Wierność i zdrada
Dziś o wierności. Wydaje się, że wierność to coraz rzadziej spotykana cnota. Jest tyle zdrad wokół nas: zdradzają się małżonkowie, rodzice zdradzają dzieci, chociażby tym, że dziecko jest niechciane, dzieci zdradzają rodziców, np. nie odwiedzając ich, długie dni milcząc, zdradzają się przyjaciele, koledzy w pracy, w szkole. Znaleźć człowieka, który jest wierny to znaleźć skarb. Chodzi nam oczywiście o wierność, która nie jest związana z jakimś interesem. Ludzie potrafią być wierni dopóki im się to opłaca, ale jeśli trzeba gdzieś ponieść stratę, coś ofiarować, dać z siebie… Nie na darmo mamy takie przysłowie: „przyjaciół poznaje się w biedzie”. Szukamy ludzi, którzy są wierni jakimś zasadom, których trzymają się niewzruszenie. Szukamy ludzi, którzy szukają prawdy i jak ją znajdą, są jej wierni. W dzisiejszej Ewangelii jacyś faryzeusze przychodzą do Jezusa i straszą Go, że Herod chce Go zabić. Radzą Mu, żeby uciekał i schronił się. Skoro nie mogli złamać Jezusa podstępnymi polemikami, by Go zdyskredytować wobec ludzi, to uciekają się teraz do innego rodzaju podstępu: „coś ci się może stać?”. Może lęk o własne życie odwiedzie Jezus od Jego działalności.Czy to przestraszyło Jezusa? Nie! Z całą świadomością wypowiada to, co jest głęboko w Jego sercu: On idzie do Jerozolimy, miasta, które zabija proroków posyłanych przez Boga, a teraz to miasto zabije samego Syna Bożego. „Oto wyrzucam złe duchy i ręką dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u „kresu”. Miasto to jest tak zamknięte naprawdę, na miłość, na dobroć, na sprawiedliwość, tak kurczowo trzyma się tego, co zawłaszczyło od Boga, tak zaciekle broni swoich interesów, że zabija Bożych posłańców i w końcu odrzuci Jego samego.
Czy Jezus się cofnie? Nie! Jest wierny do końca misji, którą ma od Ojca, jest wierny do końca człowiekowi. Gdyby Bóg nie był wierny samemu sobie, swemu ojcostwu, co by się stało z nami, którzy nie jesteśmy wierni naszemu synostwu Bożemu? Tylko wierność Boga samemu sobie, tej miłości, jaką ma do nas, nas ocaliła. Ta wierność jest aż do śmierci!
Ileż małżeństw by ocalało, gdybyśmy byli wierni najpierw samym sobie: „ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Ja ci to ślubuję, bez względu na to, co ty zrobisz. To jest moje ryzyko, ale to jest moje wyznanie wiary w miłość i w wierność! Dlatego wołamy dalej: „Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący …”. On wierny i ja w Nim i przez Niego jestem wierny! Nie ma innego fundamentu, na którym może oprzeć się wierność. Człowiek nim nie jest i gdy opieramy się na człowieku – zdradzamy.
Czy chcesz być wiernym przyjacielem? Bądź najpierw przyjacielem Jezusa!
Ks. Robert Muszyński, Lublin