"...Dobrym Słowem" - środa II tyg. adw. (12.12.2007)

Utrudzeni i obciążeni

Iz 40, 25-31; Ps 103; Mt 11, 28-30

 

Dobrze, że jest Ktoś, kto potrafi przyjrzeć się naszym słabościom inaczej niż my. Dobrze, że tym Kimś jest Pan, który nie tylko przygląda się słabościom, ale nie wykorzystuje ich przeciwko człowiekowi.

Dziś prorok Izajasz przychodzi do zamkniętych w swojej wizji życia – do Jakuba i Izraela – aby pomóc im wydobyć się z tego zamknięcia.

Czemu mówisz, Jakubie, i ty Izraelu, powtarzasz: «Zakryta jest moja droga przed Panem i prawo me przed Bogiem przeoczone?»

Jak swoistą mantrę Naród Wybrany powtarza słowa absolutnie nie sprzyjające dopływaniu życiodajnej łaski i ożywczych sił, którymi Jahwe pragnie obdarzyć. Lud nie tylko jest zamknięty, ale niejako nie chce się przyznać przed Panem, że nie dostrzega w Nim Kogoś, kto mógłby z tego zamknięcia wyprowadzić, że brakuje mu odwagi wiary w to, że Bóg jest ciągle zainteresowany wyprowadzaniem swoich umiłowanych ku wolności.

Prorok poddaje myśli kłębiące się w sercu i umyśle ludu swoistej refleksji, analizie czy nawet wstrząsowi poprzez obrazy.

«Z kimże moglibyście Mnie porównać, tak, żeby Mi dorównał?» - mówi Święty. «Podnieście oczy w górę i patrzcie: Kto stworzył te gwiazdy? Ten, który w szykach prowadzi ich wojsko, wszystkie je woła po imieniu. Spod takiej potęgi i olbrzymiej siły nikt się nie uchyli».

Wołanie o to, aby podnieść oczy ku górze i patrzeć, to wezwanie do refleksji opartej na faktach. Bóg to Ktoś, komu nikt nie jest w stanie dorównać. Tak jak po imieniu woła wszystkie gwiazdy, świetnie obeznany jest z ich potęgą, tak potrafi dostrzec i dostrzega każdego ze swoich wyznawców.

Spod takiej potęgi i olbrzymiej siły nikt się nie uchyli. Nie uchyli się żadne wydarzenie wstrząsające historią narodu izraelskiego ani nikt, kto w tych wydarzeniach się pogubił.

Czy nie wiesz tego? Czyś nie słyszał? Pan to Bóg wieczny, stwórca krańców ziemi. On się nie męczy ani nie nuży, jego mądrość jest niezgłębiona. On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego.

Rolą Pana Boga, do której On się zobowiązuje i z której chce się wywiązać, jest dodanie mocy zmęczonemu i pomnożenie sił omdlałego. Boga to nie męczy. On się nie nuży prowadzeniem historii swojego ludu. Jego mądrość jest niezgłębiona.

Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy; lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.

Prorok poprzez te obrazy przypomina o Bogu, który jest jedyną mocą ludu. Położyć w Nim zaufanie, to odzyskać siły. Odnowić wiarę w Niego, to ruszyć dalej.

Zadanie pokrzepienia i ukojenia najpełniej realizuje się w Chrystusie. To Jezus dostrzega ludzką słabość, nie chce robić z niej sensacji, ale wykorzystuje ją ku objawieniu swojej mocy.

Jezus przemówił tymi słowami: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».

Podążanie za Chrystusem, który jest drogą, prawdą i życiem, przyjmowanie Jego wskazań, często związane jest z wewnętrznymi konfliktami z sobą samym, bo trzeba się przełamywać, odkrywając w sobie coraz to nowsze obszary pustki, egoizmu. Pojawiają się też zewnętrzne konflikty, bo często kroczenie za Jezusem naraża nas na kpiny i szyderstwa tych, którzy nie wierzą w Jego moc i żywą obecność w świecie.

Chrystus znając ciężar i trudy związane z kroczeniem za Nim, zachęca, by Go naśladować, aby wziąć jarzmo i uczyć się od Niego. To pomoże znaleźć ukojenie dla duszy. To, co stanowi trud i obciążenie, zjednoczone z Nim, przynosi pokrzepienie. Tylko On może to pokrzepienie ludzkiemu sercu zagwarantować.

Dzisiejsze słowo przychodzi z pomocą także tym naszym sytuacjom, w których często nie chcemy uznać swojej kondycji. Nieraz nie umiemy dopuścić do siebie prawdy o tym, że i nam będą się zdarzać sytuacje rozsypki, załamania – psychicznego, fizycznego czy też moralnego. Często boimy się do tego przyznać przed sobą i przed Panem, myśląc, że tak nie wypada, że jeżeli ktoś rzeczywiście kroczy za Bogiem, to się nie męczy i nie nuży. Jest to niewłaściwe odczytanie Bożego słowa. Tylko zjednoczenie swoich trudów z Bogiem sprawia, że nabierają one sensu i stanowią środek pomagający w umocnieniu wiary, nadziei i miłości.

