Wpisani w Serce Boga
Iz 66,10-14c; Ps 66; Ga 6,14-18; Łk 10,1-12.17-20.
Jezus mówi: Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Tylko nie kładźcie akcentu na to, że się coś udało, bo źle to wykorzystacie. My nie umiemy sobie poradzić z miłością, jeżeli nie czerpiemy z pomocy Ducha Świętego, bo zaraz ta miłość obróci się w egoizm. Potrzebujemy doinwestowania z góry. Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości. Oddajcie chwałę Bogu. Cieszcie się z tego, że wasze imiona zapisane są w niebie. Imię w Biblii, to cała osoba, całe jej bogactwo. Jesteśmy wpisani w Serce Boga. Tym się cieszcie i dzielcie się tym zapisem w Sercu Boga z innymi. Rozgłaszajcie to.
Panie, mówisz do nas i jesteś żywo obecny w tych słowach w swoim Świętym Duchu, którego mocą je natchnąłeś. Ogarnij nas całych, nasze umysły, serca, abyśmy wniknąwszy w działanie Twojego Ducha, zaczerpnęli Jego mocy i szli tam, gdzie nas poślesz.
Chrystus, profesjonalnie przygotowany do swojej misji, tak samo chce przygotować tych, których pośle. Sam posłany – posyła. Zdecydowanie kroczy drogą do Jerozolimy – nie ma odwołania. W drodze spotyka wielu ludzi zaciekawionych Jego stylem zachowania, życia, głoszenia słowa.
Chrystus jest bardzo konkretny w swoim przekazie i w ocenianiu postaw, które powinny charakteryzować ludzi idących za Nim. Nie wszyscy się załapią na kroczenie za Jezusem, chociaż On chce wszystkich pociągnąć do siebie. Decyzja oczywiście jest w człowieku.
W ubiegłym tygodniu słyszeliśmy o trzech przykładach osób, które same chciały iść za Nim albo zostały do tego wezwane. Niewykluczone, że nie wszystkie spośród tych trzech powołań zostały zrealizowane.
Jezus ciągle urealnia wobec uczniów i swoich słuchaczy tę misję, w którą został wprowadzony. Zdecydowanie trzeba głosić królestwo Boże, to znaczy, zwracać uwagę, że Bóg działa w tym świecie – działa w Jerozolimie, działa w Palestynie, działa w każdym mieście. Tam trzeba posłać ludzi, żeby oni to pokazali. Żeby zwrócili uwagę na Pana Boga tym, którzy żyją nierzadko w pośpiechu, zmaltretowani cierpieniami, zmasakrowani różnego rodzaju tragediami z przeszłości, obawami o przyszłość, lękiem. Trzeba im powiedzieć, że działanie Boga jest dostępne. Jest bliskie – na wyciągnięcie serca. Niezbędna jest tu wiara i trzeba głosić słowo, aby ta wiara w działanie i bliskość Boga mogła się stać doświadczalna – że można z niej korzystać bardzo realnie, konkretnie.
Jezus profesjonalnie przygotowuje swoich uczniów. Oczywiście odwołuje się do przykładów z życia. Niewykluczone, że w czasie żniw ogląda pola i mówi: Żniwo wprawdzie wielkie – to prawda, że sporo jest do zrobienia – ale robotników mało.
W podtekście: leserów pewnie jest dużo. Można stworzyć klub lesera, klub bawidamków, tych, którzy do końca nie wiedzą, po co są chrześcijanami. Może są nimi tylko z nazwy. Są to nasze siostry i nasi bracia. Często jesteśmy to my. Często jesteśmy leserami, bo dostaliśmy ogromne bogactwo, mamy wielki majątek i trzeba go rozdawać, a my tylko gromadzimy. Dobrze sobie to uświadomić.
Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Mało jest tych, którzy by pracowali, harowali, daliby się zarżnąć krzyżem, wszystkim po kolei. Paweł mówi, że dla niego krzyż, nie sukces, jest najistotniejszą sprawą. Krzyż Chrystusa. On nosi znamię, stygmaty przynależności do Jezusa. Nie chodzi dokładnie o stygmaty w rozumieniu współczesnym, chociaż to słowo jest użyte. Pamiętajmy, że Paweł był biczowany, kamienowany, podnosił się i ruszał dalej. Kocha Tego, który go ukochał pierwszy i nie ma szans, żeby on się z tego wycofał, cokolwiek by się działo.
