Dobre Słowo, 21.03.2010 r.
Odnaleźć się w Ewangelii
Jedyną osobą, która na temat grzechu wie wszystko, jest Bóg. I tylko On może za grzechy wymierzyć karę, czyli, używając języka biblijnego, dopuścić konsekwencje grzechu. Bo kara, w znaczeniu biblijnym, to nie kaprys Pana Boga, który sobie wybiera kogoś, kto ma być ukarany, ale dopuszczenie konsekwencji grzechu, odczucie na własnej skórze, co to znaczy grzech. Poza Bogiem nie ma osoby, która mogłaby wymierzyć karę, i nie ma osoby, która by mogła usprawiedliwić. Wszelkie próby samousprawiedliwiania skończą się pychą – pęknięciem w człowieku.
W zgromadzeniach, gdzie głosi się słowo Boże, też są zakusy złego ducha, który oskarża i nieustannie wprowadza niepokój. Sieje wątpliwość, czy tym razem, po popełnionym grzechu czy przestępstwie, Bóg będzie jeszcze miłosierny? Inny sposób działania złego ducha polega na tym, że mówi on: Nie masz takich wielkich grzechów. Nie przesadzaj. Zobacz, co się dzieje na świecie. Wymazuje poczucie grzechu z serca człowieka. Dobrze wiedzieć na początku, że właśnie tak to funkcjonuje.
Jesteśmy dzisiaj zaproszeni do przylgnięcia do Jezusa, który usprawiedliwia. Mądrze usprawiedliwia. Żeby nam się udało zaczerpnąć trochę z klimatu opisywanego w dzisiejszej Ewangelii, proponuję małe ćwiczenie. Spróbujmy w wyobraźni, we wspomnieniach, odwołać się do takiego naszego zachowania, jakiejś niestosowności, nietaktu, głupoty czy grzechu, które na samo przywołanie budzi w nas lęk. Nie chcielibyśmy, żeby ktoś o tym wiedział. Odpowiedzmy na zaproszenie Boga do wejścia w tę scenę ewangeliczną. Przypomnijmy sobie jakieś wydarzenie, naszą reakcję, zachowanie i wyobraźmy sobie, że stoimy na środku kościoła, a wszyscy o tym się dowiadują. Nie ma szans, żeby ktoś nie wiedział. Wszyscy patrzą i wiedzą.
W takiej sytuacji jest kobieta, którą pochwycono na cudzołóstwie. Ciągną ją przez całe miasto, przez główną ulicę, na centralny plac. Oskarżyciele mają jeden cel: wypełnić przepis Prawa, który jest jasny. Jeżeli pochwycono kobietę i mężczyznę na cudzołóstwie, oboje trzeba ukamienować. Po co? – Żeby usunąć zło z Izraela. Usunąć zło, powiedzielibyśmy, z Kościoła. Ukamienować. Oprócz grzechu cudzołóstwa, Prawo nakazywało kamienować bluźnierstwo, czyli wypowiedzenie się źle o Bogu. Na przykład Szczepan, pierwszy męczennik, oskarżony o bluźnierstwo, został ukamienowany.
Prawo jest święte dla Izraela, a więc także dla Jezusa. Jezus mówił wprost: Nie przyszedłem znieść Prawa, ale je wypełnić. Faryzeusze i uczeni w Piśmie mają bardzo komfortową sytuację: Jezus, kobieta cudzołożna. Przyprowadzają ją, stawiają na środku i mówią do Niego, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Upieką dwie pieczenie na jednym ogniu. Mogą załatwić teraz sprawę. Jezus staje wobec bardzo trudnego wyboru. Musi dochować wierności Prawu, które jednoznacznie ocenia taki czyn, i jednocześnie pokazać w praktyce, co to znaczy, że Bóg jest miłosierny. Bóg jest mądry, nie naiwny. Co to znaczy, że Bóg jest miłosierny? W Sercu Jezusa pojawia się napięcie wynikające z tego, że On chce dalej objawiać Boga, który jest miłosierny. On chciałby też pomóc uczonym w Piśmie i faryzeuszom, o czym może zapominamy. To nie jest tak, że Jezus ma obronić tylko kobietę. Jezus nigdy nie broni jednej osoby kosztem drugiej. Jeżeli w domu, w pracy, gdziekolwiek, są pokłóceni ludzie, Jezus chce pomóc jednemu i drugiemu. Nigdy nie czyni niczego kosztem jednej lub drugiej osoby.
