Wpatrując się w niebo
Jeśli się kogoś kocha i pragnie mu się tę miłość okazać, to tak szybko z jego objęć w uścisku nie chce się wydostać. Kościół przedłuża uścisk miłości – tej szczególnej miłości, bo nowo narodzonej – obchodząc Boże Narodzenie przez osiem dni. Jest to tak zwana Oktawa Bożego Narodzenia.
Dzisiaj staje przed nami patron dnia, św. Szczepan – pierwszy męczennik. Obchodzimy narodziny dla nieba św. Szczepana. On modlił się nawet za swoich prześladowców – tak w modlitwie kolekty zwracamy się dziś do Boga słowami, które i nas mają utwierdzić w wierze.
Obchody męczeństwa św. Szczepana wcale nie psują klimatu i nastroju świąt Bożego Narodzenia. Boże Narodzenie nie ma w sobie nic z bajkowości, jakieś opowieści czy też magii. Jest pełne realizmu. Ten realizm objawia się zarówno w pierwszy dzień świąt, kiedy przychodzi Miłość, choć nie ma dla Niej miejsca, jak i dziś, kiedy Chrystus, kierując do nas swoje słowo, prosi, aby uważać na ludzi, mieć się na baczności przed realiami, żeby z nimi nie igrać, nie uciekać od nich ani w przeszłość, ani w przyszłość. Żeby nie uczynić realiów codzienności wrogiem dla siebie.
Liczyć się z realiami, oznacza liczyć się z tym, że ten, kto będzie troszczył się o kruchą miłość, narazi się na przeciwności, na zranienia. To, co kruche, bardzo szybko przeżywa ból, ale ból przyjęty przez to, co kruche, rodzi jeszcze większą potęgę, siłę, większą miłość.
Św. Szczepan jest tego wymownym przykładem. W chwili, kiedy głosił słowo tym, którzy oskarżali go o bluźnierstwo, i został skazany na śmierć przez ukamienowanie, widział niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga.
Tak działa realna miłość. Ona widzi otwarte niebo nawet wówczas, kiedy jest kamienowana, odrzucana i kiedy nie ma dla niej miejsca. Prawdziwa miłość jest odrzucana. Ale miłość odrzucana ze względu na prawdę, wszystko przetrzyma, nawet śmierć. Przetrzyma nie tylko zaciskając zęby, bo to nie jest jej prawdziwe oblicze, ale przetrzyma otwierając serce. Ból zadawany prawdziwej miłości jeszcze bardziej otwiera serce. Z przebitego Serca Jezusa wypływa krew i woda.
Wpatrzony w tak potężną miłość objawioną w Chrystusie, Szczepan modli się za swoich prześladowców. Jest otwarty na ich życie, które jest jeszcze zamknięte. Przypomnijmy, że tym, kto w sposób widoczny przeżywa owoc męczeństwa Szczepana, jest Szaweł – późniejszy gorliwy apostoł Paweł. To ziemska śmierć Szczepana, zakorzeniona w ziemskiej śmierci Chrystusa, otwiera i rodzi nowego człowieka w Pawle. Chrystus przez męczeństwo Szczepana z pewnością miał „łatwiejszą” drogę dotarcia do Pawła.
Drogie siostry i drodzy bracia, kiedy i nam podczas świętowania Bożego Narodzenia pojawia się w sercu jakiś zgrzyt czy ból zadany nawet przez najbliższych – a Chrystus mówi: brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią – jest to bardzo szczególne zaproszenie do otwarcia serca, nie zamykania go jeszcze bardziej. Tylko otwarte serce jest w stanie oddziaływać na serca i otwierać prześladowców. Oczywiście nigdy na siłę, nigdy jakimś wyrafinowanym sposobem, ale ciągle w oparciu o własne przeżycia.
Jeżeli ktoś w tych dniach zadaje ból i jest to ktoś najbliższy, to i w tym kryje się Boże Narodzenie. Dzięki narodzeniu na ziemi Chrystusa – jak mówił jeden ze świętych kaznodziejów – może narodzić się dla nieba Szczepan. Dzięki otwarciu nieba, które widzi Szczepan, może on oddać swoje życie w ręce Tego, który niebo otworzył – w ręce Chrystusa. On jest dla Szczepana jedynym odniesieniem, jedyną drogą i celem.
Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu».
Warto zapytać siebie samego, na ile świętuję Boże Narodzenie w sposób realny, prawdziwy?
Na ile zauważam jedność między sympatycznie uśmiechniętym Dzieciątkiem w Betlejem, a zakrwawionym, pełnym cierpienia i jednocześnie otwartości na niebo Szczepanem?
Ile we mnie jest odwagi i kiedy ostatni raz z tej odwagi wiary korzystałem, wypowiadając w obliczu prześladujących, krzywdzących i raniących mnie osób, słowa: Panie Jezu, nie poczytaj im tego grzechu?
Droga siostro i drogi bracie, rozciągamy uścisk, jaki w miłości odnajdujemy w Liturgii Słowa dnia dzisiejszego – uścisk Bożego Narodzenia. Również i w ramionach oddającego swoje życie Szczepana, idąc tropem słowa, odnajdujemy ludzi niewłaściwie podchodzących do nas, a także osoby, które my zlekceważyliśmy. Jest to zaproszenie do większej miłości. Chcemy się jej uczyć, tak jak uczył się jej poznając słowo, św. Szczepan. Chcemy się jej uczyć, ilekroć podejmujemy próbę przeciwstawienia się nienawiści, prześladowaniom i różnym uciskom, miłością, która rodzi się ze słowa.
W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić – mówi Chrystus. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.
Każdy, kto wytrwale przyjmuje słowo głoszone przez Kościół, to człowiek, którego wiara wzrasta, nawet gdyby nie widział od razu jej efektów. Może on liczyć na to, że w chwili prześladowań nie będzie musiał mówić, lecz Duch Ojca i Syna przemówi przez niego.
Panie Jezu, daj nam łaskę wytrwałości do końca pośród tych zmagań, z którymi przychodzi nam mierzyć się każdego dnia. Prosimy o szczególne wylanie Twojego Ducha na domy, w których brat bratu zadaje cierpienie, ojciec synowi, dzieci rodzicom. Daj łaskę wytrwałości przy Tobie nawet wówczas, gdy wszystko wskazuje na to, że przegraliśmy wierność Tobie.
Św. Szczepanie, widzisz otwarte niebo. Wypraszaj nam łaskę wpatrywania się nie tyle w prześladowców, co w niebo, nie tyle lekceważenia krzywdzicieli, co modlitwy za nich. W swoich modlitwach wypraszaj nam odwagę wiary w miłość potężniejszą od bólu, która ból przyjmuje po to, by zrodzić nowe życie, nową relację.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.