Nie chodzi o błyszczenie, efekty, ale o harówę. Trzeba się zarżnąć dla Pana. Oczywiście nie w znaczeniu jakiegoś okaleczenia, ale zarżnąć w przenośni – dla Niego.
Jak profesjonalnie przygotowany Chrystus zwraca się do swoich uczniów? Jak im to przedstawia? Jak mają być przygotowani? Na co mają być gotowi? W czym mają upatrywać swój potencjał, swoją siłę? – Nie są to ze strony Chrystusa zachęcające słowa. Kandydaci na prezydenta sprowadzają za ogromne pieniądze cały sztab ludzi wyszkolonych socjotechnicznie, którzy mówią, jak się zachować, jak uśmiechnąć, komu podać rękę, a komu nie.
Chrystus nie ma sztabu socjotechników. Po ludzku rzecz biorąc jest to kompletny niewypał. Jezus mówi: Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Trzeba się spakować i do domu, jeśli się człowiek przejął tylko i wyłącznie ludzkim rozumieniem tych słów. Posyłam was jak owce między wilki.
Zaraz dodaje: nie będzie full wypas, nie ma pełnego wyposażenia na drogę i żebyście się z tym liczyli. To znaczy: Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Przynaglenie do głoszenia słowa jest priorytetowe. Trzeba dawać świadectwo. Daj świadectwo, złóż świadectwo – mądrze, nie głupio. To jest ważne. Złóż świadectwo stylem życia, zachowaniem, tym, co robisz, tym, jak myślisz, jak się modlisz, jak cierpisz, jak płaczesz. Wszystkim po kolei. Wielka miłość zbudowana jest z drobnych gestów.
Żadnych ludzkich zabezpieczeń. Żadnego PZU, żadnego Alianz. Kompletnie nic.
Pamiętam, jak kiedyś jeden ze światłych publicystów troszkę się naigrawał z chrześcijan, pytając: Ciekawe, czy chrześcijanie się ubezpieczają w PZU. Wierzą w życie wieczne, w wieczną nagrodę, czy się więc ubezpieczają w jakiejkolwiek firmie?
Jezus mówi: zero zabezpieczeń! Jedyne oparcie, jakie macie mieć, to otwarcie na działanie Ducha, łaski, którą otrzymacie. Jego mocą macie działać, Jego pomysłami, a nie waszymi talentami, urodą.
Niedawno pewna pani zapytała: Czy wytrzymałby ksiądz na kazaniu trwającym godzinę i dziesięć minut? Ktoś inny zauważył, że to niewłaściwy adres, jeżeli chodzi o pytanie. : ) Zapytałem: A jak pani to odebrała? – Jeszcze przez pierwsze chwile wytrzymywałam, później była jakaś przerwa, wyznanie wiary, odnowienie przyrzeczeń chrztu. Myślałam, że ksiądz skończył, ale nie, mówił jeszcze dalej. Na szczęście – mówi na koniec ta pani – że ksiądz był przystojny. – Widzi pani, wyszedł pokazał się z różnych stron...
Żadnych zabezpieczeń. Aparycja oczywiście może pomóc – jest ważna. Ważny jest styl przepowiadania, formułowania zdań. Ważny jest przekaz, ale nie stanowi centrum. Socjotechniką, sztabami wyborczymi można zabić człowieka. Można w czasie przeistoczenia robić nadzwyczajne efekty, jakieś wybuchy czy inne akcje, ale nie o to chodzi. Jezus mówi: nie w tym upatrujcie siły. Pokornie, cichutko, otwarci na działanie Ducha. To Jego mocą się to dzieje.
Nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. To nie jest kwestia grzecznościowych sformułowań. Pozdrowienia na Bliskim Wschodzie trwały bardzo długo. Tu nie ma czasu na zwłokę. Idziesz i głosisz. Wchodząc do domu, macie powiedzieć: Pokój temu domowi. To nie jest kurtuazyjne dzień dobry.
Pokój temu domowi. Ogromne błogosławieństwo wnika w tej chwili w te struktury. Jesteśmy pod działaniem megabłogosławieństwa, kiedy przychodzimy na Eucharystię. Duch Święty stara się, jak może, żeby nasze serca mogły przyjąć błogosławieństwo, pokój Chrystusowy. Nie taki, jaki daje świat. Świat nie umie dawać pokoju. Może go dać na chwilkę. Jezus umie dawać pokój i daje.
