę się taplać w błocie strachu i lęku, wiecznego utyskiwania na swój los, to też mam o tym rozmawiać z Panem. Mam Mu powiedzieć: Nie interesuje mnie Twoja wersja, która mówi, że dałeś mi moc miłości i trzeźwe myślenie. Interesuje mnie tylko to, że mam w tej chwili takie myślenie i to jest najważniejsze. Myślenie o sobie samym, o drugim człowieku, o Tobie i o całym tym szumnie nazwanym zamieszaniu, które nazywa się życiem.
Pan chce nas bardzo mocno stawiać w realiach – w trzeźwym myśleniu – jakkolwiek te realia wyglądają, a słyszymy, że nie są kolorowe i tu nie ma „dla każdego coś miłego”, tylko jest to wielkie żniwo, miejsce działania wilków, które mogą nas nie przyjąć z tym, z czym do nich się zwracamy. W tych właśnie realiach Pan chce nas odnaleźć i obdarzyć trzeźwym myśleniem. A wszystko po to, abyśmy mieli pokój w sercu. Bo Jezus tak daje pokój. Nie tak, jak daje świat. To nie jest tabletka na uspokojenie – krople, aby przeszło jakieś podenerwowanie. Nie. Nie przejdzie. To nas ma dotknąć do żywego, bo tak działa Bóg, który kocha. Jeżeli ktoś kocha, to zajmuje się sprawą porządnie, a nie po łebkach. Jeśli ktoś ma zapalenie płuc, to idzie do lekarza specjalisty, który nie zbywa go polopirynką, tylko leczy solidnie. Jak trzeba leżeć w łóżku dłużej, to nawet, jak nam to nie pasuje, musimy leżeć dłużej.
Panie, przynosisz nam pokój nie taki, jaki daje świat, nie za cenę ugody, nie za cenę przyjęcia postawy oko za oko, ząb za ząb, wilk za wilka, ale pokój, który dotyka owiec. Dziękuję Ci za to, że okazujesz nam Twoje miłosierdzie i mówisz to, co mówisz.
Proszę Cię, Panie, abyśmy przyjęli to słowo i pozwolili mu w nas przemieniać myślenie, właściwie odczytywać i ukierunkować nasze uczucia, odczucia, emocje i wprowadzać nas w realne działanie ruchu i mobilności w zatroskaniu i zabieganiu o to, aby Twoje słowo było głoszone, abyśmy dawali świadectwo temu, co otrzymaliśmy od Ciebie.
Ksiądz Leszek Starczewski