"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z wtroku XIII tyg. zw. "I" (3.07.2007)

Błogosławione niedowiarstwo

Ef 2,19-22; Ps 117; J 20,24-29

Jezus daje pokój. Następnie zwraca się do Tomasza – jest to niejako osobista audiencja: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym.  Błogosławione słowa. Wypowiedziane – jak zawsze w przypadku Jezusa – z ogromnej troski o słuchacza. Proszę, chcesz, to dotknij. Zasadniczo Tomasz obrywa od większości egzegetów. Zdarzają się jednak wypowiedzi – na przykład papieża Benedykta XVI – które wręcz bronią Tomasza. Akcentują jego szczęśliwą winę, błogosławione niedowiarstwo. Na czym polega obrona i szczęśliwe niedowiarstwo Tomasza? – Tomasz niedowierza, ale jest otwarty na poszukiwania. On przedstawia, w jaki sposób wiara mogłaby do niego dotrzeć.

 

Panie, Ty bardzo pragniesz bliskiego spotkania z nami. Mówisz do nas w mocy, która czyni to spotkanie prawdziwym, realnym, doświadczalnym. W Świętym Duchu pilnuj nas, czuwaj nad nami, aby nasze umysły i serca pałały miłością wobec takiej bliskości.

Z radością, ale także swego rodzaju zakłopotaniem, po raz kolejny przyglądamy się Chrystusowi oczyma i sercem Tomasza. Rozważamy jego pytania, wątpliwości.

Razem z Kościołem w liturgicznym święcie chcemy się zbliżyć do Jezusa właśnie przez Tomasza. Dziś padło na niego, ale także i na nas, bo Tomasz nie jest dany tylko i wyłącznie po to, byśmy analizowali jego słowa, gesty i zachowania, ale byśmy przyglądając się jego podejściu do Jezusa, do siebie samego i do wspólnoty, sami odnaleźli się w tych trzech relacjach. Spróbujmy to zrobić, wsparci działaniem Świętego Ducha.

Pierwsza bardzo ważna sprawa to wspólnota. Nie może sobie ona za bardzo miejsca znaleźć. Troszeczkę się poniewiera. Znajduje się w zamknięciu – jak zanotuje kilka zdań wcześniej św. Jan i powtórzy to właśnie teraz – z obawy przed Żydami.

Trudno określić, jaką postawę wobec siebie nawzajem reprezentują apostołowie. Co myślą, co sobie dalej wyobrażają. Są zamknięci z obawy przed Żydami. Obawa zamyka ich i niewykluczone, że w tych chwilach staje się treścią ich życia. I nagle wkracza do tej wspólnoty – jakże może być inaczej – jej Twórca, Ten, który obiecał ją podtrzymywać i być w niej żywo obecny – Gdzie dwaj albo trzej są zgromadzeni w imię moje, tam Ja jestem – i Ten, który swoją obecność chce tam objawić. Wkracza Jezus. Przybywa z darem pokoju do zamkniętych z obawy przed Żydami. Nie przychodzi z wypominkami, ale wkracza z pokojem.

Mamy tu element wspólnoty, który będzie nam potrzebny do zrozumienia reakcji Tomasza. Ta wspólnota rzeczywiście doświadcza obecności Pana. Widzi Go i w świadectwie – tak bardzo koniecznym i niezbędnym również dzisiaj – przedkłada to Tomaszowi, jednemu z Dwunastu, z jakiegoś powodu nieobecnemu: Widzieliśmy Pana!

Najprawdopodobniej – co możemy wnioskować z reakcji Tomasza – świadectwo to jest liche i mizerne, bo na niego nie działa. Być może dałoby się wypunktować pewne postawy, które Tomasza nie przekonują: apostołowie są zamknięci przed Żydami, wrzeszczą pełni radości. To jest stan jakiegoś niezrozumienia. Tomaszowi rzeczywiście trudno jest przyjąć od tak, po prostu, że widzieli Pana.

A zatem świadectwo apostołów na Tomasza nie działa. Mogą się zdarzyć sytuacje, że świadectwo składane po spotkaniu żyjącego Jezusa nie będzie działać. To nie jest kwestia klęski, załamania się czy też wypominania sobie czegoś, ale stan faktyczny. Świadectwo złożone komuś może nie działać.

Tomasz nie chce być za wszelką cenę niewierzącym, nie chce błyszczeć ateizmem, bo to jest trendy, popularne. Nie chce stawać w pozycji agnostyka, czyli tego, kto nie rozpatruje świata w kategoriach: Bóg jest – Boga nie ma, tylko przedstawia stan swojego serca i umysłu: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. Musi to być namacalne, empiryczne, doświadczalne.

Jeżeli jesteśmy w stanie uruchomić naszą wyobraźnię, to udajmy się teraz do Częstochowy, do sali na górze, gdzie znajduje się ekspozycja stacji drogi krzyżowej i następnych wydarzeń ewangelicznych namalowanych przez Jerzego Dudę-Gracza. Jest tam scena spotkania Tomasza z Jezusem. Duda-Gracz ubrał Tomasza w lekarski kitel. Apostoł przygląda się ranom Jezusa z lupą okulisty, jakby chciał coś w nich zobaczyć, czegoś doświadczyć. Obok niego malutkie dziecko tuli się do tego samego Jezusa.

Tomasz w taki sposób chce wierzyć. On mówi o tym jasno i zdecydowanie.

Jeszcze raz przypomnijmy dwie bardzo ważne rzeczy: świadectwo wspólnoty to w przypadku Tomasza niewypał. Po drugie: Tomasz nie chce być gwiazdą, primadonną u niewierzących tamtych czasów. Przedstawia stan swojego serca, zdaje relację z tego, co się w nim dzieje. On tak to widzi i tak o tym mówi.

Jest to dla nas podwójna zachęta do zadawania sobie pytań:

Do jakiej wspólnoty należę?

Jak w tej wspólnocie służę charyzmatami?

Co we wspólnocie jest dla mnie zbudowaniem w tworzeniu królestwa Bożego, w budowaniu Kościoła?

Jakie składam świadectwo?

Czy rzeczywiście moja obecność na Eucharystii jest powodowana spotkaniem z Panem i chęcią złożenia świadectwa z tego spotkania wobec innych?

Komu ostatnio złożyłem świadectwo, że widzę Pana, że Go doświadczam?

Chodzi oczywiście o świadectwo mądre, roztropne, nie supernawiedzone, superuduchowione i oderwane od życia. Nie takie, które zniechęci człowieka do wiary i spowoduje, że machnie on na nas ręką, tylko osadzone w realiach, w pokorze i w rzeczywistości.

Kolejna kwestia: Na ile relacjonuję stan mojej wiary, stan mojego serca, wspólnocie osób, z którymi idę do Pana? Pamiętajmy, że nie wszystkim można jednakowo. Na ile mówię we wspólnocie o mojej wierze, nadziei, miłości wobec Pana, który tworzy Kościół, buduje go i kształtuje?

Na ile jestem autentyczny w tym, co robię wobec Pana?

Tomasz tak relacjonuje sprawy swojego serca – nie uwierzę. Co się dzieje dalej? – Po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych. To cudowna wiadomość dla nas. Jezus przychodzi po raz kolejny, mimo drzwi zamkniętych.

Przypomnijmy sobie – co w kontakcie ze słowem Bożym jest dla nas ogromną nadzieją – że Pan Bóg uwzględnia etapy wzrostu naszej wiary i upadki. Uwzględnia również zamknięcia. Te etapy najwyraźniej są konieczne, skoro Pan je uwzględnia.

Gdy po ośmiu dniach Tomasz jest obecny, Jezus przychodzi znowu i mówi: Pokój wam! Przynosi pokój. Nie taki pokój, jaki daje świat. Nie na chwilę. Przynosi pokój daleko przewyższający to, co dzieje się na świecie. Autentycznie przenikający serca. Będący uzdolnieniem do wypełnienia modlitwy Jezusa. Jakiej modlitwy? – Ojcze, nie chcę ich zabrać ze świata. Pragnę ich zachować od złego. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale zachował od złego. W tym świecie mają się poruszać, chodzić. Mają tu żyć.

Jezus daje pokój. Następnie zwraca się do Tomasza – jest to niejako osobista audiencja: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym.

Błogosławione słowa. Wypowiedziane – jak zawsze w przypadku Jezusa – z ogromnej troski o słuchacza. Proszę, chcesz, to dotknij.

Zasadniczo Tomasz obrywa od większości egzegetów. Zdarzają się jednak wypowiedzi – na przykład papieża Benedykta XVI – które wręcz bronią Tomasza. Akcentują jego szczęśliwą winę, błogosławione niedowiarstwo.

Na czym polega obrona i szczęśliwe niedowiarstwo Tomasza? – Tomasz niedowierza, ale jest otwarty na poszukiwania. On przedstawia, w jaki sposób wiara mogłaby do niego dotrzeć. Jak wygląda obrona Tomasza? – Przypomnijmy wypowiedź Ojca Świętego, Benedykta XVI: Każdy z nas, jak Tomasz, może doświadczać pokusy niedowierzania. Czy ból, zło, niesprawiedliwości, śmierć, zwłaszcza gdy dotykają niewinnych – na przykład dzieci – ofiary wojen i terroryzmu, chorób i głodu nie wystawiają na wielką próbę naszej wiary? A jednak, paradoksalnie, właśnie w tych przypadkach niedowierzanie Tomasza jest użyteczne i cenne, gdyż pomaga nam oczyszczać wszelkie fałszywe koncepcje Boga i prowadzi nas ku odkryciu Jego prawdziwego oblicza: oblicza Boga, który w Chrystusie wziął na siebie wszystkie nieszczęścia zranionej ludzkości. Tomasz otrzymał od Pana dar wiary poddanej próbie przez mękę i śmierć Jezusa i utwierdzonej przez spotkanie z Nim już zmartwychwstałym. Ten dar wiary Apostoł przekazał Kościołowi. Wiary, która prawie obumarła i odrodziła się dzięki doświadczeniu ran Chrystusa, blizn, których Zmartwychwstały nie ukrywał, ale pokazał i wciąż je ukazuje w bólach i cierpieniach każdej istoty ludzkiej.

Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni (1 P 2,24) – mówi Benedykt XVI w orędziu na Wielkanoc – Oto nowina, którą Piotr skierował do pierwszych nawróconych. Te rany, które wpierw stanowiły dla Tomasza przeszkodę w wierze, bo oznaczały jawną porażkę Jezusa; te same rany podczas spotkania ze Zmartwychwstałym stały się dowodem zwycięskiej miłości. Te rany, które Chrystus odniósł z miłości do nas, pomagają nam zrozumieć, kim jest Bóg i powtarzać: „Pan mój i Bóg mój”. Tylko Bóg, który miłuje nas do tego stopnia, że bierze na siebie nasze zranienia i nasz ból, zwłaszcza niezawiniony, godzien jest wiary.

W takiego Boga warto wierzyć – w Boga, który obdziera nas z fałszywych wyobrażeń o Nim, który obdziera nas z supereleganckich odpowiedzi: Wierzę w Ciebie, Panie – podczas gdy wewnątrz mnożą się niepokoje.

Nie dość, że mamy błogosławione niedowiarstwo, to jeszcze następuje obrona Tomasza, a przez to obrona tego, co często dzieje się w nas. Kto z nas nie był poddany próbie wiary... Ile jeszcze Pan Bóg musi oczyścić w nas fałszywych wyobrażeń o Nim... Ile jeszcze musi zedrzeć fałszywych zasłon kryjących Jego prawdziwe oblicze...

Pytajmy się, na jakim etapie jest moja wiara, moje relacje z Panem, rozmowy z Nim.

Jak wyobrażam sobie Boga, kiedy przed Nim klękam?

Jaki obraz Boga jawi mi się w sercu, przed moimi oczami, kiedy przychodzę na Eucharystię? Kto to jest? Jak wygląda? Kim dla mnie jest?

Jaki jest etap moich poszukiwań i mojego niedowierzania?

Obrona Tomasza idzie jeszcze w jednym bardzo istotnym kierunku. Spotkanie z Panem to nie tylko wylanie wątpliwości Tomasza, nie tylko słowa: nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym, ale również odnowienie, oczyszczenie wiary.

Nie ma takiej próby, dopuszczonej przez Pana Boga, z której jednocześnie nie byłoby wyjścia, umocnienia wiary. Ale próba ma być próbą. Kryzys ma być kryzysem. Nie może to być chwila, którą ja dysponuję. Kryzys ma się dopełnić. Bez szarpania. Musi się dopełnić.

Jeśli Pan Bóg poddaje próbie, jeżeli zdobywa się na to, to znaczy, że takie okoliczności są w tym momencie potrzebne. Że będzie to najlepsze rozwiązanie. Oczywiście ważna tu jest kwestia naszej wiary, podejścia do Pana.

My również – mówi Benedykt XVI – odnówmy wyznanie wiary Tomasza. Dzisiejsza ludzkość oczekuje od chrześcijan odnowionego świadectwa o zmartwychwstaniu Chrystusa; potrzebuje spotkania z Nim, aby rozpoznać w Nim prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. Jeżeli u tego Apostoła odnajdujemy wątpliwości i niepewność wielu dzisiejszych chrześcijan, lęki i rozczarowania wielu nam współczesnych, to wraz z nim możemy również odnaleźć odnowioną wiarę w Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego dla nas. Ta wiara, przekazywana w ciągu wieków przez następców Apostołów, jest wciąż żywa, bo zmartwychwstały Pan już więcej nie umiera. On żyje w Kościele i prowadzi go ku wypełnieniu odwiecznego planu zbawienia.

Ten sam Chrystus, który wyciąga zranione ręce i Serce do Tomasza, wyciąga je z całą mocą także do nas. Dotknij Mnie swoimi wątpliwościami, swoimi pytaniami. Dotknij Mnie! Wypowiedz to, co w tobie siedzi!

To, co staje się owocem spotkania Tomasza z Panem, jest jednym z piękniejszych wyznań wiary w Piśmie Świętym: Pan mój i Bóg mój! Również mojego świata, mojego zamkniętego pokoju, moich konfliktów, moich problemów. Nie tylko problemów Afryki, nie tylko spraw innych osób, które według mnie potrzebują teraz bardziej wsparcia. Moich problemów, mojego świata. Pan mój i Bóg mój!

Nie jesteśmy kimś obcym, przechodniem, który w 70, 80, 90 lat przechodzi przez życie i znika. Jesteśmy już współobywatelami świętych – mówi do nas apostoł Paweł – i domownikami Boga. Mamy się zadomowić w Bogu z tym światem, jaki mamy teraz. Mamy się znowu zabrać i wrócić do domu Ojca. Mamy wrócić do tego domu, który tu, na ziemi, ma nam dawać Kościół, głosząc słowo Boże, sprawując sakramenty, dzieląc miłość.

W Chrystusie cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię. Nie damy rady sami, bez przynależenia, bez żywego udziału we wspólnocie. Jest tyle wspólnot w Kościele. Sami nie damy rady. Wystrzelają nas jak kaczki. Ta wspólnota ma być zakorzeniona w Jezusie. Wspólnoty, które odsunęły Pan na bok, rozsypują się.

W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.

Jak często składam wyznanie wiary wobec mojego Pana i Boga?

Jak często zabiegam o to, by trwać w autentycznej wspólnocie?

Autentyczna wspólnota to ta, która rośnie w Panu, którą widać przy Panu i w Panu. Nie tylko wokół stołu eucharystycznego czy stołu słowa, ale w przełożeniu na konkrety życia.

To wielka radość i wielka nadzieja dla nas, że razem z Tomaszem zbliżamy się dzisiaj do Chrystusa. Nie obcy i przechodnie, ale współobywatele i domownicy.

Droga siostro i drogi bracie, jesteśmy ojczyzną Boga.

Dziękujemy Ci, Panie Jezu, za dar życia, posługi, serca Tomasza, którego oczyma patrzymy dziś na Ciebie, którego rękoma dotykamy Ciebie. Dziękujemy, że bierzesz pod uwagę również kondycję naszej wiary i że nie przychodzisz, by na nas nakrzyczeć, zrobić nam wypominki, powytykać błędy, upomnieć, że już powinniśmy więcej, mocniej wierzyć, ale przychodzisz po to, aby nas umocnić i zbudować na nowo.

Pomóż nam, abyśmy odnowili naszą wiarę.

Święty Tomaszu, wstawiaj się za nami.

Pozdrawiam w Panu –

ks. Leszek Starczewski