Wchodząc do domu, nie mówicie dzień dobry, tylko: Pokój temu domowi.
Urealnienie tego przesłania ze strony Jezusa jest tak wyraźne, że mówi On: Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was.
Można to nazwać zmysłem duszpasterskim. Człowiek otwarty na działanie Ducha Świętego wyczuje, kiedy i co powinno się stać.
W kontekście otwartości na działanie Ducha podam przykład wyczucia, zmysłu duszpasterskiego, o którym opowiadał o. Leon. Trzeba być otwartym, nie schematycznym, bo ciągle coś się dzieje. Jeden ze współbraci o. Leona był zaproszony na wesele. Na weselu – jak zwykle – zabawy, tańce itd. Ksiądz w pewnym momencie, z czystej przyzwoitości, powinien się wycofać, bo nazajutrz niedziela i trzeba się przygotować do sprawowania liturgii. Postanowił wyjść, gdy nagle wszedł pijany człowiek, który mówi, że on chciałby się wyspowiadać. Zakonnik na to: Dobrze, że masz w sercu takie pragnienie. Pan Bóg chce, żeby się z Nim pojednać. Przygotuj się, przemyśl to. – Nie, mężczyzna musi wyspowiadać się dzisiaj, bo ma ..... (tu padło niecenzuralne określenie) żal za grzechy. Zakonnik stwierdził, że tyle się uczył na temat rodzajów żalu za grzechy, ale o ..... żalu za grzechy nie słyszał. Mężczyzna jednak tak długo go męczył, że w końcu się zgodził. Wyspowiadał go. Jak się później dowiedział, ten pijany człowiek umarł w nocy.
Bardzo ważne przesłanie: dostosować, urealnić przekaz. Trzeba mieć żywe podejście do człowieka, bo non stop coś się dzieje. Jeżeli człowiek będzie gotowy na przyjęcie pokoju i odezwie się zmysł duszpasterski, trzeba ten pokój dać. Jeżeli nie, wyczujesz, że to nie jest ten moment. Jakiej tu potrzeba otwartości, jakiej modlitwy... Ile trzeba czasu spędzić na kolanach, żeby być tak otwartym... Jak bardzo wspólnoty religijne powinny modlić się za księży, biskupów, żeby byli dobrymi robotnikami w winnicy Pana. Jak wielkiego wyczulenia trzeba, żeby rzeczywiście mieć zmysł duszpasterski...
Jeżeli ktoś ma zabezpieczenie tylko w Bogu, ujrzy owoce tego przejawiające się w najdrobniejszych szczegółach – dadzą mu jeść, ubiorą go... Ten, kto głosi słowo Boże i zdany jest tylko na działanie łaski Pana, otrzyma wszystko, co będzie mu potrzebne. Nie powinien się o nic martwić. Szukajcie najpierw królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, a wszystko będzie wam dodane.
Nie wolno też grymasić. Nie przechodzić z domu do domu, bo tu jest lepiej, a tam gorzej. Macie siedzieć tam, gdzie pójdziecie, jedząc i pijąc, co mają, bo zasługuje robotnik na zapłatę.
Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: "Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Głoście im dobre słowo, które leczy. Zwracajcie im uwagę, że w tym natłoku informacyjnym, są też dobre słowa, dotykające serca głębiej, nie tylko sprawiające wrażenie tanich pocieszeń, ale dające coś więcej.
(...) uzdrawiajcie chorych. To oczywiście nie jest tylko skierowane do apostołów, do księdza. Przecież każdy dobrym słowem – przemyślanym, przemodlonym – może kogoś uzdrowić.
(...) uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: "Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Jest blisko! To już działa!
Jezus wybiera siedemdziesięciu dwóch uczniów. To symboliczna liczba. Budujemy doskonałą wspólnotę. Doskonałą, czyli otwartą na Ducha Świętego, na działanie Pana i Jego słowa.
Jezus dodaje zaraz w kontekście profesjonalnego przygotowania swoich uczniów: «Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: "Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże"».
Ludzie będą odrzucać to orędzie. Będą wychodzić, jak z nieudanej katechezy Jezusa po rozmnożeniu chleba. Uczniowie wyszli Mu z klasy... Nie gonił ich, nie zawracał do ławek... Chodźcie, wróćcie, przesadziłem... Zapytał tych, którzy zostali: Czy i wy chcecie odejść?
To też trzeba uwzględnić. Szczególnie, drogie siostry i drodzy bracia, w kontekście przynaglenia do składania świadectwa. Składam świadectwo. Co zrobi mój brat, moja siostra, to już ich wybór. Ja mam złożyć mądrze świadectwo.
Jezus nie kryje też – co jest odniesieniem dość wstrząsającym przy założeniu, że znamy Stary Testament – Powiadam wam: «Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu».
Siara po prostu spali. Człowiek właściwie sam się spali ze wstydu – będzie się wiecznie palił ze wstydu, że miał Pana na wyciągnięcie serca i zrezygnował z Niego w sposób nieodwołalny. Nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić – jak uczył nas Jan Paweł II, kiedy mówił o wiecznej odmowie, czyli uległości kosmicznemu kłamcy, jakiego to określenia użył papież dla nazwania szatana. Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co to znaczy wiecznie powiedzieć Bogu NIE. Nie ma szansy na wyobrażenie sobie tego. Ale coś takiego istnieje.
Kiedy wraca siedemdziesięciu dwóch po tych akcjach – chłopaki zaczynają opowiadać. Relacjonują Chrystusowi, co się wydarzyło i jak to widzą.
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają». Przez wzgląd na Twoje imię.
Jezus potwierdza, że tak się dzieje, bo mówi: «Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach – w Biblii węże i skorpiony to obraz działania potęg złego, który jest świetnie przygotowany do tej misji. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. – powie św. Paweł. Szatan to profesjonalnie przygotowany uzbrojony mocarz. Jezus sobie nigdy z tego nie żartował.
Jezus mówi: Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Tylko nie kładźcie akcentu na to, że się coś udało, bo źle to wykorzystacie. My nie umiemy sobie poradzić z miłością, jeżeli nie czerpiemy z pomocy Ducha Świętego, bo zaraz ta miłość obróci się w egoizm. Potrzebujemy doinwestowania z góry. Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości. Oddajcie chwałę Bogu. Cieszcie się z tego, że wasze imiona zapisane są w niebie. Imię w Biblii, to cała osoba, całe jej bogactwo. Jesteśmy wpisani w Serce Boga. Tym się cieszcie i dzielcie się tym zapisem w Sercu Boga z innymi. Rozgłaszajcie to.
Jeszcze jedna bardzo istotna rzecz. Jezus wysyła po dwóch uczniów przed sobą. Nie ma to nic wspólnego z hasłami poprzedniej epoki: W jedności siła, czy: Gdzie dwóch, tam rada, gdzie trzech, tam zdrada. W jakim kontekście Ewangelia mówi o tym po dwóch? – Jest to swoiste zaplecze wspólnotowe. Pamiętamy Pawła, który na Areopagu trochę się nudził – czekał, aż przypłyną koledzy – poszedł więc oglądać bożki i głosić katechezy. Ale głosił sam i w pojedynkę poniósł klęskę – nie czekał na Barnabę, tylko poszedł sam.
Nie w pojedynkę. W pojedynkę wystrzelają nas jak kaczki. Nie sam, droga siostro i drogi bracie.
Podam przykład świadczący o potędze bycia we dwóch w misji głoszenia słowa Bożego. Sytuacja dotyczy mojej pierwszej parafii. Miała miejsce w czasie wizyty duszpasterskiej. W jednym domu dość miła rozmowa o kwiatkach, o firance i o piesku, który gdzieś tam chodzi pod stołem. W końcu pojawiła się kwestia rozmowy głębszej. Bo jak przychodzi ksiądz, to nie będzie oferował żaluzji czy ubezpieczenia społecznego, ale chce porozmawiać o sprawach związanych z wiarą, z Panem Bogiem. Po coś tam poszedł? – mógłby mnie zapytać Pan Bóg. – Wrażenie dobre sprawić? Apostołowie, wy nie idziecie sprawiać dobrego wrażenia, tylko głosić słowo.
Rozpocząłem więc bardzo konkretną rozmowę, bo był to związek niesakramentalny. Może być taka sytuacja. Tu nie chodzi o potępianie. Kościół się nawrócił i zajął również związkami niesakramentalnymi – jest specjalne duszpasterstwo. Problem był w tym, że ci państwo przystępowali do sakramentów, co było odnotowywane na kartce od spowiedzi. Mówię więc: Drodzy państwo, jako ksiądz jestem zobowiązany do zwrócenia uwagi, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Jesteście razem, w porządku, bo różne są koleje życia, ale nie możecie przystępować do sakramentów. – Ksiądz mało wie – odparł gospodarz domu. – Niewątpliwie tak jest wobec doświadczeń pana. Ale w tej chwili dzielę się tym, co wiem. – Ksiądz jeszcze nie zna innych księży. – Śmiem twierdzić, że znam trochę więcej księży niż pan.
Rozmowa zaczęła się robić trochę trudna. – Jakby ksiądz znał innych księży, toby ksiądz wiedział. Ksiądz jeszcze za młody. – Ja zwracam państwu uwagę. Co z tym zrobicie, to państwa rzecz. Są księża, którym pęka serce. W pewnym momencie rzucają kapłaństwo, ale też nie mogą sprawować sakramentów z wyjątkiem sytuacji, kiedy eksksiądz idzie ulicą i widzi kogoś potrąconego przez samochód, kto może umrzeć. Wtedy ma prawo rozgrzeszyć takiego człowieka. Stolica Apostolska zezwala na to. Ale jest to człowiek niesakramentalny. Przyszedłem, żeby o tym powiedzieć i zachęcam państwa do refleksji. Co zrobicie, to wasza sprawa. Przy końcu świata Pan Bóg mnie zapyta: Po coś tam poszedł?
Z tym ich zostawiłem. Na drugi dzień ten pan wpada do szkoły. Chce ze mną rozmawiać na lekcji. Przechodzi od razu na ty i sypie wiązaneczką. Więc ja mówię: Jeśli pan chce porozmawiać, to oczywiście możemy, tylko nie w tych warunkach. Mam jeszcze lekcje. – Kto ci kazał to robić? Proboszcz? – Zaczyna rozmawiać ze mną w ten sposób. – Odwołasz to, bo mi moja nie daje wrócić do domu. Przyjdziesz i odwołasz to. – Proszę pana, spotkamy się na plebani, porozmawiamy. – Czyli proboszcz ci kazał? Dobra, przyjdę.
Nie mogłem później prowadzić lekcji, bo byłem roztrzęsiony. Poprosiłem pana dyrektora o chwilę stopu. Pan dyrektor bardzo wyrozumiale do tego podszedł. Wracam do księdza proboszcza i rozmawiamy. Co na to ksiądz proboszcz? – Klękamy i modlimy się za tego człowieka koronką. Ten pan obiecał, że przyjdzie i przyszedł. Przed tą rozmową modliliśmy się, potem siadłem w drugim pokoju. Ksiądz proboszcz poprosił, abym odmówił różaniec. Słyszałem tę rozmowę – odbywała się w kancelarii. Krzyk niesamowity. Dotarło do mnie jedno zdanie księdza proboszcza: Tak, jak obowiązkiem psa jest szczekać, tak obowiązkiem księdza było to panu powiedzieć!
Do czego zmierzam, opowiadając tę historię? – Pokazuje ona potęgę dwóch, moc dwóch, w których obecny jest działający Duch Święty. Nawet w tak trudnych sytuacjach, kiedy nas nie przyjmą.
Jak jest z naszym zapałem głoszenia słowa Bożego?
Kto ostatnio miał zaszczyt zobaczyć działanie Ducha Bożego w nas?
Kogo to ujęło?
Z kim modlę się, by nie było to pustosłowie, żeby nie był to styl na pokaz?
Z kim modlę się, bym był autentycznym chrześcijaninem?
Na ile jestem wdzięczny Bogu, że mówiąc te słowa, nie mówi ich, żeby mnie pognębić, ale oczyścić mocą działającego Ducha?
Panie, dziękujemy Ci za dar Twojego słowa. Dziękujemy Ci za to, że przychodząc do nas w swoim Świętym Duchu, usposabiasz nas do dawania o Tobie świadectwa.
Tobie chwała, Tobie cześć, Tobie uwielbienie.
Z Panem! –
ks. Leszek Starczewski