Policz te gwiazdy...
Rdz 15,1-12.17-18; Ps 105; Mt 7,15-20
Warto nieraz popatrzeć na gwiaździste niebo i pomyśleć, że tyle błogosławieństw Pan Bóg ma dla mnie, tyle pomysłów na moje życie. Policz, jeśli zdołasz, droga siostro i drogi bracie. Tyle pomysłów ma dla mnie. Tyle błogosławieństw. Jeśli zdołasz, policzyć... O tym pamiętaj. Uwierz Mu. Tak liczne będzie twoje potomstwo. Tyle błogosławieństw mam przygotowanych dla ciebie, staruszku, staruszko, w twoich duchowych latach. Gdy się czujesz wyczerpany, wytłamszony, zmaltretowany, jeśli czujesz się wewnętrznie wzburzony, skatowany, to policz te gwiazdy. Szczególnie wtedy. Jak cię już życie wykiwało, wypruło z ciebie całą motywację do dalszych dni, policz te gwiazdy.
Jezu, który żywo do nas przemawiasz, podtrzymuj w nas życie, abyśmy przyjęli słowo niosące wieczność. Uzbrój nas mocą Ducha Świętego, abyśmy odnaleźli się w sytuacjach, o których mówisz i abyśmy zasłuchani, wpatrzeni i angażujący się w wydarzenia, opisywane w Twym słowie, przylgnąwszy do nich sercem i zastosowali w życiu płynącą z nich mądrość.
Niewątpliwie w zakłopotanie wprawia nas zachowanie Pana Boga. Według kryteriów świata, w którym żyjemy – pędzącego świata naszych obowiązków, myśli, pojęć – jest ono dziwaczne i mało poważne.
Siedemdziesięciopięcioletni staruszek ma się stać ojcem licznych dzieci. Zapraszamy jest do wyjścia z ziemi, w której poukładał sobie życie, miał dobytek, majątek, przyjaciół, rodzinę. Wyruszył na nieznaną wyprawę. Wyruszył – słowo bardzo ważne – to znaczy był mobilny. Dziadziusiom mobilność nie zawsze wychodzi na dobre : ).
Dzisiaj słyszymy, że Abram jest zaproszony na spacer, aby policzył – jeśli zdoła – gwiazdy na niebie. Bóg zaprasza go również do czynności niewątpliwie specyficznej, charakterystycznej dla kraju, w którym się znajdował – czynności przypominającej z lekka składanie ofiar, ale tak dokładnie o samo składanie ofiary tu nie chodziło. Abram jest wobec Pana Boga bardzo autentyczny, co nam z pewnością może pomóc w rozważaniu tego słowa, w przeniesieniu go na nasz grunt. Tym bardziej czyni słowo dopasowanym do realiów życia.
Zakłopotanie, w które Pan Bóg wprawia, wzrasta, jeśli człowiek nie podejmie trudu wniknięcia w to, co się kryje pod mało zrozumiałymi sytuacjami, kiedy człowiek zostanie tylko przy zewnętrznej warstwie, na dziwactwach przerąbanych zwierząt – nie wszystkich, bo jak słyszeliśmy, ptaki nie były przerąbane – liczenia gwiazd oraz całego opisywanego obrzędu.
Spróbujmy po kolei przyjrzeć się w duchu wiary wszystkiemu, co się dzieje w życiu Abrama. Dzięki Duchowi Świętemu jesteśmy uczestnikami tych wydarzeń.
Pierwsza rzecz to rozpoznanie stanu serca Abrama. Pan Bóg wie, że potrzebne są mu słowa: «Nie obawiaj się, Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja będzie sowita». Jestem twoim Obrońcą. Nie inwestuj w lęk, w obawy, które chcą owładnąć twoim sercem i będą dalej starały się to czynić. Masz Obrońcę. Tym Obrońcą jest Ktoś, kto gwarantuje, że da ci nagrodę i to nagrodę sowitą.
Abram w swojej autentyczności – która jest nam bardzo potrzebna i przydatna – mówi: «Panie Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka?» To znaczy, nie spełnia się to, co stanowi moje największe pragnienie. Nie mam radości moich oczu, nie mam syna, którego tak bardzo bym pragnął.
(...) przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer, czyli ktoś, kto nie jest synem, nie pochodzi z małżeństwa z Saraj. Nie idzie tak, jakbym sobie tego życzył...
I mówił: «Ponieważ nie dałeś mi potomka, ten właśnie, zrodzony u mnie sługa mój, zostanie moim spadkobiercą».
Słowa: nie obawiaj się świetnie pasują do tego, co się dzieje z sercem Abrama. Przywykliśmy mówić, że Abraham ma niezachwianą wiarę. Tak rzeczywiście jest. Ale w tej niezachwianej wierze on też autentycznie pyta o pewne rzeczy, co jest dla nas sygnałem, żebyśmy czasem nie wpadli w przekonanie, że tak sobie poukładamy wiarę, że już wszystko będzie dla nas jasne. Natychmiast do spowiedzi, jeśli taka sytuacja nastąpiła. Natychmiast się nawrócić, jeżeli coś takiego się zdarzy, że już będziemy mieli wszystko jasne w swojej wierze. To oznacza, że wszystko się zaciemniło. Trzeba pokory...
Abram wyraża to, co się dzieje, i nie ukrywa, że już poczynił kroki do zaplanowania sobie wszystkiego po swojemu. Nie to, Panie Boże, żebym Ci nie ufał... Ja Ci ufam, jestem prowadzony, ale już sobie jakoś to poukładam...
Ale oto usłyszał słowa: «Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie pochodził».
Pan Bóg ma inne zdanie. Nie jest Kimś, kto nie uwzględnia zabezpieczeń Abrama, ale bierze je pod uwagę i przedstawia właściwą wersję.
Bardzo ważne drugie przesłanie – Pan Bóg ma najlepsze rozwiązania. Oczywista prawda, ale często, w praktyce, przed nią uciekamy. Mówimy, że Pan Bóg ma najlepsze rozwiązania, ale przyjrzyjmy się, jak realizujemy to przekonanie w naszym życiu? Ile mamy zabezpieczeń? Bo gdyby Pan Bóg nas wykiwał, gdyby miał inne zdanie niż my, to ja mam kilka zabezpieczeń...
Jakie są to zabezpieczenia? – przesłanie i pytanie.
Gdzie mam zabezpieczenia na ewentualność, gdyby Pan Bóg mnie rozczarował?
Gdzie one są? Konkretnie trzeba je nazwać, jeżeli chcemy dialogować z Panem, który do nas mówi.
Pan Bóg przedstawia swoją wersję, bo On ma najwłaściwsze rozwiązania.
Poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: «Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić». Potem dodał: «Tak liczne będzie twoje potomstwo». Abram uwierzył – Pana to ruszyło – i Pan poczytał mu to za zasługę.
Jezus w relacjach z ludźmi zachowywał się autentycznie. Nie zapomnijmy, że udziałem Jego Serca było zaskoczenie czy podziw dla tego, kto wierzy w trudnych warunkach życia. Wiara twoja jest wielka... Rzeczywiście, to coś niesamowitego, drogie siostry i drodzy bracia, że w tym dziwnym świecie wierzymy, że przychodzimy do Pana, żeby wiarę wzmacniać. Przychodzimy, żeby iść dalej, odkrywamy, że nie wystarczy raz na tydzień, że codziennie trzeba rozważać słowo Boże, żeby mieć światło dla oczu i serca.
Pan poczytał mu to za zasługę. Policz te gwiazdy, jeśli zdołasz... Tyle będziesz miał potomstwa...
Kolejna myśl dla nas: warto nieraz popatrzeć na gwiaździste niebo i pomyśleć, że tyle błogosławieństw Pan Bóg ma dla mnie, tyle pomysłów na moje życie. Policz, jeśli zdołasz, droga siostro i drogi bracie. Tyle pomysłów ma dla mnie. Tyle błogosławieństw. Jeśli zdołasz, policzyć... O tym pamiętaj. Uwierz Mu.
Tak liczne będzie twoje potomstwo. Tyle błogosławieństw mam przygotowanych dla ciebie, staruszku, staruszko, w twoich duchowych latach. Gdy się czujesz wyczerpany, wytłamszony, zmaltretowany, jeśli czujesz się wewnętrznie wzburzony, skatowany, to policz te gwiazdy. Szczególnie wtedy. Jak cię już życie wykiwało, wypruło z ciebie całą motywację do dalszych dni, policz te gwiazdy.
Potem zaś rzekł do niego: «Ja jestem Pan, którym cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność». Obiecuję ci potomstwo. Dotykasz już kraju, który dam ci na własność. Ten wycinek ziemi jest zapowiedzią kraju na własność. Oczywiście potomstwo, kraj na własność, w pierwszej kolejności oznaczają nowy nurt wiary w świecie, nową ziemię, nową jakość stąpania po ziemi, ale w drugiej warstwie oznaczają ogromne potomstwo tych, którzy uwierzyli, przeszli przez trudy w pielgrzymce życia i doszli do Ziemi Obiecanej, jaką jest niebo.
Co wobec tego mówi Abram? – A na to Abram: «O Panie Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?»
Abram prowadzi dialog z Panem. Nie jest ślepo wierzącym. Mówimy: Ślepej wierze źle z oczu patrzy. On prowadzi dialog, rozmawia z Panem Bogiem. Przyszło jakieś wydarzenie, jakaś przykrość, więc naklejam na nich kartkę z napisem przypadek i do widzenia... Abram nie klei takiej kartki, tylko dialoguje z tym wydarzeniem, a przez to dialoguje z Panem i zadaje Mu pytania. Podobnie uczyni Maryja pytając: Co znaczą te słowa? Abram pyta Pana Boga, jak może zyskać pewność co do prawdziwości Jego słów.
Fantastycznie tłumaczy to mistrz komentarzy, Gianfranco Ravasi: Biblia wielokrotnie podkreśla, że domaganie się znaku – Abram prosi o znak – który umacnia naszą wiarę, a nie takiego, który rodzi się z konieczności wiary – uwierzę, jak zrobisz jakiś znak – nie musi wcale w sposób automatyczny stać się miarą naszego niedowiarstwa.
Nie zawsze jest tak, że jak domagam się znaku od Pana Boga, to kwestionuję Jego działania. Jeżeli się domagam znaku, aby umocnił mnie w wierze, to wszystko w porządku. Natomiast jeżeli żądam znaku, bo ma pojawić się wiara – domagam się jakiegoś chwytu – to jest nie w porządku. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku króla Achaza, który kombinował sojusze z sąsiadami, bo nie chciał uwierzyć, że Bóg obroni jego kraj. Pan przysłał do niego proroka Izajasza, który mówił: Proś dla siebie o znak. – Nie będę prosił – Achaz udawał, że nie chce wystawiać Pana na próbę. Podszedł do tego obłudnie. Nie chciał prosić, chociaż robił wcześniej wiele innych rzeczy. Dlaczego tak się zachowywał? – Gianfranco Ravasi tłumaczy to tak: Achaz wiedział, że Pan Bóg by mu odpowiedział. A gdyby mu odpowiedział, to trzeba by się do tego dostosować.
W kontekście znaków pochodzących od Boga pojawia się podwójne pytanie: Kiedy ostatnio z pokorą prosiłem o umocnienie mojej wiary – również przez znak? Dlaczego często nie wołam o umocnienie wiary czy o konkretną odpowiedź? Czy czasem nie wynika to z tego, że nie chcę iść dalej, że wystarczy mi to, co jest?
Wtedy Pan rzekł – wtedy Pan odpowiada, wchodzi w dialog i poleca coś troszeczkę dziwacznego, ale zrozumiałego w kontekście zachowań kultury, w której znalazł się Abram. Sytuacje, o których usłyszymy – przerąbane zwierzęta – rzeczywiście miały miejsce. Wspomni o nich też Jeremiasz.
Co to oznacza? – To nie tylko ofiara. Był również zwyczaj, że brano zwierzęta, przepoławiano je, kładziono naprzeciw siebie. Spływała z nich krew – znak przymierza, życia; krewni są ze sobą złączeni. Przechadzali się między nimi ci, którzy zawierali jakiś układ, żeby uzmysłowić sobie dwie rzeczy. Po pierwsze przez tę umowę przynależą do siebie, są ze sobą bardzo związani. Po drugie, jeżeli któraś ze stron złamałaby przymierze, to czekają ją tragiczne konsekwencje. Przerąbane zwierzęta – tak się też stanie ze odstępcami.
Abram otrzymuje polecenie, aby wybrał trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę, trzyletniego barana, synogarlicę i gołębicę. Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie porozcinał.
Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się ptactwo drapieżne, Abram je odpędził. Trzeba się nastawić, że wobec takiej umowy, przynależności, takiego przymierza, jakie zawiera Pan, będą ataki, zniechęcenia, bardzo drapieżne myśli, wydarzenia, coś burzącego spokój. Jak wchodzimy na dobrą drogę, to zazwyczaj zaczyna się wszystko sypać, pojawia się jakaś ruina, mnożą się przeszkody. A po co mi to...
Kiedy wchodzimy głębiej w spotkania z Panem przez uwielbienie, rozważanie Jego słowa, to zasadniczo bywa często tak, że spotykają nas przeciwności, dopadają drapieżne ptaki.
Abram je odpędza. Wie, w co ma zainwestować, więc je odpędza.
A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. Przeżywa autentyczne ciemności – ciemność duszy, noc ciemną – jak mówi św. Jan od Krzyża. Przeżycia wywołują u niego lęk, drżenie. Wcześniej słyszał: Nie obawiaj się! Tymczasem rzeczywiście się boi. (...) opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. Przerażenie mną włada – jak mówi psalmista.
Wdzięczny jestem Kościołowi, do którego należę – jak każdy z nas – za wiele mądrych modlitw, a szczególnie za jedną, wypowiadaną tuż przed przyjęciem Ciała Pana: Niech przyjęcie Ciała i Krwi Twojej nie ściągnie na mnie wyroku potępienia, lecz dzięki Twemu miłosierdziu niech mnie chroni oraz skutecznie leczy moją duszę i ciało. Pojawia się drżenie – przynajmniej u mnie – a często nawet przebłyski: Boże, gdybym trafił do piekła... Chroń mnie. Natychmiast wołam o miłosierdzie Pana na myśl, że na wieki miałbym odrzucić Jego miłość. To uczucie ogromnej ciemności i lęku. Ono też jest nam potrzebne.
Kiedy się w swoim życiu zapędzimy, wydaje się nam, że nic się nie stanie, gdy skorzystamy z władzy odmowy Bogu. Zyskamy dobre samopoczucie, bo człowiek może się tak oszukiwać. Dopiero z tego oszustwa obudzi go Chrystus, który przyjdzie i powie: Byłem głodny. – Kiedy!? I szok. Wtedy będzie za późno...
Pamiętam, że jako mały dzieciak płakałem, biegałem do mamy i przeszkadzałem jej w pracy, bo ludzie mówili, że ktoś jeździ czarną wołgą, że będą się zbierać szatany i porywać ludzi. Autentycznie się bałem i chowałem u mamy, żeby mnie przytuliła. Obawa o to, że może stać się coś tragicznego jest w nas zapisana.
Abram przeżywa uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. Co się jeszcze dzieje? – Kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony... Wydawało się, że się wszystko kończy. Nie dość, że lęk, przerażenie, to jeszcze słońca nie widać, nie ma światła, jest ciemność. Nic nie ma.
(...) ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia – jeśli ktoś widział żywy ogień w takiej ciemności, to wie, o czym tu jest mowa – i przesuwały się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem. Wtedy Pan się ukazał i przejął inicjatywę. Powiedział Abramowi: Potwierdzam przymierze! Ja się biorę za to w pierwszej kolejności. Wpisz się swoim sercem w to, co stało się odruchem mojego Serca – płonącego żywym ogniem. Ogień to symbol Boga. Jest żywy, nie do ogarnięcia, a jednocześnie daje ciepło. Spala śmieci, rozgrzewa serce, potrafi rozgrzać całego człowieka. Bóg się ukazuje jako ogień. On przejmuje inicjatywę. Rozświetla ciemności. Daje światło, daje bezpieczeństwo.
Mówi: «Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat». Jest to obietnica kraju, Ziemi Obiecanej, a w dalszej perspektywie to przymierze jest zapowiedzią wiecznego przymierza, którego nic nie jest w stanie złamać, czyli przymierza zawartego przez Jezusa, Syna Bożego, z nami i Ziemi Obiecanej, do której zmierzamy. Jesteśmy w drodze. Abram też wędruje. W najbliższych dniach będziemy rozważać w Kościele to, co się dzieje w historii zbawienia w Księdze Rodzaju.
Bardzo ważna informacja dla nas: przyjdą lęki, ogarną nas ciemności, nastanie bezład, przerażenie, obawa przed wiecznym potępieniem. Ciemność nieprzenikniona. Nie widzę żadnego światła, nie wiem, co mam robić...
Co robi Abram? – Abram zapadł w głęboki sen. Pojawił się taki znieczulacz. Żyje jak we śnie... Powiedzielibyśmy – ubogacając to rozważanie o proroczą wizję Izajasza – że uczynił swoją twarz jak głaz i wie, że wstydu nie dozna. Są takie sytuacje, wobec których nie warto się szarpać, tylko trzeba uczynić twarz jak głaz i ufać. Choćbyś mnie zabił, będę Ci ufał – powie Hiob.
Nie bójmy się, drogie siostry i drodzy bracia, że takiej wiary w sobie nie odkrywamy. Do takiej wiary Pan Bóg nas powołuje, kształtuje ją w nas. Tylko taka wiara ma szansę przetrwać piekło – piekło naszych domów, piekło pracy, piekło przeżywanych przykrości, wreszcie wieczne wypalenie. Piekło jest wiecznym wypalaniem się – potwornym wypalaniem się. Nie mamy o tym pojęcia. Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, czym jest piekło. Gdy spłonęły wieżowce World Trade Central kardynał Józef Glemp powiedział, że to był płomyk z piekła. Tylko płomyk, jakaś zapowiedź tego, co może się dziać. Jakie to są męki...
Pan Bóg zawiera przymierze, to znaczy wchodzi w układ mądrej, wychowującej miłości, która wzywa, prowadzi, nie opuszcza, o której będzie pamiętał – co wyśpiewuje psalmista: Pan Bóg pamięta o swoim przymierzu.
Bardzo ważna rzecz: Nawet gdybyśmy my zapomnieli, On pamięta. A my zapominamy. Kiedy zapominamy? – Gdy wybieramy grzech. To jest zerwanie przymierza przez nas. Powinna się polać krew. Leje się ból, leją się wyrzuty sumienia, palące jak ogień. Wypala się w nas coś. Dobrze, że się wypala. I oby z tego wypalenia nastąpiło zbliżenie się do Chrystusa, który jedna nas z Ojcem.
Pan Bóg pamięta o swoim przymierzu. Tego jesteśmy pewni. On nie zapomni. My zapominamy, ale On nie. Te słowa: zapomni, pamięta, też są ważne w kontekście tego, że nie doświadczamy na co dzień pamięci Boga. Pan Bóg mówi nam takie słowo, bo bywa, że bliscy nas porzucają, nie rozumieją nas ci, którzy do tej pory rozumieli. Choćby cię opuścili ojciec twój i matka, ja nie zapomnę o tobie. Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, tak, która kocha syna swego łona? Nawet gdyby ona zapomniała, ja nie zapomnę o tobie – mówi Pan.
Nawet gdyby najbliżsi nas zostawili, zapomnieli, gdyby ogarnęła nas ciemność w relacjach z bliskimi, Pan o nas nie zapomni. To ma nas trzymać! Pan Bóg pamięta.
Sławcie Pana, wzywajcie Jego imienia, głoście Jego dzieła wśród narodów. Śpiewajcie i grajcie Mu psalmy, rozsławiajcie wszystkie Jego cuda. Opowiadajcie o tym, jak Pan Bóg się ukazał, jak nas przeprowadził. Słyszeliśmy, że ilekroć Abram doświadczał obecności Pana, budował ołtarz. Ty też wołaj, wykrzykuj z radości, że Pan działa i pamiętaj o tym. Wielkich dzieł Boga nie zapominajcie. Rozpamiętuj działanie Pana, żeby cię to niosło dalej. Tu ci pomógł, pomoże ci i tam, chociaż teraz jest ciemność. Przyjdzie jak dym, jak ogień buchający z pieca. Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił! Od twego uderzenia niechby chmury spłonęły! Poszarp niebo i przyjdź w Twoim Świętym Duchu.
Przyjdzie. Wyczekuj Go. Szczyć się Jego świętym imieniem, świętą obecnością – nieprzekupną, nie powierzchowną, ale głęboką.
Niech się weseli serce szukających Pana. Zaznaj radości z tego, że Go szukasz, nawet jak Go nie doświadczasz.
Rozważajcie o Panu i Jego potędze. Nie zachłyśnij się tylko tym słowem. Żebyś nie został jedynie na warstwie wysłuchania – wejdź głębiej, rozważaj. Szukaj zawsze Jego oblicza. Zawsze! W każdej sytuacji! O Tobie mówi moje serce: „Szukaj Jego oblicza”. Szukam Twojego oblicza, Panie. Zawsze Go szukaj!
Potomkowie Abrahama, słudzy Jego, synowie Jakuba, Jego wybrańcy. On, Pan, jest naszym Bogiem; Jego wyroki obejmują świat cały. Jesteśmy potomstwem Abrahama, bo on uwierzył i poczytano mu to za sprawiedliwość. W wierze jest niejako naszym ojcem, którego Księga Rodzaju ukazuje nam z różnych stron. Dobrze, że tak jest.
Na wieki On pamięta o swoim przymierzu. Jego wyroki obejmują świat cały. Dotarły do twojego pokoju – pustego pokoju, gdzie nikt nie zagląda, do twojego serca, którym nikt się nie chce zająć. Dotarły tam. Obejmują cały świat. Przyszły do twoich strapień, chorób, wątpliwości. Zauważ to.
Na wieki On pamięta o swoim przymierzu, obietnicy danej tysiącu pokoleń – jesteś Jego gwiazdą na niebie – o przymierzu, które zawarł z Abrahamem, przysiędze danej Izaakowi.
Przysiągł Bóg doprowadzić. Bóg złożył przysięgę! Będzie pamiętał o tobie.
Tę prawdę głosi Kościół. Mamy zaszczyt w niej uczestniczyć. Pan daje nam ją po to, żeby oczyszczać nas z kłamstw, z obecnego w nas fałszerstwa. Bóg zapomniał o mnie... Tyle zdarzeń się dokonało, że wszystkie świadczą przeciwko temu, że Bóg pamięta... Jest ciemność, ogarnia mnie lęk, nie wiem, jak żyć, nie wiem, co dalej, nie wiem, co będzie... On pamięta! Po to posłał słowo! Nie rozważamy słowa, żeby się tylko nim zachłysnąć. Chcemy w nie wejść, rozważyć je, przenieść do życia. Dlatego przydatne jest nam to, co dzieje się w sercu Abrama.
Słowo oczyszcza nas, mówi prawdę i zachęca: Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwał będę. Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity. Trwaj! Cokolwiek się dzieje, trwaj. Choćby na nitce, ale trzymaj się Pana. Może to właśnie jest ci teraz potrzebne. Może nie potrzebne są przytulenia, ręka, która cię podtrzyma, tylko nitka – tak niewiele – żebyś doświadczył, docenił swojego Boga i Pana. Żebyś nie biegał za obcymi bóstwami, za iluzją. Żebyś nie słuchał fałszywych proroków, którymi plugawi się nasza codzienność. Żebyś przychodził po czysty pokarm, żeby strumienie żywej wody z ciebie wypłynęły, żebyś nie chodził szukać chleba po śmietnikach tego świata, ale żebyś przyszedł do Pana i zaczerpnął darmo pokarmu od Niego.
Po to jest nam dane słowo, abyśmy w nim trwali, abyśmy je rozważali i mocno przyjęli do siebie, przejęli się nim i strzegli się fałszywych proroków, fałszywych rozwiązań, tanich pocieszeń, tanich perspektyw, pozornie dobrych wyjść. Pozornie, bo z zewnątrz owcza skóra, a wewnątrz drapieżny wilk.
Filozofia uczy, że nasza wola nie uruchomi się, jeżeli się jej nie przedstawi dobra, nawet jeżeli jest to dobro pozorne – a zazwyczaj zły kombinuje, oszukuje nas. Patologia to stan, w którym człowiek działa tylko pod wpływem złego – zło nazywa dobrem.
Pan ostrzega, że może być przy mnie fałszywy prorok, fałszywa motywacja, pozorne dobro. Przecież zły nie zachęca nas do tego, żebyśmy atakowali Boga, żebyśmy popełniali przestępstwa, ale ukrywa się pod pozorami dobra. Najpierw tyle. Nie musisz kogoś wyzywać, bić, ale jak sobie pomyślisz coś złego, to przecież nic się nie stanie... Tyle osób tak myśli... Ziarnko do ziarnka... Fałszywe proroctwa. Fałszywe podpowiedzi. Złe duchy, które przychodzą do nas w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami.
Jezus ostrzega przed tym w swoim słowie, a jednocześnie dodaje: Poznacie ich po ich owocach. Po owocach, po tym, co się dzieje. Zobaczcie, co się dzieje. Jak to wygląda później w praktyce. Po czynach ich poznacie. Jeżeli ktoś przebywa w klimacie złego, w gronie szyderców, to nie wyda dobrego owocu. Ma szansę się nawrócić, ale jak tkwi w złym klimacie, to nie wyda dobrego owocu.
Jeżeli ktoś przebywa w środowisku destruktywnie wpływającym na jego życie, to musi z nim zerwać. Nawet zaleca się, że jeżeli ktoś nie określi się jednoznacznie, że zrywa z tym środowiskiem, to dla jego dobra nie powinien dostać rozgrzeszenia. Bo jeżeli wraca do złego, to nie rokuje żadnych szans na to, żeby można go wyprowadzić. Zimny bądź, a nie letni.
Bardzo ważna prawda docierająca do nas: Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Patrzmy, jakie owoce przynosi nasz styl życia, do kogo nas zbliża, co nam daje, co daje innym. Poznacie ich po ich owocach.
Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. Trzeba by się przyjrzeć owocom spotkań z Panem w słowie, w Eucharystii, w modlitwie. Musimy je ponazywać. Jak coś trzeba wypalić, wyrwać, wyciąć i to będzie bolało, to lepiej, żeby spaliło się w ogniu doczesnym, niż w wiecznym. Lepiej, żeby się teraz wypaliło. Teraz lepiej to wyciąć.
Powie Jezus ostro: Powodem do grzechu jest twoje oko? Wyłup je! Ręka? Odetnij ją! Radykalne zerwanie ze złem. Nie dialog, kompromis, układ. Nie ma dialogów. Są środowiska, z którymi prowadzenie dialogu jest przestępstwem! Nie ma dialogu. Nie ma czegoś takiego, że można komuś pomóc, jeżeli samemu się w tej materii nie widzi rozwiązania. Powie Jezus: Nie może ślepy prowadzić ślepego. Trzeba o tym wiedzieć. Nie przedobrzyć sprawy. Nie mówić: ja ją nawrócę... Ja jej to powiem... Nie. Jakie przynoszę owoce?
Jak się to przekłada na praktykę? – Strzeżcie się fałszywych proroków. Drogie siostry i drodzy bracia, strzeżmy się fałszywego podejścia do naszego życia, strzeżmy się iluzji. To nam dziś mówi Jezus z całej miłości, jaką zaangażował w zdobycie nas dla Ojca. W tej miłości chce nas odnaleźć, nakarmić chlebem nie ze śmietnika. Nie otwiera zwietrzałej konserwy. Daje nam żywe słowo, żywy, prawdziwy Pokarm.
Wchodźmy w spotkanie z Nim mocno – w Duchu Świętym – z odwagą wiary, nadziei i miłości. Utrudzeni i obciążeni przychodzimy do Pana, który posila nas swoim słowem życia.
Z Panem! –
ks. Leszek Starczewski