Uwierzyć słowu
Iz 65, 17-21; Ps 30; J 4, 43-54
Uwierzyć słowu. Uwierzyć, że słowo: «Idź, syn twój żyje» jest prawdą. Przenieśmy to na nasze realia. Droga siostro, bracie, słyszysz: Idź, żyj dalej! Idź dalej, umieraj dla grzechu! Idź, bądź dalej wierny słowu! To słowo sprawia cuda, które polegają na przemianie myślenia, przemianie serca, wzmocnieniu sił w walce o nadzieję w rzeczywistości, w której jesteśmy. A przypomnijmy, że – jak mówi Benedykt XVI – Bóg daje taką nadzieję, która pozwala stawić czoła teraźniejszości. Jakkolwiek ona wygląda.
W jednej ze swoich wypowiedzi obecny papież – wówczas jeszcze kardynał Joseph Ratzinger, prefekt byłego Świętego Oficjum – zauważył: Tym, co mnie zdumienia zwłaszcza dzisiaj nie jest niedowiarstwo, lecz wiara. Ten, kto mnie zadziwia, to nie agnostyk, lecz chrześcijanin.
To trafne spostrzeżenie w obliczu wrażeń, jakie często odnosimy, oceniając otaczającą nas rzeczywistość, wydaje się być odosobnione. A jednak w pełni oddaje wartość wiary. Prawdziwa wiara kształtuje się właśnie w takich, a nie innych okolicznościach, to znaczy, w przeciwnościach, kiedy naokoło jest mnóstwo zniechęcenia, zła, kiedy wydaje się, że nikt nie przejmuje się istnieniem Boga i życiowym przesłaniem zawartym w Jego słowie. Jednak ten, kto pozostaje Bogu wierny, ma przyszłość. Przed sobą i przed tymi, którzy na niego patrzy, roztacza perspektywę nadziei i zwycięstwa.
Byłoby nieporozumieniem głosić Pana Boga czy przyznawać się do Niego tylko w okolicznościach, kiedy mniej więcej pojmuje się rzeczywistość, rozumienie ją, kiedy wydaje się, że człowiek w pewnym stopniu opanował pewne zachowania i słabości odzywające się w nim. Właśnie wtedy, gdy naokoło wszystko wydaje się być ruiną, trzeba szukać zasiewu nowego ziarna. Trzeba szukać zasiewu autentyczności.
Taki zasiew autentyczności roztacza przed znękanym ludem Pan przez proroka Izajasza.
Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą. Przeciwnie, będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę; bo oto Ja uczynię z Jerozolimy "Wesele" i z jej ludu "Radość". Rozweselę się z Jerozolimy i rozraduję się z jej ludu. Już się nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ni krzyku narzekania.
Właśnie takie, a nie inne proroctwo o stwarzaniu nowych niebios i nowej ziemi dziś rozbrzmiewa. Głos ten odzywa się w momencie bardzo trudnym dla Izraela. Oto lud jest znękany niewolą. Wielu Izraelitów odpadło od wierności Panu. Udali się oni – o czym słyszymy we wcześniejszych wersetach tego rozdziału – do bóstw pogańskich, szczególnie do uosabiających fortunę – tak jak bóstwo Gad – a także do tych, które symbolizują przeznaczenie, jak Meni.
W jedenastym wersecie tego rozdziału słyszymy: Lecz was, którzy pouczacie Pana, zapominacie o mojej świętej górze, nakrywacie stół na cześć Gada i napełniacie czarkę wina na cześć Meniego, was przeznaczam pod miecz; wszyscy padniecie w rzezi, ponieważ wołałem, a nie odpowiedzieliście, przemawiałem, a nie słuchaliście.
Naokoło szerzy się zniechęcenie, ludzie odpadają od wierności Bogu, bo nie opłaca się, nie kalkuluje się wierzyć. Wydaje się, że większość nie wierzy. I rzeczywiście tak jest – większość nie wierzy. Mała grupa trzyma się wiernie swojego Boga i Jego słowa. Mała grupka słyszy rozbrzmiewające słowa i przeżywa głęboko wewnętrzną radość z nich.
Nowe niebiosa i nowa ziemia właśnie są stwarzane. To się dokonuje. Naokoło pogrzeb, a Pan Bóg mówi: Ja czynię z Jerozolimy wesele. Naokoło smutek i przygnębienie, a w proroctwie słychać: Czynię z jej ludu radość.
Sam Pan Bóg chce rozweselić się z Jerozolimy. Dlatego woła, żeby pozostać Mu wiernym. Prosi o wiarę zakotwiczoną w Jego słowie, które jest jedynym światłem w tragicznej sytuacji.
Zachęta do wiary dociera też do naszych czasów i okoliczności naszego życia – tych, w których jesteśmy. Zachętę do wiary można oprzeć jedynie na Bożym słowie, bo tylko wierność słowu sprawia, że człowiek podejmuje na nowo wysiłek powrotu do nadziei, mimo że naokoło wydaje się, że właściwie nic nie sprzyja temu, żeby dbać o nadzieję. Dbanie o nadzieję wydaje się jakąś pomyłką, masakrą, oszukiwaniem siebie i innych ludzi. Prorok Izajasz również i nas wzywa do trzymania się słowa.
Stwarzanie nowego nieba i nowej ziemi już się dokonuje. Dokładnie w tych warunkach, w których jesteś, droga siostro i drogi bracie, w tej rzeczywistości, która wydaje ci się zaprzeczeniem Bożego działania czy Bożej obecności. Coś musi umrzeć, żeby się coś narodziło. Coś musi się zestarzeć, żeby coś się odmłodziło.
Nadzieja wypływająca ze słowa, dokonuje się i realizuje właśnie teraz. Wszędzie tam, gdzie człowiek wierzy słowu, gdzie idzie pod prąd, odzyskuje nowość życia.
Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej, powołując się na Księgę apokalipsy, wypowiada słowa korespondujące z dzisiejszym czytaniem z Księgi Izajasza. Boża nowość — w pełni zrozumiała na tle rzeczy starych, na które składają się łzy, żałoba, krzyk, trud, śmierć (por. Ap 21, 4) — polega na wyjściu z sytuacji grzechu, w jakiej znajduje się ludzkość, oraz uwolnieniu się z jego konsekwencji; jest to nowe niebo i nowa ziemia, nowe Jeruzalem, w przeciwieństwie do starego nieba i starej ziemi, do przestarzałego porządku i do dawnego Jeruzalem, dręczonego swymi rywalizacjami.
To, na co zwraca uwagę Jan Paweł II, jest rzeczą niebywałą, niesamowitą: Nie jest obojętny dla budowania miasta ludzkiego obraz nowego Jeruzalem, które zstępuje «z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża» (Ap 21, 2), i odnosi się on bezpośrednio do tajemnicy Kościoła. Jest to obraz mówiący o rzeczywistości eschatologicznej: wychodzi ona poza to wszystko, co może zrobić człowiek; jest darem Boga, który spełni się w czasach ostatecznych. Ale – podkreślmy to z całą mocą – nie jest utopią: jest rzeczywistością już obecną. Wskazuje na to użyty przez Boga czasownik w czasie teraźniejszym — «Oto czynię wszystko nowe» (Ap 21, 5) — z dalszym uściśleniem: «Stało się!» (Ap 21, 6).
Dalej mamy zdanie, które jest perełką: Bóg bowiem już działa, by odnowić świat; Pascha Jezusa jest już Bożą nowością. Rodzi ona Kościół, ożywia jego istnienie, odnawia i przemienia historię.
Wezwanie do wierności słowu, które już się spełnia, już niesie nadzieją, jest skierowane do ciebie, droga siostro i drogi bracie. Bóg już działa. Mimo że naokoło zgliszcza, pozostań wierny.
Na ile słucham Bożego słowa jako dziejącego się teraz?
Na ile trzymam się go mimo tego, że najchętniej bym go porzucił, odłożył na później?
Na ile dostrzegam, że trzymanie się słowa, trzyma mnie przy życiu, a nie od życia odciąga?
Pan Bóg kieruje swoje słowo do konkretnej rzeczywistości, w której jesteśmy. Czyni to, nawet gdyby się okazało, że jest to kraina umarłych, że tak naprawdę moje ruchy są pozorne, że nie doświadczam mocy słowa, a jedyne, co mnie trzyma, to wołanie, żeby jednak trwać przy Nim.
Psalmista przyznaje się: Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.
Kiedy porusza się tematy związane z Panem Bogiem bądź kiedy widzi się, że ktoś absolutnie nie chce w nie wchodzić, można odnieść wrażenie, że naokoło rozciąga się kraina umarłych, że wszystko jest jakieś sztuczne, przygaszone. Ale jest to rzeczywistość nieobca Bogu. Bóg w swoim Synu schodzi i do krainy umarłych.
Droga siostro i drogi bracie, nawet kiedy odkrywasz w sobie stan, w jakim znalazł się naród izraelski, kiedy niewiele, jakaś reszta w tobie ufa jeszcze Bogu, to Bóg do tej reszty woła: Zostań wierny! Nawet gdyby się okazało, że gdzieś w tobie coś umiera, że twoja wiara jest umierająca, to absolutnie nie jest to sytuacja tragiczna, bo z głębokości umierania, z krainy śmierci, Pan Bóg właśnie wywołuje ciebie, posyłając słowo: Z krainy umarłych wywołałeś moją duszę, Panie, mój Boże, i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.
Co jest twoją krainą umarłych?
Co w tobie umiera, co koniecznie potrzebuje słowa, interwencji samego Boga? Bóg interweniuje i przychodzi do ciebie, droga siostro, drogi bracie, właśnie w tej chwili, kiedy sięgasz do Jego słowa i kiedy słowu chcesz pozostać wierny, nawet gdy emocjonalnie najchętniej byś to wszystko zostawił, kiedy myślisz, że to, co teraz słyszysz, absolutnie nie jest przydatne do życia.
Jesteśmy przy Jezusie, który spotyka się z różnymi reakcjami tłumu na Jego wywoływanie słowem ludzi z krainy umarłych. Widzimy, że Chrystus jest przyjmowany – jak zauważa ewangelista Jan – w Galilei, jako Ten, który niesie nadzieję, nową jakość życia.
Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt.
Chrystus wędruje dalej, bo On niesie nieustannie orędzie, że jest nadzieja, jest życie, jest Dobra Nowina, że umieranie dla grzechu to normalny proces pozwalający doświadczyć nowości życia. Dochodzi do Kafarnaum, gdzie spotyka Go pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Słyszymy o tym w Ewangelii.
Św. Jan precyzyjnie relacjonuje, że ów urzędnik przychodzi do Chrystusa, bo usłyszał, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający.
Na słowo o tym, że jest Chrystus, reaguje konkretnym poruszeniem serca oczekującego pomocy.
Od razu zaktualizujmy ten fragment Ewangelii w naszych rozważaniach. Droga siostro i drogi bracie, ty też słyszysz, że Jezus przychodzi do ciebie w tym słowie. Kolejny raz powraca w tych rozważaniach. Aż do znudzenia, z uporem Bożego maniaka Kościół przypomina o tym, że Chrystus przychodzi do niego: wchodzi w te zgliszcza, skandale, we wszystkie nadużycia. Przychodzi ze słowem. Nieustannie wywołuje z krainy umarłych swój Kościół. Wywołuje ciebie.
Nawet gdy ta rzeczywistość naokoło jest bardzo trudna, umierająca, Chrystus posyła słowo i prosi o wiarę w nie.
«Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie» – mówi Jezus do urzędnika królewskiego.
Powiedział do Niego urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko». Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu – drugie doprecyzowanie św. Jana w odniesieniu do postawy człowieka – które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem.
Uwierzyć słowu. Uwierzyć, że słowo: «Idź, syn twój żyje» jest prawdą. Przenieśmy to na nasze realia. Droga siostro, bracie, słyszysz: Idź, żyj dalej! Idź dalej, umieraj dla grzechu! Idź, bądź dalej wierny słowu! To słowo sprawia cuda, które polegają na przemianie myślenia, przemianie serca, wzmocnieniu sił w walce o nadzieję w rzeczywistości, w której jesteśmy. A przypomnijmy, że – jak mówi Benedykt XVI – Bóg daje taką nadzieję, która pozwala stawić czoła teraźniejszości. Jakkolwiek ona wygląda.
A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: «Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina – trzecie superprecyzyjne stwierdzenie św. Jana ewangelisty.
Uwierzył słowu... Tak naprawdę cud stał się poprzez to, że on uwierzył słowom. Cud dzieje się poprzez wiarę w słowo, które daje Bóg.
Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.
Droga siostro i drogi bracie, przeprowadź rzetelną analizę ostatnich chwil, twoich bieżących relacji z Panem Bogiem.
Na ile z całą pewnością mógłbyś powiedzieć, że żadnego cudu Pan Bóg nie dokonał w twoim życiu, w twoim umyśle, w twoim sercu?
Na ile możesz powiedzieć z całą pewnością, że znaków i cudów nie widziałaś, że Pan Bóg nie zbliżył się do ciebie na tyle, żebyś powiedziała: To jest On!?
Na ile Pan Bóg wymaga dziś od ciebie, abyś pozostał Mu wierny, mimo że może w tej chwili nie widzisz cudów, nie przeżywasz tego, co nazywa się głębokim doświadczeniem Jego bliskości?
Wołaj, droga siostro, drogi bracie, ze swojej krainy umarłych, wołaj z rzeczywistości, w której jesteś, razem z psalmistą: Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem wesele. Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną, Panie, bądź moją pomocą. Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament; Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki.
Z dzisiejszego słowa wypływa wezwanie do żywej relacji z Bogiem, do żywego wołania o wzrost wiary. Troska o wierność słowu każdego dnia, choćby o jedno zdanie z Ewangelii czy z przesłania, które Kościół daje w Liturgii Słowa w czasie Eucharystii sprawowanej w tylu miejscach na całym świecie, wcześniej czy później zaowocuje konkretnym doświadczeniem przemiany, konkretnym wzmocnieniem.
Pokładam nadzieję w Panu i w Jego słowie, u Pana jest bowiem łaska i obfite odkupienie.
Droga siostro, drogi bracie, idź dalej i pozostań wierny, nawet gdyby wszystko naokoło wskazywało, że to nie ma sensu.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski