"...Dobrym Słowem" - ze śś Cyryla i Metodego (14.02.2008)

 

W rzeczywistości odrzucenia

Dz 13, 46-49; Ps 117; Łk 10, 1-9

Odrzucenie to nie finał powołania, to nie wszystko, co Pan Bóg miał do zaproponowania Pawłowi i Barnabie, bo jeżeli wyrzucą drzwiami, wchodzi się oknem. Ale w inne miejsce. Apostołowie są powołani do pogan. Odchodzą od Żydów i głoszą słowo Boże poganom. Paweł – apostoł narodów – podejmie wiele wysiłków i trudów. Wiele zniesie, żeby wiernie służyć Panu. Nawet będąc w kajdanach, w więzieniu, odnajduje swoje miejsce i inspirację do życia. Jeżeli Pan Bóg jedną ręką coś zabiera, natychmiast uruchamia drugą i daje coś w zamian.

Dwie bardzo niebezpieczne postawy mogą charakteryzować nas, osoby ochrzczone, wezwane do wiary w obecność Boga w świecie. Tych postaw nieraz nie sposób uniknąć – często się im poddajemy.

Pierwsza z nich to przekonanie, że jeżeli mówimy o Bożym słowie, to średnio odnosi się ono do realiów życia, które często kojarzą się nam z trudem, wysiłkiem. Owszem, można posłuchać słowa od czasu do czasu, ale jeśli przyjdzie do konkretów życia, to życie swoje, a słowo swoje.

Druga niebezpieczna postawa wyraża się w przekonaniu o tym, iż wszystko zależy od nas. Że jesteśmy niezbędnym ogniwem całego wszechświata i kosmosu. Zdani na siebie samych, powinniśmy radzić sobie z życiem i na dodatek z Ewangelią.

Słowo Boże przeczy tym postawom, przeczy manierze, której możemy ulec, że nie jest dopasowane do konkretów życia, że wiąże się tylko z jakimś pobożnym uśmiechem, klepnięciem po ramieniu – i tyle można powiedzieć o Bożym słowie... Pan Bóg się uśmiecha, kocha wszystkich...

Kiedyś na koncercie rockowym grupa ewangelizacyjna szaleńców Bożych podeszła do młodego człowieka będącego już z lekka pod wpływem środków odurzających, mówiąc: Jezus cię zbawił. On pyta: A co to znaczy?Uratował cię.Od czego? Mnie jest dobrze.

Słowo Boże wpisuje się w realizm życia nawet w takich sytuacjach, kiedy jest odrzucane. Mało tego, realizm słowa polega na tym, że będzie odrzucane.

Dwóch śmiałków, Paweł i Barnaba, oddzieliło się od grona Dwunastu. Po wcześniejszym kilkakrotnym przetestowaniu ich przez wybitnych apostołów dostali specjalną misję. Ruszają w świat. Próbują głosić słowo Boże wśród Żydów – swoich braci. Odwołują się do ich zwyczajów. Chcą wykazać, że wszystko, co wyznają, swój sens i pełnię ma w Chrystusie. Nagle się okazuje, że w każdej miejscowości spotykają ich kpiny, szykany. Są taktowani jako zagrożenie, sekciarze.

Co wówczas robią? – Nie narzucają się. Stają z całym realizmem. Dopasowują się do rzeczywistości w świetle Bożego słowa.

Mówią: Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego – bardzo mocne stwierdzenie – zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: "Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi"».

Nie ma tu uśmiechniętego Chrystusa, który dalej będzie ich nauczał, głaskał, zachęcał, brał za rączkę, prowadził, pokazywał, że naprawdę tu jest zbawienie... Nie. Odrzucenie to odrzucenie. Taką ewentualność też trzeba wpisać w posługę i wierność Bożemu słowu. W posługę i wierność powołaniu do bycia nauczycielem, wychowawcą, ojcem, matką, również należy wpisać odrzucenie. O to także apeluje dziś do nas Boże słowo. Odrzucenie... Ono jest niezbędnym elementem powołania. Chyba, że powołuje nas ktoś inny niż Chrystus... On był odrzucony i będzie odrzucany. Ale odrzucenie nie będzie ostatnim słowem w historii świata, w historii powołania do bycia mamą, ojcem, córką, księdzem, nauczycielem.

Odrzucenie to nie finał powołania, to nie wszystko, co Pan Bóg miał do zaproponowania Pawłowi i Barnabie, bo jeżeli wyrzucą drzwiami, wchodzi się oknem. Ale w inne miejsce. Apostołowie są powołani do pogan. Odchodzą od Żydów i głoszą słowo Boże poganom.

Paweł – apostoł narodów – podejmie wiele wysiłków i trudów. Wiele zniesie, żeby wiernie służyć Panu. Nawet będąc w kajdanach, w więzieniu, odnajduje swoje miejsce i inspirację do życia. Jeżeli Pan Bóg jedną ręką coś zabiera, natychmiast uruchamia drugą i daje coś w zamian.

Tu potrzebna jest wiara i przekonanie, że Bóg nie opuszcza, nawet kiedy doświadczam opuszczenia i odrzucenia.

To jest druga myśl, z którą zwraca się Chrystus do swoich uczniów, posyłając ich w realizm życia. Nie proponuje im polisy w jakimś zakładzie ubezpieczeniowym, działającym być może w prymitywnym wydaniu w ówczesnych czasach. Nie udziela im protekcji u możnowładców, osób dobrze znanych, ale poleca im jedno: ufność w to, że są prowadzeni. Wiarę w to, że są wymodleni, że są inspirowani przez działanie Ducha Świętego. O taką ufność chodzi.

Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Idźcie w realny świat. Nie w taki, który sobie wymyślicie. Nie idźcie do ludzi, których sobie wymarzycie. Nie idźcie do słuchaczy słowa, których pragnęlibyście mieć – mówię to z całą świadomością, w doświadczeniu tego, co pewnie staje się udziałem niejednego z nas. Nie idźcie do takiego życia, jakie sobie wysmażyliście, tylko do takiego, jakie jest. Często, jak owce między wilki. Tam was posyłam.

Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Nie zatrzymujcie się nad tym, co nie przynosi wam inspiracji do dalszej drogi. Nie szukajcie pomocy w tym, co spowalnia wasze kroki. Nie roztrząsajcie wydarzeń odrywających was od teraźniejszości. Nie gońcie w przyszłości za planami, których teraz nie jesteście w stanie zrealizować. Trzymajcie się realiów, a najmocniej trzymajcie się ufności – niejako w podtekście mówi Pan do swoich uczniów, których gromadzi i wysyła.

Jeżeli zaczynacie misję, podchodzicie do swojego posłannictwa tak, jak Ja wam polecam, to pierwszym, co pojawi się na waszych ustach, będzie pokój, bo pokój macie zwiastować.

Najpierw mówcie: "Pokój temu domowi!" Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim – znajdziecie odzew. W każdym środowisku zawsze znajdzie się ktoś, na kim spoczął pokój i zrozumienie.

Jeżeli ufność w działanie Bożego Ducha w tym, co robimy, będzie przeważała – bo często jest tak, że wydaje się nikła – Pan objawi swój pokój i mądrość w realizmie życia. Nie od nas wszystko zależy. Ale nie ma też tak, że nic od nas nie zależy.

Słuchając zatem tego wezwania, z którym dziś Pan w swoim słowie do nas się zwraca, prośmy pokornie, aby doświadczenia naszego życia, szczególnie te, które są odrzuceniem, które są pozbawione widocznego efektu, nie były przez nas odsuwane na bok, ale byśmy przyjrzeli się im w świetle odrzucenia Chrystusa i w świetle Jego zmartwychwstania. Prośmy także o to, aby Pan nieustannie ożywiał naszą wiarę w to, że słowo Boże – nawet gdyby świat mu nie dochowywał wierności – ma sens i wpisuje się w realia życia. Z wielką ufnością wołajmy o to, aby moc, nieustannie udzielana nam przez Boga, szczególnie w Eucharystii, w Jego słowie, była przez nas przyjmowana i stanowiła źródło inspiracji i zachęt do kolejnych kroków.

Idźcie i głoście światu Ewangelię.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski