Uwolnić z lęku i zniewolenia
Piotr i Jan jakby gęsto tłumaczą się dzisiaj z tego, co przed chwilką się wydarzyło. Mówią: „Mężowie izraelscy! Dlaczego dziwicie się temu? I dlaczego także patrzycie na nas, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi?”
Te bardzo mocne słowa Piotra mają obudzić z letargu wszystkich gapiów, uczestników cudu eucharystycznego, świadków przemian ludzkich serc, jakie dokonują się i w dzisiejszym świecie. To kluczowe zdanie kierowane jest przez Piotra również pod naszym adresem, kiedy chcielibyśmy często uwięzić Pana Jezusa w konkretnych osobach, chcielibyśmy koniecznie widzieć Go działającego tylko w tym człowieku. Jezus jest na tyle wolny, że może posługiwać się, kim chce i kiedy chce, byleby tylko serce zechciało uwierzyć w Jego obecność.
Droga siostro i drogi bracie, słyszymy dzisiaj, jak Piotr z Janem gęsto się tłumaczą z obecności Chrystusa w zwykłej posłudze, w słowie rodzącym wiarę. Jednocześnie apostołowie w tym tłumaczeniu składają świadectwo o obecności Chrystusa zlekceważonego, wydanego na śmierć, odsuniętego na bok na korzyść zabójcy Barabasza. Tego Jezusa ciągle można dotykać i doświadczać, jeśli tylko w sercu budzi się wiara.
„Przez wiarę w Jego Imię, temu człowiekowi, którego widzicie i którego znacie, Imię to przywróciło siły. Wiara wzbudzona przez niego dała mu tę pełnię sił, którą wszyscy widzicie”.
Jak tu nie prosić, aby Chrystus przymnażał nam wiary, abyśmy wymawiając z szacunkiem Jego Imię, wołali: Jezu, przymnóż mi wiary, że działasz w tym świecie. Bo to nie jest prawdą, że cuda zarezerwowane były tylko do czasów apostolskich i są ograniczone wyłącznie do osób wyjątkowych.
Daj moc, Panie, abyśmy doświadczali w słowie Twojego działania, pełnego miłosierdzia i miłości do nas, abyśmy z tego słowa czerpali moc i siłę do patrzenia na życie jako miejsce, w którym Ty działasz i nas prowadzisz.
Oczyść nas z wszystkiego, co szuka jakiegoś show, wyjątkowego działania, które wcale nie przynosi wzmocnienia wiary, a jest tylko zaspokojeniem niezdrowych oczekiwań.
Przymnóż nam wytrwałości w rozważaniu Twojego słowa, które i dziś dokonuje cudów, jakie były udziałem czasów apostolskich.
Panie, jesteś z nami obecny w swoim słowie, budź w nas to przekonanie i daj łaskę wytrwałości przy Tobie, cokolwiek się będzie jeszcze działo.
Pan Jezus musi udowadniać, że jest Panem Jezusem i to do tego jeszcze zmartwychwstałym. Co też z człowiekiem nie czyni strach? Co dzieje się z naszym sercem i umysłem, że nie potrafi przyjąć prawdy o życiu, które nie ma końca, o szczęściu niczym niezagrożonym, o zdrowiu, którego w żaden sposób choroba już nie dosięgnie?
Widzimy dziś Jezusa zaraz po opowiadaniu, jakim dzielą się uczniowie ze swoimi przyjaciółmi po spotkaniu Go w drodze, po tym, jak Jezus wyjaśniał im pisma, jak Go poznali przy łamaniu chleba. Staje pośród nich, aby przynieść pokój. Dotyka centrum ludzkich zawirowań, niepokojów, zniewolenia, łatwości wierzenia w to, że właśnie przyszła klęska, smutek, płacz, i to jest wszystko, co Bóg ma do powiedzenia światu. Przychodzi do łatwości wierzenia w to, że jeżeli mamy Boga – to średnio zainteresowanego naszym życiem, niewpisującego się w codzienność, nieuwzględniającego naszych przeżyć, bardzo odległego, wręcz martwego, zupełnie niezależnego od nas, nie mającego wpływu na nasze życie. Jezus staje pośrodku zatrwożonych i wylękłych. Przy ich wizji Boga, uczniom zdaje się, że widzą ducha. Św. Łukasz Ewangelista notuje: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach?”
To pytanie, postawione przez Jezusa, chce także objąć nasze wątpliwości, lęki, naszą trwogę i wszystkie dowody, jakie posiadamy, że Bóg niewystarczająco interesuje się naszym życiem, że jest od niego odległy. Czemu tak twierdzicie? Jakie macie ku temu powody? Chrystus zaprasza do tego, żeby kontemplować, to znaczy głębiej wchodzić w spotkanie z Nim, przyglądając się Jego rękom i nogom.
„To ja jestem, dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
Pan Jezus udowadnia, że jest Jezusem zmartwychwstałym. Podejmując dziś tę kolejną próbę dotarcia do serc swoich uczniów, czyni to z miłości. Miłość tak ma, że będzie szukała różnych sposobów, żeby dotrzeć do ludzi, do ich serc, żeby te serca otworzyć, uwolnić z lęku i zniewolenia, nawet kiedy droga dojścia do ludzkiego serca naznaczona jest cierpieniem i trudem, bo Pisma zapowiadały, że Mesjasz musi wiele wycierpieć. On cierpi za nas. Nawet kiedy my nie doświadczamy tego, że coś nas wewnętrznie powinno boleć, to Jego boli, żeby nam przynieść radość. On podejmie tę drogę, byleby tylko serce zdobyć i otworzyć.
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu cos do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich.
Droga siostro i drogi bracie, w swoich staraniach względem twojego serca Pan Bóg jest nie mniej aktywny niż w dzisiejszej Ewangelii. I do ciebie kieruje prośbę wyrażoną w tym przynagleniu. Odpowiedz na pytanie, czemu jesteś zmieszany, dlaczego wątpliwości budzą się w twoim sercu, dlaczego nie konfrontujesz tych wątpliwości ze zmartwychwstałym Chrystusem, przychodzącym do ciebie w spotkaniu ze słowem, podczas łamania Chleba, które dokonuje się w Eucharystii?
To On staje wobec ciebie i pragnie z tobą spożyć posiłek. Znaczy to, że chce z tobą dzielić wszystkie zadania, stanowiące twoją codzienność obowiązki. On chciałby być obecnym w tym, co budzi się w Tobie do życia od samego rana. Tłumaczy ci Pisma, łamie Chleb, pochyla się nad twoim życiem i jednocześnie zaprasza do odkrywania Go i proszenia o łaskę wiary, o łaskę otwarcia oczu, o łaskę dotarcia do ciebie ze światłem zmartwychwstania, czyli niczym niezagrożonego życia.
Jezu, pełen mocy i siły, zmartwychwstały Panie, Ty masz pełnię zwycięstwa nad każdą przeciwnością, która chce odebrać nam radość z Twojej obecności pośród nas. Dotykaj nas Twoim pokojem, przemawiaj głęboko i z wielką czujnością do naszych serc tymi słowami, którymi zwróciłeś się do rozmawiających o Tobie: „Pokój wam!” Pokój tobie! Mów do mojego serca potrzebującego pokoju, że jedynie w Tobie ten pokój odnajdzie. Daj, aby nie był to pokój pozorny, polegający na zaakceptowaniu mojej wersji wydarzeń, ale pokój otwarty na Twoje działanie, które dotyka moich grzechów, niedowiarstwa, lęku, żeby w bólu je wyjąć i obdarzyć mnie tą radością, która wypływa z bycia wyzwolonym przez Ciebie, bycia dzieckiem Boga.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.