Takim nawoływaniem rozpoczynamy w Kościele Wielki Post. To czas wyjątkowy, w którym z bliskości Boga i otwartości na nasze życie mamy szansę uczyć się traktowania siebie jako bliskich Bogu. Tylko otwartość i mądrość, którą odnajdujemy w Bogu, pozwala nam z wielką życzliwością spoglądać na swoje życie. Tej otwartości i życzliwości mają pomóc czterdziestodniowe zmagania ze wszystkim, co chciałoby nas oddzielić od Boga, zamknąć w swoim pokoju, w swojej komnacie – jakkolwiek byśmy rozumieli tę metaforę.
Z niezwykłą starannością o szczegóły Chrystus przychodzi nam z podpowiedzią, jak ten czas przeżyć owocnie, czyli jak doświadczyć radości, którą niesie zmartwychwstanie, przygotowując się przez czterdziestodniowy post. W pierwszej kolejności Chrystus kieruje do nas ostrzeżenie przed wszelkiego rodzaju przejawami pozorowania, szukaniem akceptacji i potwierdzenia u innych ludzi.
Strzeżecie się żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli. Inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
To grozi i może grozić wszystkim relacjom, a szczególnie tej, która naznaczona jest wiarą. Pokazywanie się z jak najlepszej strony to niekoniecznie dobra forma życia. Jesteśmy wezwani do stawania w prawdzie. Ta prawda nie zawsze ukazuje nas z tej strony, którą nazywamy najlepszą. Żebyśmy odkryli prawdę o sobie, o bliskości Boga w naszym życiu, Chrystus daje nam trzy wskazania.
Pierwszym jest jałmużna, czyli taka forma okazania życzliwości serca w sposób konkretny, zmaterializowany, czy też fizyczny, która przyniesie osobie potrzebującej ulgę, doda jej otuchy, pozwoli jej doświadczyć bliskości. Wiąże się z bardzo rzeczywistym, naznaczonym obecnością serca, zbliżeniem się do tej osoby. Dzisiaj jedną z najbardziej poszukiwanych form pomocy, jałmużny, przyjścia komuś z konkretną ulgą, jest bycie obecnym w darze, jaki komuś ofiarujemy, bo człowiek potrzebuje człowieka – dar, jaki może zostać w pełni ofiarowany drugiemu, to dar obecności.
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Najpiękniejsza forma okazania komuś konkretnej pomocy to sytuacja, w której sami siebie zaskakujemy swoją hojnością, pokonaniem siebie i wyjściem do drugiego człowieka, przezwyciężeniem wszelkich oporów – nawet z ryzykiem tego, że zostaniemy odrzuceni.
Drugą podpowiedzią jest modlitwa. Zgodnie z Chrystusowym kluczem, od którego rozpoczął, czyli unikaniem pozorów i obłudy, modlitwa winna być skierowana na relacje z Bogiem – na bycie w ukryciu. Modlitwa rzeczywiście wypływa z tego, co w nas jest ukryte i tym samym dotyka tajemnicy, bo Bóg przebywa w ukryciu, staje się niewidzialny, ale wychodzi z ukrycia. Ktoś zauważył, że tak naprawdę wartościowe dzieła swój początek miały w jakimś ukryciu, w samotności. Picasso twierdził, że nic nie można stworzyć bez samotności. Nie da się wejść w relację z Bogiem, kiedy nie doświadczy się tej samotności, ukrycia, tajemnicy. Dlatego modlitwa, która wychodzi z ukrycia, rzeczywiście naznaczona jest spotkaniem z Bogiem: najpierw ukrycie, najpierw dotyk tajemnicy.
Trzecie wskazanie to post. Jeżeli decydujemy się podjąć wyrzeczenie, to takie, które w rzeczywistości nas szarpnie, czyli dotknie gdzieś wewnątrz naszego serca, aż to serce w jakiś wydatny sposób zacznie w nas mocniej bić. Post czegoś od nas wymaga, coś kosztuje, wiąże się z jakąś wewnętrzną walką czy też zmaganiem. To wewnętrzne zmaganie ma owocować zbliżeniem się do Boga. Przecież nie ma postu dla postu, nie ma smutku i umartwienia dla umartwienia. Te praktyki mają być skierowane nie na rzecz, ale na Boga. Mogą dotyczyć rzeczy, ale mają nas prowadzić do Pana Boga.
Chrystus zachęca, abyśmy wybrali taką formę wyrzeczenia, która pomoże nam jeszcze bardziej odkryć bliskość Boga. W tym wszystkim nieodzowne jest potraktowanie czasu postu jako prośby, którą Bóg składa w swoim Kościele. Jest to też prośba o nowe pojednanie, o nową jakość zbliżenia się do Niego. Ta prośba została wyrażona przez św. Pawła w 2 Liście do Koryntian, kiedy to apostoł mówi: W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem.
W przekładzie ekumenicznym fragment ten brzmi następująco: W Chrystusie Bóg pojednał świat z sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, a nam powierzył głoszenie pojednania. Jesteśmy więc posłani w imię Chrystusa. Sam Bóg niejako zachęca przez nas. W imię Chrystusa prosimy: Dajcie się pojednać z Bogiem!
Droga siostro i drogi bracie, oto Bóg staje przed tobą w Kościele z propozycją czterdziestodniowych zmagań, ćwiczeń, których celem jest odkrycie, że jest On tobie bliski, przychylny, że przychodzi do ciebie, aby spełnić prośbę wyrażoną przez psalmistę, a mianowicie: Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ofiarnym. Panie, otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Większa część wysiłku i pracy i tak jest po stronie Boga – najpełniej ukazuje to Chrystus. Bóg chce przywracać mi radość, pomnażać ją. Pragnie, abym tym bardziej w wysiłkach jałmużny, modlitwy i postu odkrył Jego bliskość, Jego zabieganie o mnie, wysiłki, jakie podejmuje, żebym przejrzał na oczy i każdym zachowaniem potwierdzał, że moje życie jest cenne w Jego oczach, że nabieram wartości z dnia na dzień. Że On mnie kocha.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.