"Dzielmy się Dobrym Słowem" - ze środy XIII tyg. zw. "I" (4.07.2007)

Mocniejszy

niż mataczenia złego

Rdz 21,5.8-20; Ps 34; Mt 8,28-34

Drogie siostry i drodzy bracia, nie ze strachem, ale z realnym nastawieniem zbliżamy się do Jezusa, który przychodzi do nas. Demony drżą wobec Niego. Drży również to, co w nas złe. A ponieważ drżenie musi się przełożyć na jakieś zewnętrzne bądź wewnętrzne stany naszego serca i ciała, dlatego warto pytać siebie samych: W czym najczęściej drżenie się przejawia? Gdzie dostrzegam nękanie złego ducha w moim życiu? Jaka armata jest najczęściej wytaczana przeciw Jezusowi, kiedy zbliżam się do Niego? Trzeba to sobie jasno i zdecydowanie ponazywać przed Jezusem. – Czy to jest zniechęcenie, czy znużenie, znudzenie, czy też różnego rodzaju rozproszenia.

Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, będę was uczył bojaźni Pańskiej.

Ośmieleni przez Ciebie, Panie, i wsparci działaniem Twojego Ducha, chcemy usłyszeć tę mądrość i wprowadzić ją w życie tą samą mocą, którą natchnąłeś te słowa.

Musiało dojść po raz kolejny do konfrontacji Jezusa ze złymi duchami. Historia Jezusa naznaczona jest intensywną, bogatą, mądrą miłością, ale również nienawiścią, kłamstwem, których źródłem jest zły duch.

W Ewangelii pojawia się dziś demon i to w potędze niezwykle intensywnej, tak mocnej, że się uzewnętrznia. Naprzeciw Jezusowi, kroczącemu do pogańskiej krainy Gadareńczyków, wybiega z grobów dwóch bardzo dzikich opętanych. Chcą oni na tej drodze postawić blokadę, aby stworzyć kolejny potrzask. Nikt nie może przejść tą drogą. Jest prawdą, że nikt nie przejdzie drogą, na której jest demon. Nikt poza Jezusem.

Sytuacja jest niezwykle napięta. Dramaturgia tej sytuacji wzrasta w momencie, kiedy pojawia się krzyk. Zaczęli krzyczeć: "Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? "

Psalmista mówi: Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, będę was uczył bojaźni Pańskiej. Mówi to do nas wszystkich. Jeżeli demon, zły duch, wypowiada imię Jezusa, to znaczy, że ponosi klęskę. Wyczuwa ją. Potwierdzają to stosowane przez Kościół egzorcyzmy, czyli szczególny rodzaj modlitwy, przywołującej działanie Pana w Jego słowie, w sakramentach i w modlitwie.

Złe duchy przeczuwają klęskę: Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Wypowiedzenie świętego imienia Jezus, podkreślenie, że jest Synem Bożym, to jednoznaczne podpisanie kapitulacji.

Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas? – Jest to pytanie niezwykle ciekawe, intrygujące, bo rzeczywiście Chrystus przychodzi dręczyć złe duchy. Tymczasem to zadanie zasadniczo powinno być domeną złych duchów. Dręczyć złe duchy... Przyszedłeś tu przed czasem.

Wychodzą z grobów biedni ludzie – dwaj opętani – z którymi nikt sobie nie potrafi poradzić. Oni sami ze sobą nie mogą sobie poradzić. Zadają pytanie będące w istocie prowokacją: Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas? My chcemy pomocy, a Ty jeszcze tu przychodzisz i będziesz nas dręczył?

Bardzo istotna kwestia: im bliżej Jezusa, tym bardziej uruchamiają się potężne moce złego i tym głośniej te moce krzyczą.

Niejeden z nas takie doświadczenie pewnie przeżył, przeżywa i przeżywał będzie. Oczywiście, nie musi to wystąpić z taką intensywnością – czyli z intensywnością opętania, ubezwłasnowolnienia. Demon może nas nękać w inny sposób: zniechęceniem, apatią, znużeniem. Po co tutaj przyszedłeś?... – Będzie mówił to samo. – Po co rozważać słowo? Tyle razy już to robiłeś. Pojawi się element zniechęcenia. Na tej drodze najskuteczniej zły duch zdobywa nasze serca.

Im bliżej Jezusa, tym więcej tego typu sytuacji. Droga siostro i drogi bracie, im bliżej Jezusa w twoich problemach, w chorobie, w zmaganiu o uczciwość w miejscu pracy, w walce o właściwe relacje w domu, im większa troska o bliskość Jezusa, tym gwałtowniejszy atak.

Po co to mówimy? – Oczywiście nie po to, by się zniechęcić, ale by realnie kroczyć przez świat, żeby nie wpaść w przekonanie, że tego typu zjawiska nie powinny nas tyczyć, bo jesteśmy bliżej Jezusa. Odwrotnie. Jak jesteśmy blisko Jezusa, to te zjawiska będą nas spotykać. I to trzeba sobie wpisać w serca. Nie powiem, że raz na zawsze, bo Jezus też nie mówił nawróćcie się jeden raz, ale nawracajcie się.

Jeżeli demaskujemy demona – a te słowa, ufam, że wypowiadane w mocy Ducha Świętego, są demaskowaniem go – to on będzie się mścił. Będzie szukał jakiejś dużej trzody świń, będzie szukał środków, żeby się zemścić. To też trzeba wpisać w tę sytuację. Nie mówimy tego, żeby sparaliżować się lękiem, wystraszyć, ale żeby twardo stąpać po ziemi.

Starszy brat – ksiądz opowiadał mi o pewnej sytuacji w czasie jednej z modlitw wspólnoty charyzmatycznej na Sycylii. Grupa pozwoliła sobie na to, żeby modlić się bez księdza o uwolnienie. W takich sytuacjach ksiądz powinien być. Tymczasem oni modlili się bez księdza. Po jakimś czasie okazało się, że jedna z bliskich osób miała wypadek, u kogoś w domu pojawił się dodatkowy konflikt... Oczywiście w świetle wiary jest to zrozumiałe. Natomiast bez wiary wydaje się to przypadkiem. Dla leniwych duchowo i niezaangażowanych w wiarę są to przypadki. Ale może się też zdarzyć, że ktoś jest przewrażliwiony w wierze. Będzie szukał diabła na główce od szpilki. Trzeba unikać skrajności. Nie tropić diabła wszędzie, ale też nie lekceważyć go. Podchodzić do tych zjawisk realnie, tak jak Chrystus.

Demon będzie się mścił, będzie się próbował odegrać.

Zadziwiające, że Jezus mówi: Idźcie. Zezwala na propozycję demona. Jezus zasadniczo nie dyskutuje z demonami. Raz zapytał: Jak ci na imię? – Legion, bo jest nas wielu. Nie dyskutuje. To też jest dla nas wielką nauką – nie ma dyskusji z demonem, ze zniechęceniem! Dyskusja ze zniechęceniem kończy się jeszcze większym zniechęceniem. Nie ma innej możliwości.

Jezus zezwala na tę propozycję. "Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń". Rzekł do nich: "Idźcie".

W pierwszej chwili, bez głębszego wniknięcia, jest to zadziwiające. Ale spróbujmy wejść głębiej.

Wyszły więc i weszły w świnie. Z certyfikatem Jezusa demony wchodzą w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach. Bogaty asortyment, bogate źródło utrzymania – źródło pieniędzy – ginie w falach.

O co w tym wszystkim chodzi? – Żeby zrozumieć ten certyfikat wydany przez Jezusa i o co w tym chodzi, musimy zobaczyć, co się stało potem.

Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Możemy sobie wyobrazić, jak uciekali, z jakim wzrokiem, z jakim nastawieniem.

Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa. Niesamowite. Prowokacja dotarła. Cale miasto wychodzi na spotkanie Jezusa. Ma Go przy sobie. Dostaje szansę zdecydowanego opowiedzenia się na TAK bądź na NIE względem Jezusa i skorzysta z tej szansy. Obecność Jezusa nie zakłada niewoli. Jezus przychodzi. Mam Go automatycznie przyjąć... Obecność Jezusa nie zakłada automatyzmu! Święty Boże nie pomoże, jeżeli nie ma wolności. Nasz Bóg jest miłośnikiem ludzkiej wolności. Ks. Tischner mówił: „Nieszczęsny dar wolności”.

Całe miasto wychodzi na spotkanie, a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic. Proszą o to. Odejdź stad, Jezu. Odejdź z naszych granic. Idź sobie, działaj, ale nie tu.

O co w tym wszystkim chodzi? – Otóż nastąpiło podwójne zdemaskowanie demona. Pierwsze – w opętanych, drugie – w mieszkańcach miasta. Przywiązani do bogactwa... – Mateusz podaje nam szyfrem bardzo ważną rzecz. Do czego doprowadza bogactwo samo w sobie? – Rusza pędem – czyż nie pędem ruszamy dzisiaj za bogactwem?... – Po urwistym zboczu nad przepaścią, byle mieć wszystko, dorabiać się za najwyższą cenę. Po urwistym zboczu, do jeziora, ginie w falach... Takie jest przeznaczenie bogactwa samego w sobie, bogactwa, którym się nie służy.

Mateusz daje nam bardzo wyraźną wzmiankę, że pozwolenie Jezusa dane demonowi jest uzasadnione, bo demaskuje drugą stronę – ludzi, którzy w kraju Gadareńczyków są do bogactwa po prostu przywiązani.

Drogie siostry i drodzy bracia, nie ze strachem, ale z realnym nastawieniem zbliżamy się do Jezusa, który przychodzi do nas. Demony drżą wobec Niego. Drży również to, co w nas złe. A ponieważ drżenie musi się przełożyć na jakieś zewnętrzne bądź wewnętrzne stany naszego serca i ciała, dlatego warto pytać siebie samych:

W czym najczęściej drżenie się przejawia?

Gdzie dostrzegam nękanie złego ducha w moim życiu?

Jaka armata jest najczęściej wytaczana przeciw Jezusowi, kiedy zbliżam się do Niego?

Trzeba to sobie jasno i zdecydowanie ponazywać przed Jezusem. – Czy to jest zniechęcenie, czy znużenie, znudzenie, czy też różnego rodzaju rozproszenia.

Oczywiście nie jest to forma opętania, tylko pewnego nękania, natręctwa. Trzeba to nazwać. Przysłuchać się swojemu sercu. Cudowny jest nasz Pan, że pozwala nam poznawać się tak głęboko. Przysłuchać się swojemu sercu, przysłuchać się temu, co się w nas dzieje, ale nie po to, żeby się bać.

Tu drżę przed Tobą Panie, tu się zamykam, tu uciekam, tu się chcę schronić, ale to nie jest żadnym schronem. Zniechęcenie nie jest schronem, obojętność nie jest schronem, znużenie nie jest schronem – to wejście na pole minowe.

Druga bardzo ważna kwestia to podpowiedź modlitewna – wypowiadać Imię Jezus. Gdy braknie słów, braknie myśli, skupienia, wyznaję – moim Panem jest Jezus! Wypowiadaj Imię Jezus. Moim Panem jest Jezus! To jest święte Imię, na które zegnie się każde kolano.

Żebyśmy nie byli – rozważając to słowo – słuchaczami oszukującymi samych siebie albo kibicami, pytajmy:

Gdzie uderza zły duch, demon?

W jakie poboczne sprawy w moim życiu? – Bo nie uderza bezpośrednio.

Trzeba je konkretnie ponazywać. Spróbować na nie spojrzeć w spotkaniu z Panem w tym słowie jeszcze raz, w pochylaniu się przed Nim w modlitwie.

W jakie sprawy nie dotyczące mnie wprost uderza zły?

Co to są za sprawy?

I nie trzeba biegać z afiszem, że to są te sprawy, nie cieszyć się, że mamy je właśnie, tylko nazwać je po imieniu przed Panem! Jednocześnie prosić za osoby, wołać w tych sytuacjach szczególnie o Świętego Ducha, przywoływać Imienia Jezus, żeby On i tam mógł egzorcyzmować.

Przypomnę, że każdy z nas ma możliwość odprawienia tak zwanego małego egzorcyzmu. Jeżeli jestem w stanie łaski uświęcającej, jeżeli pozostaję w zażyłej relacji z Panem, przyjąłem Komunię Świętą, słucham Jego słowa, uczestniczę w Eucharystii – wówczas mogę stosować mały egzorcyzm. Najkrótsza forma to: W Imię Jezusa Chrystusa niech odejdzie od miejsca mojej pracy, mojego spoczynku, zło. Niech zło odejdzie od mojego samochodu, pomieszczenia, w którym mieszkam – w Imię Jezusa Chrystusa. Zawsze mam możliwość korzystania z małego egzorcyzmu.

Troszkę większą formą egzorcyzmu jest modlitwa do świętego Michała Archanioła: Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwościom i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen!

Mamy prawo odwoływać się do małego egzorcyzmu, a zatem korzystajmy z niego!

Zapytajmy jeszcze raz:

Gdzie są te miejsca, w które uderzają demony?

Jakie to są miejsca, jakie osoby?

Nazwijmy po imieniu te konkretne sytuacje!

Na koniec rozważania Ewangelii jeszcze bardzo istotna rzecz – trzeba zachować proporcje. Jezus jest Tym, który przejdzie tą drogą. Ja idę po Jego śladach. Jezus egzorcyzmuje. Egzorcysta przywołuje Jezusa. Często demon atakuje wprost egzorcystę, ale on wtedy odpowiada: Nie ja cię wyrzucam, wyrzuca cię Jezus. Z Nim dyskutuj, nie ze mną. W Imię Jezusa wyjdź!

Jezus jest tym, który przejdzie drogą! Jeżeli uruchamiają się potężne siły złego, to jest posyłana jeszcze potężniejsza łaska. Przecież Jezus wie, że ma zachować proporcje względem nas! My często wybieramy inwestycje w strach i zniechęcenie, ale to nie znaczy, że gaśnie moc Jezusa wobec nas. Nie gaśnie. Ona jest, wylewa się jeszcze bardziej, bo my uciekamy.

Szukaj swego sługi – mówi psalmista. Szukaj Twego sługi, szczególnie jak się pogubi. Troska miłości o nas jest ciągle posyłana. My decydujemy! Potrzebna jest tu wolność i decyzja, za kim się opowiadamy.

W mówieniu o złym duchu bardzo ważne jest zachowanie proporcji. Jak to ktoś zauważył, we wcześniejszych czasach Kościół straszył piekłem, dzisiaj o piekle w ogóle nie mówi. Znowu skrajność! Trzeba mądrze i zdecydowanie mówić!

Niedawno słuchałem wywiadu na temat złego ducha. Osoba prowadząca śmiała się: Czy wszędzie szatana widzicie? A przecież to jest realne zło. Papież Paweł VI nazwał po imieniu, że szatan jest osobą, oczywiście zdeformowaną osobą. Co jakiś czas słychać głosy intelektualistów, że nie wypada w tych czasach mówić o demonie jako osobie...

Mamy dziś zatem bardzo wyrazistą scenę z Ewangelii, w której Pan chce nas odnaleźć. Jej główne przesłanie jest następujące: Jezus jest Tym, który wyrzuca złe duchy. I oczyszcza cię z tego zła, w które wchodzisz, wplątałeś się. Natomiast realna siła zła nie jest mocniejsza niż siła Jezusa.

Zło miesza i będzie mieszać w różny sposób. Niekoniecznie opętaniem. Opętanie to ostateczna forma oddziaływanie demona, czyli ubezwłasnowolnienie. Zły duch jednoznacznie wchodzi w człowieka, oczywiście za jego zgodą. Wcześniej czyni ku temu różne kroki. Natomiast inne formy ataku złego to nękanie, dręczenie, zniechęcenie.

Zauważmy, że w pierwszym czytaniu mamy taką formę swego rodzaju psucia atmosfery, jaka się pojawia w domu Abrahama i Sary. Małżonkowie przeżywają dylemat: wypędź tę niewolnicę. Abraham uważa to za coś bardzo złego. To też jakaś forma nękania. Trzeba rozeznać, na ile to pochodzi od złego – jak myśli Abraham, bo uznał to za bardzo złe – a na ile od dobra. Albo mówiąc precyzyjnie – na ile da się wyprowadzić z tego dobro.

Jesteśmy zatem również w domu Abrahama. Sto lat czekał i się doczekał! Pan Bóg dał słowo i spełnił je. Urodził mu się syn jego Izaak – „Bóg się uśmiechnął” albo „Bóg się zaśmiała”. Dziecko podrosło i zostało odłączone od piersi. Możemy sobie wyobrazić radość Abrahama, który czekał, czekał i się doczekał. I rzeczywiście wie, co z tą obietnicą zrobić.

Wyprawił wielką ucztę w tym dniu, w którym Izaak został odłączony od piersi. Ogromna radość, obietnica spełniona. Pan Bóg czuwa dalej nad spełnieniem obietnicy. Radość Abrahama, czy radość samego Boga, który spełnił obietnicę – bo i On się tym cieszy – nie przyćmiewa czujności i realizmu Pana Boga! Co to znaczy? Pan Bóg nie spoczywa na laurach i nie mówi: Jest dobrze, spełniła się obietnica, to teraz już mogę odpocząć. Już sobie poradzą. Nie, bo zaraz zaczyna się mącenie, które trzeba rozeznać!

Sara widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, rzekła do Abrahama: Wypędź tę niewolnicę. To napięcie zostaje rozstrzygnięte przez samego Boga, który mówi: Niechaj ci się nie wydaje złe to, co Sara powiedziała o tym chłopcu i o twojej niewolnicy. Posłuchaj jej, gdyż tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo. Taka jest obietnica. Ma iść po tej linii, ale nie znaczy to, że inni są gorsi. Bo po co naród został wybrany? Po co Bóg wybiera sobie człowieka? Po to, żeby ten człowiek objawił Boga i pociągał do Niego innych! Nie wybrani dla siebie samych, aby się chełpić, ale żeby pociągać do Boga!

Zwróćmy uwagę, że Pan Bóg czuwa. Nie przyćmiewa mu oczu radość, stająca się udziałem Abrahama i zamieszanie, które się za chwilę wkrada. Poleca, aby się stało tak, jak chce Sara, i daje obietnicę: Syna zaś tej niewolnicy uczynię również wielkim narodem, bo jest on twoim potomkiem. Widzimy tę sytuację z perspektywy Abrahama, ale odnieśmy ją od razu do siebie. Często jest tak, że stajemy się uczestnikami czyjejś radości. Zły mąci, żebyśmy wzbudzili w sobie zazdrość i nie mieli współudziału w tej radości. Radość jest postawą Bożą – trzeba się cieszyć czyjąś radością.

Zwróćmy uwagę, że Sarze ciągle o coś chodzi. Najpierw podsyła Abrahamowi Hagar, później każe ją wygonić, a teraz znowu ma pretensje. Coś ciągle się mąci.

Często może być tak, że ktoś z naszych bliskich przeżywa radość. Jeżeli nie jesteśmy jej współuczestnikami, zaczynamy inwestować w zazdrość i ona w pewnym momencie zacznie nas zniewalać i bardzo nam przeszkadzać. Nieszczera radość z czyjegoś zwycięstwa... Ciesz się szóstką swojej koleżanki – mówi się nieraz uczennicy. Nie jest to proste, bo ona nie dostała szóstki.

Słowo daje bardzo konkretną wskazówkę, żeby współuczestniczyć w radości i nie zamartwiać się, że mnie będzie gorzej. Nie kłopotać się tym, bo Pan Bóg wie, w jaki sposób ma do nas dotrzeć. Nie inwestować w zazdrość.

Zwróćmy uwagę, że ta – na pierwszy rzut oka – nieludzka postawa Abrahama, który wydala Hagar z dzieckiem, nie kończy się tragedią, mimo że tak to postrzega Hagar. Abraham posłuchał Boga. Syn Hagar nie umiera na pustyni.

Bóg usłyszał jęk chłopca i Anioł Boży zawołał na Hagar z nieba: Nie lękaj się, bo usłyszał Bóg jęk chłopca tam leżącego. Wstań, podnieś chłopca i weź go za rękę, bo uczynię go wielkim narodem. Po raz drugi wraca ta obietnica. Hagar też ma swoją historię obietnic.

Nawet, gdy poczuję się odrzucony, nawet gdy ktoś ma większą swobodę radości, przywileje, to i o mnie zadba Pan, bylebym inwestował w Niego, a nie zajmował się zazdroszczeniem komuś drugiemu.

Bardzo istotne rozwiązanie i ważna wskazówka: Pan Bóg wie, kiedy potrzeba nam rozeznania. Kiedy jest konieczna Jego interwencja, nie odmówi jej. Wie, że ma dotrzymać słowa. Wie, że jest Ojcem wszystkich ludzi. Nie ma względu na osoby.

Widzimy smutek, załamanie czy też depresję Hagar. Słyszymy jej głośny płacz, z którym błąka się po pustyni. Kiedy wyczerpuje się woda w bukłaku, kładzie dziecko pod krzewem. Odchodzi. Usiadła opodal tak daleko, jak łuk doniesie, mówiąc: Nie będę patrzała na śmierć dziecka. Kiedy ma już ułożony scenariusz, że wszystko się kończy, następuje interwencja Pana.

Często jest tak, że Pan Bóg doprowadza nas do ostateczności. Łatwiej jest nam tak powiedzieć, niż że się sami doprowadziliśmy do ostateczności. Oczywiście jest to skrót, bo to nieprawda, że Pan Bóg siedzi i wymierza karę. Dopuszcza pewne rzeczy. Mówimy biblijnym skrótem.

Często jest tak, że Pan Bóg doprowadza nas do ostateczności, abyśmy wrócili do początku, czyli do Niego i aby On mógł otworzyć wreszcie nasze oczy, otrzeć łzy – tak jak otwiera oczy Hagar.

Po czym Bóg otworzył jej oczy i ujrzała studnię z wodą; a ona poszła, napełniła bukłak wodą i dała chłopcu pić. Bóg otaczał chłopca opieką, gdy dorósł. Mieszkał on na pustyni i stał się łucznikiem.

Często Pan Bóg doprowadza nas do ostateczności. Te sytuacje, w których czujemy, że jesteśmy na krawędzi, osiągnęliśmy pułap, są pod szczególną ochroną Bożą. Nawet w najtrudniejszych okolicznościach Pan Bóg zawsze znajdzie radosne rozwiązanie – mówił błogosławiony Józef Pawłowski, więzień obozu w Dachau.

Nawet w najtrudniejszych okolicznościach Pan Bóg zawsze znajdzie właściwe rozwiązanie. Może nie po naszej myśli, ale uznajmy po raz kolejny, że z nas wszystkich tylko jeden jest Bogiem. Przyznajmy Mu to. To jest cel rozważania słowa – uznać, że Bóg jest Bogiem, a nie my. I nawet jak mamy najbardziej szlachetne podpowiedzi rozwiązań na nasze życie, powinniśmy je konfrontować, dyskutować o nich z Panem Bogiem.

On jest Bogiem i niech tak zostanie. Co daj Boże. Amen.

Pozdrawiam –

ks. Leszek Starczewki