Możemy sobie wyobrazić potworne napięcie. To tak, jakby ktoś postawił nas na linii ognia. Nieszczęściem jest, gdy kimś takim, kto stoi na linii ognia, kłótni w domu, są dzieci. Kiedy tato, patrząc na żonę, mówi do córki: No, córko, powiedz, czyż nie mam racji? To bardzo niebezpieczna sytuacja. Kochani rodzice, oby nigdy dziecko nie musiało przeżywać czegoś takiego. Jezus jest w takim położeniu. Przeżywa to bardzo mocno. W pierwszej chwili wydaje się, że Jezus bierze ich na czas, na zbycie. Pisze palcem po ziemi. W Biblii piasek, ziemia, proch są symbolem całkowitej klęski, bezradności, więc uczeni w Piśmie i faryzeusze powinni wyczuć, że Jezus tym gestem daje im do zrozumienia, że ich myślenie nie ma przyszłości. Jest ślepe. Słyszymy, że po przynaglaniu, mocnym naciskaniu, Jezus wypowiada słowa: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień.
Nie będzie nadużyciem, jeśli przesłanie tych słów sformułujemy tak: Jak chciałbyś, żeby ciebie potraktowano, gdy dowiedzą się o twoim grzechu, słabości, o której nie chciałbyś, żeby się ktoś dowiedział, tak potraktuj tę kobietę. Mocne zdanie. Przepis Prawa mówił, że jako pierwszy powinien rzuć kamieniem świadek tego zdarzenia. Mało tego, gdyby okazał się fałszywym świadkiem, miał być ukamienowany. Co dzieję się, gdy Jezus mówi te słowa? – Kiedy to usłyszeli, wszyscy, jeden po drugim, zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Inaczej ocenia się osoby i ich czyny, jeśli ma się w pamięci własny grzech.
Przyszła mi pewna refleksja, może krzywdząca, ale nie wyłączam z tego też siebie. Wydaje mi się, że gdyby te słowa wypowiedziane zostały dzisiaj w mediach, na jakimś spotkaniu, mogłyby spotkać się z bezczelnością i ktoś by rzucił kamieniem. Może się mylę, może to zbyt daleko idące wnioski, ale serce człowieka jest w stanie wejść w taki cynizm, bezczelność, że z upodobaniem piętnuje, obmawia grzechy innych i nie widzi w sobie żadnego zła. Jezus i tu objawia swoją mądrość i miłość, bo rzeczywiście chce pomóc wszystkim, nawet cynikom, nawet osobom, o których wydawałoby się, że nie powinniśmy się inaczej wypowiadać jak tylko: łotr, z niego nic już nie będzie. Bóg tak długo patrzy w serce człowieka, aż obudzi w nim dobro.
Nie mówimy o tej sytuacji jak o historycznym wydarzeniu, choć też, ale mówimy o tym, żebyśmy my, dzięki temu słowu, mogli albo umocnić się w przekonaniu, że trzeba patrzeć na każdego człowieka tak długo, żeby wydobyć z niego dobro, albo po prostu przetrzeć sobie oczy, żeby zapytać siebie samego: Czy ja potrafię być kimś, kto widzi w drugim człowieku kogoś, kto też upada?
Jako księdza najbardziej fascynuje mnie w Jezusie Chrystusie Jego niezwykła umiejętność odróżniania grzechu i grzesznika. Ciągle próbuję się tego uczyć. Widzieć czyn i osobę. To niezwykła umiejętność. Często możemy mieć z nią trudność, bo mogliśmy wyrastać w klimacie, kiedy po zrobieniu czegoś złego ktoś powiedział: Jesteś zły! Jesteś potworna! Jesteś potwornie głupia!, zamiast stwierdzić: To, co zrobiłeś, jest złe. Jest potwornie głupie. Między jednym a drugim sformułowaniem jest kolosalna różnica. Kochani rodzice, uważajmy na słowa, które wypowiadamy, kiedy spotykamy się ze złem popełnionym przez drugiego człowieka, przez dziecko. To, co zrobiłaś, kochanie, jest złe. Ale ciągle cię kocham. Taką umiejętność objawia nam dzisiaj Chrystus. I takiej chce nas uczyć.
Oglądaliśmy wczoraj w gronie kilku osób film Judasz, będący śmiałą próbą spojrzenia na apostoła cieszącego się zaufaniem pozostałych, którzy powierzyli mu opiekę nad trzosem. Mógł się tym przecież zająć celnik Mateusz, bo najprawdopodobniej znał się lepiej na pieniądzach, ale Jezus lub grupa apostołów wybrała właśnie Judasza. Scenarzysta pokazuje kilka punktów, które mocno zastanawiają. Judasz jest żądny rozprawienia się z Rzymianami. Nienawidzi ich. Kiedy ostentacyjnie mówi Jezusowi: Zniszczmy Rzymian!, przyjeżdża setnik, który prosi Jezusa, aby uzdrowił jego chorego sługę. Jezus go uzdrawia, a Judasz robi Mu awanturę: Jak mogłeś pomóc komuś, kto przyczynił się między innymi do tego, że Twój krewny, Jan Chrzciciel, jest w więzieniu. Wtedy Jezus zwraca się do Judasza i mówi: Judaszu, nienawiść do Rzymian jest tylko maską, za którą kryje się twoja pustka w sercu. Łatwo jest osądzać innych, kiedy nie widzi się słabości w sobie. Judasz po pewnym czasie mówi do Jezusa: Słucham Twoich słów, ale nie wierzę w nie. Jezus mu odpowiada: Dlatego, że część swojej duszy zakryłeś przede Mną.
Drogie siostry i bracia, słuchając tej Ewangelii, jesteśmy zaproszeni do tego, by po pierwsze nie zakrywać przed Bogiem swojej duszy, tej prawdy, że my też jesteśmy zdolni do wielkiej podłości, ale i do wielkich, szlachetnych czynów. W nas może być uśpiony Bin Laden. Nie jest to zachęta dla wywiadu amerykańskiego, żeby szukał go teraz wśród nas J, ale możemy nosić w sobie uśpionego terrorystę. Może w nas spać Judasz. Musimy być czujni szczególnie wówczas, kiedy przychodzi nam reagować na błędy innych osób, żeby w nas nie zwyciężyła bezczelność. Wydajemy surowy, bezwzględny, bezduszny osąd, słowem wykonujemy karę śmierci na drugim człowieku. Ale żebyśmy też – i to jest druga zachęta słowa – nie zapomnieli o tym, że zło trzeba zawsze nazwać po imieniu i pamiętali, że imię ma też człowiek, który je popełnia.
Kiedy kobieta zostaje z Nim sam na sam, Jezus nie mówi do niej prostytutko, tylko niewiasto. Z wielkim szacunkiem zwraca się do kobiety, która tego szacunku najwyraźniej sama sobie okazać nie potrafiła.
Trzecia zachęta na dziś to głód. Boże słowo chce, żeby w nas był głód czerpania mądrości życia od Jezusa Chrystusa.
Kilka lat temu prowadziłem rekolekcje dla osób rozwiedzionych, żyjących w związkach niesakramentalnych. To, co mnie mocno urzekło i bardzo zastanowiło, to widok oczu głodnych bliskości Boga. Te osoby nie mogą przyjmować Ciała Pana Jezusa. Duszpasterz związków niesakramentalnych ustalił, że przychodzą w procesji jak do Komunii Świętej, nie przyjmują Ciała Pana Jezusa, ale ksiądz ich błogosławi Hostią. Nie zapomnę tych oczu, które wpatrywały się w Jezusa. Tego głodu. Taki głód chce w nas wzbudzić Boże słowo, bo przecież jest też tak, że wiele sakramentalnych małżeństw nie przyjmuje Ciała Pana Jezusa, choć może. Wielu z nas, wierzących, nie wyłączając księży, nie docenia tego, jak blisko ma Boga.
Daj nam, Panie, taki głód Twojej mądrości, Twojego podejścia do każdego człowieka.
Boże, naucz mnie kochać siebie samego tak, jak Ty mnie kochasz, a bliźniego swego jak siebie samego.
Ksiądz Leszek Starczewski