Na ile liczymy się z tym słowem w praktyce? To znaczy, na ile bierzemy pod uwagę, że Bóg jest Kimś, kto potrafi dodać sił, że przynosi ukojenie i nie jest dodatkowym obciążeniem w życiu?

Na ile organizujemy czas, aby sięgnąć po Boże słowo niosące światło, a na ile traktujemy je jako dodatkowy obowiązek, na który niestety nie starcza nam czasu?

Na ile uznajemy przed Panem, że są w nas obszary pustki, wycieńczenia, znużenia, rozsypania się?

Na ile jesteśmy w stanie przyjąć do wiadomości, że uznanie tego przed Panem otwiera nam nowe możliwości: zjednoczenia swoich załamań z mocą Jego Krzyża i zmartwychwstania?

Często nie mamy pojęcia, jak bardzo pomagamy Chrystusowi w umacnianiu nas poprzez przyznanie się przed Nim do swoich wewnętrznych walk, słabości, potknięć, do wypalenia.

Jestem pod niemałym wrażeniem zamieszczonego w miesięczniku W drodze wywiadu z dominikaninem Tomaszem Golonką i z ks. Wiesławem Kondratowiczem z Ośrodka Duszpasterstwa Trzeźwości Diecezji Kaliskiej, prowadzącym terapię dla księży i zakonników.

Ks. Wiesław Kondratowicz mówi między innymi: Sam od dwudziestu siedmiu lat trzeźwieję, przeżywam swoją chorobę alkoholową na trzeźwo i pomagam innym kapłanom. Przychodząc trzynaście lat temu do Kowalewa, parafii dwuipółtysięcznej, powiedziałem: mam problem z alkoholem, przeżywam go na trzeźwo od wielu lat i mam pomysł na wasz pusty dom katechetyczny – będziemy w nim robili duszpasterstwo trzeźwości; a ponieważ Bóg dał mi łaskę trzeźwości, chciałbym pomagać innym księżom, moim kolegom. I powiedziałem uczciwie: Jeżeli to komuś nie odpowiada, niech pojedzie do biskupa, by zmienił decyzję. Nikt nie pojechał, parafianie pomogli i ośrodek zaczął działać. Przygotowując uroczystość dziesięciolecia, poprosiłem o słowo trzech ludzi – miejscowego lekarza, prezesa chóru i prezesa straży pożarnej. Mówili do księży, którzy podjęli terapię: jesteśmy pełni podziwu, dajecie nam nadzieję, że z tą chorobą można sobie poradzić. Duchowni w naszym ośrodku są postrzegani jako księża z problemem alkoholowym – nie oszukujemy, że przyjeżdżają odpocząć, wyleczyć zęby. Gdy pojawił się pomysł, żebym przeniósł się do Poznania, ludzie powiedzieli: to się nam nie podoba, ksiądz musi zostać, księża też. Księża w terapii normalnie spowiadają, a ludzie przyjeżdżają z całej okolicy, żeby się spowiadać. Jakie są ich oczekiwania? Jeżeli się stanie w prawdzie, niesie to wielką nadzieję: „No, księdzu się udało, może mojemu staremu, który chleje, też się w końcu uda”.

Zawarte w dzisiejszym słowie wezwanie do życia w prawdzie skierowane jest także do nas. Ilekroć uciekamy przed prawdą o naszej kondycji, tylekroć utrudniamy pomoc, jakiej chce nam udzielić Pan Bóg. Ilekroć strugamy osoby niepotrzebujące pomocy czy na nią niezasługujące, tylekroć zaprzeczamy słowom Chrystusa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.

Prośmy Pana, aby prawda objawiona dzisiaj w Jego słowie znalazła swoje konkretne odzwierciedlenie w odpowiedzi, jaką będzie przyznanie się przed Panem do swoich słabości i pokorne trwanie w zjednoczeniu z Nim – z Jego krzyżem i zmartwychwstaniem – w sytuacjach, które sprawiły, że czujemy się przybicie, utrudzeni i obciążeni.

Panie Jezu, Ty przynosisz nam pocieszenie i obdarzasz prawdziwym pokojem. Napełnij nas mądrością Świętego Ducha, abyśmy w prawdzie przyglądali się swojej kondycji, dostrzegali to, co Twoje słowo chce w nas wzmocnić, czym chce dodać nam otuchy, mówiąc: Idź w tę stronę dalej. Daj także, abyśmy potrafili z odwagą spojrzeć na stany, które kompletnie nie przydadzą się nam w dalszej wędrówce za Tobą i abyśmy potrafili odróżnić jedno od drugiego.

Umocnij nas, Panie, swoim słowem i nadzieją, której mocą będziemy potrafili stawić czoła nawet najbardziej uciążliwej teraźniejszości.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski