Dobre Słowo, 19.04.2010 r.
Sprostać znakom
W Bożym świecie nie ma przypadków. Są znaki, które daje Pan Bóg. Wymagają one od nas myślenia, modlitwy i konkretnych działań. Nie wszystkie można odczytać natychmiast. Zdarzają się takie, które rozłożone na jakieś okresy, docierają do nas dopiero po latach. Takimi znakami dla Izraelitów był z pewnością Szczepan oraz chleb, który Jezus rozmnożył i którym nakarmił tysiące słuchających Go osób.
Jak można reagować na znaki? Przeróżnie. Szczepan odebrany jest przez słuchających go w synagodze jako zagrożenie. Łukasz – ewangelista i autor Dziejów Apostolskich – zanotował, że wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał. Nie mogli odczytać tego znaku – nie mogli sprostać mądrości. W tym przypadku chodziło o brak uległości wobec Boga, który przez ten znak chce do nich przemówić. Wkrada się jakaś krnąbrność, czy – jak usłyszymy jutro – twardy kark, oporne serca i uszy sprzeciwiające się Duchowi Świętemu. Nie mogąc sprostać tej mądrości i nie chcąc jej ulec, Żydzi postanawiają sfingować proces przeciwko znakowi, który został dany w osobie Szczepana pełnego łaski i mocy, działającego cuda i znaki wielkie wśród ludu. Podstawiają ludzi, którzy fałszywie zeznają. Idą po linii całkowitego sprzeniewierzenia się mądrości i Duchowi Świętemu. Duch, z którego przemawiał Szczepan, odczytywany jest przez nich w całkowicie odwrotny sposób: „Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu”.
Trudno nie przypomnieć sobie tutaj Jezusa, dla którego Szczepan będzie znosił męczeństwo, jakie go czeka, dla którego poświęca swoje życie i świadczy. Jezusa oskarżany był o to, że przemawia i działa opętany przez Belzebuba – złego ducha. Po tej samej linii atakowany jest Szczepan. Często osoby bardzo mocno zaangażowane, bezkompromisowe i radykalne, oddane całkowicie Jezusowi, spotykają się z podejrzeniami o zupełnie odwrotne motywacje. Kiedy ktoś nie potrafi przyjąć tak wielkiego zaangażowania, tak wielkiego znaku, jakim był choćby Szczepan, to często reaguje atakiem, że to pochodzi od złego.
Nie mogąc sprostać pewnym znakom, jesteśmy zaproszeni do modlitwy, do wołania o mądrość Ducha Świętego. On oświeci nasze umysły i serca. Bądźmy czujni, bo ta pokusa, której ulegli niektórzy z synagogi i fałszywi świadkowie, grozi także i nam. Nie mogąc rozpoznać głębi Ducha Świętego, który pociąga nas coraz bardziej i bliżej, zaczynamy podejrzewać, że jest to jakieś działanie sekciarskie – jak podejrzewano chrześcijan – czy też działanie złego ducha, że to na pewno nie jest moc Boga. Sposobem na to jest głęboka modlitwa, uległość i prośba o roztrzaskanie tego, czego nie możemy w sobie przełamać, abyśmy potrafili sprostać mądrości i Duchowi, z natchnienia którego otrzymujemy konkretne znaki.
Drugi znak dany nam to rozmnożenie chleba. Ludzie poszukują Jezusa po to, aby obwołać Go Królem. Szukają Go, różnymi sposobami próbują do Niego dotrzeć. Łodziami przeprawiają się do Kafarnaum, a gdy odnajdują Go na przeciwległym brzegu, mówią: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?” Nie byli przygotowani do tego, że tenże Rabbi wejdzie z nimi w konfrontację, której celem będzie obudzenie w nich czegoś więcej, niż tylko głodu doczesnego chleba. Jezus mówi im, podkreślając moc słów, bo to bardzo ważna wypowiedź: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”. Stawia przed nimi bardzo konkretne wyzwanie. Mówi, że motywacje dla których oni Go szukają, absolutnie nie pokrywają się z tym, z czym On do nich wyszedł.
Oczywiście wiemy, bo Jezus to objawia, że tym pokarmem jest pełnienie woli Ojca. Pytający stawiają przed Jezusem problem, wyrażają wręcz gotowość: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?” Jezus odpowiada: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”. Abyście przez wiarę przyjmowali znaki dziejące się wokół was. Abyście w świetle wiary rozpatrywali wszystko, co otrzymujecie, bo są to znaki od samego Boga.
To zaproszenie kieruje dziś do nas Jezus, pytając o naszą dyspozycję wiary.
Ile wiary jest w nas, gdy zabieramy się do oceny wydarzeń dziejących się w naszym życiu osobistym i społecznym?
Na ile uruchamiamy wiarę, która jest jedynym światłem, aby znaleźć odpowiedź na pytanie, czego Bóg od nas oczekuje?
Jakich dzieł pragnie od nas, dając nam taki, a nie inny znak?
Czasem jest tak, że Pan Jezus daje coś bardzo materialnego. Coś, co się nam podoba, co jesteśmy w stanie przyjąć, tak jak rozmnożenie chleba. Ale jest to dar przejściowy. Celem jest odkrycie, abyśmy pełnili wolę Boga Ojca i dokonywali Jego dzieł.
Ciężko jest nam czasem odczytać ten znak. Zachowujemy się tak, jak przeciwnicy Szczepana. Albo zamykamy się i doszukujemy jakiegoś podstępu, a nie Bożego działania, albo też nie chcemy przyjąć tego, co mówi do nas Jezus. Nie wchodzimy głębiej, lecz zatrzymujemy się na tym, co zrozumiałe, doraźne i widoczne, tak jak chleb.
Panie, Ty chcesz, abyśmy przyjmowali życie jako znak od Ciebie. Dajesz nam mnóstwo sygnałów potwierdzających to, że jesteśmy dla Ciebie ważni. Oddajesz za nas swoje życie i chcesz, abyśmy naszym życiem potwierdzali wiarę w to, że nas kochasz.
Otwieraj nasze serca i umysły na znaki dziejące się. Budź w nas wyobraźnię, w której, wsparci modlitwą, będziemy odpowiadać na znaki do nas skierowane.
Ksiądz Leszek Starczewski