Przemienieni przez miłość
Dz 12,1-11; Ps 34; 2Tm 4,6-9.17-18; Mt 16,13-19
Jeśli mądra miłość opanuje serce człowieka, to nie ma przeszkody, której ten człowiek nie byłby w stanie pokonać. Świętując dziś zwycięstwo mądrej miłości, która napełnia odwagą i przemienia ludzkie serca. Patrzymy na nią oczyma Piotra i Pawła. Przypatrujemy się tej miłości przez pryzmat życia, cierpienia, udręk, radości i śmierci Piotra i Pawła. To oni dziś kierują nas ku Chrystusowi. Jak wiemy, zawsze – nawet we wspomnienie tak potężnych patronów Kościoła, jak Piotr i Paweł – w centrum uwagi jest Chrystus, a nie oni. Apostołowie wskazują na Niego.Ta miłość, która – jak często powtarzamy – jest mądrą miłością, ma przeogromną moc przemieniania ludzkich serc.
Panie, źródło naszych natchnień i mocy do życia, Miłości, która ogarniasz nas całych, dziękujemy Ci, że posyłasz nam Dobre Słowo. W tym słowie pouczasz nas i umacniasz w wierze, która często stygnie w drodze. Dziękujemy Ci, że Twój Święty Duch jest z nami i w Jego mocy, z odwagą, możemy wniknąć w przesłanie miłości, skierowane w tych słowach.
Jeśli mądra miłość opanuje serce człowieka, to nie ma przeszkody, której ten człowiek nie byłby w stanie pokonać.
Świętując dziś zwycięstwo mądrej miłości, która napełnia odwagą i przemienia ludzkie serca. Patrzymy na nią oczyma Piotra i Pawła. Przypatrujemy się tej miłości przez pryzmat życia, cierpienia, udręk, radości i śmierci Piotra i Pawła. To oni dziś kierują nas ku Chrystusowi. Jak wiemy, zawsze – nawet we wspomnienie tak potężnych patronów Kościoła, jak Piotr i Paweł – w centrum uwagi jest Chrystus, a nie oni. Apostołowie wskazują na Niego.
Ta miłość, która – jak często powtarzamy – jest mądrą miłością, ma przeogromną moc przemieniania ludzkich serc.
Gdyby pominąć, odłożyć na moment moc, jaką dysponuje Pan Bóg, czyli moc miłości, to staje dziś przed nami dwóch ludzi, którzy właściwie są przestępcami. Pierwszy to Paweł, wcześniej Szaweł, który niszczy – jak uważa – sektę chrześcijan. Drugi to Piotr, zmienny w swoim charakterze, raptowny, nie do końca poukładany, bardzo roztrzepany. Na takich ludziach budować coś solidnego, to rzeczywiście wielkie szaleństwo albo miłość – miłość, która potrafi przemienić charaktery.
W pierwszym czytaniu przewidzianym na dzisiejszą uroczystość widzimy spotkanie Piotra z cierpieniem, które zakuło go w kajdany. Piotr przebywa w więzieniu, w czasie, kiedy Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, postanowił uwięzić Piotra, przy czym robi jeszcze jeden zabieg, a mianowicie oddaje go pod straż czterech oddziałów, po czterech żołnierzy każdy, zamierzając po Święcie Paschy wydać go ludowi.
Piotr, skuty podwójnym łańcuchem, spał między dwoma żołnierzami, a strażnicy przed bramą strzegli więzienia.
Przypominamy sobie, że Piotr już raz cudownie wyszedł z więzienia. Jego prześladowcy doskonale wiedzą, że coś jest nie tak. Dlatego Herod i żołnierze wzmagają wysiłki, żeby tym razem upilnować Piotra. Ale nie da się upilnować potężnej Miłości. Nie da się jej zakuć w kajdany. Nie da się skrępować miłości Boga podwójnymi łańcuchami – nawet grzechem. Nie da się jej zniszczyć żadną pomyłką, słabością, tchórzostwem. Nie da się jej odwołać nawet zmianą zdania – Panie, oddam za Ciebie życie, ale jak przyjdzie trudna sytuacja, to się Ciebie wyprę. Ani zastępy wyćwiczonych komandosów, ani zniechęcenia, ani uzbrojone armie, ani szykany demona, ani podwójne, potrójne łańcuchy, nie mają szans na to, żeby powstrzymać miłość, która potrafi przemieniać całe życie.
Piotr jest strzeżony w więzieniu. Strzeżone jest w więzieniu serce człowieka przemienianego przez miłość, a Kościół – czyli pozostali wyznawcy Pana – modlą się za niego nieustannie do Boga. Mają świadomość, że nieustanna modlitwa uruchomi tę miłość dalej, bo miłość karmi się też modlitwą.
Słyszymy, że w nocy, po której Herod miał wydać Piotra ludowi, zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział: «Wstań szybko!» Równocześnie z rąk Piotra opadły kajdany. «Przepasz się i włóż sandały!» - powiedział mu anioł. A gdy to zrobił, rzekł do niego: «Narzuć płaszcz i chodź za mną!» Wyszedł więc i szedł za nim, ale nie wiedział, czy to, co czyni anioł, jest rzeczywistością; zdawało mu się, że to widzenie.
Przychodzi interwencja, bo nie może być inaczej. Nawet jak człowiek jest tak silnie skrępowany, nawet jak panuje ucisk.
Droga siostro i drogi bracie, nawet jak przeżywasz skucie zniechęceniem, paraliż grzechu, poniżenie siebie samego poprzez kompromitujący, obrzydliwy błąd, to nie ma szans, żeby nie nastąpiła interwencja Miłości. Psycholog głębi Jung mówił, że Pan Bóg wzywany, czy nie wzywany, jest! On nie uzależnia swojego przyjścia od naszej wiary, od naszych pomysłów, nie uzależnia prowadzenia świata i posyłania miłości od naszej kondycji... Absolutnie nie. I warto sobie to przypomnieć właśnie dzisiaj, gdy patrzymy na Piotra i Pawła. Przyglądając się temu, co się dzieje na świecie i w naszym życiu, rozłóżmy właściwie akcenty – oprzyjmy się na Bogu. Boże, po mojemu to ten świat zginie... Jutro będzie wybuch i koniec... Ja jestem skuty i nie dam rady się ruszyć... Ale patrzę Twoimi oczyma na to, co się dzieje...
Droga siostro i drogi bracie, nie człowiek decyduje, nie ciało i krew ci to objawiło, nie kruchość. Słuchaj, co na temat tego świata mówi ci Bóg, nawet jak jesteś skuty cierpieniem, jak czujesz niemoc, opuszczenie, jak wszystko wskazuje na to, że się dzieje rzecz, która zakończy się śmiercią – jak zostaniesz wydany na śmierć.
Piotr doświadcza, że miłość rzeczywiście jest nieodwołalna i nie ma szans na to, żeby zamknąć ją w więzieniu. Piotr wychodzi, ale do końca nie wie, co się dzieje, bo jest to rzeczywistość przekraczająca ludzkie poznanie. My też do końca nie wiemy, dlaczego akurat w ten sposób Pan Bóg działa.
Dlaczego nie odwoła miłości? Przecież po naszemu powinien. Pierwszy lepszy grzech, siódmy grzech – wyliczymy sobie. Teraz już powinien rzeczywiście o mnie zapomnieć... Już nie powinien wracać...
Pan przychodzi w tajemniczy sposób. W tajemniczy sposób objawia miłość. Ale objawia. Piotr nie wie do końca, co jest grane, ale daje się prowadzić.
Drugi bardzo ważny wniosek: daj się prowadzić, droga siostro i drogi bracie. Idź nawet za drobnymi sygnałami, które Pan Bóg wysyła. Nie wiadomo czy to zjawa, czy widzenie, czy rzeczywistość. Nie wiadomo, co to jest, ale daj się prowadzić temu, co do Pana zmierza. Drobne sygnały...
Skoro Pan Bóg przychodzi w Eucharystii przez drobne gesty, to nasza odpowiedź też ma się zawierać w drobnych gestach. Przecież przez drobne gesty odpowiadamy na miłość. Wielka miłość zbudowana jest z drobnych gestów. I w czasie Eucharystii też odpowiadamy drobnymi gestami. Serce nie musi być supernakręcone. Ważne, żeby było autentyczne.
Stan świadomości Piotra balansuje między rzeczywistością a widzeniem.
Minęli pierwszą i drugą straż i doszli do żelaznej bramy, prowadzącej do miasta. Ta otwarła się sama przed nimi. Wyszli więc, przeszli jedną ulicę i natychmiast anioł odstąpił od niego. Wtedy Piotr przyszedł do siebie i rzekł: «Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi».
Po jakimś czasie człowiek dochodzi do siebie. Idzie jak w amoku. Ale ma iść, dać się prowadzić. Dojdziesz i ty do siebie, droga siostro i drogi bracie – tak dziś mówi słowo. Prowadzi cię miłość nieodwołalna. Nie twoja odpowiedź jest decydująca. Jezus, mimo zamkniętych drzwi, jest w stanie przyjść.
Niedawno pewien ksiądz złożył wobec mnie świadectwo. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami na temat niektórych fragmentów Pisma Świętego. Mocno uderzyła nas pewność oraz świadomość słabości wobec ogromnego wyzwania, jakim jest głoszenie słowa, bo trzeba wziąć za to odpowiedzialność. Głoszenie słowa to dawanie ludziom zbawienia. To nie są dyrdymały, jakieś czytanki-pogadanki, ale rozważanie słowa. Wnikanie w to słowo daje człowiekowi dodatkową moc do życia. Daje zbawienie.
Ksiądz ten powiedział: Nawet przy całej mojej słabości, przy tym wszystkim, co w sobie odkrywam jako podłe, grzeszne, niedostateczne, kompromitujące mnie, mam jedno przekonanie: mimo drzwi zamkniętych Jezus do mnie przyjdzie.
Może się ta myśl wydawać komuś trochę bezczelna, bo jakie my mamy możliwości?... Trzeba się najpierw przyjrzeć swej niemocy i grzechom... Ale z drugiej strony trzeba być bezczelnym wobec tego, co się w nas dzieje. Nie dyskutować z tym. Mieć świadomość swoich słabości, ale czasem zachowywać się bezczelnie. Jestem prowadzony! Bóg mnie chce, nawet jak ja sam siebie nie chcę. I dochodzę do siebie, bo to jest moment oczyszczenia. Pan Bóg oczyszcza nas przez takie sytuacje, kiedy wreszcie On może działać, a my jesteśmy doprowadzeni do takiego stanu, że wyczerpały się nam pomysły. Idziemy jak w amoku, prowadzeni przez Pana.
Miłość, która jest mądra i przemieniająca, dotyka serca Piotra. Stopniowo przygotowuje go do najbardziej heroicznego czynu, czyli oddania wszystkiego – życia. Gdy spotkał Pana, który sam oddał życie, to jak miało być inaczej?... Oddaje życie, jak Pan. Otrzymuję łaskę i moc potrzebną, by przejść nawet przez koszmar ukrzyżowania. Jak wiemy z tradycji, został ukrzyżowany odwrotnie. Nawiasem mówiąc, znakiem satanistów jest odwrócony krzyż. Nie zapomnijmy jednak o tym, że na takim krzyżu oddał życie święty Piotr. Odwrócony krzyż to krzyż św. Piotra. Jak wiemy, nie czuł się on godny umrzeć, jak Jezus. Zresztą, kto może się czuć godny przy Panu... Przychodzimy tylko dlatego, że On nas chce. Nie dlatego, że dzisiaj zasłużyliśmy na to... Piotr oddaje życie zawieszony głową w dół.
Od wszelkiej trwogi Pan Bóg mnie wyzwolił – mówi psalmista. Rzeczywiście jest tak, że nie ma sytuacji, nie ma wydarzenia, nie ma trwogi, od której Pan Bóg nie zechce wyzwolić. Ale dokonuje tego w sposób sobie właściwy.
Jeżeli ogarnia nas jakaś trwoga, lęk, gdy odkrywamy w sobie słabości, zranienia i mówimy o nich Panu Bogu, to Pan Bóg zajmie się najpierw tym, co trzeba ruszyć w pierwszej kolejności. Oczekuje od nas wiary.
Droga siostro, drogi bracie, czy ja wierzę, że Bóg nie śpi, jest zaangażowany w moje życie i w tej chwili mocno przemienia moje serce? – Jeśli tak, to jaka jest ta wiara jakościowo? Może przypuszczam, że Pan Bóg zajmuje się w tej chwili kimś innym, nie moim życiem?
Od wszelkiej trwogi Pan Bóg mnie wyzwolił.
Na ile jestem w stanie powiedzieć Panu Bogu: Panie Boże, absolutnie nie podejrzewam Cię o to, że się nie zajmujesz moim życiem. To, że tego nie widzę, nie oznacza, że się nim nie zajmujesz. Na ile jestem w stanie to powiedzieć?
Spójrzcie na Niego – mówi psalmista – a rozpromienicie się radością. Przyjrzyjcie się działaniu Boga, to opanuje was dogłębna radość, że jesteście prowadzeni. Oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto biedak zawołał i Pan go usłyszał, i uwolnił od wszelkiego ucisku.
Pan Bóg rzeczywiście wyszarpuje nas od wszelkiej trwogi – tak moglibyśmy przetłumaczyć ten tekst. To wyszarpywanie uwzględnia co najmniej dwa czynniki. Po pierwsze wyszarpywanie dokonuje się w taki sposób, żeby wyrządzić nam jak najmniej krzywdy, żeby zostało po nim jak najmniej śladów. Po drugie wyszarpywanie ma służyć uzdrowieniu. Czas mierzy Bóg.
To, co dzieje się w życiu Piotra – wyciągnięcie z więzienia, przemienienie przez nieodwołalną miłość – dotyka również serca Pawła. Zdaje on relację z tego, co go za chwilkę będzie czekać. To słowo jest również skierowane do was.
Krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. Paweł wie, że nadciąga moment, kiedy nastąpi rozłąka z jego bliskimi. Podczas wcześniejszego oskarżenia, o którym wspomina, było mu strasznie smutno, bo został sam. Nikt nie stanął przy nim. Oczywiście Pan go wzmocnił, ale Pawłowi było przykro, o czym mówi.
Nadciąga chwila rozłąki, ale Paweł nie odchodzi w nicość. Widzi nie tylko ręce oprawców – jako obywatela rzymskiego, nie wolno go było ukrzyżować, dlatego zostanie ścięty mieczem. Paweł widzi nie tylko miecz. On wie, w czyje ręce przechodzi. Mówi: Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne.
Dla niego śmierć jest zyskiem, bo przechodzi do Chrystusa, wraca do domu Ojca. Oczywiście sam nie dokona sądu na sobie. Głosi słowo do upadłego, do wycieńczenia, aż odda życie. Temu się poświęca.
W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan.
Bieg ukończyłem. Paweł używa terminologii zdyscyplinowania sportowego, pilnowania się. Dziś słowo wzywa nas do tego, żebyśmy się pilnowali. Jak wielką łaską jest możliwość rozważania Bożego słowa, wnikania w nie głębiej. Usłyszymy dzisiaj kolejne pytanie: Na ile jestem zdyscyplinowany w tym, aby strzec wiary, umacniać ją, rozważać słowo, które rodzi wiarę?
Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Wszystkim, którzy patrzą na trudy życia jako na okoliczności przejściowe, którzy nie mogą się doczekać na Pana, którzy kochają to, że Jezus wróci, tęsknią za Nim. Nie idą w ciemność, ale prosto w ramiona zwyciężającego Jezusa, który odmierza czas i wie, kiedy ma wrócić. Jeżeli chcecie przyspieszyć Dzień Pański – mówi Piotr w swoim liście – to się weźcie za siebie. Tym bardziej troszczcie się o to, żeby was zastał bez skazy i zmarszczki.
Chociaż często pożera nas tęsknota za niebem – chcielibyśmy już przejść na drugą stronę – to decyzję Pana, że jeszcze nie przychodzi, trzeba odczytać jako zbawienną. Rana, którą zadaje tęsknota – śpiewa o. Wojciech Jędrzejewski – jest ścieżką do Ciebie.
Paweł mówi: Pan odda wieniec sprawiedliwości nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Pisząc ten testament składa piękne świadectwo. Przeczuwa, co go czeka.
Pospiesz się – pisze do młodego Tymoteusza – by przybyć do mnie szybko. Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii.
Cudowny jest Paweł. Przecudowny w swoim pokornym zbliżeniu się do Pana. Jego samego tam nie ma. Przymuszony – jak słyszeliśmy niedawno – przyznaje się do tego, że może się chlubić, ale tylko dzięki Panu.
Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego.
Wyrwie mnie ze wszelkiego złego czynu, z tego, co na mnie szykują, ze śmierci, którą mi zadadzą.
Jemu chwała na wieki wieków.
Cudowny jest Paweł w tym zbliżeniu do Pana. Wiele nas uczy. Tak przemieniona została przez miłość Pana cała konstrukcja jego myślenia, całe odczuwanie, całe serce.
To dla nas bardzo wyraźny sygnał, że jakkolwiek wygląda nasze życie, Pan je przemienia. Drogie siostry i drodzy bracia, cierpliwość Pana uważajmy za zbawienną. Uczmy się od Jezusa cierpliwości względem siebie samych, względem tego, w jaki sposób Pan nas kształtuje. Błagajmy Pana, aby udzielił nam cierpliwości do siebie samych, żebyśmy się traktowali jak ludzi, których przemienia miłość. Nie jednorazowo, bo przecież zachowujemy całą swoją ludzką konstrukcję. Piotr nie wiedział do końca, czy wyprowadził go anioł, czy to było widzenie, czy rzeczywistość.
Błagajmy Pana o cierpliwość dla siebie samych. Błagajmy, żebyśmy byli cierpliwi, tak jak On jest cierpliwie mądry wobec nas.
Obserwujemy dziś jeszcze w Liturgii Słowa spotkanie, dialog Jezusa z apostołami pod Cezareą Filipową. Jezus jest zainteresowany opiniami krążącymi na Jego temat. Stwarza centrum badania opinii publicznej, sprawdza rankingi, ale robi to w celu budzenia wiary, wydobycia jej. Nazwijcie po imieniu, jak wam się jawię, jak wam się kojarzę dzisiaj. Zobaczcie, co na mój temat mówią inni, co mówi świat?
Czy Jezus ma dzisiaj takie same rankingi? Z Ewangelii wynika, że jedni uważają Go za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo jednego z proroków. To najwyższe noty...
W swym zestawie pytań Jezus zamieszcza jeszcze jedno, odwołujące się do obrazu, który apostołowie noszą w sercu. «A wy za kogo Mnie uważacie?»
A ty, droga siostro i drogi bracie, za kogo dziś uważasz Jezusa?
Jak On ci się jawi?
Kim jest dla ciebie?
Kiedyś w czasie nietypowej homilii jeden z księży, chcąc rozważyć tę Ewangelię, postawił mikrofon na środku kościoła i powiedział: Bardzo proszę, żeby odważniejsi podchodzili i mówili, za kogo uważają Jezusa. Tak by to trzeba dzisiaj zrobić, bo każdy powinien odpowiedzieć na pytanie: Za kogo uważasz Jezusa?
To pytanie zostało postawione. Za kogo uważasz Jezusa? Odpowiedz Mu. Nie zbywaj Go, nie zostawiaj, nie wyręczaj się Piotrem. Dobrze, że Piotr powiedział. «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Jesteś Tym, który miał przyjść, na którego czeka cały świat. Jesteś Synem Boga żywego, aktywnie udzielającego się nam.
Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Słyszymy bardzo oficjalną wypowiedź Jezusa. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Nie objawiła ci tego licha ludzka konstrukcja. Piotrze, zobacz, że już się zaczęła przemiana w twoim sercu. Działa w tobie nieodwołalna miłość, chociaż za chwilę się skompromitujesz. Zgubisz klucze, które ci daję. Przekażesz je służącej. Za chwilę wszystko się posypie. Ale już zaczęło się dziać.
Drogie siostry i drodzy bracia, już się zaczęła przemiana naszego życia. Nieodwołalna miłość pracuje nad tobą. – Kosmiczne teksty... Przecież ja nic nie zauważam... Raz czy dwa razy coś mi się udało, ale tak na co dzień to... Piotrowi też się niewiele udawało.
Nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Oto i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą.
Można sobie tylko wyobrazić minę Piotra, kiedy usłyszał coś takiego.
Na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. Będą ataki i skandale jeden za drugim. Zaraz się zaczną – skandal z synami Zebedeusza o teczki: daj nam ministerialne posady, skandal z Judaszem, skandal z Piotrem, sprzeczka w drodze, kto jest większy, skandal o pozycję w Kościele.
Szymon Hołownia mówi, że apostołowie będą robić dokładnie wszystko, żeby rozwalić Kościół, a Jezus będzie robił dokładnie wszystko, żeby poukładać na tych pokłóconych, słabych, grzesznych ludziach silną konstrukcję – Kościół pełen mocy. Kościół słaby, grzeszny i Kościół święty. Kościół realny. Na razie innego nie mamy. Czekamy, aż przyjdzie Pan Bóg i pokaże nam, jak Jego pragnienia miały w stu procentach wyglądać.
Tobie dam klucze królestwa niebieskiego. Masz pełnię władzy. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Podpiszę się pod tym, co postanowisz. Cokolwiek to będzie, mówi Jezus. Jeśli odpuścisz grzechy – będą odpuszczone, nie odpuścisz – nie zostaną odpuszczone.
Bardzo istotna prawda, którą wyznaje Piotr i w której natychmiast słyszy odpowiedź Jezusa: Bóg znalazł upodobanie w słabych i grzesznych, w tych, którzy uznają swą słabość i grzeszność. Ich powołuje, na ich wyznaniu wiary buduje swój Kościół.
Drogie siostry i drodzy bracia, w dzień świętowania miłości nieodwołalnej dziękujmy Panu za dar miłości do nas. Za to, że należymy do Kościoła, który ma lepsze gwarancje niż bank szwajcarski, że tworzymy wspólnotę, w której Pan działa bardzo żywo, przemienia nas i umacnia. Choć niewiele z tego pojmujemy – i dobrze, że tak jest – uznajmy, że nie objawia nam tego ciało i krew, że to nie pochodzi od nas. Nasza odpowiedź na wezwanie Pana nie jest wynikiem dobrych chęci czy przypadku. Mam czas, to rozważam. Jest to przede wszystkim dowód na działanie przemieniającej moje życie miłości Boga. Namacalny dowód. Pokory trzeba, żeby uznać taki dowód i nie wyglądać cudów.
Prosimy Cię, Duchu Święty, o pokorną uległość wobec Pana, o pokorną miłość do Tego, który sam jest pokorny. Abyśmy drobnymi gestami, sytuacjami, znakami, odpowiadali na Twoją miłość. Abyśmy ofiarowali ten czas Tobie i dziękowali Ci za to, że zajmujesz się również nami, tak jak zająłeś się Piotrem i Pawłem, że i dla nas przygotowałeś wieniec sprawiedliwości i oddasz nam go w dniu, w którym tryumfalnie wkroczysz z ogromnymi zastępami niebieskimi na ziemię, aby ją przemienić i aby wreszcie zapanowały na wieki pokój, radość i pełnia zbawienia.
Z Panem! –
ks. Leszek Starczewski