Solidna budowla
Rdz 16,1-12.15-16; Ps 106; Mt 7,21-29
Jeżeli budujemy wieczność, to materiał musi być najsolidniejszy. Chrystus podpowiada, jaki to surowiec, kojarząc go jednoznacznie ze skałą, z czymś twardym, mocnym, solidnym. Tak solidnym, że deszcze, wezbrane potoki, woda, czyli jeden z czynników, który może rozwalić konstrukcję, oraz wichry – drugi czynnik, równie niebezpieczny – uderzając w ten dom, nie mają szans na to, żeby go w jakikolwiek sposób poruszyć. Nie runie, bo jest na skale utwierdzony. Pan oczekuje od swych wyznawców solidnego tworzenia. Nie jest tak, że Chrystus oczekuje tego od wszystkich, ale od tych, którzy chcą iść za Nim.
Panie Jezu, tak bardzo obecny w Świętym Duchu, czyń nas tak bardzo obecnymi przy Twoim słowie, aby się wypełniło w naszym życiu i aby przez nasze czyny było widać, że słuchaliśmy Twojego słowa.
Jeśli Pan Bóg się za coś bierze, robi to solidnie. On nie partaczy roboty. Jeżeli dotyka serca, to tak, by w nim pojawiła się miłość. Nie zadowala się obrzeżami czy wycinkiem serca. Jeżeli przychodzi do człowieka, to do takiego, jakim on jest, a nie takiego, jakiego by sobie wyobrażał. Kreuje, tworzy później człowieka na swój obraz i podobieństwo, odnawia ten obraz i podobieństwo zniszczone przez grzech. Jeśli buduje jego życie, to solidnie.
Chrystusowa Ewangelia i Jego nauczanie, odbite w przypowieściach, porównaniach, potwierdza te prawdy.
Do budowy domu używa się materiału solidnego, który przetrzyma lata, wieki. Może kiedyś ten dom stanie się muzeum? Nie wiadomo, czy nasze osiedla nie zamienią się w muzea. W każdym razie budowla ma jakiś czas przetrwać.
Jeżeli budujemy wieczność, to materiał musi być najsolidniejszy. Chrystus podpowiada, jaki to surowiec, kojarząc go jednoznacznie ze skałą, z czymś twardym, mocnym, solidnym. Tak solidnym, że deszcze, wezbrane potoki, woda, czyli jeden z czynników, który może rozwalić konstrukcję, oraz wichry – drugi czynnik, równie niebezpieczny – uderzając w ten dom, nie mają szans na to, żeby go w jakikolwiek sposób poruszyć. Nie runie, bo jest na skale utwierdzony.
Pan oczekuje od swych wyznawców solidnego tworzenia. Nie jest tak, że Chrystus oczekuje tego od wszystkich, ale od tych, którzy chcą iść za Nim.
Chrystusowa przypowieść jest bardzo wymowna i obrazowa. Może się przecież zdarzyć, że ktoś buduje dom na piasku. Sam pomysł od początku wydaje się śmieszny i skazany na ruinę. Jeżeli jeszcze dodamy do tego wymowę symbolu piasku w Biblii, to jednoznacznie jest to skazane na przegraną. Te same czynniki, które uderzają w dom zbudowany na piasku, powodują to, czego nie spowodowały w przypadku domu utwierdzonego na skale. Dom zbudowany na piasku runął, a upadek jego był wielki.
Tą skałą – jak uczył nas Benedykt XVI na Błoniach krakowskich – jest Chrystus. Wczoraj i dziś ten sam na wieki. Chrystus bardzo żywo i realnie obecny w świecie, w Kościele, bardzo realnie dostarczający surowców, materiałów na to budowanie. Jego słowo jest materiałem. Ale słowo, które Pan głosi w mocy Świętego Ducha, potrzebuje gruntu.
Jeżeli słuchamy Jego słowa, jeżeli bierzemy materiał na budowę naszego następnego dnia, to czynimy to w mocy Ducha, by wprowadzać słowo w życie. W przeciwnym razie jesteśmy słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jesteśmy ludźmi, którzy coś konstruują, majsterkują, ale jest to skazane na przegraną.
Powraca do nas bardzo ważna prawda: trzeba wołać Ducha Świętego! Nieustannie i wciąż wołać Ducha Świętego! Wykończyć się wołaniem Ducha Świętego, a nie narzekaniem i martwieniem się, co to będzie... Wykończyć się wołaniem Ducha Świętego, a nie czymś innym.
Dochodzimy zatem do pierwszego wniosku: kiedy Pan Bóg bierze się za coś, to robi to rzetelnie. Jeżeli oczekujemy przemiany naszego życia, uzdrowienia z ran zadanych nam przez innych lub przez samych siebie, to mamy wziąć pod uwagę, że On rzeczywiście się nami zajmie. Ale będzie to robił bardzo solidnie, bardzo gruntownie. Przeora serce, przeora historię, przeora teraźniejszość, żeby zbudować tam coś solidnego. Jeżeli ma uzdrawiać, to zrobi to gruntownie. Dlatego przychodzi trzęsienie ziemi, dlatego tak wiele dzieje się u tych, którzy idą za Nim, bo On wszystko robi gruntownie. Jak leczy, to solidnie. Nie spartaczy wysiłku, który podjął.
Ma władzę nad słowem. Tą władzą jest oczywiście Duch Święty. Ma władzę odpuszczania grzechów w mocy Ducha. Ma władzę nad słowem. Tej władzy nam udziela. Słuchając słowa spisanego z inspiracji Ducha Świętego i w Duchu Świętym głoszonego, mamy w Duchu Świętym je przyjąć i w Duchu Świętym stosować w życiu – choć jedną małą rzecz.
Nie wolno nam – przed czym przestrzega Chrystus – zatrzymać się tylko na zewnętrznej warstwie: Panie! Alleluja! Nie przyjmujmy na próżno tego słowa. Nie prześpijmy go, nie traktujmy jako czegoś, co już słyszeliśmy. Jakaś kolejna przypowieść... Wiem o tym, nic nowego ksiądz nie powiedział... W tym słowie jest nowość. Jeśli jej nie odkrywamy, to trzeba jeszcze solidniej wołać Ducha Świętego.
Ostrzeżenie Chrystusa przed tym, żeby nie zatrzymać się na zewnętrznej warstwie, bazuje na konkretnych przykładach z życia, które pod koniec będzie rozliczane z miłości. Z miłości widzialnej.
Jezus niejako wchodzi we wspólnotę charyzmatyczną, by zobaczyć, co się dzieje. Prorokują tam mocą Jego imienia, wyrzucają złe duchy. Wiele osób po spotkaniach z Panem w słowie, na Eucharystii, modlitwie, może rzeczywiście odczuwać czy przeżywać doświadczenie umocnienia, uwolnienia od jakiegoś natręctwa. Czynią cuda mocą Jego imienia – mają cudowne siły, przypływ energii. Prorokują mocą Jego imienia, to znaczy ukazują swoim życiem, że można w tym dziwnym świecie normalnie funkcjonować, trzymając z Bogiem.
Jezus mówi: jeżeli zabraknie przełożenia tego na konkrety życia, czyli na waszą codzienność, to usłyszycie: Nigdy was nie znałem. Usłyszysz to, droga siostro i drogi bracie, jeżeli w stylu twojego życia nie będzie widać konkretów.
Jaki konkret ma się dzisiaj pojawić w moim domu, w miejscu przebywania, pod wpływem słuchania słowa Bożego?
Chrystus zakleja nam usta i mówi: Nie mówcie: Panie, Panie, chwała Panu, modlę się w Panu, pozdrawiam w Panu, jeżeli to jest puste. Przełóżcie to na konkrety życia. Podarujcie komuś swój czas, wyjdźcie do ludzi, pomódlcie się za kogoś, zajmijcie się kimś drugim. Żyjcie w takim wymiarze, jaki został wam dany.
Jaki konkret, droga siostro, drogi bracie, bierzemy?
Co nam jest dziś potrzebne do budowania domu?
W czym się to przejawia?
Jest to mocne słowo. Ostatnio przylgnęło do mojego serca z siłą wezbranych potoków, mocno mnie zastanawia i czasem spędza sen z oczu, bo pytam sam siebie, na ile rozważanie słowa Pana rzeczywiście przekłada się na konkretną pomoc, czas poświęcony drugiemu człowiekowi. Na ile to widać. Nie przychodzimy do Pana dla załatwienia prywatnych interesów, udobruchania się i spoczywania na laurach, bo wszystko jest ułożone, fajnie było... Musimy wyjść dalej. A gnuśniejemy przez to, że nie stosujemy w życiu słowa Bożego. Często coś nie zadziała, bo nie stosujemy. Nasłuchałem się, fajnie było... I nie stosujemy tego później w życiu. Wtedy gnuśniejemy, bo nie ma przełożenia słowa na konkrety życia.
Gdzie jest konkret, droga siostro, drogi bracie? Jeden konkret.
Gdzie przełożyłeś ostatnio słowo na życie?
Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą – wzywa św. Jan. Dobrze, że nam Chrystus to mówi. Dobrze, że uderza. I dobrze, że nas tym niepokoi, bo istnieje niebezpieczeństwo zatrzymania się tylko na pozorach pobożności. Wtedy wyrzekniemy się jej mocy.
Kolejny wniosek: gnuśniejemy, markotniejemy, gdy tylko słuchamy, czytamy, gdy nie ma przełożenia słowa na konkrety życia.
Czy w ostatnim czasie Pan potwierdził, że rzeczywiście jesteś blisko Niego przez jakieś konkretne świadectwo, spostrzeżenie?
Oczywiście, nie mówimy tego, żeby się pognębić, bo lepiej usłyszeć dzisiaj: Nie znałem cię dotąd, niż w końcowym etapie naszego doczesnego życia – na sądzie. Właściwie, to Ja cię nie znam. O czym ty mówisz? Traktujesz to powierzchownie, podczas gdy ja zaangażowałem się sercem.
Zadajemy te pytania, by rozpoznać miejsca, w których ulegamy powierzchowności, by czuwać, by nie mówić: dzisiaj do mnie nic nie dotarło... Chodzi o to, żeby każdego dnia docierało, bo codziennie Pan chce do mnie mówić.
Słowo Pana trwa na wieki. Jest wieczne. To dobry materiał – wieczny. Przetrzyma wszystko. Niebo i ziemia przeminie, ale słowo Pana nie przeminie. Zmienią się poglądy, mody i różne inne rzeczywistości, które są dzisiaj trendy. Wszystko się pozmienia, a zostanie to, co wieczne – słowo Pana.
Słowo Pana trwa na wieki, to słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę. To słowo zostało nam dane po raz kolejny. Mamy szansę rozważenia go. Po co? Żebyśmy się zachłysnęli? – Nie. Konkrety. Miłość jest widzialna.
Może się zdarzyć, że jakiś poważny problem, strapienie, tragiczna rzeczywistość dotykająca naszego domu, przysłania nam słuchanie słowa. Myślimy wtedy: No tak, ale ja chciałbym usłyszeć coś odnoszącego się do mojego życia. Właśnie to słowo dotyka twojej sytuacji. Nim się trzeba zająć. To znaczy, że mam zostawić swój problem na boku? – Nie. Wchodź w słowo. Wejściem w słowo i stosowaniem go w życiu pomożesz sytuacji, w której jesteś, pomożesz osobie, o którą się martwisz, która cię trapi. Ale wejdź w to. Tu i teraz. Słuchaj i wypełniaj...
Co nam oświadczy Pan, kiedy będzie nas pytał o miłość? Na ile się jej nauczyliśmy? Co usłyszy? Co nam odpowie? Komu więcej dano, od tego będzie się więcej wymagać. Jest to zadanie skierowane do księdza, do mamy, do babci, do jej obowiązków, do twoich obowiązków, droga siostro i bracie.
Przez to mocne słowo Pan Bóg chce przemieniać nasze życie i robi to solidnie. Jeżeli zbudowałem do tej pory dom na piasku, który runął, osunął się, to trzeba wszystko zburzyć i zacząć od nowa. Muszę znaleźć skałę.
Nie dziwmy się, że często jesteśmy jak ruina, którą Pan Bóg odbudowuje. Nie jest to obraz wyimaginowany, ale biblijny. On odbuduje ruinę, spustoszone dziedzictwo.
Jeśli Pan Bóg coś robi, to solidnie. Jak coś obiecał – tak jak Saraj i Abramowi – to wszystkiego dokona. Niestety, człowiek nie zawsze potrafi wytrzymać w czasie. Wiara polega na tym, że akceptuje sposoby i czas, w którym Bóg objawia swe działanie. To nie jest mój scenariusz. Jak wierzę, to biorę życie w świetle wiary, a nie według mojego scenariusza. Nawet najbardziej tragiczne sytuacje, brane w świetle wiary, są znoszone znacznie korzystniej dla naszego zbawienia, niż te, które bierzemy powierzchownie, bez światła wiary.
Saraj kombinuje. Nie urodziła Abramowi potomka. Miała zaś niewolnicę Egipcjankę, imieniem Hagar. Rzekła więc Saraj do Abrama: «Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy; może z niej będę miała dzieci». Może tutaj się to zrealizuje. Może to będzie to. Może to jest sposób Pana Boga. Może to dobry plan.
Abram usłuchał rady Saraj. Później oberwał o to. Najpierw go namawia, a za chwilkę mówi, że to przez niego, kiedy okaże się, że Hagar w swoim błogosławionym stanie będzie lekceważyć Saraj.
Saraj, żona Abrama, wzięła zatem niewolnicę Hagar, Egipcjankę, i dała ją za żonę mężowi swemu Abramowi, gdy już minęło dziesięć lat, odkąd Abram osiedlił się w Kanaanie. Abram zbliżył się do Hagar i ta stała się brzemienną. A widząc, że jest brzemienna, zaczęła lekceważyć swą panią. Wtedy Saraj rzekła do Abrama: «Przez ciebie doznaję zniewagi; ja sama dałam ci moją niewolnicę za żonę, ona zaś czując się brzemienną, lekceważy mnie. Niechaj Pan będzie sędzią między mną a tobą!»
Oczywiście, podpisz się, Panie Boże, pod moją wersją wydarzeń.
Jaką wersję wydarzeń dzisiaj, droga siostro i drogi bracie, przyniosłem do podpisania Panu Bogu?
Gdzie się zabezpieczyłem na wypadek, gdyby Pan Bóg nie zrobił czegoś po mojej myśli?
Co to jest za wersja?
Pod czym On ma się podpisać?
Nazwij rzecz po imieniu.
Kiedy Abram oberwał od Saraj, powiedział do niej: «Przecież niewolnica twoja jest w twojej mocy: postąp z nią, jak będziesz uważała za dobre».
Saraj upokorzyła Hagar. To jest następstwo tych kombinacji. Jak się sypie, to wszystko naraz. Hagar uciekła od Saraj. Natomiast Pan, który wykonuje swoje dzieła solidnie, uwzględnia również i tę sytuację.
Anioł Pana znalazł Hagar na pustyni u źródła przy drodze wiodącej do Szur i zapytał: «Hagar, niewolnico Saraj, skąd przyszłaś i dokąd idziesz?» A ona odpowiedziała: «Uciekłam od mojej pani, Saraj». Wtedy anioł Pana rzekł do niej: «Wróć do twej pani i pokornie poddaj się pod jej władzę».
Wróć do twej pani i pokornie poddaj się pod jej władzę.
Drogie siostry i drodzy bracia, niewątpliwie mogą nadejść różne upokorzenia, sytuacje, w których ktoś nas sponiewiera. Chcielibyśmy stamtąd uciec, ustalić swoją wersję wydarzeń. Słyszymy dzisiaj: Wróć. Pokornie poddaj się pod władzę Pana. Ufaj, że Pan i w tym jest obecny.
I mówił: «Jesteś brzemienna i urodzisz syna, któremu dasz imię Izmael, bo słyszał Pan, gdy byłaś upokorzona. Hagar otrzymuje obietnicę.
Realizacja planów Pana jest solidna. Bardzo solidna. Zero tolerancji dla partactwa. Gruntowne przeobrażenie serca. Cokolwiek dzieje się w nas, cokolwiek w tej chwili przeżywamy, cokolwiek nam się przypomina, zostaje również w tej chwili ogarnięte światłem Bożego słowa. To słowo jest dla nas.
Nasz Pan jest dobry. Dokonuje dobrych wyborów. Chwalmy Go na wieki.
Na wieki trwa Jego łaska. Któż wysławi potężne dzieła Pana – potężne przez swoją solidność, moc, trwałość – i rozgłosi całą Jego chwałę?
Szczęśliwi, którzy strzegą przykazań i sprawiedliwie postępują w każdym czasie. Pamiętaj o nas, Panie. Przyjdź nam z pomocą, abyśmy ujrzeli szczęście Twych wybranych, aby to szczęście, które obiecałeś, w końcu stało się widoczne dla naszych oczu, byśmy mogli go doświadczyć.
Dziękujemy Panu za dar Jego słowa. Dziękujemy za to, że bardzo solidnie do nas podchodzi i bardzo konkretnie liczy na nas.
To słowo – może trochę ostre, stanowcze, może zbyt raptowne, wstrząsające – chce wtargnąć ze swoją mocą do naszego serca. Chce się tam zakorzenić, aby wydać owoc. Jezus nie ma tępych wymagań. Nie jest tak, że głosi słowo i natychmiast oczekuje owoców. Zasiał. Musi się ono w nas przegryźć, zgnić, musi coś obumrzeć, żeby wydało owoc. Ale w tym wszystkim najważniejsze jest to, że słowo zostało posłane z mądrej miłości. To słowo w Duchu Świętym będzie pielęgnowane. Znajdź czas, droga siostro, drogi bracie, by odpowiedzieć na słowo. Znajdź czas na refleksję, na zatrzymanie się przy Panu, na przebywanie z Nim. Znajdź ten czas. Nie pędź za wiatrem! Nie bądź jak owca gnana do przepaści. Śmierć ją pasie, schodzi prosto do grobu.
Solidne budowanie...
Dziękujemy Ci, Panie, za materiał, którego dostarczyłeś na budowę naszego życia w Twym głoszeniu słowa.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski