Potrzeba czasu
Jesteśmy dla siebie tajemnicą. Do końca nie wiemy, co w nas siedzi, co może z nas jeszcze wybuchnąć, czym zaimponujemy drugiemu człowiekowi. W tej tajemnicy nie zawsze potrafimy z cierpliwością na siebie patrzeć. Tajemnica, którą jest człowiek, będzie miała bardzo długi czas na swoją realizację. Bóg wyznaczył ten czas na wieczność. Można się wiecznie cieszyć swoim życiem, można mieć wiecznie do siebie pretensje, że się zagrało w życiu pajaca, którego świat miał podziwiać, i nie rozpoznało się swojego miejsca. Chrystus robi dokładnie wszystko, żeby nikt z nas nie został pajacem – we własnych oczach, w oczach całego świata.
Dzisiaj dwie prawdy. Zachęcam do uwagi szczególnie przy tej drugiej. Ile potrzeba czasu, żeby rozpoznać, że to jest on – mój chłopiec – że to ona – moja dziewczyna? Że to moja narzeczona, mój narzeczony, przyszły mąż, przyszła żona? Są tacy, którzy twierdzą, że wystarczy jedno spojrzenie. Inni mówią, że jeżeli nie masz innego sposobu na miłość od pierwszego wejrzenia, to po prostu spójrz drugi raz. Z pewnością zgoda będzie w jednej materii, a mianowicie – potrzebny jest czas. Nie da się wszystkiego od razu powiedzieć, rozpoznać. Jeżeli ktoś decyduje się na przyjaźń czy relację z drugim człowiekiem, a wychodzi z założenia, że go poznał, to znaczy, że kompletnie nie ma o niczym pojęcia. Nawet Bóg, zwracając się do człowieka w Apokalipsie, nie mówi: Znam cię, tylko: Znam twoje czyny.
Jesteśmy dla siebie tajemnicą. Do końca nie wiemy, co w nas siedzi, co może z nas jeszcze wybuchnąć, czym zaimponujemy drugiemu człowiekowi. W tej tajemnicy nie zawsze potrafimy z cierpliwością na siebie patrzeć. Tajemnica, którą jest człowiek, będzie miała bardzo długi czas na swoją realizację. Bóg wyznaczył ten czas na wieczność. Można się wiecznie cieszyć swoim życiem, można mieć wiecznie do siebie pretensje, że się zagrało w życiu pajaca, którego świat miał podziwiać, i nie rozpoznało się swojego miejsca. Chrystus robi dokładnie wszystko, żeby nikt z nas nie został pajacem – we własnych oczach, w oczach całego świata.
Chrystus zapowiada, że przyjdzie Duch Święty, który doprowadzi nas do pełnej prawdy, w sposób bardzo głęboki będzie nas przeprowadzał przez wszystkie okoliczności życia. Dzisiaj Jezus mówi: Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Nie jesteście w stanie znieść wszystkiego. – Nie jestem w stanie znieść wszystkiego, bo wiele rzeczy mnie przerasta. Potrzebuję czasu i cierpliwości. Żeby mogło zaskoczyć to, co naprawdę łączy ludzi, potrzebny jest czas. Potrzebny jest właściwy klimat rozmów, cierpliwości do siebie, czasem jedna strona potrzebuje tego, żeby ta druga mocno ją upomniała, ochrzaniła, bo to też jest przejaw troski o człowieka. Biedny jest ten, komu nie ma kto uwagi zwrócić.
Chrystus mówi o tym w sposób jasny i zdecydowany: Jeszcze teraz znieść nie możecie. Przyglądając się relacjom, w jakich jesteście, spróbujcie wziąć pod uwagę słowo Chrystusa, jakiekolwiek są te relacje – czy relacje sympatii, koleżeństwa, narzeczeństwa. Zasada jest prosta: jeżeli masz być żoną, mężem, to najprawdopodobniej twoja druga połówka już żyje na świecie, jest obecna, chodzi, oddycha.
Chrystus zaprasza, żeby wziąć pod uwagę również i to, że potrzebujemy czasu i dużo cierpliwości. Jesteśmy dla siebie tajemnicą. Jeżeli się zaszufladkujemy, to nie będziemy się ze sobą spotykać, tylko mijać z wyobrażeniem o drugim człowieku. To jest ta pierwsza prawda.
Druga prawda jest taka, że mimo wielkich starań i bardzo mądrych zabiegów w tłumaczeniu, jaki jest Pan Bóg, znajdą się ludzie, którzy machną na to ręką. Dzisiaj słyszeliśmy o tym w pierwszym czytaniu. Paweł Apostoł, czekając na statek, dobija do Aten, wychodzi na Areopag, widzi wiele różnych bożków. Spostrzega również bardzo ciekawy napis: Nieznanemu Bogu. Zaczyna przemawiać do ludzi, że rzeczywiście w każdym człowieku jest pragnienie Boga. Niektórzy wyobrażają Go sobie na swój sposób, inni akceptują tylko takiego Boga, który będzie robił to, co oni uważają za słuszne. Święty Paweł mówi tak: W rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.
W rzeczywistości Bóg jest na wyciągnięcie serc, ale serce trzeba wyciągnąć i tutaj już Pan Bóg nie ma wstępu, bo zobowiązał się szanować tę granicę. Tu nie ma strefy Schengen – nie przechodzi się bez dokumentów. Pan Bóg szanuje tę granicę wolności. I co się dzieje? Paweł bardzo mocno głosi słowo, opowiada, dochodzi do prawdy najważniejszej, bez której chrześcijanie byliby stadem przygłupów, a mianowicie mówi o zmartwychwstaniu. I co się dzieje? – Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali. Znane są nam takie reakcje w czasie Mszy Świętej, kpiny pod adresem wierzących.
Ostatnio byłem świadkiem podobnej sytuacji w czasie uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. Ludzie przystępowali do Stołu Pańskiego, a jacyś młodzi małżonkowie albo narzeczeni z drwiną patrząc, jak rozdzielam Ciało Pańskie, mówią do siebie: Idź no, weź sobie Ciało Chrystusa. Dla nich może było to śmieszne, ale to nie jest wszystko jedno dla kogoś, kto trzymając w ręce biały Opłatek, szczyt pokory Boga, słyszy coś takiego. Bóg jest tak pokorny. Żeby się nie narzucić, chce zostać przyjęty jako Chleb. Co można zrobić, kiedy ktoś reaguje na Niego tak, jak ci młodzi? To, że zabolało, ofiarować za tych ludzi. Jak ktoś cię zrani, najlepszym sposobem, mówi Chrystus, jest ofiarowanie tego, że cię boli, za niego. Wtedy będziesz potrafił żyć z tym człowiekiem. A takie kpiny, wyśmiewania, też są bardzo częste.
Inni powiedzieli: "Posłuchamy cię o tym innym razem". – Dzisiaj nie mam dnia na słuchanie tego, mam dzisiaj doła i tysiąc spraw... Z tym się wiąże druga bardzo ważna prawda. Ludzie nie chcieli Pawła słuchać, machnęli na niego ręką. Przypomina mi się tu sytuacja z pierwszej parafii. Ksiądz proboszcz sprawował Eucharystię, a ja wyszedłem sobie na zewnątrz kościoła. Stało tam kilku młodych ludzi. Byłem w komży. Ci młodzi w sposób ostentacyjny manifestowali, że mają bardzo luźną relację do Kościoła i do księdza. Używali różnych określeń, których przed 23 nie należy powtarzać. Zapytałem, czy mogę w demokratycznym państwie po prostu stanąć sobie przy nich. Oni na to – To jest księdza wybór. Jak mój wybór, to stoję i mówię: Zobaczcie, jak to nie ma przypadków. Przed kościołem było napisane: Zakaz handlu wokół kościoła. Mówię do nich: Zobaczcie, jak to można zhandlować swoją wiarę i to przed kościołem. Panowie, jak wam wiary brakuje, to się zdecydujcie. Albo zostańcie w domu, albo poproście mamę: Mamo, rób coś, zamawiaj Msze Święte, odmawiaj różańce, żeby mi wiary przybyło. Nie widzę tego, co tracę...
Dlaczego ta prawda jest ważna i dlaczego o niej mówię? Bo można przez całe życie udawać. Dobrze o tym wiemy. Można odegrać rolę kogoś, kto będzie manifestował, że jemu nie zależy na modlitwie, na Panu Bogu. Można odegrać rolę kogoś, kto będzie chojrakiem, bo się nie pomodli, nie przeżegna się, w kościele nie będzie odpowiadał na wezwania, ale to nie Bóg na tym traci. Kiedy człowiek opuszcza Boga, Bóg sobie poradzi, człowiek nie. Strata jest zawsze po naszej stronie.
Stąd wnioski bardzo praktyczne. Kiedy widzę, że wiara przestaje we mnie działać, to albo mogę to zlekceważyć i tym samym bardzo wiele stracić, albo opowiedzieć się w sposób jasny. Na przykład zmienić środowisko, żeby ocalić wiarę. Rozeznanie jest trudne, bo zawsze związane z ryzykiem, ale ten, kto gra, może przegrać, bo w grze pozorów zawsze się przegrywa.
Prośmy zatem Chrystusa, który dobrze wie, że wiele mamy jeszcze do odkrycia, aby nam pomógł właściwie rozeznawać i wybierać, abyśmy nie dali się wprowadzić w przekonanie, że od razu można poznać kogoś, z kim ma się dzielić całe życie, że od razu można poznać Boga i siebie. Dla siebie też jesteśmy tajemnicą.
Jezu, mówisz do nas bardzo jasno i realnie. Dziękujemy Ci, że nic nie naciągasz, że stawiasz sprawę jasno, bo wiesz, że tylko postawienie sprawy jasno wprowadza w życie. Pomagaj nam odkrywać prawdę i wybierać tak mądrze, żebyśmy tego nie żałowali i żebyśmy innym życia nie utrudniali.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.