Dobre Słowo 28.08.2010 r.
Którzy czekają na Jego łaskę?
Panie, Twoje oczy zwrócone są na bogobojnych – na tych, którzy czekają na Twoją łaskę i drżą, aby nie stracić relacji z Tobą. Dziękujemy Ci za to, że ocalasz nasze życie od śmierci, od potępienia, dając słowo życia. Dziękujemy Ci, że żywisz nas w czasie głodu miłości swoją obecnością, darami, osobami, wydarzeniami, tym, co rozgrywa się w naszym życiu. Napełnij nas swoją mądrością i mocą, aby nasze serca i umysły były uległe wobec Twojej obecności, aby Cię przyjęły.
Pan Jezus ciągle nakręca nasze serca i umysły na wieczne zbawienie. Robi to przez przypowieści. Chce przez nie skupić naszą uwagę na tych wydarzeniach w życiu, które obecnie mają miejsce, bo za nimi kryje się zaproszenie do chodzenia za Nim, do ufności Jemu. Jakiekolwiek sytuacje mają miejsce w naszym życiu, w każdej z nich kryje się przypowieść. Przypomnijmy, że w życiu nie ma przypadków, są przypowieści. Pan pragnie nam przekazać coś, przez co chce być bliżej nas i nas chronić, bo jesteśmy nieustannie wydawani na śmierć z powodu Jego miłości. Jesteśmy ciągle atakowani zniechęceniami, gnuśnością, złością, aby tej bliskości nie przyjąć.
Dzisiejsza przypowieść dotyczy sytuacji często mającej miejsce w Palestynie, kiedy właściciel domu wyjeżdżał, żeby zdobyć dodatkową ilość pieniędzy czy bogactwa albo jakiś tytuł. W zaufaniu przekazywał swój majątek sługom.
Jeśli chodzi o konkrety, które chcą dziś dotrzeć do nas z Ewangelii, zwróćmy uwagę, iż tych sług jest trzech. Nie jest to przypowieść o jednym słudze, który miał jeden talent i w swej złości, gnuśności go zakopał, ale jest to także przypowieść o dwóch innych sługach, którzy otrzymali podobnie, jak ów poprzedni sługa, talenty według swych zdolności i je rozwinęli. Ważne, abyśmy nie zawężali tej przypowieści do jednej osoby, ale widzieli ją w całym kontekście.
Pomnożenia tego, co otrzymali, dokonali dwaj słudzy. Po pomnożeniu tego, co otrzymali, nie usłyszeli, aby teraz sobie odpoczęli, bo się sporo napracowali. Pan mówi, że jeszcze więcej otrzymają: Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię. Jeżeli latorośl przynosi owoc, jest podcinana, aby przynosiła plon obfitszy. Jeżeli coś ruszyło w moim życiu duchowym, to znaczy, że otwierają się nowe możliwości, nowe perspektywy. Komu więcej dano, od tego się będzie więcej wymagać. Dlaczego? – Bo służy to jego rozwojowi. Miłość nie znosi stagnacji. Miłość potrzebuje świeżości, nowości, pracy, która rozwija. Dla leniwych nie ma miłości.
Z pracy, która rozwija, skorzystali pierwszy i drugi sługa, natomiast trzeci, bojąc się, czyli pielęgnując bojaźń, inwestując w nią, postrzegając swojego pana jako surowego i twardego, zakopał talent. Ktoś zauważył, że chyba lepiej by było, gdyby go zgubił, niż go zakopał. Chodzi o to, że lepiej by było, gdyby z talentem coś próbował robić i go zgubił. Pan powie, że mógł oddać go bankierom. – Coś z tym zrób, zrób to, co umiesz, tak, jak umiesz. Nie oceniaj, tylko coś z tym zrób. – Jest to o wiele lepsze, niż zakopanie talentu.
Podsumowanie poczynione przez Pana jest następujące: Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. W innym tłumaczeniu jest: Zabiorą nawet, to, co wydaje się mu, że ma. Wczoraj wspominaliśmy, że trzeba mieć to „coś”. Trzeba mieć otwartość, dążność do tego, aby uchwycić Pana w każdym przychodzącym wydarzeniu, żeby nie robić sobie jakiejś cenzurki, że tutaj to Go nie będzie. Mamy Go szukać w każdym wydarzeniu, pamiętając, że wszelkie nasze ustalenia, których celem jest bardzo precyzyjne wskazanie, że tu i tylko tu jest Pan, są faryzeizmem. Pan często przychodzi w sposób zaskakujący i nietypowy. Chce żąć tam, gdzie nie posiał, i zbierać tam, gdzie nie rozsypał, gdzie wydaje się, że Go nie będzie, że tam się nie pojawi.
Dzisiejsza przypowieść zaprasza nas do przyglądania się wydarzeniom, które miały miejsce dziś, będą miały miejsce jutro, aby nawet w myślach nawiedzających nas rano czy wieczorem, będących analizą tego, co się działo, pytać się, na ile dostrzegam w tym wszystkim to, że Pan chce mi coś powiedzieć. Chodzi o to, żeby z wdzięcznością przyjąć to, co zostało nam podarowane – nie rozglądać się za darami, które mają inni, ale cieszyć się otrzymanymi przez nas i korzystać z nich, pamiętając, że Pan nieustannie nas obsypuje i daje coraz więcej.
Sposób, który Pan wybiera, jest oceniany przez świat, jako głupstwo. Bo kiedy przyjrzymy się naszemu powołaniu, naszym zdolnościom, stwierdzimy, że Bóg wybrał to, co głupie w oczach świata. Niewielu tam mędrców, niewielu szlachetnie urodzonych. Niewiele mamy do powiedzenia światu, poza głupstwem głoszenia słowa i mówieniem, że każde wydarzenie niesie w sobie jakąś głębszą wartość, jest zaproszeniem do spotkania z Bogiem. Świat to wyśmiewa. Świat mówi: urządzaj się, używaj świata, póki służą lata, natomiast nie chce patrzeć na to przez pryzmat słowa, które jest po prostu głupie. Kiedyś kapucyni zorganizowali rekolekcje zatytułowane: Rekolekcje dla głupich.
Panie, dziękujemy Ci za to, że według świata po głupiemu z nami postępujesz, że strasznie niemocne, kruche, bardzo delikatne jest to, co z nami robisz. Dziękujemy, że chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Dziękujemy, że pragniesz, aby nasze zabieganie o zbawienie było pełne drżenia i bojaźni, i że Twoje oczy zwrócone są na tych, którzy czekają na łaskę, gotowi ciągle Ciebie szukać. Budź w nas taką uległość serca i umysłu, aby nie pozamykały się nam w jakichś schematach nasze uczucia, myśli, ale byśmy byli gotowi przyjmować i przekazywać Twoją miłość, która bardzo często przychodzi w nietypowych okolicznościach, osobach, wydarzeniach.
Ksiądz Leszek Starczewski