Dla wszystkich
Iz 60,1-6; Ps 72;
Przyjrzyjmy się, jak poszczególne grupy ludzi przedstawione przez Mateusza reagują na otwarcie się Jezusa na wszystkich. Być może warto byłoby się w którejś odnaleźć. Bo to jest sens rozważania Bożego słowa. Jeżeli mamy go tylko wysłuchać i wyjść tak, jakby się nic nie stało, to jak słowo ma nas zmienić, umocnić, dać nam wiarę?... Jakie to są grupy? – W pierwszej kolejności bohaterowie dzisiejszego dnia, Mędrcy ze Wschodu, osoby, które nie siedzą z pilotem w ręku przez telewizorem, komputerem. Nie czekają, że się stanie coś cudownego, tylko zabierają się z miejsca, w którym byli, i ruszają, żeby znaleźć Boga, żeby szukać prawdy, piękna i miłości.
Uroczystość Objawienia Pańskiego – popularnie przez nas zwana dniem Trzech Króli, choć dokładniej powinna być określana jako uroczystość trzech mędrców, magów – to moment, w którym nie tylko uzupełnia się braki w szopce o trzy postacie. To dzień szczególny w życiu Kościoła i wszystkich, którzy nie wstydzą się wyznawania wiary w Jezusa Chrystusa w okolicznościach dziwnego świata. Jest to moment, kiedy akcentuje się jeszcze jedną prawdę: wiara nie służy temu, by ją zamknąć w zakrystii, by ją wyznawać w cichości jak coś wstydliwego i takiego, że nie ma sensu o tym mówić, bo to wielki obciach. Dziś chcemy naszą wiarę upublicznić, pragniemy mówić o niej z odwagą i radością, bo prawdziwa wiara daje radość i odwagę do życia.
Taki jest sens tej uroczystości. Tak ukazuje go słowo Boże, które chce naszą wiarę wzniecić, wzbudzić, ożywić, umocnić i spowodować, że nie będziemy się jej wstydzili, ale zaczniemy nią żyć, czerpiąc z niej radość.
Co takiego się dokonuje? Co przepowiada dziś słowo Boże? – Proroctwo Izajasza, które słyszymy w pierwszym czytaniu, mówi, że Jerozolima, niebieskie Jeruzalem, będące dla każdego Izraelity duchową stolicą świata, stanie się duchową stolicą świata dla innych narodów, dla tych, którzy do tej pory nie uznawali go za centrum. Stanie się duchową stolicą dla wszystkich, którzy nie czują się swojo na świecie.
Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pana rozbłyska nad tobą.
Ciemność okrywa ziemię – mówi proroctwo Izajasza. My też odkrywamy, że ciemność okrywa ziemię, że gubimy się w mroku, że nie do końca rozumiemy życie. Nie wiemy, dlaczego spotykają nas takie, a nie inne wydarzenia. Nieraz pęka nam serce. Co możemy wówczas zrobić? – Czekać. Może ktoś kiedyś to wyjaśni. Wiara mówi, że Bóg to uczyni. Przyjdzie moment, że Bóg powyjaśnia wszystkie zawiłości świata.
Ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan – mówi prorok Izajasz. Podnieś wzrok wyżej. Jeżeli ktoś przebywa w dole, to nie widzi piękna, jakie się rozciąga, kiedy wejdziemy na górę. Prorok wzywa: Powstań! Spójrz, ponad tobą jaśnieje Pan! Patrz na świat Jego oczami!
Jeruzalem otrzymało takie zadanie – ma ukazywać światu spojrzenie Boga rozciągające się daleko poza cierpienie i śmierć.
Podnieś oczy wokoło i popatrz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki. Zmierzają do niego ludzie, którzy naprawdę szukają sensu życia, chcą znaleźć najbardziej ludzkie miejsce na tym świecie. Prorok mówi: Ty, Jeruzalem, będziesz tym miejscem.
O jakim Jeruzalem prorok wspomina? Czy chodzi tu tylko o Jerozolimę, która dzisiaj staje się coraz bardziej ateistyczna. Jeden z moich przyjaciół księży był niedawno w Jerozolimie i mówił mi: Mam nadzieję, że wiesz, że znaczna część mieszkańców to ateiści, a chrześcijanie niedługo stamtąd znikną.
Czy o tę Jerozolimę chodzi? – Nie. To tylko symbol, przez który Bóg chce nam więcej powiedzieć. Zapowiada, że nadchodzi nowe Jeruzalem, które swoją pełnię osiągnie w niebie, a teraz skapuje nam w tajemnicy znaków takich, jak Eucharystia, Kościół. Kościół jest taki, a nie inny. Jest taki, jaki jest. Na razie innego nie ma. Trzeba czekać, aż Pan przyjdzie powtórnie i go oczyści.
