"...Dobrym Slowem" - z wtorku I tyg. wlk. postu (12.02.2008)

Z perspektywy nieba

Iz 55, 10-11; Ps 34; Mt 6, 7-15

Chrystus porządkując modlitwę, pragnie zwrócić uwagę na swoistą hierarchię, która powinna wystąpić. Kiedy decydujemy się na modlitwę, w pierwszej kolejności winniśmy uznawać obecność w niej Boga, który jest świadom, czego nam potrzeba, spogląda na świat z perspektywy nieba i z tej perspektywy do nas przychodzi z olbrzymimi darami.

 

Pan Bóg nie wypowiada niepotrzebnych słów. Każde ma swoją wartość i sens. Jest posyłane w określonym celu.

Prorok Izajasz przedstawia tę prawdę ludowi czekającemu na powrót z wygnania, używając porównań ze świata przyrody.

«Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa».

Ta prawda, spotykająca naród izraelski w niewoli, wyrażona w słowie, jest właściwie jedynym światłem, którym może sugerować się Izrael w ciemności niewoli. Słowo dane przez Boga. Bóg, dając słowo, spełni je, dotrzyma go, objawi jego moc.

Tak, jak deszcz, śnieg, wnikają w strukturę ziemi, stopniowo ją nawadniając i użyźniając, tak słowo Boga, przyjmowane przez glebę życia, glebę świata, stopniowo, wytrwale przekształca ją zgodnie z zamysłem Bożym.

Słuchanie Bożego słowa, czyli wystawianie się na deszcz, sprawia, że łaska wnika w nas, w najdrobniejsze szczegóły naszego życia.

Ilekroć sięgamy do rozważań Bożego słowa, tylekroć zbliżamy się do światła, które chce nas prowadzić i prowadzi przez ciemności cierpienia, niewiedzy związanej z przyszłością, a także przez wszelkiego rodzaju uciski, których dostarcza nam teraźniejszość. Trzymamy się światła Bożego słowa.

Pan Bóg nie używa zbędnych słów. Nie zaprosił cię, droga siostro i drogi bracie, do rozważań z Liturgii Słowa z dnia dzisiejszego w innym celu, jak tylko po to, by przeniknąć cię swoim światłem. Chłonięcie Bożego słowa nie zawsze oznacza odczuwanie jego mocy. Nie zawsze przekłada się na emocjonalne poruszenia. Słowo dane przez Pana Boga spełni się, Bóg go dotrzyma. Przyjmowane w tym kluczu, wcześniej czy później objawi swoją moc i pozwoli doświadczyć tego światła, które niesie w sobie, bo spełni swoje posłannictwo.

Warto pamiętać, że słuchanie, rozważanie słowa wymaga od nas dyscypliny, systematyczności i wierności. To, że są chwile, kiedy chłoniemy słowo szybciej, kiedy ono wydaje się nam łatwiejsze, bardziej zrozumiałe, może być zdradliwe, bo wówczas nastawiamy się na moc tego tylko słowa, które sympatycznie do nas trafia. Tymczasem wierność Bożemu słowu to słuchanie go, rozważanie, również wówczas, kiedy wydaje się nam, że ono jak groch od ściany od nas się odbija, że w tym momencie wszystko może się nam przydarzyć, ale na pewno nie poruszenie przez słowo.

Prorok Izajasz wzywa nas dzisiaj do poddawania się działaniu ulewy, śniegu, jak poddaje się im ziemia, która przecież od razu nie ukazuje efektów nawodnienia, nie zostaje od razu użyźniona.

Przypomniała mi się sytuacja z czasów seminaryjnych, kiedy jeden z kolegów przeżywał dość trudny czas wahania się na drodze powołania – jeszcze jako kleryk. Na dodatek – zazwyczaj tak bywa, że jeżeli przychodzi próba, to dotyka ze wszystkich stron – nie zdał bardzo ważnego egzaminu i czekała go komisja egzaminacyjna. Pamiętam, jak snuł się po ciemnym, długim korytarzu seminaryjnym – mam ten widok świeżo przed oczami. Pamiętam jego zbolały wzrok. Wtedy spotkałem go na korytarzu i – ufam, że z natchnienia Bożego – przypomniał mi się psalm, który mu zacytowałem: Bóg jest dla nas ucieczką i siłą, najpewniejszą pomocą w trudnościach. Przeto nie będziemy się bali, choćby zatrzęsła się ziemia i góry runęły w otchłań morza.

Kolega przeszedł przez ten czas – i przeszedł zwycięsko. Kiedy teraz patrzę na jego posługę, cieszę się, bo rzeczywiście służy z zaangażowaniem i oddaniem. Przypomina mi się również to, jak kiedyś składał świadectwo właśnie z tego, jak bardzo pomogło mu słowo Boże, wypowiedziane gdzieś tam przy okazji. Jak bardzo pomogło mu wówczas światełko – nie tylko w ciemnym korytarzu seminaryjnym, ale również w ciemnym momencie przeciskania się przez próby wiary i powołania.

Trzeba dochowywać wierności słowu bez względu na to, czy jestem w tej chwili w stanie je zrozumieć, czy nie, czy do mnie dociera, czy nie. Słowo jest jak światło w ciemnym korytarzu moich chorób, cierpienia, niedomagań, trudnych relacji z innymi ludźmi i nieakceptacji siebie.

Droga siostro i bracie, dziś z proroctwa Izajasza wypływa pytanie o to, na ile rozważania Bożego słowa, zbliżanie się do tego, co mówi do mnie Pan Bóg w czasie, kiedy otwieram Pismo Święte, kiedy sięgam do Liturgii Słowa z danego dnia, traktuję jako życiodajną moc, siłę i światło, którym mam się nie tyle delektować, ile przy nim trwać, pozwalać, aby we mnie uderzało. Mam czytać, wręcz uczyć się na pamięć tego, czym mnie słowo porusza, na co zwraca mi uwagę, kiedy nie doznaję wewnętrznych poruszeń.

Na ile traktuję słowo jako niosące życie, sprawiające cuda we mnie?

Na ile trwam przy nim jak przy świetle, które świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta?

Na ile rozważając Boże słowo, myślę o nim jako o jedynym wsparciu, jedynej lampie dla moich stóp w zadaniach, obowiązkach, które przychodzi mi codziennie podejmować?

Jezus zwraca się dziś do pobożnych Judejczyków, wpisujących modlitwę w normalny cykl dnia. Zwraca ich uwagę na jakość dialogów podejmowanych z Bogiem.

Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.

Chrystus zwraca uwagę na skłonność do mnożenia modlitw, słów na modlitwie, skłonność do skrupulatyzmu, który często krępuje człowieka czy nawet potrafi go zniewolić, bo jeszcze ta modlitwa, jeszcze to bym powiedział...

Taka gadatliwość może zdarzyć się każdemu. Chrystus, który dba o swoich wyznawców i zachęca ich do modlitwy, kładzie mocny nacisk na jej jakość.

Ojciec wie, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.

Jest to zachęca do tego, by ogarniać w słowach, by wyrażać to, co możliwe do uchwycenia, co w danej chwili jesteśmy w stanie Panu Bogu przedstawić, by nie czynić ze swoich myśli wyszukiwarki dodatkowych próśb, intencji, które należałoby Panu Bogu przedłożyć. Liczy się postawa serca. Jeżeli nosimy kogoś w swoim sercu, to Pan Bóg czyta z niego to, co w nim jest, wpierw nim Go poprosimy.

Ważny jest moment przyjścia. Ważny jest moment znalezienia czasu na przebywanie z Panem Bogiem i wznoszenie ku Niemu naszej duszy, naszego wnętrza. Jedna z definicji katechizmowych mówi, że modlitwa to przebywanie z Bogiem i wznoszenie ku Niemu naszej duszy.

Chrystus porządkując modlitwę, pragnie zwrócić uwagę na swoistą hierarchię, która powinna wystąpić. Kiedy decydujemy się na modlitwę, w pierwszej kolejności winniśmy uznawać obecność w niej Boga, który jest świadom, czego nam potrzeba, spogląda na świat z perspektywy nieba i z tej perspektywy do nas przychodzi z olbrzymimi darami.

W pierwszej kolejności powinniśmy zabiegać o Jego sprawy, prosząc, aby Jego imię, Jego obecność, była szanowana, uwzględniana, by święciło się Jego imię. O Jego działanie w nas, o ciągłe przychodzenie tego działania, otwieranie Jego działaniem naszych serc, powinniśmy prosić mówiąc: przyjdź królestwo Twoje. Dalej prosimy o spełnianie Jego zamierzeń, Jego myśli, odkrywanie Jego woli, a Jego wolą jest to, żebyśmy mieli życie i to w obfitości. O to winniśmy prosić, kiedy mówimy: bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi.

Po uszeregowaniu bardzo klasycznych, podstawowych spraw Bożych na modlitwie, Jezus zachęca, aby dotknąć teraźniejszości, tego, co stanowi naszą codzienność.

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego.

Sprawy związane z materią, z tym, czym człowiek żyje – choć nie żyje samym chlebem, ale chlebem też – także winny być przedmiotem modlitwy. Im bardziej nasza codzienność nasączona jest konkretną modlitwą, tym skuteczniej doświadczamy w niej obecności Boga. A im dalej odchodzimy od naszej codzienności w modlitwie, im mniej przemodlimy nasze zwykłe sprawy, tym mniej śladów Jego obecności będzie nam dane odkryć.

Sprawy związane z odpuszczeniem winy – Chrystus za chwilkę to mocniej zaakcentuje – są na tyle istotne, że Jezus umieszcza je w Modlitwie Pańskiej – w modlitwie zanoszonej razem z Nim w Duchu Świętym do Ojca.

Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Odnajdujemy tutaj echo przykazania: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Właśnie doświadczenie miłości, która potrafi odpuścić winy, staje się paszportem i drogą do tego, żeby Bóg mógł także obdarzać nas przebaczeniem. Jeżeli zamykamy się na przebaczenie drugiemu człowiekowi, prosimy Pana Boga, żeby także i nam nie przebaczał.

(...) i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie – prosimy, żeby Bóg nie dopuścił sytuacji, w której ulegniemy pokusie – ale nas zbaw ode złego. Chroń nas od złego. Chrystus w modlitwie arcykapłańskiej powie: Nie proszę, abyś zabrał ich ze świata, ale żebyś ich chronił od złego.

Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.

Skoro Chrystus – podsumowując porządek na modlitwie – odwołuje się do sytuacji z przebaczeniem, to znaczy, że jest ona kluczowym zagadnieniem w podejściu do modlitwy. Dyspozycyjność wobec innych braci, sióstr, to także dyspozycyjność wobec Boga.

Na ile w sięganiu do modlitw uwzględniam żywą obecność Boga, który wie, czego mi potrzeba i o którego sprawy winieniem w swoim życiu zabiegać w pierwszej kolejności?

Na ile liczę się z tym, że Jego wsparcie dotyka mojej codzienności i tego wszystkiego, co stanowi moje zwykłe obowiązki, zajęcia?

Jak często gospodaruję sobie czas na modlitwę?

Ile jest we mnie wołania o przebaczenie, o dyspozycyjność względem moich braci i sióstr?

Panie Jezu, dziękujemy Ci, że jesteś Słowem, które stało cię Ciałem. Ty pokazałeś nam w swoich gestach, zachowaniach i nauczaniu, na co trzeba zwracać uwagę, żeby skutecznie zmierzać do domu niebieskiego Ojca.

Umocnij nasze przekonanie, że kierujesz do nas swoje słowo i pouczasz nas, aby nasze serca zaznały radości z tego, że są kochane, są prowadzone i obdarzane tym wszystkim, co potrzebne, aby biły w wieczności, aby osiągnęły niebo.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski