Kreatywni
Wj 1-2.9-11.16-20b; Dn 3; Mt 13,10-17
Pan Bóg jest kreatywny. Takich też chce mieć wyznawców. Jego pomysłowość nie zna granic – niewypowiedziana mądrość potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji i wydarzeniu. W swojej obdarowującej miłości umie dopasować środki wyrazu do sytuacji człowieka. Stopniowo, kroczek za kroczkiem – rozpoczynając od nauki chodzenia na czworakach, aż do pełnego wyprostowania się – prowadzi do objawienia całej pełni. Dopasowuje swe sposoby przychodzenia do możliwości ludzkich, ale nigdy nie akceptuje lenistwa i nie zgodzi się na to, aby Jego wyznawcy karłowacieli. Chce, by byli kreatywni.
Panie, pozwól nam zbliżyć się do Ciebie i wejść w przestrzeń, w której rytm Twojego Serca będzie wyczuwany przez nasze serca. Niech Twoje oczy będą wpatrzone w nasze oczy, a nasze uszy znajdą się blisko Twoich ust.
Pan Bóg jest kreatywny. Takich też chce mieć wyznawców. Jego pomysłowość nie zna granic – niewypowiedziana mądrość potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji i wydarzeniu. W swojej obdarowującej miłości umie dopasować środki wyrazu do sytuacji człowieka. Stopniowo, kroczek za kroczkiem – rozpoczynając od nauki chodzenia na czworakach, aż do pełnego wyprostowania się – prowadzi do objawienia całej pełni. Dopasowuje swe sposoby przychodzenia do możliwości ludzkich, ale nigdy nie akceptuje lenistwa i nie zgodzi się na to, aby Jego wyznawcy karłowacieli. Chce, by byli kreatywni.
Przyjrzyjmy się tym kreatywnym postawom naszego Pana i Zbawiciela w dwóch odsłonach dzisiejszej Liturgii Słowa. Na początku wydarzenia z Księgi Wyjścia.
Jesteśmy w trzecim miesiącu od wyjścia Izraela z Egiptu. Żydzi przybywają na pustynię Synaj i rozbijają obóz. Lud usiadł sobie. Coś trzeba przemyśleć, przygotować. Po objawieniu się Boga Mojżeszowi w gorejącym krzaku, po próbach dogadania się z faraonem zakończonych fiaskiem dla Egipcjan i po przejściu przez Morze Czerwone Izrael nie spocznie na laurach. Nie otrzyma zezwolenia na zamknięcie sobie obrazu Boga w tym, co do tej pory zobaczył. Pan Bóg chce iść dalej i głębiej, bardziej zaskakiwać. Taki właśnie jest.
Pierwsza bardzo ważna prawda: jeżeli gdzieś w naszej mentalności przechowywana jest myśl, że Pan Bóg nic mi więcej nie powie – cóż ja mogę więcej usłyszeć, ciągle to samo – to znaczy, że tracę kontakt z żywym Bogiem. Zasklepiłem się w skorupie swoich wyobrażeń o Nim – błędnych wyobrażeń.
Pan Bóg zaskakuje. Chce zaskakiwać. Mówi do Mojżesza: «Oto ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku». Gęsty obłok, dym, grzmoty, światło, ogień, są pewnymi symbolami, w których kryje się obecność Boga. On właśnie wybiera takie zaskakujące sposoby.
Każe Mojżeszowi przygotować lud do tego wydarzenia. «Oto ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku, aby lud słyszał, gdy będę rozmawiał z tobą, i uwierzył tobie na zawsze».
Mojżesz oznajmił Panu słowa ludu. Taka jest rola proroka, pasterza: ma oznajmiać Panu słowa ludu i przekazywać słowo, które Bóg kieruje do ludu.
Pan powiedział do Mojżesza: «Idź do ludu i każ się im przygotować na święto dziś i jutro». Daje szczegółowe rozporządzenie. «Niechaj wypiorą swoje szaty i niech będą gotowi na trzeci dzień» – znamienny trzeci dzień w Biblii – «bo dnia trzeciego zstąpi Pan na oczach całego ludu na górę Synaj».
Niech wypiorą swoje szaty. Nasz Pan Bóg jest estetą. Lubi piękno. Lubi gustowny, czysty ubiór, a taki się Mu należy. Ma gust.