To nowe Jeruzalem objawi się w pełni w niebie. Wtedy zobaczysz – mówi prorok Izajasz – i promienieć będziesz. I nie zawstydzisz się. To nie będzie dla ciebie wstydem, kiedy nagle odkryjesz, że warto było wierzyć, marzyć, mieć nadzieję, kochać, szukać Boga – zadrży i rozszerzy się twoje serce. Wtedy tak się stanie. Teraz jest spowijająca ziemię ciemność, gęsty mrok.
Zaleje cię mnogość wielbłądów, dromadery z Madianu i z Efy. Wszyscy oni przybędą ze Saby, ofiarują złoto i kadzidło, nucąc radośnie hymny na cześć Pana.
To zapowiada prorok Izajasz. I to się spełni. Spełnia się przede wszystkim w wydarzeniu, o którym mówi ewangelista Mateusz. Spełnia się, kiedy pojawia się pełnia. Jej namiastką jest strefa Schengen, czyli otwarcie granic. To powrót do czegoś, co było w pierwszej wersji w zamyśle Boga.
Otwarcie granic na zewnątrz jest wielkim krokiem. Można wsiąść do samochodu w Polsce i wysiąść w Portugalii czy w Hiszpanii bez żadnych kontroli. Ale to tylko namiastka otwarcie, które dokonało się i dokonuje w Chrystusie, bo nie sztuką jest otworzyć granice – chociaż dla starszego pokolenia rzeczywiście jest to sztuka. Dla młodych to oczywistość. Wsiadam i jadę. Kiedyś to było nie do pomyślenia.
To tylko namiastka. Nie sztuką jest, mimo wszystko, otworzyć granice zewnętrzne. Najtrudniej otworzyć granice w sercu. Ileż tu jest blokad... Ile uprzedzeń do ludzi... Ile podejrzliwości, pochopnych sądów, które blokują, zamykają nas... Tu potrzebne jest jakieś nowe Schengen, nowe otwarcie serca. Bo jeżeli nie otworzy się serca, to możemy sobie otwierać granice nawet na Azję i będą to tylko pozory.
Ewangelista Mateusz widzi spełnienie proroctwa otwarcia granic, otwarcia serca w Chrystusie. W jakim Chrystusie? – W Dzieciątku, będącym – jak zauważył jeden z komentatorów – objawieniem Boga, który w tym Dziecku nie wstydził się przewracać, sikać w pieluchy, uczyć się chodzić, zdać się na łaskę i niełaskę ludzi. Chciał się stać taki bliski, bo On rzeczywiście pragnie być Bogiem z nami. W tym Jezusie dokonuje się otwarcie serca dla wszystkich.
Drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, katolicy, w Chrystusie dokonuje się otwarcie serca dla wszystkich. Nie tylko dla nas – dla wszystkich. To jest główna myśl dzisiejszego Bożego słowa. I główne pytanie.
Jakie to pytanie? – Przyjrzyjmy się, jak poszczególne grupy ludzi przedstawione przez Mateusza reagują na otwarcie się Jezusa na wszystkich. Być może warto byłoby się w którejś odnaleźć. Bo to jest sens rozważania Bożego słowa. Jeżeli mamy go tylko wysłuchać i wyjść tak, jakby się nic nie stało, to jak słowo ma nas zmienić, umocnić, dać nam wiarę?...
Jakie to są grupy? – W pierwszej kolejności bohaterowie dzisiejszego dnia, Mędrcy ze Wschodu, osoby, które nie siedzą z pilotem w ręku przez telewizorem, komputerem. Nie czekają, że się stanie coś cudownego, tylko zabierają się z miejsca, w którym byli, i ruszają, żeby znaleźć Boga, żeby szukać prawdy, piękna i miłości.
Mędrcy ruszają. Bardzo ważne przesłanie wynika stąd dla nas: jeżeli czekamy na coś nadzwyczajnego, to się rozczarujemy. Jeżeli nie ruszymy się, żeby szukać, to będziemy zawiedzeni. Potrzebne jest szukanie. Katolik to nie ktoś, kto siedzi sobie w wygodnym fotelu, pod ręką ma kota syjamskiego, którego głaszcze patrząc w telewizor. Jest to ktoś, kto swoją wiarą żyje na co dzień, kto pokazuje wiarę, która nie działa tylko w Boże Narodzenie, ale też w Wielki Piątek. Bo życie to nie tylko piękno Bożego Narodzenia. Żłóbek będzie niedługo twardą trumną.
Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: "Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon".
Szukali gwiazdy, która zaprowadzi ich dalej. To nie magia, nie horoskopy mają sens, ale szukanie Kogoś więcej – szczególnie szukanie w słowie Bożym. Często mówimy: Proszę księdza, ja w horoskopy nie wierzę, ale tak raz na tydzień sobie przeczytam...
Spod jakiej jesteś gwiazdy? – Jesteś spod znaku chrześcijanina, krzyża Chrystusowego zbawienia, nie spod gwiazdy. Gwiazda ma zaprowadzić. Rzeczywiście, w czasie narodzin Jezusa pojawiła się konstelacja gwiazd, wskazująca na niezwykłe wydarzenie. Zresztą, na Wschodzie panowało przekonanie, że każda wielka postać ma swoją gwiazdę. Tak było w przypadku Aleksandra, Cezara Augusta, i tak jest w przypadku Jezusa. Ma swoją gwiazdę. To znaczy, Bóg daje sygnały, przez które chce nas do Siebie przyprowadzić.
Są jakieś gwiazdy, są osoby i wydarzenia, przez które Bóg skłania nas do refleksji, do uznania tego, co uznali Mędrcy ze Wschodu. Co uznali? – Przynieśli złoto, kadzidło i mirrę. Jak pamiętamy, złoto to symbol królewskości. Uznali oni w Chrystusie Króla. Tak, w tym małym Chrystusie uznali Króla. Nie takiego króla jak Herod – militarnego – ale Króla, który działa od wewnątrz, przemienia serca.
Przynieśli mirrę, czyli balsamy symbolizujące śmiertelność. Jeżeli Król chce być z nami, ma też dotknąć śmierci, bo my sobie z nią nie poradzimy. Mędrcy uznali, że Chrystus dotknie śmierci, nie zostawi człowieka w momencie śmierci, ale go przeprowadzi. To bardzo trudna prawda. Biada każdemu, kto w obliczu śmierci znajduje tanie pocieszenia, argumenty usprawiedliwiające, że taka była wola Boża, albo oskarżające, że Bóg do tego dopuścił. Nie bądźmy specjalistami od łatwych pocieszeń.
Przyniesiona mirra, symbol śmiertelności, mówi nam wyraźnie, że Chrystus nie teoretyzował o śmierci. Dotknął jej i przeszedł przez nią.
Kadzidło – trzeci dar – to symbol mówiący o boskości Chrystusa. Kapłani palili kadzidło dla Boga. Dym z kadzidła oznacza wznoszące się modlitwy. Kadzidło powinno pachnieć, żeby modlitwy rzeczywiście były miłe Panu Bogu. My powinniśmy tak szczerze się modlić, żeby nasze modlitwy wznosiły się do Boga jak dym kadzidła i żeby były dla Niego miłym zapachem. Żeby On z tych modlitw mógł nam wykrzesać kolejne siły do życia.
Takie dary przynoszą Mędrcy ze Wschodu. Oddają też Jezusowi pokłon. Co to znaczy oddać pokłon? – Klękać powinno się tylko przed Bogiem albo ze względu na Boga, ze względu na szacunek do Niego. Mędrcy oddają pokłon. Ten zwyczaj wyraża na Bliskim Wschodzie uznanie swojej ograniczoności, uznanie czyjejś boskości. Jest nie tylko rytuałem, ale wskazuje na przylgnięcie, przytulenie się, bliskość. Bóg, którego traktuje się jako obcego, niewiele może nam pomóc, bo związaliśmy Mu ręce. Jeżeli uważamy Boga za kogoś bliskiego – szczególnie w trudnych chwilach, ale nie tylko – On może nam wiele pomóc. Bóg się nie narzuci.
Drugą kategorię postaw, przemawiających do nas z dzisiejszej Ewangelii Mateusza, reprezentuje król Herod i jego dwór.
Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz.
Oni wiedzieli. Niewykluczone, że przeżywali ogromny stres, kiedy nastąpiła taka podbramkowa sytuacja: król Herod każe im szukać, gdzie takie wydarzenie ma nastąpić. Król, który powinien czekać na Mesjasza, żyć świeżutką wiarą, wstawać rano i patrzeć czy już nie nadchodzi, zgnuśniał, zamknął się w obrzędach. Odstał – powiedzielibyśmy dzisiejszym językiem – Msze Święte, odbębniał modlitwy. Co taka wiara może dać?...
Co może dać? – Popatrzmy, co daje w przypadku Heroda i jego dworu, arcykapłanów i uczonych ludu. Ci mu odpowiedzieli: "W Betlejem judzkim, bo tak napisał prorok: – zacytowali mu Pismo Święte – «A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela»".
