Dobre Słowo 23.02.2010 r.
Pomódl się z serca...
Wiemy, że modlitwa to bardzo wymagająca część naszego życia. Podobno w Japonii, w Tokio, ustawiano na rogach ulic budki z aparatami tlenowymi. Było tak wysokie zanieczyszczenie, że ludzie co jakiś czas musieli odetchnąć świeżym powietrzem. Swego czasu w Krakowie też wystąpiło takie zanieczyszczenie, że nie było szczurów w piwnicach. – Co ma szczur do zanieczyszczenia? – Mówią, że szczur pierwszy ucieka, jak się nie da żyć w danym środowisku.
Po co ksiądz to mówi? – Bo modlitwa jest jak tlen. Jak jej zabraknie, to wychodzą z nas wszystkie szczury. Wychodzi z nas bardzo dużo nieprzyjemnych spraw. Jezus, wiedząc o tym, poleca: Módlcie się. Nie bądźcie gadatliwi, tylko módlcie się. I mówi, żeby zwracać się do Pana Boga z serca, bo – jak mówi odwieczna zasada – Tylko słowa wypowiadane z serca trafiają do serca i ujmują za serca.
Nie wymyślam tej historii, to zdarzyło się naprawdę. Pewien chłopak bardzo chciał zaprosić na bal koleżankę. Miał na imię Tomek. Strasznie to przeżywał, bo miał spore kłopoty z mówieniem, więc postanowił przygotować sobie i coś zapisać na kartce. Nie szło mu zupełnie. Dziewczyna miała na imię Ania. Stanął przed lusterkiem i mówi tak: Aniu, chciałem ci się... Nie, to głupie jest. – Próbuje jeszcze raz. – Aniu, muszę ci coś powiedzieć. Zamknął oczy. Chciałem ci coś po… Tak było. Krępował się niesamowicie, a gdy przyszło co do czego, to stanął przed nią pełen napięcia. Ona spojrzała na niego: Co się stało? Cześć. A on: No, yyyyy. Ale ona wyczuła, o co chodzi, i to najbardziej mi się podoba w tej historii. – Chciałeś mnie zaprosić na bal? – Skąd wiesz? – Takie rzeczy się widzi. Jak się ma serce, to się widzi.
Bóg ma Serce i chce, żeby mówić do Niego z serca, nawet gdy na modlitwie nam nie idzie, jak Tomkowi przed lusterkiem. Nawet jak w pewnym momencie musimy coś odczytać, Bóg chce, żeby mówić do Niego z serca. I robi wszystko, żeby nam serce przygotować do tego, byśmy się odzywali do Niego sercem. Czasem zabraknie dłuższych modlitw i wtedy bardzo ważne jest, żeby po prostu klęczeć. Pewna pani, która miała kłopoty z modlitwą, obiecywała sobie każdego wieczora, że dzisiaj to już się naprawdę pomodli. I codziennie stwierdzała, że znowu nie da rady. Ale mówiła tak: Zacznę od tego, że będę klęczeć. To cudowne, jeżeli tylko jest podyktowane sercem.
Do tego dzisiaj zachęca nas Chrystus, żebyśmy modlili się z serca. Dlatego mówi do Boga – Abba, Tatusiu, czyli tak, jak zwracało się do taty małe hebrajskie dziecko. Kojarzymy pewnie jeszcze te klimaty, że trzeba było nam coś kupić: Tatusiuuu... Nawiasem mówiąc, często wybieramy niewłaściwy moment do proszenia rodziców o coś. – Mama wraca z pracy. Myśli jeszcze o tym, że przed chwilką rozmawiała z szefem i nie była to najsympatyczniejsza rozmowa. Wie, że garnki nieumyte, chleb na pewno niekupiony, a śmieci miały być wyrzucone wczoraj wieczorem. Jeszcze ma przygotować obiad. Wchodzi do domu, a my na samym starcie: Mamo, dasz 20 złotych? Jaka jest odpowiedź mamy? – No oczywiście, że ci dam, kochanie. Cały czas o tym myślałam, żeby ci dać... J
Nie mówię tego przypadkowo. Na modlitwę trzeba też znaleźć czas. Modlitwa nie może być terkotką. Może mamy takie ciocie, że na wdechu trzeba się wbijać, żeby coś powiedzieć, bo tak szybko mówią. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak ciotki – terkotki J. To nie może być turkot wagonów pędzących po torze, ale ma wypływać z serca. Mniej, a dokładniej. Zobaczycie, jak to działa, bo działa.
I ostatnia kwestia. Pan Jezus mówiąc o modlitwie, celowo odwołuje się do aramejskiego sformułowania Tatusiu, żebyśmy odkryli Boga, który chce z nami się spotkać, pragnie wejść w dialog. Chciałby po prostu zapytać: Co u was słychać? A my mówimy: Ale Ty wszystko wiesz, Panie Boże, po co będę ci opowiadać? – Tak, ale chcę poznać twoją wersję wydarzeń. Chciałbym usłyszeć, jak to przeżywasz.
Troszczmy się o modlitwę, a jak nam nie wychodzi, to zacznijmy od uczenia się, żeby po prostu klęknąć. Najsilniejszy jest człowiek, kiedy klęczy – śpiewa jeden z zespołów hip-hopowych. – Nawet najtwardsi mają chwile, kiedy potrzebują klęknąć.
Ksiądz Leszek Starczewski