Chce od swojego ludu tego, co najpiękniejsze i najczystsze, bo taki jest On sam. Ma prawo oczekiwać odpowiedniej postawy i usposobienia od tych, którzy chcą mieć z Nim żywy kontakt, być z Nim w bezpośredniej, żywej relacji.
Druga bardzo ważna myśl: kiedy się zbliżam do Pana Boga, zaczynam z Nim rozmowę, nie mogę tego robić na chybcika, na łapu-capu, tylko muszę się przygotować. Najskuteczniej stroi nas dla Pana i przygotowuje Duch Święty. Nie zapomnijmy o tym. Oczywiście Izrael nie ma jeszcze świadomości Ducha Świętego – mówi o Duchu Jahwe, tchnieniu Jahwe.
Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu.
Eksplozja wulkanu, trzęsienie ziemi, bo oto przychodzi potęga. To jest Imperator. To jest moc i siła. Jedno Jego słowo i powstaje galaktyka. Mamy relację z Potęgą, która jednocześnie jest tak czuła i pieszczotliwa, że zauważa i głaszcze biedronkę, że wsłuchuje się w każdy rytm ludzkiego serca.
Tak Bóg przedstawia się stopniowo i tak objawia się ludowi, który był w mocy innej potęgi – uciskającej go, nie znającej litości, wymyślającej coraz to nowsze sposoby, żeby go pognębić – w mocy faraona. W ujęciu symbolicznym niewola egipska to oczywiście niewola grzechu. Faraon uosabia więc demona, zło, szatana. Ojcowie Kościoła tak to interpretują.
Na ziemię zstępuje potęga Boga, by objawiać się ludowi. Pan ma jeden cel: będę z tobą rozmawiał, aby lud słyszał i wierzył tobie na zawsze. Pan Bóg wie, że potrzebujemy nieraz wstrząsów, które pobudzą nas do myślenia. Ten, który sam jest kreatywny, chce, abyśmy my też byli kreatywni, abyśmy się rozwijali. Zmienia więc styl przychodzenia do swojego ludu.
Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Taka jest rola proroka. Ma wyprowadzić lud z obozu naprzeciw Boga, ustawić u stóp góry i czekać z ludem. O takich proroków, pasterzy, trzeba się modlić. Nie przestawać.
Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała powita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu, i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donioślejszy.
Co to musiało być za zjawisko… Co się tam działo... Jaka potęga zstępuje… Bóg wkroczył, wtargnął, rozerwał, rozszarpał niebo, by zstąpić na ziemię z tęsknoty za ludem, o który obiecał dbać, za którego zobowiązał się wziąć odpowiedzialność: Jeśli usłuchacie Mnie.
Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród grzmotów. Pan zstąpił na górę Synaj, na jej szczyt. To nie jest drobniutki szczególik, który pominiemy. : ) Na szczyt. Nie na początek szlaku, nie w połowie – w schronisku, ale na szczyt, który trzeba osiągnąć, zstąpił Pan. Na razie jest tam Mojżesz. Pan wezwał Mojżesza na szczyt góry.
Oczywiście góra to kolejny symbol wskazujący na konieczność wysiłku i trudu w zdobywaniu Boga, bo Bóg jest oryginalny, kreatywny. Nie jest podróbką czy też częścią naszych wyobrażeń. Trudny jest nasz Pan, ale w tym trudzie przepiękny. Jest wymagający, a przez to trwały na wieki.
W Księdze Wyjścia mamy pierwszą odsłonę kreatywności Pana Boga, niejako zmiany stylu objawiania się ludowi. Chrystus w podobny sposób podchodzi do swoich wyznawców, którzy zafascynowali się tym, co zobaczyli u Niego. Zmienia styl nauczania i szokuje tym uczniów. Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? Zaraz, zaraz, co się stało, że zmieniasz sposób przepowiadania? Co się dzieje? Łatwiej jest siąść – nawet w gronie czterech tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci – i zjeść jakąś strawkę rozmnożoną w cudowny sposób. Albo popatrzeć – umarł, a chodzi, była chora, teraz jest zdrowa. Łatwiej zatrzymać się tylko na tym.
Jezus się nie zatrzymuje. Jezus mówi: idziemy dalej, podążaj za Mną. Wchodzimy w to głębiej. Kto się zatrzymuje, ten się cofa. Uczniowie przystępują i pytają dlaczego. On im odpowiada: Wam dano poznać tajemnicę Królestwa Niebieskiego, im zaś nie dano.
To, w jaki sposób Jezus objawia Ojca, jest tajemnicze. To sposób tajemniczy, bo związany z działaniem Ducha Świętego, bo Bóg jest tajemnicą. Bóg ma nas przerastać. Nie ma być wyłącznie na naszą miarę. Chce nas przerastać i zaskakiwać miłością, abyśmy godzili się być obdarowywanymi. A tu trzeba pokory. Pan chce nas przerastać, obsypywać miłością.
Ile jest we mnie otwartości i chęci świeżości w kontakcie z Panem?
Na ile chcę słuchać, zgłębiać, rozważać?
Na ile jestem pokorny – czyli otwarty na prawdę – że Bóg chce mnie kochać? – Mnie? Panie Boże, ją to tak, ale mnie? Przecież są tysiące powodów, przeczących temu, że mnie da się kochać. Mnie może ktoś pokochać?...
Rzeczywiście, człowiek poraniony w miłości, na skutek różnych doświadczeń wyniesionych z przeszłości, z domu, z relacji ze swoimi bliskimi, chłopakiem, dziewczyną, z rodzicami, dziećmi, posiada trudność w uwierzeniu w to, że może być kochany. Jeżeli nazbiera ujemnych punktów, różnych doświadczeń, które go poraniły, to trudno mu uwierzyć, że kogoś takiego można kochać. Bóg o tym wie. To, że jest mu trudno uwierzyć, że kogoś takiego można kochać, nie jest jednak silniejsze od miłości Boga. To zdanie jest właściwie rewelacją i kluczem w podejściu do siebie samego. Nie zabieraj się, drogi bracie, droga siostro, za otwieranie wspomnień bez tego klucza. Nie dotykaj swojej przeszłości bez rękawiczek tej świadomości. Tylko wówczas, kiedy wołam o świadomość, że Bóg jest większy od blokad odkrywanych w sobie, mogę tam wchodzić. W przeciwnym razie nie wchodź. Nie powinienem zabierać się za swoje upadki bez świadomości potęgi mojego Pana, trzęsącej górami i rozbrzmiewającej hukiem, ogniem. Jeżeli zabiorę się za swoje wspomnienia, zranienia, grzechy, błędy, głupotę, obrzydliwość, nieczystość po swojemu, to skończę jak Judasz. Tu jest potrzebne spojrzenie Jezusa, pęknięcie serca. Potrzebne jest spojrzenie Miłości – obdarowującej i mądrej, która jest ciągle świeża i nowa.
Jezus zatem w tajemniczy sposób objawia działanie Królestwa Niebieskiego. Zmienia styl, przechodzi na inne obroty. Wprowadza przypowieści. Udziela uczniom bardzo wymagającej odpowiedzi, bo postawili wymagające pytanie. Jezus mówi: wam dano poznać tajemnice, macie być sługami tych tajemnic. Jeżeli zaczniecie się panoszyć, panować – zginiecie.
Żyje we mnie mocno słowo, które usłyszałem w momencie święceń kapłańskich. Prosiłem Pana, żeby przekonał mnie, że mam być Jego sługą, żeby zdobył moje serce i powiedział w sposób jednoznaczny, bardzo mocny, że nie marnuję życia, rezygnując z relacji z kobietą, z małżeństwa, i idąc za Nim. Kiedy to przeciągało się w ciemne noce, walkę, przyszedł moment święceń. Wtedy – nikt mi tego nie odbierze – wewnętrznie mi powiedział: Jeśli będziesz służył, zobaczysz wielkie rzeczy. Jeśli zaczniesz panować, zabiorę ci wszystko. Powiedział to z miłością, która wpisała się we mnie na wieki. Nie znaczy to, że łaska działa automatycznie. Że teraz mogę się położyć i wszystko będzie się układać. Pan wymaga współdziałania. Saul, pierwszy król izraelski, otrzymał namaszczenie, uzdolnienie do tego, żeby służyć. Kiedy się sprzeniewierzył posłannictwu, stracił wszystko. Mówił Pan do Dawida, że odjął łaskę Saulowi, bo przestał z Nim współpracować. Jest to więc tajemnica, której trzeba służyć. Nie mogę się zatrzymywać, bo się zacznę cofać.
Jezus mówi jeszcze trudne słowa: Kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie, kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Jaki klucz tu trzeba zastosować, żeby otworzyć głębię, żeby wejść do pięknego salonu, z wrażenia usiąść i kontemplować to, co się zobaczy? – Oczywiście, nie klucz ludzki. Nie można zastosować do tego miary wolnorynkowej, czy też kalkulacji przedsiębiorcy. One są istotne, ale nie w tym wypadku. Bo widzimy jawną niesprawiedliwość – kto ma, ten i nadmiar mieć będzie, kto zaś nie ma, zabiorą mu również to, co ma.
Wchodzimy tu w rzeczywistość bezpośrednio wyjaśniającą nam ten stan. A mianowicie – na Jezusa cudotwórcę, uzdrowiciela, ludzie reagowali jednoznacznie: Hurra, idziemy za Nim! Już coś mają. Potrzebne jest jeszcze coś. Następny krok, żeby iść głębiej. To jest to „kto ma” – dać się dalej ciągnąć, pędzić dalej. Kto robi następny krok, komu nie wystarcza jakiś efekt – uzdrowienie, ciepło w sercu podczas modlitwy uwielbienia – i chce wchodzić dalej, głębiej, temu będzie dodane, nadmiar mieć będzie. Natomiast kto tego kroku nie zrobi, kto chce widzieć w Jezusie przywódcę religijnego i politycznego, który obali Rzym, kto chce postrzegać Jezusa tylko jako rozdawcę gratisów – jak po rozmnożeniu chleba – czy też spełniacza oczekiwań, temu zabiorą nawet to, co miał. Ten efekt. Dlatego Jezus mówi w przypowieściach. Dlatego zmienia styl. Dlatego wchodzi na inne obroty. Bo trzeba teraz uruchomić myślenie sercem. Wokół Jezusa są ludzie, którzy otwartymi oczami nie widzą, otwartymi uszami nie słyszą ani nic nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza. Słuchać będziecie, nie zrozumiecie. Patrzeć, a nie zobaczycie. Stwardniało serce tego ludu. Ułożyło sobie plan, jak ma wyglądać Bóg. Nie chce mu się iść dalej... Wypłyń na głębię.
Cel tych przypowieści jest jeden: uzdrawiać, oczyszczać, obdarowywać, prowadzić dalej. Szczęśliwe są oczy tych, którzy to widzą. Szczęśliwe są nasze oczy, drogie siostry i drodzy bracia, jeżeli widzimy Boga, który do nas przychodzi w drobnych szczegółach. Obdarowuje, obsypuje nas. Szczęśliwe są uszy, że słyszą. Słyszą w mocy Ducha Świętego przemawiającego teraz Jezusa i proszą, aby Duch Święty podtrzymywał zasłuchanie.
Zaprawdę powiadam wam, wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli, i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie słyszeli. Zapowiadali znaki dostępne dla nas na wyciągnięcie serca.
Postawmy sobie pytanie: Na jakim etapie poznawania Pana jestem? Co z moimi kroczkami, z moim dreptaniem za Panem? Na ile jestem gotów, aby dać pociągnąć się dalej? Proszę nie wyciągać dowodów osobistych i nie mówić, że jestem urodzony tego a tego roku, że to już nie dla mnie, dla młodszych. Nie piszemy sobie usprawiedliwień, „bo może to do młodszych”.
Gdzie się już pozwoliłem pociągnąć Panu? A gdzie kurczowo trzymam się myśli, że to, co mnie spotkało, jest większe od mojego Boga? Trzeba to myślenie roztrzaskać Duchem Świętym. Niech grzmi! Wołać, żeby grzmiało. Krzyczeć, aby głos trąby przeciągał się i stawał coraz donioślejszy w moim sercu. Żeby przeciągać to wołanie do Ducha Świętego, a nie zatrzymywać się i nie cofać.
Nie wiemy, czy uczniowie wszystko zrozumieli. Przechodzili przez różne etapy. Przyjdzie moment, kiedy Jezus powie: Nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od mego Ojca. Tak daleko was wprowadziłem. Wam dane było poznać te tajemnice, byście przybliżali je ludziom. Po to zagłębiamy się w rozważania słowa. Siebie samego zbawisz i innym w tym pomożesz. Budzimy się, żeby się zasłuchać, rozważyć, klęknąć przed Tajemnicą, wołać Ducha Świętego, żeby grzmoty, potężny głos trąby, stawały się coraz donioślejsze w naszym sercu. I żebyśmy byli podatni na dalsze prowadzenie. Dlaczego? Bo Pan Bóg chce, żebyśmy byli kreatywni, tak jak On jest kreatywny.
Fantastyczny jest ten nasz Pan Bóg.
W Jego mocy pozdrawiam –
ks. Leszek Starczewski