Świetnie, trafiliście! Znacie modlitwy! Nawet Ojcze nasz powiecie! Pismo Święte zacytujecie! Co z tego wynika? Odmawiacie różańce. Co z tego wynika? – pyta nas dzisiaj słowo Boże. Chodzicie na Eucharystię. Co z tego wynika?
Oni też znali, cytowali Pismo Święte. Ba! Nieraz już wspomnieliśmy: szatan też zna Pismo Święte. Dostałby szóstkę z wiedzy religijnej. Św. Jakub mówi: Wierzysz, że jest jeden Bóg? – Słusznie czynisz. Ale i złe duchy wierzą, tylko nie praktykują. Drżą.
Druga postawa właściwa jest osobom, które siedzą, mnożą modlitwy, cytują Pismo Święte i nic z tego nie wynika. Kompletnie nic. Śpią na kazaniach, ziewają na Mszy Świętej, zasypiają w czasie modlitwy, coś mamrocząc. Nic z tego nie wynika. A gdy się zdarzy coś tragicznego, wtedy pierwszym na ławie oskarżonych jest Bóg – Ten, który dobijał się z różnych stron do ich serca. Siadaj na ławie oskarżonych, to Twoja wina...
Heroda i jego dwór przeraziło to, że nadchodzi nowy Król. To postawa osób będących na bieżąco z obrzędowością, twierdzących: Ja wierzę na swój sposób, nie muszę tego czynić inaczej. Przecież znam modlitwy, jak będę chciał, to się kiedyś pomodlę... Nic z tego nie wynika.
Niezmiernie ważna jest jeszcze jedna prawda – kończąca dzisiejsze rozważania: Herod wykorzystał posiadaną wiedzę, ale w niewłaściwy sposób.
Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: "Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon".
Kpina! Abym ja mógł przynajmniej dwa razy w roku pójść do kościółka... Co z tego wynika? – To nie są oskarżenia. To pytania wynikające z Bożego słowa.
Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon.
Zobaczyli nie nadzwyczajne zjawisko, pokaz sztucznych ogni, ale niezwykłą pokorę i ubóstwo, prostotę. Bóg nie skomplikował życia. Tak zatęsknił za człowiekiem, że stał się jednym z nas.
Wspomniana prawda rozgrywa się odrobinę dalej. Jak zauważył jeden z komentatorów, Betlejem, które pozamykało drzwi przed Księciem Pokoju, przed małym Jezusem, musiało je otworzyć przed tyranem Herodem. Za dwa lata nastąpi rzeź niewiniątek.
To nie kara Boża. Jak ktoś odciął się od elektrowni, to może sobie pstrykać pilotem od telewizora. Nie będzie prądu. Tam, gdzie człowiek świadomie zamyka się na Boże znaki, przejmują go inne siły, inne moce.
Król Herod uderzył z wojskiem i wymordował wiele niewinnych dzieci. Krew Chrystusa obmywa je. Mówimy, że to święci młodziankowie. Wszystko wydarzyło się zgodnie z zapowiedzią Pisma, które ostrzegało i przez wielu zostało zlekceważone.
Uroczystość Objawienia Pańskiego wyraża ogromne pragnienie Serca Boga, żeby otwierać się na inne osoby i okazywać serce tym, którzy jeszcze może nie trafili do Kościoła, nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości Mszy Świętej, mają z tym trudności. Pan pragnie, byśmy nie zamykali im drogi. Żebyśmy pokazywali swoim życiem Mszę Świętą. Co jest sensem Mszy Świętej? – Chrystus jest dla nas i dla naszego zbawienia. On nas zauważa, karmi, błogosławi, jest pokorny. Mamy pokazywać swoim zachowaniem, że Chrystus jest dla wszystkich. Nie odcinać nikogo. Nie skreślać nikogo.
Takie wezwanie wypływa z dzisiejszego słowa.
Komu ostatnio pomogłem w poszukiwaniu prawdy, piękna, dobra i miłości, które mają jedyne źródło, którym jest Bóg?
Komu ostatnio dałem nadzieję?
Komu dzisiaj swoją obecnością powinienem dać nadzieję?
Do kogo powinienem/powinnam wyciągnąć rękę, a nie udawać, że to nie moja sprawa?
Komu dziś powinienem/powinnam objawić Boga, żeby Go wyczytał z moich oczu, z moich dłoni, z mojego zachowania?
Panie Jezu, dziękujemy Ci, że naprawdę jesteś po naszej stronie.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski