Drogi dojścia do Jezusa
1 Kor 15, 1-8; Ps 19; J 14, 6-14
Kiedy Kościół daje nam dziś Filipa i Jakuba w ich liturgiczne wspomnienie, to nie po to, żebyśmy ich podziwiali, ale żebyśmy się nimi cieszyli, jako ludźmi, których Chrystus stopniowo przemienia mocą swej Ewangelii. Mają oni swoją drogę dojścia do Jezusa w takim wydaniu, że mogą nawet oddać za Niego życie. Jak dobrze, że takie grono jest fundamentem Kościoła – grono osób ze swoimi drogami dojścia do Jezusa. Wszyscy poza Janem oddają życie w męczeński sposób.
Panie Jezu, w Twoich słowach obecny jest Ojciec, Stwórca megagalaktyk i małych serduszek bijących pod sercem mamy. Pozwól nam dostrzec miłość skierowaną do nas w tej chwili. Pozwól nam odkryć pouczenie wypływające ze słów, które dobry Ojciec daje swoim dzieciom.
Nie powinno się gdybać, ale co by było, gdyby wszyscy apostołowie byli tacy, jak Jan – wierni, spoczywający na piersi Jezusa, przy Jego Sercu, gdyby nie uciekli spod krzyża?...
Co by było, gdyby wszyscy byli tacy, jak Jan?... – Bida by była, bo wielu z nas nie odnalazłoby się przy Chrystusie. Bo wielu z nas nie ma takiej siły, wiary, miłości, nadziei, jaką miał Jan. Dlatego grono Dwunastu jest tak różnorodne.
Dzisiaj w Ewangelii Jezus wypowiada do Tomasza słowa o tym, że jest drogą, prawdą i życiem. Tomasz nie wie, jaka jest ta droga, i pyta o nią. Tomasz, narwaniec, w czasie, kiedy Jezus mówi, że idzie do Jerozolimy, by oddać życie, myśli, że chodzi o jakiś akt samobójczy. Mówi: Chodźmy i my, oddajmy życie wraz z Nim. Tomasz – jak dobrze wiemy – będzie miał poważne tąpnięcia i mroczność w sercu po zmartwychwstaniu. I złoży bodajże najpiękniejsze wyznanie wiary w Ewangelii: Pan mój i Bóg mój.
Dziś w liturgii obecny jest także Filip. Pojawia się on w Ewangelii kilka razy. Pochodzi z Betsaidy, miasta Andrzeja i Piotra. Filip przyprowadza do Jezusa swojego przyjaciela – Natanaela – i mówi mu, że znaleźli Tego, o którym pisał Mojżesz i prorocy, Mesjasza, Jezusa z Nazaretu. Wobec wątpliwości Natanaela: Czy może być coś dobrego z Nazaretu?, Filip mówi: Chodź i zobacz. On też ma swoją próbę wiary. Jezus nie kryje, że wystawia go na próbę przed rozmnożeniem chleba: Skąd weźmiemy na pustkowiu tyle chleba, żeby nakarmić tak wiele osób? Filip zdobył zaufanie Greków pochodzących z Betsaidy. Przyszli do niego z pragnieniem: Chcemy ujrzeć Jezusa. Jak notuje w Ewangelii umiłowany uczeń Jezusa – Filip prosi: Panie, pokaż nam Ojca, czyli wyskakuje, jak przysłowiowy Filip z konopi.
Tak wyglądała droga wiary Filipa. Wiodła przez różne okoliczności, fascynacje Mesjaszem, przez próby, czy ten Mesjasz wykracza poza wyobrażenia, czy zamknie się w nich. Być może Filip się zastanawiał: czy ten Mesjasz chce mnie ośmieszyć pytając: Skąd weźmiemy na pustkowiu tyle chleba, żeby nakarmić tak wiele osób? Czy chce mnie ośmieszyć, kiedy daje jakąś próbę wiary? Ten sam Filip przyprowadza innych do Jezusa i pyta, wyrażając całkowite niezrozumienie tego, co robi Chrystus, czyli nie pojmuje, że Jezus ukazuje Ojca: Panie, pokaż nam Ojca.
Dobrze, że Filip ma taki, a nie inny sposób reagowania na Chrystusa. I dobrze, że zostało to ujęte w Ewangelii. Dobrze, że Ewangelia jest nie tylko zapisem mów Jezusa, ale zbiorem żywych historii, żywych charakterów, żywych osób z ich wątpliwościami, z ich drogą dojścia do Pana, znalezienia Go.
Droga wiary Filipa kończy się w męczeństwem w Hierapolis, gdzie apostoł oddaje całe swoje życie dla Mistrza.
Jak dobrze, że oprócz Jana jest też w gronie apostołów Filip i jego droga dojścia do Chrystusa, jego „wygłupienie” się w dzisiejszej Ewangelii i wyskoczenie z tym pytaniem.
Jak dobrze, że jest Jakub Mniejszy – młodszy ze względu na kolejność w powołaniu do grona Dwunastu, ale – jak niektórzy sugerują – nazywany tak ze względu na wzrost, w porównaniu z drugim Jakubem. Jakub jest w rozumieniu biblijnym bratem Jezusa – czyli krewnym. Najprawdopodobniej jest on synem siostry lub bratowej św. Józefa i jednocześnie bratem Judy Tadeusza. Jakub odgrywał zasadniczą rolę w Kościele jerozolimskim, szczególnie w czasie Synodu Apostolskiego, kiedy pojawiają się problemy, co zrobić z tymi, którzy przychodzą z pogaństwa – czy przeciągnąć ich przez wszystkie żydowskie obrzędy, czy też wprowadzić od razu do grona chrześcijan. Jakub zabiera wtedy głos. Potem z radością wita wracającego z misji Pawła, co do którego były wielkie opory. Potwierdza swoim autorytetem jego obecność w Kościele. Jezus objawia się Jakubowi osobiście. Apostoł ten także jako męczennik oddaje życie dla Chrystusa. On też miał swoją drogę wiary w dojściu do Pana.
Jak dobrze, że apostołowie to nie tylko Jan. Ale jak dobrze, że apostołowie, to też Jan – ten, który w swojej Ewangelii celowo używa określenia: uczeń, którego Jezus miłował. Mówi tak nie tyle przez jakąś udawaną pokorę, kokieterię, ale dlatego, że chce, aby czytelnik odnalazł się jako umiłowany uczeń Jezusa. To ty, droga siostro i drogi bracie, jesteś tym umiłowanym dzieckiem, uczniem/uczennicą.
Jak dobrze, że Jezusa otacza grono Dwunastu apostołów. Jak dobrze, że jest tam także Piotr, który na swojej drodze wiary miał poważne tąpniecie – zaparł się Chrystusa – oraz wątpliwość, którą wyrażał, kiedy Pan pierwszy raz go powoływał: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. Jak dobrze, że są ci apostołowie...
Kiedy Kościół daje nam dziś Filipa i Jakuba w ich liturgiczne wspomnienie, to nie po to, żebyśmy ich podziwiali, ale żebyśmy się nimi cieszyli, jako ludźmi, których Chrystus stopniowo przemienia mocą swej Ewangelii. Mają oni swoją drogę dojścia do Jezusa w takim wydaniu, że mogą nawet oddać za Niego życie. Jak dobrze, że takie grono jest fundamentem Kościoła – grono osób ze swoimi drogami dojścia do Jezusa. Wszyscy poza Janem oddają życie w męczeński sposób.
Po całej ziemi ich głos się rozchodzi – mówi psalmista. Po całej ziemi winna być głoszona Ewangelia. Swoje początki miała ona w gronie słabych, niewykształconych, prostych ludzi – w większości rybaków – żeby każdy, kto próbuje zbliżyć się do Chrystusa, nie czuł się skrępowany swoim ograniczeniem w rozumie, w uczuciach, doświadczeniach, czy swoją niewiedzą, ale żeby zbliżał się do Pana z otwartością, jaka go w tej chwili charakteryzuje. Na tym etapie życia, wiary, nadziei, miłości, na jakim jest. Żeby nie robił maseczek ani makijażów na swojej duszy, ale stawał przed Panem w prawdzie, bo tylko prawda wyzwala. Żeby uczył się cierpliwości do siebie samego – do człowieka, który nie jest Janem, nie jest doskonały w miłości.
Niebiosa głoszą chwałę Boga – objawioną w słabych ludziach – dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon. Dzień opowiada dniowi, noc nocy przekazuje wiadomość. Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał – takiego, jakim jestem.
Nie są to słowa ani nie jest to mowa, których by dźwięku nie usłyszano: Ich głos się rozchodzi po całej ziemi, ich słowa aż po krańce świata.
W tej chwili rozbrzmiewają, dochodzą do mnie i do ciebie, droga siostro i drogi bracie, proste słowa o olbrzymiej sile, przemieniającej każdy życiorys – sile miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie.
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem – mówi Jezus. Kto odkrywa tę prostotę w nauczaniu Jezusa, ten pozwoli się dalej prowadzić. Nawet kiedy trzeba będzie przejść przez tak potężną próbę, jak rozproszenie w momencie krzyżowania Jezusa. Nawet kiedy trzeba będzie odkryć w sobie najzwyklejszego w świecie tchórza i kogoś, kto nie nadąża za Mistrzem – ani w myśleniu, ani w odczuwaniu, ani w pojmowaniu innych ludzi.
Co by było, gdyby grono Dwunastu zostało zawężone tylko do Jana... Nie gdybajmy, nie czyńmy z Ewangelii gdybania, ale zaproszeni do tego, by wejść ze swoim życiorysem w grono Dwunastu, odnajdujmy dla siebie słowo miłości, która chce nas dziś przemienić. Odnajdujmy wezwanie do tego, by puścić trochę więcej światła w swoje myślenie na temat siebie samego, drugiego człowieka, Boga. Światło Ewangelii mi nie zaszkodzi. Choć popali, to wypali śmieci – śmieci myślenia o mnie, o drugim człowieku, o Bogu.
Panie Jezu, Ty umarłeś za nasze grzechy zgodnie z Pismem przekazanym nam przez apostołów. Zostałeś pogrzebany, zmartwychwstałeś trzeciego dnia, zgodnie z Pismem. Ukazałeś się Kefasowi – Piotrowi – potem Dwunastu, a następnie zjawiłeś się więcej niż pięciuset braciom równocześnie. Przyszedłeś do Jakuba, w końcu, po wszystkim, ukazałeś się także apostołowi narodów, który określa się jako poroniony płód – Pawłowi. Chryste, Ty teraz też przemawiasz. Ten sam przychodzisz teraz. Pomóż nam uwierzyć, że mówisz do nas na żywo. Twoje słowa są pełne Ducha Świętego, który chce dalej przemieniać nasze życiorysy, kształtować nas i prowadzić. Pomóż nam tak wierzyć, abyśmy szli dalej za Tobą, bo jesteś drogą, prawdą i życiem, Daj, abyśmy przez Ciebie prowadzeni, doszli do domu Ojca, gdzie apostołowie z całą siłą swoich doświadczeń, przemienionych Ewangelią, modlą się za nami, wstawiają się za nami, bo wiedzą, jak niełatwo jest wierzyć, znając swoje ograniczenia i słabości.
Święty Filipie, święty Jakubie, święci apostołowie modlący się za nas, wypraszajcie nam odwagę wiary w to, że Bóg przemawia do nas teraz, że Bóg nas prowadzi, kształtuje, zapraszając do życia dalej.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski